Wątek: Tacy jak ty 3
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2008, 17:55   #506
Mijikai
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Ray'gi przybył tu ze ściśle określonych celów. Po mieście poruszał się pewnie chociaż cały czas pozostawał w cieniu, gdyż jego "bracia" z powierzchni odnosili się z nienawiścią i pogardą do jego rodzaju. To działa w obie strony - pomyślał i uśmiechnął się do siebie. Z reguły uśmiechał się tylko do siebie. Znienawidzone słońce, prażyło niemiłosiernie, więc, gdy już musiał wystawić się na jego działanie to naciągał kapelusz o szerokim rondzie, mocniej i przeklinał bogów za wymyślenie czegoś tak niedorzecznego. Ulice, tłoczne, nie były dla niego utrapieniem, lecz oburzenie, pomieszane ze strachem na widok mrocznego elfa bardzo go rozweselało. Ani chimery, ani ludzie a już na pewno elfy nie były ucieszone widokiem drow'a.

Nie chcąc przykuwać zbytniej uwagi, opatulony płaszczem i otoczony kriokinetyczną aurą redukującą bijące w niego ciepło, posuwał się powoli w stronę pałacu. Nigdy nie robił niczego bez powodu mającym na celu jego profit, ta rzecz nie była wyjątkiem. Z definicji sądził, że tylko głupota może doprowadzić do czyjejś zguby, a uważał, że głupcom, pomagać nie należy, tym razem jednak czerpał z tego oczywiste korzyści, dlatego zdecydował podjąć się tej misji.

Gdy cień pałacowego gmachu przesłonił słońce, odetchnął z ulgą i wypuścił moc wiążącą kriokinetyczną aurę. Ta z radością rozpłynęła się w świecie, niewidocznym dla zwykłych śmiertelników. Rozejrzał się i pozwolił sobie na odrobinę luksusu, wypuszczając śnieżnobiałe włosy z pod obszernego kapelusza. Mieszkańcy powierzchni zajmowali się tym co umieli robić najlepiej - marnowaniem czasu: to na uciechy cielesne, to przepijając życie w tawernach. Ray'giemu było żal tych biednych i ślepych istot, gdyż nie zasługiwały nawet na pogardę, ale na litość, wydawało się im, że są w stanie zrobić tak wiele, a w rzeczywistości tak wiele leżało poza granicami ich pojmowania świata, w którym żyją. Wydawało się niemożliwością, że jest z nimi spokrewniony, elfami powierzchni.

Po chwili rozważania nad sensem istnienia, tych ibilithów, ponieważ oznaczało to w jego ojczystym języku nie-drow'a i nie znalezieniu odpowiedzi, po czym postanowieniem, że kiedyś dłużej się nad tym zastanowi, ruszył do pałacu. Wiedział, że musi znaleźć jakiś sensowny cel, którym przyszedł do tego miejsca, przeszukał pobieżnie rozważania gwardzisty i doszedł do wniosku, że w obrębie zamku doszło do morderstwa. Podążył tam szybkim krokiem, stukając podkutymi butami w bruk.

- Porucznik Baenre, przyszedłem zbadać sprawę zabójstwa - zwrócił się w gardłowym wspólnym do strażnika, jakby nie dopuszczał możliwości sprzeciwu.

Gwardzista nie stawiał oporu, więc przeszedł po prostu przez wrota. Dowiedział się od niego gdzie się skierować i ruszył korytarzem. Obojętnie patrzył na wszystkie dywany, gobeliny i dzieła sztuki licząc ilość niepraktycznych rzeczy.

Wszedł do sali naginając swoją regułę, że mocy należy używać tylko wtedy, gdy jest naprawdę potrzebna, gdyż otworzył telepatią drzwi i znalazł się w dużym pomieszczeniu z licznymi nakrytymi stołami, jak w restauracjach i oberżach. W przeciwległym końcu sali toczyło się jak na jego gust, przesłuchanie. Jego sprytne oczy wychwyciły krasnoluda i jak oparzony, wysyczał przekleństwo, reszta grupy była jak najbardziej oryginalna, a będąc pod ziemią nawet nie śmiał sądzić, że przedstawiciele tak wielu ras mogą współpracować. Idąc jeszcze w kierunku grupy wysłał przed siebie jeden z najsłabszych impulsów, by zweryfikować umysł przygnębionego orka. Orki z zasady były idiotami, podczas walki przysparzającymi więcej kłopotów sobie niż przeciwnikom, więc nie kłopotał się powodzeniem wykonanej operacji. Jakie było jego zaskoczenie pomieszane z zaintrygowaniem i gniewem, że impuls rozbił się o bariery umysłowe. Skrzywił się, gdyż ten na pewno poczuł ingerencję z jego strony.

Dotarłszy do rozmawiających zdjął kapelusz, pozwalając by białe włosy swobodnie wypłynęły z pod kapelusza, który schował pod ramię, a nieznajomi ujrzeli jego czarną skórę. Odrzucił lekko płaszcz co ukazało elegancką, lecz lekko przetartą czarną tunikę i widząc zmieszanie stojącej dziewczyny, beznamiętnie machnął ręką aby kontynuowała.
 
Mijikai jest offline