Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2008, 23:02   #19
Empress
 
Reputacja: 1 Empress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwu
Pierwszym odruchem było gwałtowne, pełne energii, przeciągnięcie się pośród delikatnej pościeli, sięgając dłońmi w stronę okna. Drugim, natychmiastowe poderwanie się z łoża i pretensje do samej siebie o zbyt długi czas wypoczynku. Użytkowniczka magii pośpiesznie się oporządziła i doprowadziła do porządku. Zaspokoiła także głód i wystrzeliła z wnętrza karczmy prawie jak bełt z gnomiej kuszy.
- Zbyt wiele czasu straciłam już na subtelności…czas przejść do konkretnych działań, które…przyśpieszą to, co nieuniknione.
Przytaknęła sama sobie, wchodząc do wnętrza budynku i stając przed dwójką strażników. Krótka konwersacja skutecznie utwierdziła ich w przekonaniu, że zatrzymywanie klecącej czary, jest równe zawracaniu rzeki kijem. Dostawszy się do pomieszczenia z generałem, który…raczej nie był w pełni władz fizycznych, elfka cicho zachichotała. Nie trwało to jednak zbyt długo. Otoczka miłej, niewinnej elfiej panny tak jakoś…uleciała. Szybko i bezpowrotnie. Oczy zwężyły się i błysnęły mieszanką kolorów. Nessa mimowolnie się skrzywiła widząc kapłana, promieniującego aurą czerni i rozkładu. Pokręciła nieznacznie głową z kamienną aparycją, wyraźnie zdegustowana, jeśli nie oburzona.
- Potrzebny jest jeden potwór, aby poznać drugiego, prawda? Choć z niejaką satysfakcją muszę przyznać…twój pan poprawia swój zmysł artystyczny…
Dopiero to zdanie wyzwoliło uśmiech pełen zmysłowości i przenikliwości, choć…kłamliwej. Nie miała pewności czyim przedstawicielem jest kapłan. Wiedziała jedynie, że z Ulrykiem miał mniej więcej tyle wspólnego, co przepiękny, diamentowy naszyjnik z ulicznym żebrakiem, przesiąkniętym zarazą. Patrząc na stan osoby do której przybyła, stwierdzenie o zarazie mogło być nad wyraz trafne i uderzyć w czuły punkt.
-Poprawia czy nie... To nie Twoja sprawa.. czego tutaj chcesz i po co przyszłaś wiedźmo....- Zdenerwowanie i negatywne nastawienie, wręcz od niego biły.
- Ah, czy to nie oczywiste? Przybyłam za tym, czego poszukują już zapewne wszyscy w tej parszywej dziurze, która już niedługo zniknie z mapy świata…a ty…mój drogi, powiesz mi co wiesz. Wszystko. Co do pojedynczej litery.
Rzekła, wyciągnąwszy dłonie z połaci swoich szat, stwierdzając oczywisty stan wszechświata, bardziej niż wnosząc prośbę, czy groźbę. Kapłan nie dysponował tak ogromną mocą jak Nessa. Jednak nie miał zamiaru się poddawać... Popatrzył jej prosto w oczy...
- I co zrobisz??? Zabijesz mnie?? Zabij… to tylko przyspieszy moją chwale u mego Boga.. Ten mężczyzna jest już skazany na śmierć.. Zatrułem go... Jutro umrze... Więc nic Ci nie powie.. Jedyną osobą, która wie i może znać odpowiedź na Twoje pytanie jestem ja... A ja nie zamierzam nic mówić... Mój Pan wynagrodzi mnie za wierną służbę służko…
Kapłan zdawał się być przerażony, a to tylko utwierdzało ją w podjętym planie, oraz napełniało jakimś…dziwnym, skrzącym rodzajem ekscytacji.
- Och…biedny, impertynencki głupcze…przed służką Pana Magii nie ma…Tajemnic. Ani teraz, ani nigdy.
Kapłan zbyt późno zdał sobie sprawę z faktu, że patrzenie elfce w oczy nie było tak odważnym i bystrym pomysłem jak sobie z początku założył. Szantaż także nie miał jakichś specjalnych właściwości. Nie przed mocą tego typu. Oczy zaszkliły nieprzeniknionym błękitem, który buchnął niczym pochodnie, porywając kapłana w hipnotyczny trans. Odbierając zdolność mowy, ruchu…jednak przede wszystkim wspomnienia. Elfka opróżniała jego umysł jak naczynie z wody, sama pochłaniając wiedzę niczym gąbka. Informacje które zdobyła, okazały się nadzwyczaj ciekawe. Rozwiązały zarazem tak wiele wątpliwości i niedopowiedzeń. Palce złączyły się w enigmatyczną pajęczynkę, stanowiącą kumulację nowych sekretów, które pomogą w przyszłych działaniach.
- Teraz zaś, czas twej przydatności dobiegł końca…żegnaj…marionetko.
„Kapłan” powrócił do swej pierwotnej postaci, białej, człekokształtnej istoty, bez wyraźnych rysów twarzy, czy skóry jeśli już o to chodzi. Nie wiadomo kiedy marny, tani sztylet znalazł się w jego łapach, następnie zaś przebił serce i gardło chorego, powodując fontannę krwi. Niczemu nie winna dziewczyna krzyknęła przeraźliwie zaskoczona, obserwując natychmiastową interwencję strażników i rozłupanie potworności na pół. Po krótkim przepytaniu przez straż, dziewczyna została zwolniona. Ba, nawet pochwałę otrzymała. Z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, magini udała się w kierunku bram miasta, opuszczając wytwór cywilizacji i ruszając pewnie za swym nowym celem…musiała szybko nadrobić…swe zaległości prawda?
 

Ostatnio edytowane przez Empress : 11-03-2008 o 23:14.
Empress jest offline