Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-03-2008, 15:30   #31
 
Cyrus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cyrus nie jest za bardzo znany
Kyle był profesjonalistą. W jego fachu po prostu nie było miejsca na pomyłki. Zabijał już od tylu lat, że czasem robił to odruchowo. To było dla niego naturalne jak oddychanie… właśnie zabrakło mu powietrza. Wiedział, że w tym co robi największe niebezpieczeństwo stanowiły nieprzewidziane sytuacje. Nie, uzbrojeni przeciwnicy czy brak siły, ale właśnie sytuacje które nie zostały przewidziane, bo jest to jedyny hazard na jaki może sobie pozwolić.
Wybiegł na wroga, ustawił swą broń w odpowiedniej pozycji aby jednym ruchem zakończyć kolejny żywot. Widział, że mierzy dobrze, ale co innego mierzyć do wampira, a co innego do żywej pochodni. Gdy wampir stanął w płomieniach wykonał serię nieprzewidzianych ruchów, oślepiał, i parzył. Poza tym, był równie szybki, co zaskoczyło Kyle’a.
Miecz o włos minął płonącą głowę więc nie pozostało mu nic innego jak zadowolić się nagrodą pocieszenia. Ręka odcięta tuż poniżej łokcia wciąż płonąc i wirując odleciała na bok.
Kyle zrozumiał, że tylko dzięki unikowi jego ofiara wciąż "żyje", zastanawiał się jednocześnie jak on to zrobił płonąc. To, że assasin opanował swój strach przed ogniem wdając się w walkę z płonącym wampirem było do przyjęcia, ale że ten sabatnik wciąż stojąc w płomieniach jest w stanie myśleć i działać racjonalnie? Nieprawdopodobne.
Zaskoczeniom Kyle’a nie było końca. Pochodnia rzuciła się w jego stronę, znaleźli się w pełnym zwarciu. Gangrel rzucił się mu na plecy, objął płonącą ręką i zatopił kły w jego szyi. Wspominając wszystkie dotychczasowe swoje walki Kyle nie pamiętał niczego podobnego, odczuwał przeraźliwy i nie do opisania ból gdy płonące szczęki rozrywały jego żyły. Płonął na zewnątrz i wewnątrz świeżej rany. Czuł, że jedyną jego nadzieją, jest zrzucenie i dekapitowanie przeciwnika, i to szybko.



Emma po chwili zorientowała się w jakim stopniu utrudnia walkę zamaskowanemu wojownikowi, ale było za późno. Ruszyła w stronę Maga aby spróbować jej pomóc swoimi wampirzymi sztuczkami nie do końca pewna czy zadziałają. Ale nie było jej dane się przekonać. Nagle poczuła się jakby wpadła pod autobus, nigdy niemiała styczności z tym pojazdem, ale podejrzewa, że gdyby miała, to właśnie takie to by było uczucie.
Poczuła potężne uderzenie, które trafiło ją w plecy wbijając łopatkę w klatkę piersiową, miażdżąc wiele organów i gruchocząc kości. Uderzenie to rzuciło nią wiele metrów do przodu jednocześnie odwracając jej ciało w locie. Przyjrzała się przeciwnikowi, potworowi ściskającemu pordzewiałą, grubą i niebezpiecznie wyglądającą rurę. Dopiero po chwili zorientowała się, że to była kobieta. Z całą pewnością klan nosferatu. Za życia musiała być chyba kulturystką gdyż jej muskulatura była naprawdę przerośnięta, teraz pomimo obwisłej skóry wciąż dało się dostrzec wszystkie te zarysy ponieważ wampirzyca wciąż miała na sobie strój gimnastyczny. Resztki włosów pokrywały jej głowę, policzki zwisały jak u buldoga. Jej oczy były bardzo podkrążone a nos miała haczykowaty jak najprawdziwsza baba jaga. Usta miała szeroko rozchylone ukazując szereg spróchniałych zębów przypominających zgliszcza po bombardowaniu.
Po upadku na ziemię Emma wciąż nie mogła oderwać wzroku od tej groteskowej postaci, która próbowała nieudolnie zniknąć powodując jedynie rozmycie swej sylwetki.
Emma była w naprawdę fatalnym stanie.



