Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-03-2008, 14:14   #281
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Andres niemalże wepchnął Arcymaga na długi, spowity mrokiem korytarz, prowadzący do holu głównego. Część świeczników była zagaszona. W cieniu stała dobrze znana mu osoba.



Janna Eberhauer uśmiechnęła się ironicznie, gdy zobaczyła zdziwienie na twarzy Andresa. Jej czarna pelerynka z kapturem zawirowała w powietrzu pod wpływem wiatru, który wywołało szybki zamknięcie wrót zamku. Szkarłatna suknia opinała jej zgrabny ciało. W ręce trzymała różdżkę w kolorze grafitu z czarną czaszką osadzoną na końcu. Zrobiła krok w kierunku Andresa.

- Witam Pana. Nie można się ukryć przed przeznaczeniem. Znów się spotykamy.


Albrecht spojrzał na Janne ze zdziwieniem.

- Znasz tego szaleńca? – Arcymag nawet nie zwracał większej uwagi na Maxa.

- Oczywiście i to bardzo dobrze. Prawda ? – Spojrzała pytającym wzrokiem na Andresa.

- Nie ważne. Mów człowieku co się dzieje i czemu wepchnąłeś mnie do środka, zanim przerobie cię na popiół za znieważenie.
- Arcymag nie był chyba w najlepszym nastroju.

Ren zauważył, że w holu na końcu korytarza stała liczna grupa ludzi. Najpewniej adeptów magii, sądząc po strojach jakie mieli na sobie.


* * *


Calien powoli dochodziła do siebie. Obraz rzeczywistości zmienił się na ten bardziej jej znany. Demony zniknęły. Nad nią stała grupka strażników i Franz, który poinformował zgromadzonych nieco głośniej, że żyje. Powietrze przerzedziło się i słońce rozświetliło pogorzelisko. Masa gruzu i zniszczone okoliczne dachy. Totalny zamęt i bałagan na ulicach. Ludzie już trochę się uspokoili. Mimo wszystko Calien czuła efekty swoich czynów. Wiedziała, że mogą ją zabić… To tylko kwestia czasu…
Do medyka podszedł jakiś żołnierz w biało niebieskim Mundurze z barbetem na głowie. Podparł się na mieczu półtorarocznym. Jego ubranie było zasmolone i nadpalone. Ściągnął rękawice.



- Ten człowiek uratował ci życie. – Medyk starał się mówić wyraźnie, gdyż Calien wyglądała na rozkojarzoną.

- Kłaniam się Panience.
– Żołnierz skłonił się w pas. – Wyciągnąłem panienkę z płonącego regionu. Strach sparaliżował ciało i leżała panienka na ziemi, majacząc coś, żeby zostawić, ale nie puściłem. Jestem Bernardt Vogel. Bardzo mi miło. – Wyciągnął dłoń do Calien, aby pomóc jej wstać.


* * *


Czterech krasnoludów z gildii inżynierów Nuln wyciągnęło wóz ze szczątek straganu. Robotnicy towarzyszący krasnoludom, również z Nuln, wsiedli na wóz. Joachim i Felix ledwie wepchali się między nich i usiedli na burcie wozu. Niziołek ruszył galopem w górę miasta nie zważając na nic. Zwierzęta uciekały już na sam widok wozu. Ludzie krzyczeli i wyzywali. Felix musiał przyznać sam sobie, że ta taktyka była całkiem niezła. Pozwalała na szybkie przemieszczanie się po mieście – ryzykowne, ale szybkie. W innym wypadku musieli by wlec się bocznymi ulicami, żeby ominąć nieprzejezdne ulice miasta.
Zaczęli zbliżać się do centrum wybuchu. Straty nie były takie duże, jak wydawało się im na początku. Joachim doszedł do wniosku, że wybuch mógł być równie dobrze przypadkowy. Mało to chorych na umyśle alchemików i magów mieszkało w tej dzielnicy. W końcu któremuś powinęła się noga. Wjechali w pole wybuchu i dostrzegli ludzi zgromadzonych wokół jakiejś kobiety. Wokół Calien. Felix i Joachim zamarli, lecz odetchnęli z ulga gdy zauważyli, że się rusza. Jednak już trochę razem przeszli i chyba odczuli by stratę następnej bliskiej osoby. Niebo zaczęło się rozpogadzać. Niziołek wyhamował przy jednej z kamienic.
 
