Siły powoli wracały do Calien. Obraz jaki ujrzała był bardziej przyjazny oczom, pomimo prawdziwej jego istoty. Duszący dym nadal unosił się w powietrzu. Wszędzie czuć było swąd spalenizny i chemikaliów. Kobieta wyszukiwała w tłumie swoich towarzyszy. Nieopodal niej stał medyk. Chciała już coś krzyknąć w jego stronę, kiedy jakiś żołnierz podszedł w jego stronę. Po chwili podeszli do kobiety, która nieco jeszcze zdekoncentrowana próbowała "dogonić" myśli. - Ten człowiek uratował ci życie. – słowa wypowiedziane przez medyka jakby zagubione powoli docierały do czarodziejki.
Spojrzała na mężczyznę, chciała się uśmiechnąć ale wyczerpanie na każdym kroku dawało o sobie znać.
Ujęła rękę żołnierza i powoli podniosła się z ziemi. Jej dłonie, ubranie i twarz opływały w błocie. Starła z polików wyschniętą już papkę, po której pozostała już tylko brązowa plama. - Jestem wdzięczna- Calien skinęła głową w stronę mężczyzny- Bardzo wdzięczna...Nie wiem co by się stało gdyby nie pan. Jestem Calien Hazant i mam u pana dług wdzięczności- czarodziejka uśmiechnęła się delikatnie.
Schyliła się po laskę, która leżała u jej stóp. Spojrzała na mężczyzn stojących obok niej.
- Panowie wybaczą, ale nie wiecie przypadkiem gdzie podziali się moi towarzysze? Chodzi mi o Maxymiliana Teufelfeuera i Andresa Ren. Max był ranny i wymagał pomocy. Nic im się nie stało? Nie mogłam ich znaleść?
Calien pytającym wzrokiem spoglądała na obu panów.
__________________ Didn't you read the tale Where happily ever after was to kiss a frog? Don't you know this tale In which all I ever wanted I'll never have For who could ever learn to love a beast?
Ostatnio edytowane przez Scarlet : 12-03-2008 o 20:20.
|