Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-03-2008, 17:49   #501
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Tevonrel wzbił się w powietrze, gdzie zauważyły go dwa Gryfy i chimery podobne do Smoków. Wszystko, co potrafiło latać, zaczęło się przyłączać do ataku na Demony.
Zniszczę je, no normalnie je zniszczę!-warknął Gryf, wzbijając się wysoko nad najwyżej usytuowaną płaszczkę, po czym zaczął pikować na nią, a kiedy w miarę zbliżania się, zaczęła się robić coraz większa, zwolnił trochę, by przy uderzeniu nie połamać sobie kończyn.
Niestety siła i tak była ogromna, a następnie nabrał trochę powietrza i ryknął w łeb płaszczce. Pod wpływem bieli łeb rozerwał się na strzępy, zaś płaszczka zaczęła spadać.
Szybko wzbił sie w górę, a kolejna przeleciała tuż pod nim, co było jej ostatnim błędem, ponieważ stała się celem. Tev szybko wzniósł się i lotem pikowym ponownie wylądował na demonie, rozsadzając łeb rykiem.
Łiiiiii!!!-krzyknął Rakszasa, wpadając z całym impetem w łeb kolejnego Demona, ale nim ten zdążył zareagować, już pysk miał w szczątkach.
Zobaczył kolejne dwa Demony, lecące na niego, ale szybko złożył skrzydła, pikując w dół, co stało się jego ulubionym zajęciem podczas lotu, a następnie gwałtownie rozłożył skrzydła, przechodząc w lot ślizgowy około metra nad ziemią.
Płaszczki nie były specjalistami od pikowania, zaś by dogonić szybkiego Gryfa musiały to zrobić. Niestety nie zdążyły skorygować lotu i z głuchym łupnięciem uderzyły całym ciężarem o ziemię, roztrzaskując się o nią.
-Papaaaa!!!-zachichotał, wznosząc się lotem szybowym. Kolejny Demon-samobójca zmierzał prosto na niego, na co Gryf złożył jedno skrzydło, zaś drugim machnął potężnie, zakręcając gwałtownie, a następnie wykonał połowę pętli, ponieważ kiedy leciał przez chwilę do góry nogami, szybko machnął skrzydłami, przekręcając się łapami do dołu i ruszył w pogoń za płaszczką, której nie udało się go trafić.
Ponownie zaczął pikować, lecz tym razem nie zamierzał zwolnić. Nabrał powietrza i ryknął, tworząc ładną dziurkę, przez którą zgrabnie przeleciał ze złożonymi skrzydłami.
Nagle zobaczył białego Smoka.
-Starfire!-krzyczeli, ale Tev nie miał czasu gapić się bezczynnie na Białego Smoka.
Błyskawicznie wylądował na kolejnej płaszczce, dziurawiąc ją rykiem na wylot. Nagle dostrzegł Demona, który próbował go uchwycić, ale nie udało mu się, ponieważ wykonał szybką beczkę, szybszą w pierwszych fazach lotu niż śruba, z łatwością wyprzedzając przeciwnika, a przy okazji uderzył w kolejnego, niszcząc go rykiem, zaś w tym czasie Demon, który zaatakował najpierw, zbliżył się, przez co umożliwił Tevowi wykonanie pełnej pętli i znalezienie się na ogonie przeciwnika. Przyspieszył, omijając długi ogon Demona, chwycił go za łeb i wykonał kolejną śrubę.
Po chwili jednak okazało się, że łeb płaszczki dalej tkwił w jego łapach, lecz ciało spadało na dół, już bez głowy, więc wypuścił ją.
Za chwilę do walki dołączył również Żywy Ogień i Thomas, paląc płaszczki, obrane za cel.
Płaszczkopodobne Demony próbowały go opluć śluzem, lecz nie udawało im się to ze względu na błyskawiczne zakręty, a tak, która pluła, zawsze ginęła pierwsza od ryku Tygrysa.
Tev właśnie wylądował na kolejnej płaszczce, niszcząc ją rykiem, ale nie przewidział, że jej nieżywe ciało zacznie spadać na siedzibę zakonu.
-Ojoj! Przykro mi...-mruknął z wyraźnym sarkazmem w głosie, patrząc jak Demon zburzył swoim cielskiem część siedziby.
Nagle Demony zaczęły się wycofywać, zaś Tev rozpoczął beczkę, przechodzącą w szybszą, od pewnego momentu, śrubę, po czym dopadł do ostatniej płaszczki, rozrywając ją na strzępy.
-Barbaku, jesteś oskarżony o współudział w zabójstwie Severyna Kembereit, oraz zabójstwo Ilundila, doradcy najwyższej kapłanki! Waldorffie Steelhammen jesteś oskarżony o pomoc w ucieczce jeńców, oraz ukrywanie opętanej. Averonie! Jesteś oskarżony o okrywanie opętanej, oraz współudział w zabójstwie Ilundila, doradcy najwyższej kapłanki!-powiedział wojownik, co Tev usłyszał w powietrzu.
-Co ty bredzisz?!-dobiegł go głos Beulfa.
-Udajcie się proszę wszyscy do najwyższej kapłanki, aby poddać się sądowi! Nie stawiajcie oporu! Znajdźcie drugiego zbiega, tego rakszasę!-zakończył wojownik, a TYgrys dopiero teraz zwrócił uwagę na poruszenie w swojej głowie, panujące już od początku bitwy.
~Chcą Rakszasy...-zaczął tajemniczo Ravist.
~Więc go nie dostaną-zachichotał w odpowiedzi Tev, rozglądając się, po czym wylądował, patrząc jak każdy szuka swoich bliskich pod gruzami.
Wokół latały radosne chimery.
-Ponoć wisi masę kasy rodzinie de la Mote Valois-usłyszał, kojarząc nazwisko z Charlotte.

