Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2008, 16:20   #40
wojto16
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Kolejny żołnierz padł przebity mieczem. To, że zostało ich jeszcze tysiące nie miało znaczenia. To, że jego armia kurczyła się z każdą chwilą też. Jego życie też nie miało już znaczenia. A wiec co miało znaczenie? Po co walczył? Na te pytania próbował znaleźć odpowiedź. Zabijanie było jednak łatwiejsze. Kolejny przebity mieczem padł na ziemię. Garret przeskoczył jego zwłoki i ciął kolejnego przez gardło. Krew trysnęła na kolejnego żołnierza oślepiając go. Nie dał mu szansy. Sparował kolejny cios i skontrował szerokim cięciem które rozcięło tętnice. Nie wiedział jakie tętnice, ale jakoś go to w tej sytuacji nie obchodziło. Cofnął się do Avagornisa. Jaszczur był cennym pomagierem. Pilnowali sobie nawzajem pleców zabijając każdego imperialnego żołnierza który próbował im zagrozić. Był pewien, że wytrwają tak jeszcze długo.

Pomylił się.

Nagle była ich już tylko garstka. Reszta armii została wybita do nogi. Na dodatek Bronthion był ogłuszony. Nie był pewien czy jego kolega wciąż żyje. Wtedy pomyślał, że jednak coś ma dla niego znaczenie. Jednak było to na tyle małe i nieznaczące w historii świata, że dłużej o tym nie myślał. Teraz byli okrążeni przez przeważające siły wroga. Wystąpił jeden z nich:

-Złóżcie broń. Inaczej wydam rozkaz do strzału. Nie będziemy tracić wartościowych żołnierzy na wam podobnych. Albo poddajecie się całkowicie zdając na naszą łaskę, albo giniecie tu i teraz. Wybór należy do was.

Trzymał miecz w pogotowiu. Był gotów walczyć do końca i zginąć na polu bitwy. Jednak towarzysze nie podzielali jego entuzjazmu. Wszyscy jak jeden mąż rzucili broń. Nie było innego wyboru. Musiał robić to co oni. Inaczej mógł narazić swoich towarzyszy na niebezpieczeństwo gdyby zaatakował tak nagle .Po rzuceniu broni został brutalnie poprowadzony prosto do kowala który skuwał jeńców. Ktoś próbował uciec, ale mu się nie udało. Garret nie był taki głupi żeby próbować niepotrzebnej ucieczki. Wtedy podano mu wodę. Jedną z jego prywatnych zasad było to żeby nigdy nie brać napoju od przeciwnika. Teraz nie miał wyboru więc wiedział co się stanie za chwilę.


Obudził się w jakiejś klatce razem z Avagornisem i jeszcze innymi jeńcami. Na dodatek pilnowało ich kilkoro żołnierzy którzy cały czas z nich się naśmiewali. Spojrzał na swoich towarzyszy. Poza Avagornisem był tu jeszcze jakiś krasnolud (lubił krasnoludy), dwójka mężczyzn i kobieta. Kobieta płakała. Nie był to wprawdzie zbyt dobry moment na płacz. Kobieta była na dodatek dosyć do niego podobna pod pewnymi cechami wyglądu jak kolor oczu lub włosów. Nie był zbytnim dżentelmenem, ale wiedział jak się zachować należy. Przeszukał swoje ubranie wyciągając z niego czystą chusteczkę która jakimś cudem ocalała. Zwrócił się do kobiety:
- Weź tę chusteczkę. Jest czystsza od twojej. A pamiętaj, że brud zawiera groźne bakterie. I nie płacz. Kiedyś będzie lepiej. Jak nie dziś to jutro. Albo za kilka lat. Albo po śmierci.
Starał się to mówić żartobliwym tonem tak żeby ją pocieszyć. Zauważył, że w klatce nie ma Bronthiona. Może był w innej, a może zginął. Miał przeczucie, że to ostatnie. Czasu na żal było za mało. Mógł czekać cierpliwie na rozwój wypadkow.
 

Ostatnio edytowane przez wojto16 : 12-05-2008 o 08:56.
wojto16 jest offline