Hank odczuwał satysfakcję z rozrywania ciała tego gnojka, wiedział, że świr nie zasłużył na nic innego. Jednak sam malaviannin sprawił mu zawód swoim zachowaniem. Zamiast się dławić krwią i dostawać spazmów on wisiał bezwładnie na jego szponach. Zdawało się, że wykonuje serię jakiś nieokreślonych ruchów za plecami. Ale Hank był za bardzo skupiony na próbach rozerwania kręgosłupa aby to dostrzec. Nagle do pleców blondyna doskoczyła Gwen, na jej twarzy malowało się przerażenie i paniczny strach. Chyba się szamotała z rękoma świra. Po chwili świr uniósł lekko głowę i uśmiechając się powiedział: „Polly wants the cracker*.”
Wtem mina mu zrzedła i skonał w ułamek sekundy po tym jak oporne kręgi wreszcie poddały się sile Hanka. Jego ciało wciąż młode jak na wampirze standardy nie rozpadło się lecz zaczęło ulegać przyspieszonemu rozkładowi. Hank strząsnął z rąk rozkładające się truchło i dopiero wtedy zobaczył klęczącą Gwen z granatem w ręku.
Obydwoje spojrzeli w stronę walki skąd dobiegł dźwięk, który wydaje z siebie metalowy kij do baseballu odbijając piłkę. Obydwoje dostrzegli maszkarę stojącą z boku z niebezpiecznie wyglądającą prowizoryczną pałą i ciało wampirzycy z otwartym złamaniem obojczyka i grymasem bólu na twarzy.



Gwen stanęła koło Hanka i zaczęła się rozglądać. Gdy jej wzrok spoczął na bląd wampirze rozrywanym przez jej towarzysza dostrzegła, że wyciągnął coś z tylniej kieszeni spodni. Młoda wampirzyca przymrużyła oczy aby przyjrzeć się dokładniej obiektowi trzymanemu przez świra. Wtedy rozpoznała ten kształt, głównie pamiętając go z filmów. Był to granat, najprawdziwszy granat ręczny, taki jakiego używa się na wojnie. Wtedy Gwen nagle zdała sobie sprawę z tego w co się wplątała i czym jest sabat. Do teraz wydawało jej się, że znalazła się w środku jakiejś ulicznej rozróby, których przeżyła kilka w swoim życiu, ale teraz zdała sobie sprawę, że jest w samym środku Wojny, i to gorszej wojny od ludzkiej, bo wojny wampirów. Równocześnie zrozumiała, że sabat nie cofnie się przed niczym i zapłaci każdą cenę aby wygrać.
W ułamku sekundy jej umysł dokonał kalkulacji i oceniła, że nie zdoła uciec przed siłą rażenia więc instynktownie doskoczyła do rąk szaleńca próbując wyrwać mu śmiercionośną broń zanim zostanie użyta. Czuła jak silniejszy od niej malkawianin pomimo jej starań złapał za zawleczkę, usłyszała wypowiedziane przez niego zdanie, myślała, że to ostatnie sekundy jej istnienia. I wtedy coś w jego wnętrzu gruchnęło a on znieruchomiał. Martwe ciało w mgnieniu oka zamieniło się w stertę gnijącego mięsa i kości.
Gwen wciąż będąc w szoku trzymała w ręku granat i z oczami pełnymi ulgi patrzała na Hanka.
Sekundę później dostrzegła nowe zagrożenia. Zamaskowany wojownik był w poważnych tarapatach próbując zrzucić z siebie płonącego wampira a nieznajoma wampirzyca, która stanęła po ich stronie teraz leżała na ulicy a nad nią triumfowało monstrum.



Spike jak w amoku obserwował przebieg walk. Ze zgrozą stwierdził, że szala wygranej zmieniła się jak w kalejdoskopie. Wiedział, że gdy tylko sabat wykończy jego kompanów zabierze się za jego skórę. Zrozumiał, że gdyby nie jego brak zdecydowania mógłby być tam teraz z nimi aby im pomóc, a teraz musi znowu tracić czas na dotarcie na odsiecz. Aczkolwiek cień TIR’a w który był wtulony był taki kojący, bezpieczny i zachęcający. A jeszcze bardziej zachęcająca była pusta uliczka obiecująca bezpieczeństwo i wolność.
Sarvey musiał wykonać teraz bardzo szybki rachunek sumienia. Podjąć ważną decyzję i zastanowić się czy mógłby żyć ze świadomością swego tchórzostwa. Jedne było pewne, jeżeli chciał ruszyć do akcji musiał zebrać całą odwagę jaka w nim pozostała.