***
Nagle zdał sobie sprawę z tego, że Thomas opuścił zebranych, a Starfire i Żywego Ognia nie ma w pobliżu, więc wzniósł się w powietrze, gdzie jak na dłoni widział dwa małe punkciki, będące Smokami.
Trzeba tam się znaleźć szybko-pomyślał, zaczynając pikowanie pod kątem ostrym rozpoczynając je szybką beczką, przechodzącą w długą śrubę, zaś już niespełna kilka sekund później był na miejscu. Zdążył jeszcze zauważyć zniknięcie dwóch Demonów oraz nieprzytomnych Thomasa, Sathema i Kejsi.
-Wszystko na mojej głowie-warknął, łapiąc Kejsi, a następnie poleciał za Starfire i Żywym Ogniem, którzy zdążyli wziąć pasażerów i rozpocząć lot do miasta.
-Sobaczymy kto jest szybszy-mruknął do siebie, rozpędzając się, zaś za chwilę bez problemu wyprzedził oba łuskopyskie stworzenia, po czym zaczął leniwym lotem zataczać duże kręgi nad szpitalem. Zniżał się lotem spiralnym, aż w końcu wylądował. Za chwilę dotarły również Smoki, a pasażerów zabrali szpitalni medycy.
Tev szybko wzniósł się w powietrze, gdzie leniwie latał pomiędzy budynkami, w pewnym momencie lądując na dachu jednego z nich, gdzie położył się, łypiąc podejrzliwie oczami we wszystkich kierunkach.
 

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 11-03-2008 o 18:02.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 11-03-2008, 19:06   #502
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Rith...? Więc Rith jest głównym wrogiem, nie Shabranido?
W pierwszej chwili Kejsi poczuła się lepiej. Nikt nie mógł być gorszy od Shabranido, nikt!
On jest sto razy gorszy od niego – słowa Astarotha zmroziły jej serce.
- Podpisy? Podpisałam się na księdze przed wejściem do Ditrojid, i na jednym z pentagramów! Na tym symbolu, złym, na tym w sali ze schodami, za salą z zamrożonym dywanem!!! W Świątyni Przybycia! Mam tam wrócić!? Skoro tak mówisz, to... wierzę ci.
Naprawdę mu wierzyła. Słowa Astarotha były zimne, pełne goryczy.
Uspokoił też chimerkę co do Morcruchusa, choć... zmienił ton głosu na jakiś... inny. Zakłopotana Kejsi otarła łzy.
- Przepraszam, wystraszyłam się, że... coś mu się stało... Ale i tak powinniśmy go poszukać kiedy już skończymy ze śledztwem, martwię się, martwię!
Głupio było jej powiedzieć, że nie znosi demonów, że się ich boi. Najbardziej bała się, że on znał jej myśli, że je widział! Musiała jednak przyznać, że Astaroth był najspokojniejszym, najcichszym i najłagodniejszym demonem jakiego dotąd spotkała! Zawsze gdy byli razem, zachowywał się dostojnie, spokojnie, rozważnie!
- Sathem jest w pokoju obok, szuka śladów zabójstwa! Pomóż nam szukać śladów! – zaproponowała weselej. – Barbaka i Thomasa oskarżają o zabójstwo!

