Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2008, 16:42   #23
Lord Artemis
 
Lord Artemis's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumny
Kreatura powolnym krokiem szła przez dziwną umieszczoną w jaskini świątynię. Światło z pochodni padało na „twarz” monstrum... Potwór skierował się w kierunku małego ołtarz przed, którym stał z rozłożonymi na boki rękami człowiek w podłużnych szatach...

- Kapłanie... –Odezwał się chropowatym głosem istota...- Mam złe informacje...

Człowiek postał jeszcze chwile, po czym odwrócił się i popatrzył na stwora.

- Mów...

- Panie.. Złe wieści z Altdorfu... Ktoś zabił naszego szpiega... Jest więcej osób, które wiedzą o klejnocie... Poza tym sługi Khorna zbierają siły...

Kapłan z zamyśloną twarzą popatrzył na kreaturę....

- A spodziewałeś się, że pójdzie łatwo??? Heh.. Zabijcie wszystkich.. Bóg rozpozna swoich... A sługusami krwawego boga na razie się nie przejmujmy.... Wszystko w swoim czasie...
************************************************** ***********

- Są jeszcze inni...- głos „obdartego” ze skóry człowieka dotarł do uszu Wojownika Khorna.- Ci od zarazy zwerbowali kogoś... Zabito ich Doppelangera... I jest jeszcze coś... Wiemy, ze w walkę o klejnot miesza się córka Totenhoffer...

- Totenhoffer??? Niech ją jasny szlag trafi... Dobrze, więc.. Dziewczynka dostanie to, czego chce... Czekajcie na moje rozkazy..... Przygotuj oddział Bel- Azara... Niech odetną drogę ucieczki do Altdorfu..... Grupa Crenshibiniona ma być gotowa na mój rozkaz....
************************* *********************************** **************

Eskil

Ślady Erba odnalazłeś kilka kroków dalej... Ziemia w tym miejscu była bardziej wilgotna wiec ślady były dobrze widoczne. Znalazłeś także kawałek okrwawionego bandaża utrzymującego się na wodzie... A więc był tutaj... To pewne...Cisza, jaka zapanowała w około była kojąca, lecz w pewnym momencie wdarł się niepokój. Coś czaiło się w lesie... Eskil poczuł jak by czyjś wzrok... Koń zarżał zdenerwowany i tupnął kopytami rozsypując ziemię dookoła... Wyjąłeś na wszelki wypadek miecz . Przytrzymałeś „karła” za uzdę i pogłaskałeś, aby uspokoić... Koń jednak znów się szarpnął... Coś było nie tak... Krzaki w lesie zaszeleściły... „Karzeł” odskoczył w bok, mimo iż trzymałeś go mocno wyrwał lejce z silnego uścisku i spłoszony oddalił się....



Z lasu wyszedł stwór... Ocierając się o krzaki zrzucił z nich parę pięknych zielonych liści... Stwór wyszedł na wprost Ciebie... Cały pokryty był brązowym futrem, posiadał ogromne rogi oraz kopyta...... W nosie miał żelazne kółko a na piersi widniał znak Khorna... W jego rękach błyszczał dwuręczny topór.. Zwierzoczłek z początku zdziwił się trochę, ze zastał Cię tutaj. Był zdezorientowany i widać było, ze chce uciec... Nie mogłeś na to pozwolić.. Skoro on tutaj jest to na pewno są też jego kamraci... On nie może ich zaalarmować... Podczas pracy w Reiksguard miałeś do czynienia z istotami tego pokroju.. Wiedziałeś, ze są cholernie szybkie i silne... Jednak głupie.. I to działało na plus... Zwierzoczłek popatrzył na Ciebie, wydmuchnął mocno powietrze nosem, policzki się wydęły a oczy zabłyszczały... Rycząc dziko zaszarżował na Ciebie uniesionym toporem. Twój miecz wyskoczył mu na spotkanie... Jego topór był za wysoko a brzuch był odsłonięty... Szybkie cięcie i potwór padł w kałuży krwi... W tym samym momencie z krzaków wyłonił się dwa kolejne podobnie wyglądające stwory... Te jednak były mniejsze. Jeden z nich dzierżył topór a drugi włócznię.. Popatrzyli na martwego towarzysza i po chwili na Ciebie...

Gdy delikatne promienie słońca przebiły się przez korony drzew oświetlając jeziorko zaatakowali....

W trakcie walki usłyszałeś głos... Kobiecy głos.. Ryzykując otrzymanie ciosu popatrzyłeś w jej stronę...

Po chwili sama została zaatakowana...