DrHyde jest offline  
Stary 12-03-2008, 19:35   #282
 
Andres's Avatar
 
Reputacja: 1 Andres nie jest za bardzo znanyAndres nie jest za bardzo znanyAndres nie jest za bardzo znanyAndres nie jest za bardzo znanyAndres nie jest za bardzo znanyAndres nie jest za bardzo znanyAndres nie jest za bardzo znany
Co! Co ona tu robi? Udaje dobrą uczennice Arcymaga, czy też współpracuje z nim?

Andres spojrzał na konającego człeka i wysłuchiwał słów, jakie padły z ust ponoć uczonego.

Czy, dobry człowiek zadaje pytania, na które można odpowiedzieć później, czy ratuje życie, bo taki jest z powołania?

Początkowo zignorował słowa Arcymaga i zwrócił się do Janny

- Taaa... To napewno przeznaczenie ...uśmiechnął się ironicznie... Miło panienke zobaczyć, żywą mimo, iż ponoć znajdowała się w centrum wybuchu. Mam nadzieje, że wszystko nie idzie po Twojej myśli.

Nastała chwila ciszy, Ren jeszcze raz spojrzał, na dogorywającego i na Tomasa

Czy, on też jest z nimi? Popełniłem błąd ufając im, a za błędy się płaci.

Spojrzał w twarz rozłoszczonego maga

- Myślałem, że uczeni ludzie uczą się, też między innymi etykiety, widocznie pomyliłem się. Ludzka rzecz błądzić, a wracając do rzeczy, są tylko dwie możliwości wyjaśnienia tej sytuacji. Pierwsza to taka, iż zamówiony ładunek przez pana, nie zamawiał pan... jestem w stanie we wszystko uwieżyć w tym zamieszaniu... lub druga możliwość jest taka, iż współpracuje pan z tą żmiją i zabija wspólnie niewinnych ludzi. Dziwi mnie to, że od kilku dni, nie stara się pan dowiedzieć co się dzieje z pana ładunkiem. Jak już zauważono, dziś został spożytkowany panski proch do niecnych czynów, a mianowicie do mordu. Mam nadzieje, że bogowie jeśli istnieją, ześlą największy swój gniew, na tych który stoją za tym.

Andres mówiąc to spokojnie, stał kilkanaście kroków od maga, bokiem zwrócony do niego. Jeszcze nigdy, nie czuł takiej ilości adrenaliny w swoich żyłach. Był gotowy...

Może mnie poniosło, może było jakieś inne wyjście z tej sytacji, ale mogę być spokojny, ponieważ powiedziałem wszystko co o tym myśle... uśmiechnął się do siebie. Czyżby nadszedło to, co już od dawna wiedziałem, że nie unikne? Czyżbym wkońcu nie musiał uciekać?
 
__________________
Oddajmy im wszystko to, co do nich należy- krew dla boga krwi!... ;) no i śmierć samobójcom
Andres jest offline  
Stary 12-03-2008, 20:16   #283
 
Scarlet's Avatar
 
Reputacja: 1 Scarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemu
Siły powoli wracały do Calien. Obraz jaki ujrzała był bardziej przyjazny oczom, pomimo prawdziwej jego istoty. Duszący dym nadal unosił się w powietrzu. Wszędzie czuć było swąd spalenizny i chemikaliów. Kobieta wyszukiwała w tłumie swoich towarzyszy. Nieopodal niej stał medyk. Chciała już coś krzyknąć w jego stronę, kiedy jakiś żołnierz podszedł w jego stronę. Po chwili podeszli do kobiety, która nieco jeszcze zdekoncentrowana próbowała "dogonić" myśli.

- Ten człowiek uratował ci życie. – słowa wypowiedziane przez medyka jakby zagubione powoli docierały do czarodziejki.
Spojrzała na mężczyznę, chciała się uśmiechnąć ale wyczerpanie na każdym kroku dawało o sobie znać.
Ujęła rękę żołnierza i powoli podniosła się z ziemi. Jej dłonie, ubranie i twarz opływały w błocie. Starła z polików wyschniętą już papkę, po której pozostała już tylko brązowa plama.

- Jestem wdzięczna- Calien skinęła głową w stronę mężczyzny- Bardzo wdzięczna...Nie wiem co by się stało gdyby nie pan. Jestem Calien Hazant i mam u pana dług wdzięczności- czarodziejka uśmiechnęła się delikatnie.

Schyliła się po laskę, która leżała u jej stóp. Spojrzała na mężczyzn stojących obok niej.