Kejsi przyjrzała się temu, co zdobyła.
- MAAAAAM! – zawołała do reszty. – Mam dziwną notatkę z zielnika i podejrzany płyn w buteleczce!
Nie wiedziała co wybrać jako dowód. Zauważyła, że Barbak też znalazł kartkę w książce!
- Weź kartki, a ja wezmę butelkę! – zaproponowała orkowi, podając mu kartkę z zielnika.
Poszła zobaczyć co znaleźli inni.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 11-03-2008, 22:33   #503
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Tev; Zaczepiasz dwóch kupców, pytając o ród de la Mote Valois. Gdzie mieści się siedziba rodu. W Ricunonie. Że co...? To miasto ludzi na północ stąd, dowiadujesz się. Osada zamknięta dla chimer, dodają. Ród de la Mote Valois jest tam najbogatszym, mają dużą posiadłość ziemską. Zapytujesz o historię rodu, ale zniecierpliwiony kupiec nie chce współpracować.
- Gdzie mas oczy?! – wścieka się. – Cholerne demony zniszczyły mój dobytek, a ty stoisz nade mną i pytasz o jakichś burżujów?! Nie sądzisz, że to przesada?!
- Uspokój się – pociesza przyjaciel, ale czerwony kupiec wściekle tupie i robi sceny.
- Pomógłbyś gruz zbierać z ulicy, gryfie, zamiast się wtrącać z ludzkie sprawy!!!

Thomas;
Plamy krwi są niemal wszędzie wokół. Na wszystkich ścianach, na podłodze, łóżku, meblach. Rozbryzgi wskazują na to, że ktoś strzelił do Ilundila z niewielkiej odległości. Snajper to to na pewno nie był. Oglądasz regał z dokumentami. Starannie poukładane. Wygląda na to, że nikt tu nie grzebał. Chyba niczego nie brakuje, o czym świadczy ścisk panujący na półce z księgami i dokumentami.

Przeszukujesz łóżko w pokoju Ilundila. Pościel jest gęsto mokra od posoki, bardziej od strony, gdzie leżało ciało. Zaglądasz pod poduszki. Nic. Pod prześcieradło. Nic specjalnego. Pod wyrko. Czyściutko, mucha nie siada. Po chwili namysłu stwierdzasz, że pościel była starannie złożona, zaś gruby, niebieski koc-narzuta, leżał niedbale rzucony na łóżko. Oglądasz go uważnie – plamy krwi... a to co?
Dziura. Okrągła dziura w kocu, można wsadzić palec. A nieco poniżej kolejna!

Przeszukujesz biurko Ilundila. Leży tu dziennik z notatkami z przesłuchania Waldorffa. Starannie ułożony. Poza tym papiery, pióra, księgi. Nic ciekawego.

Thomas przyglądał się plamom i regałom z dokumentami.
- Co czujesz do Kapłanki? - wypalił z niezmienionym wyrazem twarzy nawet nie spoglądając w stronę Lisa.
- Jest służebnicą Światła, moją przełożoną i wojowniczką słowa w imię pokoju i ładu.
- Wymijająca odpowiedź... Co czujesz do Kapłanki? - powtórzył, spoglądając w stronę futrzaka.
- Jestem pełen podziwu dla jej czynów i słów. Nic poza tym, choć doceniam jej urodę.
- Co sądzisz o posadzie jej zastępcy, doradcy?
- To dla mnie wielki zaszczyt, lecz nie uśmiecha mi się przejęcie tej funkcji z tak ciężkim sercem, po takiej tragedii. Nie wiem, czy bym podołał.
- Na pewno dasz radę... - mruknęła z krzywym uśmiechem.
- ... - milczy.
- Jakie przywileje daje ta posada, kto miał by chęć na taką posadkę, czy mógł być to Demon?
- przywileje? Dostęp do dokumentów i miejsc w świątyniach Abazigala, do których tylko doradca i kapłanka mają dostęp. To ciężka służba. Trudne zadania. Nie każdy się na to nadaje. Nie mógłby to być demon. każdy z zakonników nosi amulety, które wyczuwają demoniczną energię.
- Z jakiej odległości amulet wyczuwa energię?
- Z dużej. Wystarczająco dużej, by w mieście wyczuć demona stojącego u bram.
- Yhym... Rozumiem.
- A morderstwo mogło być upozorowane? Sam mówiłeś, że taka praca jest męcząca... Mogło mu się znudzić?
- Czy z tej broni... można samemu sobie strzelić w pierś... a potem z dziurą i wylewającymi się flakami... strzelić sobie w głowę...? - warknął, poirytowany najwyraźniej brakiem szacunku dla jego przyjaciela Ilundila. - Czy ty, Averonie... popełniłbyś samobójstwo w ten sposób?!
- Czy jesteś pewien, że to na pewno ON?! - mruknął niezadowolony.
- Co masz na myśli? Że to jego ciało?!
- westchnął - Mówiłeś, że miał zatarczki z jakimś młodym kapłanem... Może to jego ciało? Przebrane w szaty doradcy? - mruknął.
- Nie to z pewnością ciało Ilundila. co do tego nie ma wątpliwości.
- Na jakiej podstawie tak twierdzisz?
- Ilundil był drowem na miłość Światła! - jęknął Lis. - W zakonie Abazigala mamy tylko paru drowów i żadnego poza Ilundilem nie brakuje! -_-# Poza tym wszystko się zgadza; wzrost, ubiór, kolor włosów, znaki szczególne. To ON. -_-#
- SKĄD DO... - wdech, wydech, wdech - Miałem to wiedzieć?! Nie widziałem Ilundila, nie widziałem tego młokosa! WALCZYŁEM Z DEMONAMI PRZY BOKU ŻYWEGO OGNIA! - warknął na Lisa.
- Nie unoś się, nie ty straciłeś przyjaciela w bestialskiej zbrodni! - fuknął. - Wczuj się w moją rolę. mogę właśnie rozmawiać uprzejmie z psychopatycznym zabójcą szanowanego męża, wielkiego wojownika, dobrego przyjaciela!
- Tak... Jestem psychopatycznym mordercą... Uważaj, beknięciem powalam smoki... A Rith to mój brat bliźniak... - mruknął ironicznie.
- Nie nadużywaj mojej cierpliwości i przywilejów, jakie łaskawie ofiarowała wam kapłanka! - warknął ostrzegawczo. - I nie wymawiaj przy mnie i moich braciach tego bluźnierczego imienia!