Katlin



W zajeździe było cicho... Było po północy... Zamówiłaś jedzenie i pokój... Szybko udałaś się na górę, aby odpocząć...Zmęczona i śpiąca zasnęłaś szybko....Twój sen jednak nie trwał długo nad ranem przerwał go piekący ból w lewej ręce... Pan się odezwał... Otwarłaś szybko oczy.. Był wczesny ranek... Na korytarzu usłyszałaś kroki... Znak zapiekł mocniej, jakby ponaglając Cię do wstania... Wstałaś szybko i założyłaś buty... Schodząc na dół zobaczyłaś tego mężczyznę, którego poszukiwałaś... Nie mógł Cię zobaczyć... Odczekałaś chwilę.. Po chwili drzwi trzasnęły.. Zaryzykowałaś...Wyszedł... Aby nie wzbudzać niczyich podejrzeń usiadłaś spokojnie i zamówiłaś coś na wynos do jedzenia po chwili ruszyłaś w drogę.

To był twój fach... Potrafiłaś śledzić i zabijać... Byłaś bardzo cichym zabójcą... Zdolności, jakich Cię uczono opanowałaś do perfekcji... Mężczyzna nie zauważył Twojej obecności, ponieważ co po chwilę klękał i wypatrywał czegoś...

Po pewnym czasie dotarł do jeziorka... Stałaś schowana za drzewem i obserwowałaś go... W pewnej chwili wszystko się zmieniło... Cisza, jaka panowała w lesie znikła... Znak Pan a zapiekł... Na wprost mężczyzny wyskoczył mutant.. Zwierzoczłek... po chwili kolejnych dwóch... Gdy mężczyzna rozpoczął walkę stało się coś dziwnego....

Musisz mu pomóc... Musisz.. Tylko on może doprowadzić Cię do tej cennej paczki... Już zmierzałaś w jego stronę z rapierem, aby mu pomóc.. Jednak z krzaków wypadło kolejnych dwóch zwierzoludzi i skierowało się wprost na Ciebie zagradzając Ci drogę...




Nessa

Wszystko poszło jak z płatka... Ci idioci strażnicy uwierzyli Ci i w dodatku dali pochwałę... Byłaś z tego bardzo zadowolona... Informacje zdobyte od zmienno-kształtnego rozjaśniły pewne sprawy i pozwoliły Ci na odkrycie spisku... Dzięki temu wiedziałaś, ze klejnot jest cenniejszy niż na początku zakładałaś..... Wychodząc za bramy miasta poczułaś słońce padające Ci na twarz... Wiedziałaś gdzie się udać.. Wiedziałaś też, kto szuka klejnotu i w jakim celu... Nie znałaś jednak do końca prawdziwej magii klejnotu... Wszystko jednak toczyło się w dobrym kierunku i miałaś nadzieję na porządne zakończenie tej misji...

Szłaś już parę godzin... Noc zbliżała się szybkimi krokami... Jednak Ty ucieszona wędrowałaś dalej naprzeciw wyzwaniu... Humor dopisywał i to nawet w nadmiarze... Z oddali zobaczyłaś budynek... Duży.. Dwupiętrowy... Warto było by odpocząć... Ale co z tymi, którzy ścigają Erba??? Podążyć z nimi czy odpocząć?? W końcu jednak podjęłaś decyzję o odpoczynku... Lepiej ściągać kapłana ze świeżymi siłami, niż być zmęczoną i polec, kiedy być może doszłoby do konfrontacji....

Zajazd był całkiem miłym i przytulnym miejscem.. Było tutaj czysto i ludzi nie było zbyt wielu.. Co ty samotniczka lubiłaś najbardziej... Jednak znów miałaś okazje ponarzekać.. Nigdzie nie było tak dobrze jak w domu... Nie chciałaś tego wprost przyznać ale tęskniłaś za Emily.. Może nie za nią, ale za tym jak gotowała i jakie dzięki niej panowały porządki w Wieży.. To było głupie uczucie! Nie powinnaś go mieć.. Nie chciałaś go... Zjadłaś porządną kolację i udałaś się do najlepszego pokoju w tej karczmie....

Rankiem, gdy tylko się obudziłaś wyruszyłaś od razu w dalsza drogę.... Znów był piękny pogodny dzień... Słońce świeciło mocno A las szumiał pod delikatnym powiewem wiatru.... Wkroczyłaś na trakt... Nie daleko traktu znalazłaś ślady prowadzące w głąb lasu.. Dziury po kopytach oraz ślady stóp... Zaciekawiło Cię to... Ponieważ trakt był bezpieczniejszy i po jaką cholerę zagłębiać się w ten niebezpieczny las??? Czyżby to byli wynajęci prze „Ulrykanina” ludzie????

Nicole

Nicole nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo jest rozpoznawalną i znaną osobą w Altdorfie i w okolicach... Wszystko dzięki ojcu i Flitzowi... Stary karczmarz Olsen wiedział dużo i tyle samo widział... Może nie był zbyt rozgarniętym człowiekiem, ale swój rozum miał... Znał wielu typów spod ciemnej gwiazdy i wielu porządnych ludzi.. Nie, których poznał w swojej karczmie.. Innych... Na wojnie...