W między czasie sabatnik porażony elektrycznością podniósł się niezgrabnie. Ból jaki wciąż odczuwał przeszywał jego ciało gdy pozostałości wysokiego napięcia wciąż krążące po jego ciele dawały o sobie znać. Jego zwykle przetłuszczone włosy odstawały teraz w każdą stronę, czapka spadła mu z głowy. Myślał tylko o jednym, o tym, że musi się pożywić. A miał ku temu doskonałą okazję. Ciało jego oprawczyni leżało koło niego i zabarwiało śnieg na kolor czerwony, kolor który doprowadza jego zmysły do szału. Nie mógł pozwolić aby ta bezcenna ciecz się zmarnowała. Podczołgał się do niej licząc, że została tam jeszcze kropla życia. Przeliczył się, było więcej niż kropla. Kobieta była przynętą jak i pułapką samą w sobie, szybko złapała go za gardło jedną ręką, drugą przebiła jego serce kołkiem który jeszcze sekundę temu niemiał prawa bytu, po prostu nie istniał.
Nieruchomiejąc sabatnik zdał sobie sprawę z tego jak bardzo nie docenił Maga.

Wykonanie tylu gwałtownych ruchów i wyczarowanie kołka w jej stanie, z takimi obszernymi ranami wyczerpało doszczętnie siły dziewczyny. Czuła jak odpływa w krainę nieprzytomności. Ostatnie nadzieje położyła na barkach nieznajomych wampirów, które okazały się na tyle ludzkie aby bronić śmiertelnika. Z czymś takim się do teraz nie spotkała. Mimo to wierzyła, że zdołają ocalić siebie i ją.



W między czasie, w ciemnym zaułku przy Nocnej Lampce rosła mroczna postać, rosła obserwując walkę.
Był dumny ze swoich wojowników, są nieustraszeni. Ale wszystko poszło nie po jego myśli, to miał być tylko jeden Mag a tu proszę, cała masa znienawidzonej opozycji, do tego jeszcze jakiś przebieraniec. Nie wiedział kim oni wszyscy są, wiedział tylko, że musi dać im nauczkę, chociażby za zgładzenie Polly'ego.
Będąc przywódcą sfory od wielu lat nauczył się jednego, zawsze wysyłać wojowników przodem. Teraz ta nauka przyniesie korzyści.
Jego ciało było już prawie gotowe. Spoglądał na wszystko z wysokości dwóch i pól metra, miał olbrzymie siedmiopalczaste, szponiaste dłonie, jego szara skóra pokryta była śluzem.
Niechętnie przybierał tą formę, była ohydna, jednak tym razem nie dali mu wyjścia.
Pochodził z pradawnego, potężnego i dumnego klanu. Wkrótce pokaże wszystkim co to znaczy zadzierać z Tzimizce.

Wielka bestia wybiegła z zaułka i jednym ciosem pięści skosiła stojącą przy drodze latarnie. Bestia ta znana niektórym z opowiadań, była wynikiem długotrwałej choroby krwi chorego klanu.
Chęć walki upadła we wszystkich, odezwał się stary, znajomy, oślizgły i nieprzyjemny strach.
Oto walka z sabatem miała się dopiero rozpocząć…









* Notka od tłumacza. - Polly wants the cracker – Polly chce krakersa. Nieprzetłumaczalna gra słów, „cracker” w języku ang. oznacza również petardę.
 
__________________
When the man meets force that he can not destroy, he destroys himself instead.
What from of plague are you?