Za oknami zrobiło się ciemno. Zakończyły się oględziny miejsca zbrodni.
Z pokoju Ilundila macie więc;
1. podejrzany koc z 2 dziurami, którego znalazł Thomas
2. plamkę dziwnego zielonego płynu na dywanie przy drzwiach do łazienki, znalezioną przez Waldorffa, pachnącą według Sathema lawendą, jak kosmetyk.
Z pokoju ucznia zielarki:
1. buteleczkę z resztką niebieskiego płynu znalezioną przez Kejsi
2. tajemnicze notatki znalezione przez Kejsi i Barbaka: „Powiedz im, że Yenner kazała ci znaleźć Dianthus superbus” oraz „Dziś wieczorem, kochanie”-na karcie zielnikowej z okazem Capsella bursa-pastoris podpisanym Abies alba.
Do pokoju zielarki nikt nie zajrzał.

Wszyscy [poza Tevem]
Lis ogłasza koniec przeszukiwania i prowadzi was z powrotem korytarzem. Zatrzymujecie się przed drzwiami, gdzie jeszcze nie byliście.
- Zaraz będziecie mogli przesłuchać zielarkę, Yenner. Jej ucznia jak dotąd nie udało się nam odnaleźć. Mamy nadzieję, że nie zginął pod gruzem podczas ataku demonów.

Zaprasza was do sali.



- Odsapnijcie nieco, zastanówcie się nad wszystkimi zdobytymi informacjami, i częstujcie się, proszę. Nie wszystkich oskarżonych traktujemy w ten sposób, jednak najwyższa kapłanka postanowiła przyjacielsko was ugościć – widać było, że jemu średnio się to podoba.

No, ale żarcia!









Przy jednym miejscu stoi nawet kufel z jakimś ognistym „soczkiem”, chyba dla „krasnoluda”!

Macie czas by odsapnąć, zjeść, i podyskutować o tym co macie.
* * *
Gaia: Zonos by *comichub on deviantART
Elf i Beulf spoglądali w ciszy przez szybę w ścianie. Po drugiej stronie szyba ta była zwykłym lustrem.
- Tak, to ona, ta chimerka, co tańczyła wtedy taniec Wakalaka! – szepnął z niedowierzaniem elf.
- Dzieje się wiele dziwnych rzeczy – westchnęła kapłanka. – Demony, dwa morderstwa jednego dnia, Tacy Jak Oni!...
- To był długi dzień, Pani – pocieszył Beulf.
- Oby nie nasz ostatni – szepnęła ponuro.
- Pani, możemy porozmawiać? – spytał Beulf.
- Tak.
- Spytam tylko o jedno. Skoro Starfire i Żywy Ogień...
- Oni nie są stąd, Beulf – przerwała stanowczo. – Przeszli przez Bramę. Są z Wymiaru Chaosu. Są skażeni Chaosem – dodała ze smutkiem. – Dlatego musimy być czujni. Chciałabym im zaufać, już teraz, ale... muszę wiedzieć, co naprawdę spotkało Ilundila i Severyna. Ani słowa o Takich Jak Oni i Bramie – poprosiła.
Elf i dragonita skłonili się lekko.
* * *
Po godzinie do sali wszedł jeden z zakonników i skinął głowa do Lisa.
- Możemy zacząć przesłuchanie – powiadomił. – Zadawajcie jej pytanie wedle swego uznania.
Do sali weszła młoda kobieta.
- Yenner – skłoniła się lekko, przedstawiając się wam.