- Panowie wybaczą, ale nie wiecie przypadkiem gdzie podziali się moi towarzysze? Chodzi mi o Maxymiliana Teufelfeuera i Andresa Ren. Max był ranny i wymagał pomocy. Nic im się nie stało? Nie mogłam ich znaleść?

Calien pytającym wzrokiem spoglądała na obu panów.
 
__________________
Didn't you read the tale Where happily ever after was to kiss a frog? Don't you know this tale In which all I ever wanted I'll never have For who could ever learn to love a beast?

Ostatnio edytowane przez Scarlet : 12-03-2008 o 20:20.
Scarlet jest offline  
Stary 12-03-2008, 20:16   #284
 
harry_p's Avatar
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Feliks kurczowo trzymał się krawędzi wozu.

Jak spadnę to wiele zemnie nie zostanie. Jednak pomimo takich myśli uśmiechną się lekko. Adrenalina robiła swoje.

Pędzili przez miasto. Cyrkowiec miał chwilę by ochłonąć z pierwszego szoku. Mijali poszczególne ulice. Zniszczenia okazały się mniejsze niż te, których się spodziewał. Choć w wielu oknach brakowało szyb, pozrywane ozdoby i poprzewracane stragany, ogólna panika nasilały się w miarę zbliżania się do centrum wybuchu to jednak budynki były nietknięte i nieodymione. Dopiero takie zniszczenia pojawiły się gdy dojechali na miejsce.

Zeskoczyli z wozu ze wszystkimi i zacieli się rozglądać. Feliksa oblał zimny pot i niewidzialna, pięśc ścisnęła go za gardło, gdy zauważył leząca wśród tłumu Calien. Już się miał zerwać by podbiec, gdy zauważył jak powoli zaczęła poruszać ręką. Momentalnie ustąpiła żelazna pięść znikła.

Spojrzał na równie zmieszanego Joachima szturchną go i głową dał znać by podeszli.
 
__________________
Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka.
harry_p jest offline  
Stary 13-03-2008, 20:02   #285
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Niziołek powoził szybko, ale to nie zmieniało faktu, że jak szaleniec. Joachim trzymając się burty wozu wpatrywał się w źródło dymu.

Może to jednak nie byli kultyści? W końcu to równie dobrze mógł być jakiś niewydarzony alchemik. Ci stale babrzą się w jakichś świństwach, które nie wiadomo kiedy człowiekowi wypalą w twarz. Auć, cholera durny Niziołek nic dziwnego, że nas wcześniej o mało co nie stratował. Jak tak dalej będzie powoził, to szybko wyląduje w celi.

Zwadźca pomasował szczękę, w która uderzył go głową krasnolud, który wywalił się, kiedy wóz podskoczył na nierównych kamieniach ulicy. Po chwili ryzykownej jazdy byli na miejscu. Joachim zeskoczył w ślad za Felisem i resztą tymczasowej kompanii.

Nigdy więcej nie wsiądę na coś, czym powozi Niziołek. Nigdy więcej.

Potrząsnął lekko głową i rozejrzał się szybko po okolicy. Wybuch był bardziej widowiskowy niż szkodliwy. Budynki wyglądały na całe, tylko w kilku oknach brakowało szyb, a na ulicy leżały nadpalone szczątki. Dym także zdawał się rzednąć i niebo znów błysnęło jasny błękitem. Zwadźca skinął głową do Felixa i ruszył za nim ku Calizn, która właśnie podniosła się z ziemi. Szedł spokojnie widząc, jak towarzysz podbiega do kobiety. Po chwili także dotarł na miejsce i spojrzał na czarodziejkę. Całe ubranie uwalane było w błocie, sama zaś właścicielka nie wyglądała lepiej.

-Dobrze, że nic ci się nie stało. Miałaś pecha, że byłaś tu akurat w momencie eksplozji. Widzieliśmy wybuch i nie wyglądało to dobrze. Ale mniejsza z tym, gdzie Max? -
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 14-03-2008, 09:46   #286
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
- Jak śmiesz mnie obrażać! – Mag wycelował jedna dłoń w jego kierunku. - Nim zdążysz powiedzieć jeszcze słowo twoja głowa zwęgli się niczym drzewo na palenisku. Janna załóż mu kajdany magii i sprowadźcie tego człowieka do lochów. Ja za ten czas dowiem się co tu się dzieje. Tylko Bogowie wiedzą kim on jest. Musimy być ostrożni. – Spojrzał na żaków za swymi plecami. – Wracać do nauki! Bo was wszystkich wtrącę do Sali Prób!
Uczniowie rozbiegli się niczym gonieni przez Ogary Khorne’a. Janna wyciągnęła z sakiewki cienką linkę i zrobiła krok w kierunku Andresa.