Ostatnio edytowane przez Cyrus : 09-03-2008 o 16:20.
Cyrus jest offline  
Stary 09-03-2008, 16:31   #32
 
Empress's Avatar
 
Reputacja: 1 Empress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwu
„I believe I can fly.” Tak właśnie można było łatwo i zwięźle opisać to, co spotkało przed chwilą biedną przedstawicielkę kasty magycznej, kiedy została wystrzelona niemal jak z katapulty przez całą długość parkingu. Zaryła ubraniem chodnik, wzbudzając nieco kurzu i oparów śniegu. Mimo to, wciąż pozostawała w krainie „żywych”.
- Ty…cholerna…maszkaro…
Mruknęła bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego. Wciąż kręciło jej się w głowie. Nie mniej jednak…Emma stanowiła wyjątkowo ciężki przypadek, cechujący się uporem, niezmordowaniem i po prostu…faktem, że potrafiła uczepić się czegoś jak rzep psiego ogona. Tak było również i w tym przypadku. Nosferatu popełniła bardzo duży błąd. Użyła rury. Gdyby zastosowała chociażby swoje kły, czy…jakąś wariację pazurów…walka mogła by być przesądzona. A teraz? Teraz będą musieli załatwić to inaczej…
-Ghhh…aaah…(!)
Dziewczyna próbowała wstać, ale zdało się to na nic. Znajdowała się obecnie na klęczkach. Pośpiesznie rozeznała się w sytuacji. Przeleciała dobrych…kilkanaście metrów. Doskonale. O ile fakt, że posiadała otwarte złamanie i odczuła poważne naruszenie organów wewnętrznych można było zakwalifikować jako doskonały. Spojrzała na oddaloną od niej*, obecnie zamazaną figurę brzyduli i mimowolnie się skrzywiła. Nie z powodu wyglądu tamtej, a raczej złapania za własny obojczyk i donośnego chrupnięcia, kiedy wprowadzała go na swoje miejsce. Krew zaczęła szybciej pulsować w jej ciele. Nie, zaczęła się gwałtownie spalać, lecząc rany. Łącząc nastawioną kość, tworząc imitację skóry. Mogła jedynie być wdzięczna za fakt, że to nie był jakiś ostry przedmiot. Lub wyżej wspomniane kły. Daleko było jej do pełnego wyzdrowienia, jednak teraz liczyła się…funkcjonalność, jeżeli można to w ten sposób określić. Odtoczyła się na bok, zyskując jeszcze większą odległość. Gdy zatrzymała się na klęczkach, jej oczy ponownie rozgorzały czerwienią nienawiści. Usta zwężyły się w cienką kreskę, natomiast twarz wręcz buchała gniewem.
- Widzę cię…jednak jakoś…niewyraźnie. Rzućmy na to trochę światła…
Uśmiechnęła się perfidnie, kiedy kolejna, druga już sylwetka wybuchła ogniem z nikąd. Lub stało by się tak, gdyby nie fakt, że panna Sinclair na krótką chwilę dostała zamroczenia, przez co zapłonęła ściana za plecami pani potwór. Jak tak dalej pójdzie, trzeba będzie wezwać straż pożarną.

- - -
* - Sugeruję się faktem, że Emma przeleciała wiele metrów, więc zyskałam jakiś dystans…
 

Ostatnio edytowane przez Empress : 09-03-2008 o 17:42.
Empress jest offline  
Stary 09-03-2008, 18:06   #33
 
Etopiryna's Avatar
 
Reputacja: 1 Etopiryna nie jest za bardzo znanyEtopiryna nie jest za bardzo znanyEtopiryna nie jest za bardzo znany
"To jakaś paranoja.. no kur** mać" klną w myślach przytłoczony bólem jaki zadawał mu płonący gangrel. Chociaż ból był ogromny to jednak Kyle'a nie ogarnęło przerażenie.
Jego umysł potrafił błyskawicznie wyjść z prawie każdej opresji, wspomagany przez wrodzoną intuicję, która i tym razem go nie zawiodła.
-Aż tak cię suszy żałosny śmieciu!? Zaraz zakończę Twoje pragnienie - mówił zdenerwowany całą sytuacją.
Na jego twarzy pojawił się złośliwy grymas, wyjął krótszy miecz i jednym cięciem pozbawił wampira jego drugiej ręki.
Teraz gdy nic go nie trzymało, odskoczył błyskawicznie od chodzącej pochodni lecz nie miał zamiaru uciekać.. o nie.
"Zapłacisz mi za to śmieciu" pomyślał, gdy jego krew zaczęła krążyć coraz szybciej, lecząc część ran jakie otrzymał.
Po raz kolejny dobył swojej katany by teraz wysłać gangrela prosto do piekła.
Przez ułamek sekundy stanął by się przygotować i ponownie doskoczył do oszalałego wampira, tym razem nic nie mogło go zaskoczyć.
Błysnęła stal.. krew trysnęła szerokim strumieniem.
Gangrel leżał na ziemi patrząc na swoje płonące ciało od pasa w dół, które leżało zaraz obok jego twarzy. Płomienie spowijające wampira powoli dogasały, tak jak i jego oczy, powoli tonące pod powiekami by już nigdy się nie otworzyć.
Sytuacja nie wyglądała tragicznie ale dobrze też nie było. Nosferatu wymachujący groźnie wyglądającą rurą i nadchodzący, potworny Tzimice. Zapowiadała się ciężka walka, w której nie było miejsca na pomyłki.
Kyle rozciągnął kręgosłup i barki, po czym zwrócił się w stronę nosferatu. Potwór patrzył na niego nieprzerwanie więc nie było mowy o skradaniu się. "Jedna niespodzianka na dziś wystarczy.." pomyślał Kyle i przygotował się na ruch przeciwnika nie spuszczając go z oczu..
 