Girl by ~sandara on deviantART
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 13-03-2008, 11:59   #504
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Barbak nie mógł nic przełknąć, ani specjalnie zabierać głosu w rozmowie. W jego głowie piętrzyły się niezdrowe myśli i ogarniało go ponure uczucie nieuniknionego. Pokładał nadzieje w Panu, jednak nie potrafił poskładać wszystkich tych części układanki jaka stała przed nim. Był wojownikiem, gdy przeciwnik był z krwi i kości nie miał problemu aby bronić się przed czymkolwiek. Tutaj jednak musiał bronić się w sposób w jaki jeszcze nigdy nie miał okazji. Przerastało go to i napawało obrzydzeniem do samego siebie.

- Cóż pomyślał, może przynajmniej pozwolą mi na śmierć wojownika.

Ork był bliski załamania, ale nie dawała mu spokoju jedna sprawa. Mianowicie karteczka, którą znalazł. Czym był Dianthus superbus i kto nakazał Yenner coś takiego powiedzieć.

Gdy do sali weszła kapłanka Barbak nawet na nią nie spojrzał. Cały czas wzrok miał wbity w podłogę.

Gdy przyszło do jego kolejki na zadawanie pytań... wypalił następująco;

- Pozdrowiona bądź. Powiedz mi proszę co skłoniło Cię do wstąpienia do zakonu?
-
- Co sądzisz o panujących w zakonie zasadach i regułach?
-
- Jaki jest twoje podejście do innych ras?
-
- i w końcu. z czym kojarzy ci się Dianthus superbus?
 
hollyorc jest offline  
Stary 13-03-2008, 16:00   #505
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
Waldorff oparł się o ścianę i nerwowo przebierał brodę palcami. Żadne z jego potwierdzeń nie zdało egzaminu. Nie było nigdzie tajnego tunelu, które winno być tu. On o tym wiedział ale doszedł do wniosku że za słabo szukał. Elfy są zdradzieckie koniec i kropka. To o czym rozmawiał Anioł (choć upadły) dało mu do myślenia. W całkiem nowym świetle spojrzał na Lisa. Tak samo jak i sługa tego dzieciaka musiał mieć coś za uszami.
Ślady jakie znaleźli zburzyły również i kolejne z jego założeń. Że zabójca Seweryna wprost jest związany z tym morderstwem. Mieli masę poszlak ale nie było motywu. Przecież to od niego należało zacząć a tak tu błądzą po omacku.

***
Gdy już zebrali dowody okazało się że nikt nie odwiedził jednak pokoju samej Zielarki. Zaniepokoiło to krasnoluda.
Pomimo że ogłoszono zakończenie przeszukiwań Waldorff postanowił jeszcze podpytać Lisa.
-Lisie, dziękujemy pięknie że tak dobrze pomagasz nam w rozwiązaniu tej zagadki. Wiemy że tym samym wypełniasz polecenie Kapłanki. Mam w imieniu wszystkich jeszcze jedną prośbę. Czy pozwoliłbyś nam jeszcze przed ucztą rzucić okiem na pokój zielarki?
***
Zaprowadzono ich na obiad lub też kolacje. Nie ważne tu i tak mieli już rozregulowany żołądek a na szlaku żadko jadali dwa razy o tej samej porze. Krasnolud przyjął ze zrozumieniem zaproszenie. Wzrokiem odnalazł naczynie w którym mogła się znajdować gorzałka.
-O tak tego mi brakowało do pomyślunku. Bo musicie wiedzieć że nie ma to jak myśleć po głodnemu. Nic wtedy nie idzie do głowy tylko i wyłącznie się myśli o jakiejś karkówce.-Pociągnął łyk, stęknął i otarł brodę rękawem. W między czasie przyprowadzono zielarkę. Kapłan Moradine przysłuchiwał się im po czym sam postanowił coś od siebie dodać. Wcześniej jednak postanowił sobie ją obejrzeć. Czy nie ma mokrych ciuchów. Ewentualnie jak pachnie choć tu zdawał się raczej na Sathema.
-Gdzie się spotkaliście ostatni raz. Czy było to dziś? A jak był ubrany? –Waldorff zadając pytania dotyczące jej lubego chciał zobaczyć jak się zachowa. Czy będzie zwlekać z jej udzieleniem. Ponieważ na serio wziął pod uwagę kwestię że to ona mogłaby zabić Ilundila ale będąc pod wpływem transu starał się porozmawiać o tym z drużyną nim weszła tu Zielarka. Teraz starał się znaleźć lub też usłyszeć coś co mogłoby zanegować to lub potwierdzić. Wszakże Ilundil znał ją doskonale więc jej się nie bał. Mogła wykorzystać to.
-Proszę powiedz w czym specjalizował się Prestios? Nad czym razem pracowaliście? Jak blisko byliście razem, czy potrafiłabyś go rozpoznać z zamkniętymi oczyma?
 
