| Pierwszym odruchem było gwałtowne, pełne energii, przeciągnięcie się pośród delikatnej pościeli, sięgając dłońmi w stronę okna. Drugim, natychmiastowe poderwanie się z łoża i pretensje do samej siebie o zbyt długi czas wypoczynku. Użytkowniczka magii pośpiesznie się oporządziła i doprowadziła do porządku. Zaspokoiła także głód i wystrzeliła z wnętrza karczmy prawie jak bełt z gnomiej kuszy. - Zbyt wiele czasu straciłam już na subtelności…czas przejść do konkretnych działań, które…przyśpieszą to, co nieuniknione.
Przytaknęła sama sobie, wchodząc do wnętrza budynku i stając przed dwójką strażników. Krótka konwersacja skutecznie utwierdziła ich w przekonaniu, że zatrzymywanie klecącej czary, jest równe zawracaniu rzeki kijem. Dostawszy się do pomieszczenia z generałem, który…raczej nie był w pełni władz fizycznych, elfka cicho zachichotała. Nie trwało to jednak zbyt długo. Otoczka miłej, niewinnej elfiej panny tak jakoś…uleciała. Szybko i bezpowrotnie. Oczy zwężyły się i błysnęły mieszanką kolorów. Nessa mimowolnie się skrzywiła widząc kapłana, promieniującego aurą czerni i rozkładu. Pokręciła nieznacznie głową z kamienną aparycją, wyraźnie zdegustowana, jeśli nie oburzona. - Potrzebny jest jeden potwór, aby poznać drugiego, prawda? Choć z niejaką satysfakcją muszę przyznać…twój pan poprawia swój zmysł artystyczny…
Dopiero to zdanie wyzwoliło uśmiech pełen zmysłowości i przenikliwości, choć…kłamliwej. Nie miała pewności czyim przedstawicielem jest kapłan. Wiedziała jedynie, że z Ulrykiem miał mniej więcej tyle wspólnego, co przepiękny, diamentowy naszyjnik z ulicznym żebrakiem, przesiąkniętym zarazą. Patrząc na stan osoby do której przybyła, stwierdzenie o zarazie mogło być nad wyraz trafne i uderzyć w czuły punkt. -Poprawia czy nie... To nie Twoja sprawa.. czego tutaj chcesz i po co przyszłaś wiedźmo....- Zdenerwowanie i negatywne nastawienie, wręcz od niego biły. - Ah, czy to nie oczywiste? Przybyłam za tym, czego poszukują już zapewne wszyscy w tej parszywej dziurze, która już niedługo zniknie z mapy świata…a ty…mój drogi, powiesz mi co wiesz. Wszystko. Co do pojedynczej litery.
Rzekła, wyciągnąwszy dłonie z połaci swoich szat, stwierdzając oczywisty stan wszechświata, bardziej niż wnosząc prośbę, czy groźbę. Kapłan nie dysponował tak ogromną mocą jak Nessa. Jednak nie miał zamiaru się poddawać... Popatrzył jej prosto w oczy... - I co zrobisz??? Zabijesz mnie?? Zabij… to tylko przyspieszy moją chwale u mego Boga.. Ten mężczyzna jest już skazany na śmierć.. Zatrułem go... Jutro umrze... Więc nic Ci nie powie.. Jedyną osobą, która wie i może znać odpowiedź na Twoje pytanie jestem ja... A ja nie zamierzam nic mówić... Mój Pan wynagrodzi mnie za wierną służbę służko…
Kapłan zdawał się być przerażony, a to tylko utwierdzało ją w podjętym planie, oraz napełniało jakimś…dziwnym, skrzącym rodzajem ekscytacji. - Och…biedny, impertynencki głupcze…przed służką Pana Magii nie ma…Tajemnic. Ani teraz, ani nigdy.
Kapłan zbyt późno zdał sobie sprawę z faktu, że patrzenie elfce w oczy nie było tak odważnym i bystrym pomysłem jak sobie z początku założył. Szantaż także nie miał jakichś specjalnych właściwości. Nie przed mocą tego typu. Oczy zaszkliły nieprzeniknionym błękitem, który buchnął niczym pochodnie, porywając kapłana w hipnotyczny trans. Odbierając zdolność mowy, ruchu…jednak przede wszystkim wspomnienia. Elfka opróżniała jego umysł jak naczynie z wody, sama pochłaniając wiedzę niczym gąbka. Informacje które zdobyła, okazały się nadzwyczaj ciekawe. Rozwiązały zarazem tak wiele wątpliwości i niedopowiedzeń. Palce złączyły się w enigmatyczną pajęczynkę, stanowiącą kumulację nowych sekretów, które pomogą w przyszłych działaniach. - Teraz zaś, czas twej przydatności dobiegł końca…żegnaj…marionetko.
„Kapłan” powrócił do swej pierwotnej postaci, białej, człekokształtnej istoty, bez wyraźnych rysów twarzy, czy skóry jeśli już o to chodzi. Nie wiadomo kiedy marny, tani sztylet znalazł się w jego łapach, następnie zaś przebił serce i gardło chorego, powodując fontannę krwi. Niczemu nie winna dziewczyna krzyknęła przeraźliwie zaskoczona, obserwując natychmiastową interwencję strażników i rozłupanie potworności na pół. Po krótkim przepytaniu przez straż, dziewczyna została zwolniona. Ba, nawet pochwałę otrzymała. Z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, magini udała się w kierunku bram miasta, opuszczając wytwór cywilizacji i ruszając pewnie za swym nowym celem…musiała szybko nadrobić…swe zaległości prawda?
Ostatnio edytowane przez Empress : 11-03-2008 o 23:14.
|