Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2008, 08:52   #26
DrHyde
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Podporucznik Marti Wolf

Krasovsky wyraźnie zaczynał go irytować. Od początku wyprawy nie powiedział nic co było by pozytywną opinią. W dodatku gadał tak skomplikowanym językiem jakiego Marti już nie pamiętał. Kto wie czy w ogóle znał pojęcie słowa „perlokucja”. Przez chwile jakby odciął się myślami. Szybko jednak powrócił, gdy usłyszał słowa majora.

- …Jeśli ktoś nie ma do kogo się dołączyć, wyznaczam porucznika Martiego Wolfa jako szefa wycieczki. Idziecie z nim jak coś.


O’hrurg uśmiechnął się pełną gębą do pilota. Marti odwzajemnił już nieco wymuszony uśmiech. Czuł się jak na pieprzonej wycieczce. W sumie było mu wszystko jedno z kim pójdzie. Najważniejsze to zjeść obiad. W końcu nie musiał jeść w biegu.
Z fryzjera skorzysta. Włosy trochę odrosły, więc się zgoli. Major palnął coś o Krwiożerczych Borsukach.

- Majorze a może po prostu nazwiemy się grupą operacyjną B-120, od obiektu, na który lecimy?


- To może wszyscy wybierzemy się na obiad? – zapytała cicho Amanda – Dowiedzieliśmy się nieco o naszych umiejętnościach oraz wykształceniu, ale myślę, warto jeszcze poznać się tak o... jak człowiek z człowiekiem.

Jak człowiek…

Amanda bardziej przypominała mu bohaterkę filmu „Planeta Małp”. Przemilczał jednak ten fakt. Nie miał zamiaru się uzewnętrzniać. Po co? To nie wycieczka tylko poważna misja. Można trzymać się razem, ale to nie spotkanie towarzyskie. Co jej to da, jak jej powiem, że siedzę na kiblu dłużej niż przeciętny człowiek, bo lubię sobie poczytać gazetę… Może to jakiś ukryty test psychologiczny jaki wymyśliła armia.
Gdy wylądowali Marti poczuł się odpowiedzialny za ludzi. Ta odpowiedzialność go przerastała. Większość grupy zachowywała się jak duże dzieci. To było gorsze niż opanowanie armii na froncie. Padła propozycja ze strony Kenta. Całkiem niegłupia. Trzymanie się razem mogło być dobrym pomysłem. Nikt nie wpadnie w kłopoty i misja rozpocznie się zgodnie z planem. Nie miał jednak ochoty na europejską kuchnie. Chciał zjeść coś pożywnego. Dwa duże zestawy z soczystym hamburgerem i złotymi frytkami. Do tego kawa i co tylko da rade zjeść. Tak. To było to czego potrzebował. Pożywne śniadanie.
Ledwie major się oddalił i Kate wyskoczyła niczym koń na wyścigach. Jej propozycja była zdecydowanie lepsza niż Kenta. Tam pewnie serwują pożywne śniadanie, jakiego potrzebował Marti.

- I proponowałabym aby choć jedna osoba się do mnie przyłączyła. O’hrurg wyraźnie mówił żeby się nie rozdzielać.
– Kate powiedziała to tak lekko jakby ktoś dał jej przepustkę.

- Sierżancie Anderson proszę zawrócić i dołączyć do grupy! To rozkaz! – Marti nie lubił niesubordynacji i bezmyślności. Powiedział to tak poważnym tonem, że chyba przesadził sądząc po minie Kate. Starał się być zawsze zorganizowany i odpowiedzialny.
- Zanim się rozdzielimy mam propozycję. Możemy się podzielić lub iść razem we wspólnie wybrane miejsce. Skoro mamy określony czas, to lepiej sie nie zgubić i nie wpaść w jakieś kłopoty. Czekam na propozycję.

Wolf nie chciał się integrować, ale dla dobra misji lepiej trzymać się razem.
 

Ostatnio edytowane przez DrHyde : 25-03-2008 o 19:19.
DrHyde jest offline