Vireless jest offline  
Stary 13-03-2008, 17:55   #506
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Ray'gi przybył tu ze ściśle określonych celów. Po mieście poruszał się pewnie chociaż cały czas pozostawał w cieniu, gdyż jego "bracia" z powierzchni odnosili się z nienawiścią i pogardą do jego rodzaju. To działa w obie strony - pomyślał i uśmiechnął się do siebie. Z reguły uśmiechał się tylko do siebie. Znienawidzone słońce, prażyło niemiłosiernie, więc, gdy już musiał wystawić się na jego działanie to naciągał kapelusz o szerokim rondzie, mocniej i przeklinał bogów za wymyślenie czegoś tak niedorzecznego. Ulice, tłoczne, nie były dla niego utrapieniem, lecz oburzenie, pomieszane ze strachem na widok mrocznego elfa bardzo go rozweselało. Ani chimery, ani ludzie a już na pewno elfy nie były ucieszone widokiem drow'a.

Nie chcąc przykuwać zbytniej uwagi, opatulony płaszczem i otoczony kriokinetyczną aurą redukującą bijące w niego ciepło, posuwał się powoli w stronę pałacu. Nigdy nie robił niczego bez powodu mającym na celu jego profit, ta rzecz nie była wyjątkiem. Z definicji sądził, że tylko głupota może doprowadzić do czyjejś zguby, a uważał, że głupcom, pomagać nie należy, tym razem jednak czerpał z tego oczywiste korzyści, dlatego zdecydował podjąć się tej misji.

Gdy cień pałacowego gmachu przesłonił słońce, odetchnął z ulgą i wypuścił moc wiążącą kriokinetyczną aurę. Ta z radością rozpłynęła się w świecie, niewidocznym dla zwykłych śmiertelników. Rozejrzał się i pozwolił sobie na odrobinę luksusu, wypuszczając śnieżnobiałe włosy z pod obszernego kapelusza. Mieszkańcy powierzchni zajmowali się tym co umieli robić najlepiej - marnowaniem czasu: to na uciechy cielesne, to przepijając życie w tawernach. Ray'giemu było żal tych biednych i ślepych istot, gdyż nie zasługiwały nawet na pogardę, ale na litość, wydawało się im, że są w stanie zrobić tak wiele, a w rzeczywistości tak wiele leżało poza granicami ich pojmowania świata, w którym żyją. Wydawało się niemożliwością, że jest z nimi spokrewniony, elfami powierzchni.

Po chwili rozważania nad sensem istnienia, tych ibilithów, ponieważ oznaczało to w jego ojczystym języku nie-drow'a i nie znalezieniu odpowiedzi, po czym postanowieniem, że kiedyś dłużej się nad tym zastanowi, ruszył do pałacu. Wiedział, że musi znaleźć jakiś sensowny cel, którym przyszedł do tego miejsca, przeszukał pobieżnie rozważania gwardzisty i doszedł do wniosku, że w obrębie zamku doszło do morderstwa. Podążył tam szybkim krokiem, stukając podkutymi butami w bruk.

- Porucznik Baenre, przyszedłem zbadać sprawę zabójstwa - zwrócił się w gardłowym wspólnym do strażnika, jakby nie dopuszczał możliwości sprzeciwu.

Gwardzista nie stawiał oporu, więc przeszedł po prostu przez wrota. Dowiedział się od niego gdzie się skierować i ruszył korytarzem. Obojętnie patrzył na wszystkie dywany, gobeliny i dzieła sztuki licząc ilość niepraktycznych rzeczy.