__________________
"W każdym z nas płynie ta sama, leniwa, czerwona rzeka."
Etopiryna jest offline  
Stary 09-03-2008, 21:17   #34
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Działo się tak dużo. Sama nie wiedziała jak to się stało, że walczy po określonej stronie. Wśród sprzymierzeńców. Jeszcze wczoraj sądziła, że jest na świecie sama, a jej los nie splata się z niczyim losem. Poza cholernym Kristofem, rzecz jasna. Oszołomiona trzymała w rękach granat, nadal nie do końca wierząc w jego realność.
Radość ze zwycięstwa nad Malkavianem, nie zdążyła jednak wywołać w Gwen nowych fajerwerków entuzjazmu. Dostrzegła monstrum. Nogi ugięły się pod wampirzycą.
Spróbowała pozbierać się do kupy, zamienić strach na wściekłość, ale nie do końca jej się to udało. Druga linia. Kurwa. Mieliśmy być w drugiej linii – myślała.
Na szczęście , reszta lepiej znosiła stres . Gwen mocniej ścisnęła granat. Nie mogła nim rzucić, nie chciała zranić dziwnej rudej.
-Trzymaj – oddała go Hankowi - Przejadę oślizgłego chuja – powiedziała do gangrela, po czym pobiegła w stronę tira.
 
Hellian jest offline  
Stary 09-03-2008, 22:19   #35
 
Atanael's Avatar
 
Reputacja: 1 Atanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumny
Szybki rachunek sumienia... Dobra... Zostawmy to na pogrzeby. Spike, wiedział doskonale co robić. Jakby nie patrzeć zanim pozbawiono go życia, ocierał się o śmierć wielokrotnie. Może i był tchórzem od setek lat, ale to się teraz nie liczyło. Czuł jak napływa w niego dawna odwaga, która różniła się tym od tej aktualnej, że poza robieniem wszystkiego by przeżyć, wcześniej wplątywał się w jakieś kłopoty. Szybki rachunek sumienia okazał się szybkim planem pozbawienia siebie swojej egzystencji. Cóż nie można nie-żyć wiecznie...
Chwycił hak na metalowej linie od tira i pilot do zwijania* i zaczepił je sobie przy pasie. Wybiegł starając się przeciąć drogę potwora do toczącej się walki. Wiedział, że tutaj skona, albo ponownie okaże się przydatny. Wybiegł na przeciw obślizgłej bestii i spojrzał jej głęboko w oczy starając się zachować zimną krew mimo przeszywającego go strachu. Użył mocy, którą obdarowało go wampiryczne istnienie. Swego najpotężniejszego atutu, którego dość dawno nie używał. Chciał zamknąć inteligentny umysł tzimitzie w wykreowanej przez niego rzeczywistości.
Spojrzał z oczekiwaniem na bestię, która na chwilę zdrętwiała a jedna z jego rąk powędrowała do pilota przy pasie. Gdy tylko wykona jakiś niespodziewany ruch, Sarvey automatycznie chce zwinąć line co przyciągnie go z powrotem do tira, w miarę bezpieczną odległość.
*Zakładam, że jest takie wyposażenie, nie utrudniajcie :P
 
__________________
Amatorzy zbudowali arke noego a profesionaliści Titanica...
Atanael jest offline  
Stary 11-03-2008, 16:29   #36
 
Phantomas's Avatar
 
Reputacja: 1 Phantomas nie jest za bardzo znany
Gangrel gdy tylko dostał w swoje ręce granat natychmiast cisnął nim daleko w powietrze. Po chwili zniknął w mroku nocy na niebie. Hank strzepał ze swych pazurów flaki pokonanego, stawiając tryumfalnie but na jego zgniłej głowie, która pękła pod naciskiem nogi zwycięscy. Wylała się ciemno czerwona ciecz, która zmieszała się z dużo większą ilością, która otaczała groźnie wyglądającego łysego mężczyznę.

