Gdy wszyscy odchodzili, Staś poszedł z grupą. Przez pierwsze kilkanaście minut marszu co prawda był smutny, ale stopniowo rozpogodniał - jak to on miał w zwyczaju. Tak więc niedługo już biegał dookoła z niespożytą energią, pogwizdując pod nosem. Gdy inne dzieci na niego patrzyły, przypomniała mu się mina jego mamy, kiedy po powrocie z wywiadówki przytoczyła słowa pani nauczycielki:
"Staś jest bardzo sympatycznym i radosnym uczniem. Kiedy idzie do tablicy, najpierw robi kilka podskoków."
Mama bardzo się z tego śmiała. Także i jego towarzysze chyba nie uważali jego zachowania za całkiem typowe. Ale co tam - on już taki był.
Po jakimś czasie dotarli do wspomnianej przez świnki brzozy i rozwidlenia. Dzieci zastanawiały się gdzie iść, a gdy Staś przeczytał napis także poważnie zaczął się zastanawiać. Zanim jednak doszedł do jakichś konstruktywnych wniosków, z niedaleka zawołał do Piotrek:
"- Stasiu mógłbyś mi pomóc? Widziałem, że spryciarz z ciebie. Pomógłbyś mi złapać muchę… Muszę nakarmić pewnego głodnego osobnika." - No jasne!
Chłopiec rozpromienił się. Cieszyło go, kiedy ktoś zauważał go i mógł komuś pomóc. Zaraz też zabrał się do pracy. Chwilę rozglądał się - jednak czego jak czego, ale owadów było tu pod dostatkiem, mógł więc w nich wybierać i przebierać. W końcu dojrzał niewielką muchę, która po kilku sekundach i jednym skoku była już zamknięta w jego dłoniach.
Wrócił do Piotrka uśmiechnięty i pokazał, że ma już "zwierzynę". Widząc, co chłopak ma w planach, ostrożnie włożył ręce pod pajęczynę, otwierając je tak, że mucha wyleciała prosto w sieć. - Proszę bardzo. W takich sprawach zawsze możesz na mnie liczyć. Staś zrobił miejsce koledze i przyglądał się, po co tak właściwie mu to wszystko było...
__________________ Et tant pis si on me dit que c'est de la folie - a partir d'aujourd'hui, je veux une autre vie!
Et tant pis si on me dit que c'est une hérésie - pour moi, la vraie vie, c'est celle que l'on choisit!
Ostatnio edytowane przez Diriad : 12-03-2008 o 21:25.
|