Wszedł do sali naginając swoją regułę, że mocy należy używać tylko wtedy, gdy jest naprawdę potrzebna, gdyż otworzył telepatią drzwi i znalazł się w dużym pomieszczeniu z licznymi nakrytymi stołami, jak w restauracjach i oberżach. W przeciwległym końcu sali toczyło się jak na jego gust, przesłuchanie. Jego sprytne oczy wychwyciły krasnoluda i jak oparzony, wysyczał przekleństwo, reszta grupy była jak najbardziej oryginalna, a będąc pod ziemią nawet nie śmiał sądzić, że przedstawiciele tak wielu ras mogą współpracować. Idąc jeszcze w kierunku grupy wysłał przed siebie jeden z najsłabszych impulsów, by zweryfikować umysł przygnębionego orka. Orki z zasady były idiotami, podczas walki przysparzającymi więcej kłopotów sobie niż przeciwnikom, więc nie kłopotał się powodzeniem wykonanej operacji. Jakie było jego zaskoczenie pomieszane z zaintrygowaniem i gniewem, że impuls rozbił się o bariery umysłowe. Skrzywił się, gdyż ten na pewno poczuł ingerencję z jego strony.

Dotarłszy do rozmawiających zdjął kapelusz, pozwalając by białe włosy swobodnie wypłynęły z pod kapelusza, który schował pod ramię, a nieznajomi ujrzeli jego czarną skórę. Odrzucił lekko płaszcz co ukazało elegancką, lecz lekko przetartą czarną tunikę i widząc zmieszanie stojącej dziewczyny, beznamiętnie machnął ręką aby kontynuowała.
 
Mijikai jest offline  
Stary 13-03-2008, 18:29   #507
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Złote oczy Kejsi zabłysły z radości.
- Ile jedzeniaaaaa! – ucieszyła się. – Ciastkaaaaaaa! Dziękujemy! – wesoło zaczęła biegać wokół Lisa i jego zdumionej obstawy, po czym wskoczyła na krzesło przy stole. – Nie wiem od czego zacząć!
Nałożyła sobie na talerz pieczoną rybę, ziemniaki, sałatkę, i zadowolona, zaczęła zajadać, wesoło kiwając ogonem. Ostatnimi czasy marnie się odżywiała a tu taka uczta i to u najwyższej kapłanki!
- Pyszne, dziękujemy, dziękujemy, dziękujemy bardzo! – ukłoniła się lekko w kierunku Lisa. – Więcej ryby! – nie mogła się powstrzymać i wzięła dokładkę.
Kiedy zjadła danie główne, pomyślała nagle, że może zachowała się głupio przy stole, że powinna mieć więcej manier i speszona szybko wyprostowała się na krześle, schowała ogon pod stół i otarła buzię chusteczką.
- Uwielbiam truskawki! – złapała pucharek z deserem. – Pycha!

Po jedzeniu Kejsi wróciła myślami do sprawy śledztwa.
„Dobrze, jestem zabójcą, chcę zabić Iltndila. Biorę wielką, straszną broń i... zakradam się pod jego drzwi. Są zamknięte. Włamuję się więc... Nie było chyba śladów włamania! Włamuję się i... Ilundil mnie zabija, bo jest dobrym czujnym wojownikiem i magiem!

Biorę broń i pukam do drzwi. Ilundil zna mnie, wpuszcza mnie. Zauważa wielką broń i zabija mnie nim zdążyłam wycelować!

Chowam gdzieś wielką broń, tylko gdzie!? Za plecami!? Pukam, Ilundil wpuszcza mnie, pyta co tam mam, wyciągam broń, Ilundil zabija mnie zanim zdążę wycelować!

Może było ich dwóch, dwóch, paru!? Ilundil wpuszcza mojego wspólnika, zostawia otwarte drzwi, rozmawiają, albo mój wspólnik wychodząc otwiera dla mnie drzwi, wpadam tam, strzelam, uciekamy! Tak mogło być! Może jest ich dwóch!?”

- Słuchajcie, słuchajcie, a może zabójców było dwóch albo i kilku!? – zawołała odkrywczo Kejsi. – Przecież wcale nie musiał być sam, sam, jeden!!!

„Tylko po co go zabili!? Nie okradli go! Nie zabrali dokumentów! Może chcieli zabić go już dawno a teraz mieli okazję zwalić winę na Barbaka! Może to ten uczeń zielarki i jego dziewczyna!? Oboje mogli być wściekli na Ilundila!

Ale skąd oni wzięli taką broń, skąd!? Przecież Averoni odlecieli w niebo na swoich statkach!

