ks. Richard Rakus, Warren Gralowe i Eva Davis
Po dziwnym zjawisku, którego nie do końca byli pewni czy miało miejsce, czy coś nie wtłoczyło obrazów do głów i nie pobudziło ich wyobraźni, całe napięcie i dziwne poczucie ustąpiło. Krajobraz przed oczami wydawał się już zwyczajny. Zwykła alejka w parku, jakich wiele, piękny dzień i spacerujący ludzie. Eva i Richard spojrzeli na siebie, ze zdziwieniem w oczach, czy rzeczywiście doszło do tego o czym myśleli? Warren ze spuszczoną głową, obserwował chyba swoje buty. Znowu siedzieli na ławce i nic odbiegającego od normy nie nastąpiło. Po za jednym drobnym wyjątkiem. Nie wiadomo kiedy i skąd, naprzeciwko, w odległości kilku metrów pojawiło się ogromne zwierzę.
Było to dużym zaskoczeniem, w szczególności, że nie mogli tego nie zauważyć. Jeszcze przed chwilą nic tam nie było, a tutaj jakby pod płaszczem niewidzialności stoi przed nimi wyrośnięte psisko, bardziej przypominające wilka. Wydaje z siebie cichy i groźny pomruk, obnażając kły. Wygląda jakby zwierzę szydziło z nich, a jego ślepia przenikliwie wwiercały się w ciała.
Monstrum zrobiło krok do przodu, cały czas gniewnie mrucząc i obserwując uważnie przybyszy.