- Mała, kluczyki!! – krzyknął za nią Hank. Złapała je w biegu.
Właściwie nie zauważyła Sarveya w kabinie - Pospiesz się, szybciej, chcesz przecież przetrwać - mamrotała cały czas do siebie. Ruszyła z piskiem opon – Za blisko, kurwa, nie rozpędzę się.
Potworna nosferatu, która jeszcze przed chwilą wiła się na śniegu z bólu, kurczyła się i zmieniała w popiół. Ranna ruda uskoczyła przed ciężarówką. Hank walczył w zwarciu.
Gwen w ostatniej chwili skręciła nieco w prawo. Koła przejechały truchło. Gwałtownie zahamowała i z niespodziewaną siłą wyrwała pistolet Sarveyowi Wycelowała do Wielkiej Glisty, ale w tańcu ciał nie mogła namierzyć celu. Strzeliła w górę.
- Śpij – wykrzyknęła gdy przebrzmiał huk. Niestety walczący sabatnik nie zwrócił na nią uwagi. Urok nie zadziałał. - Giń, giń , giń –powtarzała jak zaklęcie.
Odrzuciła pistolet i wyskoczyła z kabiny. Dopadła walczących. Dwie bestie w szale i nastolatka. Okładała paskudne cielsko pięściami, kalecząc się o ostre wypustki. – Co... my ...ci...zrobiliśmy...jesteś...trupem...prawdziwy m trupem... |