Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2008, 11:07   #21
Kraven
 
Kraven's Avatar
 
Reputacja: 1 Kraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwu
Jak zwykle trafia mi się zadanie beznadziejne… więcej pytań, niż odpowiedzi… Kapłan Ulryka, Czerwony kamień… hm… rubin pewnie… udał się na północ, tylko jak dawno… ile ma nade mną przewagi… a niech szlag trafi staruchę i tego całego Verona… że też się dałem namówić na takie gówno… a mogłem siedzieć, teraz w towarzystwie pięknych panien… Angarad szedł ulicą, rozmyślając nad jakimś planem działania… hm.. gdzie bym się udał gdy bym był kapłanem Ulryka i wiedział że wszyscy na mnie polują… Tak jasne ja kapłanem Ulryka… To mi przypomina polowanie na starego Vinga, cwana bestia z niego była, uciekał nam wiele tygodni, zanim wpadliśmy na jego trop, pozwolił nam się wyprzedzić i podążał dalej naszym śladem w bezpiecznej odległości… Muszę się dowiedzieć co kryje się w lasach nieopodal Altdoru, od jego północnej strony… Tylko gdzie zacząć szukać inormacji… Łowca błąkając się ulicami stolicy, trafił do dzielnicy biedoty, smród, gnój i ubóstwo. Co to za miejsce? Nawet lepiej był w starym zajeździe u wuja Dankana. Wyglądem nie odbiegał od tutejszego pospólstwa, stare znoszone ubranie nie wzbudzało uwagi wśród ludności, tylko dwa błyszczące miecze u pasa, przykuwały wzrok na chwile, po czym szybko odwracano głowę. Lepszego miejsca nie znajdę, ci ludzie na pewno muszą coś niecoś wiedzieć na temat tych lasów, zawsze lepsze to niż nic… Angarad wypytywał się ludzi odnośnie starego lasu, za północną bramą miasta, można powiedzieć że stracił dobre trzy godziny łażąc i zaczepiając pospólstwo. Nasłuchał się wiele opowieści, bardziej lub mniej dziwnych i żadna nie dawała jasnych wskazówek co do poszukiwań kapłana… Najczęściej powtarzał się zajazd starego Olesn’a, albo że nic nie wiedzą na ten temat, było też to jezioro, położone bardziej na zachód od głównego traktu, niegdyś stała nad nim stara chatka, po jego wschodniej, albo południowej stronie, tu zdania były podzielne. Ogólnie wszyscy opowiadali najróżniejsze historie, na temat dziwów jakie się dzieją w tamtych lasach i jak bardzo jest tam niebezpiecznie w dzień, a nie mówiąc już o nocy… Angarad stracił już nadzieje na znalezienie jakiejś sensownej wskazówki. Będę musiał zacząć od tego starego zajazdu, zawsze to coś, może karczmarz żuci cień światła na tą sprawę… Łowca kierując się do dzielnicy handlowej, w celu uzupełnienia zapasów, natknął się na dwu osobowy patrol strażników, którzy przyczepili się do starego żebraka.

- Zjeżdżaj stąd, albo wsadzimy cię do celi za zakłócanie porządku. – powiedział szorstkim tonem jeden z strażników. Był wysoki i chudy widać było że sprawia mu przyjemność nadużywanie władzy.

-Posiedzisz sobie z grubym Olafem, on już się tobą zaopiekuje – dodał drugi i się zaśmiał.

Angarad miał dość pakowania się w nie swoje sprawy, miał teraz inne zadanie, Wybacz staruszku, ale to twój zły dzień, nie mam czasu. Mężczyzna przeszedł obojętnie obok strażników, zmierzył ich wzrokiem i spojrzał na starca. Bolało go, że w mieście jak powiadali prawa, dzieją się tak, młodzi strażnicy nadużywają władzy danej im przez Władce…

-Ale ja nic nie robię, zatrzymałem się tylko na chwile, gdyż moje nogi nie są tak młode jak kiedyś i tyle – bronił się starzec, ale wiedział ze nic mu to nie da, w tej dzielnicy prawo to tylko metafora.

- Wiesz ile nas to obchodzi, dla nas jesteś żebrakiem i tyle, bierz go Karl – mężczyźni chwycili ostro starca i zaczęli ciągnąć za sobą. Mężczyzna wyrywał się i błagał o łaskawość, powtarzał, ...ja nic nie zrobiłem, jestem nie winny… W szczepkach krzyków starca, łowca wyłapał jedno zdanie…

-Gdyby dalej Robar był komendantem straży, nie ważyli byście się mnie tknąć, byłem waszym najlepszym tropicielem i strażnikiem lasów i jak mi się za to odpłacacie… Banda chamów i prostaków[/i]... Strażnicy rzucili mężczyznę na ziemię, jeden wyciągnął drewnianą pałkę i zamachną się…

- Już ja ci pokażę obrażać naszego komendanta i nas samych śmieciu… - Angarad złapał za rękę strażnika zanim ten zdarzył uderzyć staruszka.

- Zostawcie go w spokoju!!! – nie mógł pozwolić by ci, jak siebie nazywają struże prawa, zatukli go na śmierć. Zaświtała mu w głowie, pewna myśl, były przepatrywacz lasów Altdorfu, na pewno musi wiedzieć, co nieco na ich temat…

- Co jest, szukasz kłopotów mały, widać że ciebie też trzeba nauczyć dobrych manier – zagrzmiał najwyższy z strażników i wyrwał się Angaradowi…

- Nie radzę… - Wojownik stał gotowy naprzeciw strażników, stał pacząc prosto w oczy najwyższemu, miał nadzieję ze tamci odpuszczą… Zaczęli zbierać się ludzie wokół zamieszania.

- Jesteście we dwóch, a ja mam cały tłum za sobą – Blefował i liczył na łud szczęścia…
 
__________________
Wolałbym żyć życiem krótkim, ale w chwale, niż długim, ale w zapomnieniu... bo ulubieńcy bogów umierają młodo, lecz później, żyją wiecznie w ich towarzystwie...

Ostatnio edytowane przez Kraven : 13-03-2008 o 19:50.
Kraven jest offline