Olsen bardzo dobrze znał ojca Nicole.. Służył pod jego dowództwem... Jego karczmę odwiedzał Ojciec Nicole Hans.. Czasem nawet z żoną, gdy udawali się do Altdorfu i musieli zatrzymać gdzieś na noc... Pamiętał jak do dziś rozmowę Hansa, gdy przybył do karczmy i ogłosił nabór do milicji, która miała walczyć z Nadchodzącymi hordami chaosu... Stare czasy... Teraz popatrzył na dziewczynę... Córkę Hansa... Ta kobieta była odbiciem swojego ojca w damskim wcieleniu.... Miała jego siłę, dumę, hart ducha, ale miała jeszcze coś urodę Matki... Olsen mrugnął oczami wziął głęboki oddech i rzekł:

- Nie tak głośno Panienko... Spokojnie... Zagościł u mnie, lecz wyjechał wcześnie rano... Zjechał z gościńca w las parę metrów za moim zajazdem... Poszukiwał kogoś... I mówię to panience tylko ze względu na pewne powiązania moje z Panienki ojcem... To nie jest historia na teraz.... Znałem Twoich rodziców... – Podrapał się po głowie.- Nie wiem, o co chodzi i nie chce... Ale widzę, że to niebezpieczna sprawa, więc lepiej niech panienka na siebie uważa....Zaraz przygotuję jakiś prowiant na drogę, bo widzę, że Panience pilno...


Jak powiedział tak zrobił... Porcja jedzenia, na co najmniej tydzień zagościła w plecaku uwieszonym przy siodle... Nicole nie czekając długo skręciła skleciła las, w który wcześniej skręcił Eskil... Ślady konia były widoczne.....Księżyc świecił mocnym światłem... Było Ciemno, las skrywał wiele tajemnic.... Coś zaszeleściło w krzakach... Tu i tam dziwne dźwięki....

Pomyślałaś o generale i lekarstwie....

Spinając konia skierowałaś się po śladach wprost w ciemna otchłań gęstego lasu...



Angarad

- Zabiję Cię za to!!!- Krzyknął jeden ze strażników i wyszarpnął miecz. Jednak drugi położył rękę na jego ramieniu i wskazał głową zbierających się w około widzów.

- Dopadnę Cię jeszcze.. – Rzekł strażnik patrząc na gapiów i chowając miecz. Ruszyli dalej... Krzyknęli jeszcze do, kogos „Co się kurwa gapisz?” I zniknęli za rogiem... Ludzie także zaczęli się powoli rozchodzić i po chwili nie było już nikogo.

- Lepiej się stąd oddalmy... – Rzekł żebrak i wyciągnął rękę, aby Angarad pomógł mu wstać.

Angarad wraz z żebrakiem przesil parę uliczek i dopiero wtedy zatrzymali się... Starzec sapał ciężko i oparł się o ścianę... Popatrzył na Angarad a po chwili rzekł:

- Odważny młodzian z Ciebie wojowniku... Dziękuje za pomoc.. Nazywam się Martin czy jest coś co mogę zrobić dla Ciebie w zamian za uratowanie skóry???

Oczy Angarada zabłyszczały... Było coś, czego chciał... I właśnie liczył na to, ze ten starzec mu pomoże.... Zapytał go o lasy otaczające Altdorf... Martin popatrzył na niego wielkimi oczami...

- Człowieku... Las jak to las.. Zielony z drzewami- Odkaszlnął- Nie jestem już zwiadowcą od dobrych paru lat!!! Powiem Ci tylko, dlatego, że uratowałeś mi skórę... Tylko, dlatego....

Martin opowiedział Ci o mieście... Dookoła, którego znajdują się pomniejsze wioski, że w lasach są wilki, rosną grzyby i jest bardzo niebezpiecznie... Mówił też o Karczmie Olesna znajdującej się na północny-zachód od Altdorfu... Dwa główne trakty prowadzą do Middenheim i Marienburga....

-Cóż więcej mogę powiedzieć??? Wszyscy wiedza, ze w lasach jest niebezpiecznie... Mutanty.. Chaośniki i nie przyjemne typki... Tak wyglądają lasy chłopcze...No nic... Na mnie już czas.... Żegnaj i jeszcze raz dziękuję.... I radzę Ci podróżować na koniu, jeżeli masz zamiar udać się w głąb lasów i wrócić cało.....- Zakończył Martin i odszedł w swoją stronę pozostawiając Cię samego na ulicy...
 
__________________
Śmierć uśmiecha się do każdego z nas. Jedyne co możemy zrobić, to uśmiechnąć się do niej...

Ostatnio edytowane przez Lord Artemis : 18-03-2008 o 15:09.
Lord Artemis jest offline