Varison dostrzegł nową postać, przerażającą postać, Zulo, Tzimisce. Mógłby pewnie pokroić go swymi pazurami na małe plasterki szynki, ale wolał teraz zrównać się z nim wzrostem, oraz przewyższyć go siłą, siłą jak u zwierzęcia, jak u niedźwiedzia.
Padł na kolana, na mokrą jezdnię, rozpostarł ręce i wydał z siebie donośny, dziki, mrożący krew w żyłach ryk. Wraz z rykiem można było zauważyć, jak jego szczęka powiększa się, całe ciało porasta futrem, ubrania zanikają, jakby wchłaniane w ciało. Mięsnie ekstremalnie zaczęły się powiększąć, a ludzka sylwetka zaczęła w przyspieszonym tempie zanikać, topić się pod gęstym, brąz futrem oraz napływem masy. Szczęka powiększyła się ukazując szereg wielkich, ostrych zębów. Dłonie zamieniły się w masywne, olbrzymie łapy zakończone ciemnymi wielkimi pazurami. Oczy pociemniały, zmieniły barwę, oraz wyraz. Biła od nich rządza walki oraz dzikość.

 
__________________
"Oh, she gives me kisses,
My knife never misses."
Phantomas jest offline  
Stary 11-03-2008, 23:44   #37
 
Cyrus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cyrus nie jest za bardzo znany
Emma zdała sobie sprawę z tego jak trudna jest jej sytuacją, nie była uzbrojona ani nie była maszyną do zabijania, nie powinna znajdować się w pierwszej linii ataku. Ale teraz było już trochę za późno na ucieczkę. Robiła co mogła aby zwiększyć dystans od dwójki potwornych sabatników, z ulgą dostrzegła jak zamaskowany wojownik odciąga uwagę Nosferatu od niej ale wciąż pozostawał potężny Tzimizce zmierzający w jej stronę. Kątem oka dostrzegła transformację Gangrela. Postanowiła postawić wszystko na jedną kartę. Jednego była pewna, nigdy nie znajdowała się tak blisko śmierci.

Kyle nie wiedział jak się zabrać za takie paskudztwo. Rura którą ta maszkara wywijała jak zapałką musiała być cholernie ciężka. Była trzy razy dłuższa od jego miecza. Nosferatu zdecydowała ruszyć się w jego stronę zataczając śmiercionośne koła swą bronią.
Kyle dostrzegł ciężką, pordzewiałą stal pędzącą w stronę swojej twarzy z dużą siłą. Wszystkie mięśnie automatycznie w ułamku sekundy zadziałały jak sprężyny. Unik który wykonał był perfekcyjny, po prostu nikt nie zrobił by tego lepiej, ale to i tak nie wystarczyło. Rura szczęśliwie minęła głowę i ledwo otarła bark assasina wytracając go tylko odrobinę z równowagi, zatrzymała się dopiero na betonowej ścianie Nocnej Lampki skruszając kilka cegieł.
Czuł, że następnym razem może nie mieć dosyć sił na kolejny unik. Oparzony bark wciąż o sobie przypominał i teraz kolejne rany.


Gwen nie spodziewała się, że dotarcie do ciężarówki zajmie jej tyle czasu. Jak w najgorszym koszmarze, wydawało jej się, że nigdy tam nie dobiegnie. Bała się spojrzeć za siebie. Gdy wpadła do kabiny, zauważyła Sarveya szukającego czegoś w schowku. Nie zastanawiając się za długo, odpaliła wielką maszynę. Opierając ciężar ciała o kierownicę, wcisnęła gaz do dechy. Musiała zsunąć tyłek z siedzenia, gdyż jej noga nie sięgała tak daleko.
Do centrum walki miała jedyne 50m. Nie była pewna czy ciężka maszyna zdoła się rozpędzić na tak krótkim dystansie. Nawet jeśli nie, to może uda się jej w ten sposób zapewnić jakąś osłonę dla rannych wampirów. Zauważyła jak Hank w mgnieniu oka przeszedł transformację i ruszył w swej nowej formie na Tzimizca. Miała nadzieję, że wie co robi. Chyba bała się trochę o niego. Od momentu akcji z granatem czuła do niego jakąś więź.