- Idziesz po dobroci czy mam cię sparaliżować?
– Zapytała z uśmiechem na twarzy.

* * *
Żołnierze rozeszli się i zaczęli porządkować ulicę Joachim zauważył grupę zbrojnych zmierzającą w ich kierunku od strony pałacu.



Dowódca nie wyglądał na człowieka z poczuciem humoru, więc lepiej żeby Halfling nie palnął nic głupiego. Zaraz obok niego szedł kapłan Sigmara z młotem w ręce.



Wszyscy domyślili się, że Graf wysłał kogoś, żeby sprawdził co się właściwie stało. Franz spojrzał na Calien.

- Ci mężczyźni pojechali z moim woźnicą do Gildii Magów. Jeden z nich domyślam się, że Teufelfeuer jest poważnie ranny. Ten drugi Andres… Szukaliśmy cię… To znaczy was. Nie cza na wyjaśnienia. Była u mnie straż miejska. Szukali go.
– Wyszeptał. – Musimy się stąd szybko usunąć.

- Mogę wam pomóc… - Bez skrępowania wtrącił żołnierz, który podniósł Calien na nogi.
 
DrHyde jest offline  
Stary 14-03-2008, 11:32   #287
 
Scarlet's Avatar
 
Reputacja: 1 Scarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemu
Calien przez moment ucieszyła się na widok Joachima i Felixa, jednak Franz przypomniał jej o przykrej prawdzie. Maxymilian jest ranny. Jest ranny przez nią. Osłonił ją własnym ciałem, a teraz jest na skraju śmierci.

Dlaczego to zrobił...??? Po co...

- Pojechali do Gildii Magów? To ostatnie miejsce w jakim powinniśmy się znaleść. Musimy ich odnaleść!
- Calien spojrzała po towarzyszach. W oddali zauważyła zbliżających się żołnierzy na czele z dowódcą. Wyraz jego twarzy odzwierciedlał nieugiętość i stanowczość.

Powinniśmy oddalić się stąd jak najszybciej

- Nie jesteśmy mile widziani...Musimy się ukryć jak najszybciej. Zniknijmy im z oczu póki mamy okazję. Nie są po naszej stronie, a to za sprawą Janny...Myliła się co do niej. Oj, bardzo się myliłam... A ty żołnierzu- kobieta spojrzała na Bernardta- Jeśli chcesz nam pomóc przyłącz się do nas. Wyjaśnimy ci wszystko w swoim czasie. Chodźmy więc nie ma co zwlekać.


Calien pospiesznym krokiem ruszyła w kierunku najbliższego zaułka, oddalając się od miejsca wydarzenia w stronę Gildii. Idąc szybkim krokiem rozmawiała z towarzyszami.

- Znaleźliśmy Andresa, rozmawiał z jakimś mężczyzną. Nie wiem o czym i jaką sprawę miał do niego. Ale chwilę później cały budynek eksplodował uwalniając mieszaninę alchemicznych przyborów. Max zasłonił mnie, chroniąc od fali wybuchu. Jest ciężko ranny. Jeśli ktoś mu nie pomoże umrze. Rozumiecie? Jeśli dotarli do Gildii pewne jest że spotkają Janne, a ona jeśli jest tym, kim myśle, przyspieszy jego śmierć. Andres nie poradzi sobie sam. Jaana jest magikiem i to całkiem niezłym...

Calien westchnęła na myśl, żę jej najlepsza przyjaciółka, którą darzyła wielkim zaufaniem, którą traktowała jak siostre, dopuściła się tak niecnego czynu. Stanęła po przeciwnej stronie barykady, wykorzystując jej naiwność.

- Musimy dostać się do Gildii. Nie ma innego wyjścia...
 
__________________
Didn't you read the tale Where happily ever after was to kiss a frog? Don't you know this tale In which all I ever wanted I'll never have For who could ever learn to love a beast?
Scarlet jest offline  
Stary 14-03-2008, 17:02   #288
 
Andres's Avatar
 
Reputacja: 1 Andres nie jest za bardzo znanyAndres nie jest za bardzo znanyAndres nie jest za bardzo znanyAndres nie jest za bardzo znanyAndres nie jest za bardzo znanyAndres nie jest za bardzo znanyAndres nie jest za bardzo znany
Andres stał i czekał przez chwile, lecz był gotowy działać...