Sarvey nie bardzo wiedział co robić. Nie znał się w ogóle na samochodach i motoryzacji. Co prawda znalazł linkę holowniczą pod przednim zderzakiem Tira, ale nigdzie nie mógł znaleźć pilota obsługującego mechanizm. Pomyślał, że może być w schowku w kabinie. Wbiegł do środka zaczął go nerwowo przeszukiwać. Znalazł jakiś stary rewolwer i pilot.
Wtem do środka wpadła Gwen. Dostrzegła go lecz nie zwróciła na niego uwagi, odpaliła silnik i TIR gwałtownie ruszył z miejsca. Sarveyowi nie pozostało nic, jak tylko trzymać się mocno.

Hank zmuszony sytuacją, dokonał natychmiastowej transformacji i ruszył na wroga. Zauważył w twarzy Tzimizca zmianę. Wyraz zaskoczenia, może nawet niepokoju. Potwór najwyraźniej zawahał się przez ułamek sekundy, lecz ostatecznie jego duma zwyciężyła i także ruszył na spotkanie z godnym siebie przeciwnikiem. Wpadli na siebie i w pełnym zwarciu okładali się łapami i gryźli potężnymi szczękami. Hałas był niesamowity. Ciała obydwu w mgnieniu oka pokryły się krwią. Nie sposób było stwierdzić, który z nich ma przewagę. Wyglądało na to, że obydwoje zatłuką się na śmierć.
 
__________________
When the man meets force that he can not destroy, he destroys himself instead.
What from of plague are you?

Ostatnio edytowane przez Cyrus : 14-03-2008 o 18:04.
Cyrus jest offline  
Stary 11-03-2008, 23:48   #38
 
Empress's Avatar
 
Reputacja: 1 Empress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwu
Nie trafiła. Do wszystkich diabłów…nie trafiła! Trudno było stwierdzić, czy złoto i zieleń szalejące jej przed oczyma były wynikiem siły poprzedniego uderzenia, czy niezmiernej, wewnętrznej frustracji, która trawiła ją od wewnątrz znacznie skuteczniej niż jakikolwiek ogień jaki mogła wykreować siłą swej woli.
- Tsk…to jakaś farsa…
Zwiesiła głowę na kwintę. Syknęła pod nosem, powtórnie osuwając się na kolana i przygryzając wargi z tak dużą zawartością gniewu, że aż nadgryzła jedną z nich. To co tu się działo, wyglądało niemal jak wyjęte z jakiejś japońskiej kreskówki o zbyt dużym budżecie i ilości efektów specjalnych. Magini. Prawdziwa magini leżała tam bezwładna, a ona nie mogła zrobić nic by pomóc. Jakiś parszywy dzikus całkowicie zignorował płomienie, które mogły z łatwością strawić niejedną istotę ludzką. Dopiero miecz dziwnego zamaskowanego zdołał sobie z nim poradzić. Gah! Jakiś…jakiś niedźwiedź, jeszcze przed chwilą wyrzucił zabezpieczony granat, który mógł im pomóc…mógł im pomóc w walce z tym…przerośniętym owadem, który uciekł z terrarium. Hołdując swym emocjom, dziewczyna uderzyła i tak już mocno nadwyrężoną piąstką o ziemię parkingu. Poczuła sonatę bólu rozchodzącą się po kościach, jednak jej samozaparcie i możliwości lecznicze były zaprawdę godne podziwu. Krew po raz kolejny przyspieszyła, ulegając spalaniu. Oto, chwiejnie, jednak nieustępliwie, wampirzyca o rdzawym kolorze włosów, podniosła się do góry. Ledwie stała o własnych siłach, jednak to miało już niedługo ulec zmianie. Pozostawało mieć nadzieję, że na lepsze.
- No dalej…w górę…Ghh…małymi kroczkami…(!)
W końcu uzyskała właściwą pozycję stojącą, niemal jak parodia dziecka które czyniło swe pierwsze kroki w społeczeństwie dorosłych. Jednak dziecko owe…musiało pochodzić z wyjątkowo patologicznej rodziny. Mordercze instynkty na krótką chwilę przejęły kontrolę, posiniaczone, zdarte piąstki zacisnęły się gwałtownie. Oczy pełne nienawiści padły na przedstawicielkę klanu Nosferatu.
- I have somethin’ to say! It’s better to burn out than to fade away!
Dlaczego wykrzyknęła ten cytat…któż mógł wiedzieć. Może dlatego, że ironicznie pasował do sytuacji, która za kilka chwil miała mieć miejsce. Oczy buchnęły ogniem a wyjątkowo spostrzegawcze postaci mogły dostrzec cienkie, płomienne wstęgi, które pomknęły wprost ze ślepi w stronę parszywej kulturystki, zalewając ją falą kotłującej śmierci i pożogi. Emanacja lizała i pustoszyła skórę, zmieniając ją na kształt zwęglonego, chropowatego papieru. Mięśnie wiły się i wiotczały, zaś cebulki włosów zostały właściwie odparowane. Białka oczu wybuchły skwiercząc i zmierzając w kierunku ziemi. Potworność padła na ziemię, wypuszczając rurę z głuchym odgłosem, wijąc się i wrzeszcząc opętańczo. Nieudolnie próbując się ugasić…
Emma natomiast, wykorzystując fakt, że mogła już choć nieco efektywniej się poruszać, oddaliła się jeszcze bardziej, jednocześnie schodząc z drogi nadjeżdżającego tira.
 
Empress jest offline  
Stary 12-03-2008, 15:59   #39
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
- Mała, kluczyki!! – krzyknął za nią Hank. Złapała je w biegu.
Właściwie nie zauważyła Sarveya w kabinie - Pospiesz się, szybciej, chcesz przecież przetrwać - mamrotała cały czas do siebie. Ruszyła z piskiem opon – Za blisko, kurwa, nie rozpędzę się.
Potworna nosferatu, która jeszcze przed chwilą wiła się na śniegu z bólu, kurczyła się i zmieniała w popiół. Ranna ruda uskoczyła przed ciężarówką. Hank walczył w zwarciu.
Gwen w ostatniej chwili skręciła nieco w prawo. Koła przejechały truchło. Gwałtownie zahamowała i z niespodziewaną siłą wyrwała pistolet Sarveyowi Wycelowała do Wielkiej Glisty, ale w tańcu ciał nie mogła namierzyć celu. Strzeliła w górę.
- Śpij – wykrzyknęła gdy przebrzmiał huk. Niestety walczący sabatnik nie zwrócił na nią uwagi. Urok nie zadziałał. - Giń, giń , giń –powtarzała jak zaklęcie.
Odrzuciła pistolet i wyskoczyła z kabiny. Dopadła walczących. Dwie bestie w szale i nastolatka. Okładała paskudne cielsko pięściami, kalecząc się o ostre wypustki. – Co... my ...ci...zrobiliśmy...jesteś...trupem...prawdziwy m trupem...
 
Hellian jest offline  
Stary 12-03-2008, 21:31   #40
 
Atanael's Avatar
 
Reputacja: 1 Atanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumny
Sarvey po wyrwaniu się z szoku, po krótkiej przejażdżce ciężarówką, rzucił co mu jeszcze w rękach zostało na ziemie i wyskoczył za Gwen. Widząc, że nie ma szans zrobić mu krzywdy swoimi atakami, podbiegł, złapał ją i próbował odciągnąć, gdy tylko bestia na niego spojrzy, będzie próbował zaatakować jej umysł, jak miał to w planach nim zostały one pokrzyżowane przez młodą wampirzycę.
-Tak nikomu nie pomożesz!
Krzyknął do wampirzycy, świadom, tego, że jak Tzimitzie zechce się nimi zająć, a jego umysł okaże się odporny, to praktycznie będzie po nich. Właściwie to nie był w stanie określić dlaczego właściwie opuścił bezpieczną kabinę ciężarówki.
 
__________________
Amatorzy zbudowali arke noego a profesionaliści Titanica...
Atanael jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172