Hmmm... Zatrzymamy go, a ja spróbuje się dowiedzieć o co tu chudzi? Czy, ja mówię w jakimś obcym języku, czy celowo mnie nie rozumieją? Tak, tak, tylko potrafią się wymądrzać, a jeśli pojawia się możliwość, gdzie mogą dla dobra innych, wykorzystać swoją moc, to wtedy próbują się dowiedzieć co się dzieje. Przeważnie, kiedy decydują się coś zrobić, już jest po wszystkim!

- Jeśli chce się czegoś pan dowiedzieć, proponuje zacząć od przepytania tego, który na związek z tą sprawą i jest po ręką. Na przykład ja?... ciekawe czy naprawdę nie wie nic o tym co się dzieje, czy tylko udaje?... Nie dam się zamknąć w lochach i nigdzie nie mam zamiaru uciekać, ale możemy się dogadać. Uleczy pan, tu tego rannego, a dam się w zamian dobrowolnie zamknąć w jednej z komnat tego zamku. Nie ucieknę, lecz jeśli panu nie wystarcza moje słowo, to może mnie też ktoś pilnować, ale na pewno nie ta żmija i zdrajczyni. Niech się nawet do mnie nie zbliża. Ten gad jest bardzo przebiegły. Dowodem tego jest nieżyjący mój towarzysz Wolfgang. Wszystko co mówię, może potwierdzić Calien, pamięta pan jeszcze ją?

Nastała chwila ciszy...

- Więc jak będzie?
 
__________________
Oddajmy im wszystko to, co do nich należy- krew dla boga krwi!... ;) no i śmierć samobójcom
Andres jest offline  
Stary 16-03-2008, 14:01   #289
 
harry_p's Avatar
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Janna? Nie to niemożliwe na pewno sobie coś ubzdurała lub pomyliła. Jak się wszystko skończy to na pewno wszyscy zrozumieją Ze Jej sprawa była słuszna.

Feliks z kamienną twarzą wysłuchał słów Calien. Też się zaniepokoił ilością jak i mianami zbliżających się zbrojnych. Odruchowo pogłaskał kota, który zaczynał się powoli wiercić.

Weszli w ciemny zaułek po dłuższej chwili odgłosy z miejsca eksplozji zaczęły cichnąc. A w ciasnym i zaułku wciąż dawało się wyczuć dziwny zapach alchemicznych chemikaliów.

Ten dziwny smród pewnie będzie się tu unosił jeszcze długo.

Pomyślał gorzko Feliks.
 
__________________
Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka.
harry_p jest offline  
Stary 17-03-2008, 21:44   #290
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Na twarzy Joachima na moment pojawiło się zdziwienie, które zaraz zastąpione zostało grymasem niezadowolenia.

Nie mieli gdzie pojechać, czy co? Wpadną prosto w łapy Janny. Niedobrze, chyba że… Chyba, że nie mają się czego bać z jej strony. Hmm… to by nawet miało jakiś sens. Niech mnie licho, może to dlatego Andres zachowywał się tak dziwnie? Jeśli jest kultystą to sprawa jest jeszcze groźniejsza niż nam się wydawało. Wszystko się już plącze i gmatwa. Znaleźć rozwiązanie. Łatwo powiedzieć, tylko jak to zrobić?

Zwadźca stropiony podrapał się po brodzie. Nadal milcząc ruszył za resztą.

Komu zaufać? Dureń ze mnie. Oczywiście, że nikomu, trzeba rozbić dobrą minę do złej gry i robiąc swoje nie bacząc na innych. Cholera, trzeba było wcale nie przyjeżdżać w te strony.

-Calien, ale co zrobimy kiedy już dotrzemy do siedziby kolegium? Wejdziemy od tak do środka i przedstawimy się jako sprzedawcy dywanów? Jeśli schwytali Andresa, to z pewnością wie o tym arcymag. Ale nie w tym rzecz. Jeśli on jest po tamtej stronie, to i tak nie damy rady ocalić Andresa, ale jeśli nie jest to przecież nie pozwoli na jawne morderstwo bez sądu. Starając się odbić ich teraz zaprzepaścimy nasze ostatnie szanse na przekonanie arcymaga o winie Janny. Oczywiście jeśli oboje ze sobą nie współpracują. Musimy ochłonąć, wiele się dziś zdarzyło. Może to zabrzmi z mojej strony chłodno i bezlitośnie, ale nie możemy sobie teraz pozwolić na ratowanie Andresa i Maxa.-
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172