Zakładam, że było ich dwóch, dwóch! Ale jeśli była dwójka zakonnicy mogli ich łatwiej zauważyć, wykryć, a nie byli niewidzialni! Obu wydalono z zakonu więc pewnie zakonnicy zwróciliby uwagę, że snują się tu nadal! No i Ilundil chyba by ich nie wpuścił, bo pewnie czuł do nich obrazę, do rozpustników! A może udali że przyszli go przeprosić?

Nie pasuje mi ten koc z dwiema dziurami! Co to ma znaczyć!? Ilundil jest bardzo schludny, lubi porządek, ma wysoką pozycję w zakonie i trzyma dziurawy koc!? Są dwie dziury, może to od strzał z tej broni!? Ale... napastnik zarzucił koc na Ilundila, nim strzelił...!? To głupie, bez sensu! Ilundil nigdy by się na to nie nabrał, był wojownikiem! Poza tym były wszędzie rozbryzgi krwi, a tak to by nie było!
A ta plamka na dywanie, też skąd, skąd, po co!? Kto i czym tam nakapał, po co!?”

Przywitała się z Yenner i zaczęła zadawać pytania.
- Co robiłaś dziś rano?
- Jakie masz obowiązki?
- Czy ktoś ci w nich pomaga?
- Opisz chwile, kiedy usłyszałaś wystrzały z pokoju Ilundila.
- Widziałaś dziś kogoś obcego w zakonie lub ogrodzie?
- Co zrobiłaś potem, kiedy padły strzały?
- Jak długo znałaś Ilundila?
- Kim był dla ciebie?
- Kiedy widziałaś go po raz ostatni?
- Czy Ilundil podkochiwał się w kimś?
- Co robiłaś w chwili, kiedy padły strzały?
- Czy Ilundil zachowywał się ostatnio dziwnie?
- Jak długo jesteś w zakonie?
- Podoba ci się tutaj?
- Hołdujesz jakimś żywiołowi?
- Czcisz Khemetrę?
- Czy Prestios powiedział ci, że idzie szukać Dianthus superbus?
- Czy go przyniósł?

Kejsi była bardzo zagubiona. Barbak nie jadł, najwyraźniej się bardzo martwił. Chimerka żałowała go i postanowiła zaryzykować.
„Oko Światła, przymknij się, nie zważaj na me kłamstwa, gdyż mogą ocalić mych przyjaciół! Daj mi siły!”
- W pokoju Ilundila znaleźliśmy krótki, brązowy włos na jego kocu! – ogłosiła nagle Kejsi. – Może być twój, twój, twój! Prestios powiedział, że miałaś romans z Ilundilem! Czy to prawda!?
„Światło, daj mi iły, daj mi pewność siebie!”
- Tak, znaleźliśmy Prestiosa, rozmawiał z nami! Powiedział, że często widział przez dziurkę od klucza, jak wchodzisz do pokoju Ilundila! Możesz to wyjaśnić!?
Kejsi była ciekawa reakcji Yenner.
- Możesz dać nam parę swoich włosów, jako próbkę?

Nagle do sali wszedł drow o białych włosach. Kejsi zamilkła, zdumiona jego przybyciem. Był przystojny! – pomyślała najpierw i dostała wypieków. Czy to jeden z zakonników Abazigala!? Wyglądał obco. Podejrzane.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 13-03-2008, 22:21   #508
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Astaroth;- ... AST...!!!... NIE....!!! – usłyszałeś w myślach paniczny, zabraniający wrzask Azmaera.

* * *
Waldorff; Lis nie zgadza się, abyście teraz oglądali pokój zielarki. Mówi, że był na to czas. Teraz musicie przesłuchać świadków. Do pokoju być może będziecie mogli wrócić później.

Barbak;
- Pozdrowiona bądź. Powiedz mi proszę co skłoniło Cię do wstąpienia do zakonu?
- Zawsze chciałam zostać zielarką. Miałam niewielką aptekę w Ricunonie, ale nie wiodło mi się najlepiej. Przyznam szczerze, że byłam sama na świecie, i wstąpiłam do zakonu, aby mieć.... rodzinę. Przyjaciół. W Ditrojid wszyscy troszczą się o siebie nawzajem, nie potrzebne są im do tego pieniądze. Czerpałam prawdziwą radość ze służby wśród zakonników Abazigala i szybko odkryłam, że to moje powołanie.
- Co sądzisz o panujących w zakonie zasadach i regułach?
- Przywykłam bardzo szybko i polubiłam je. Ci, którzy walczą z demonami i służą innym muszą być nieustraszeni, zdyscyplinowani i gotowi do największych poświęceń. Akceptuję to i staram się tym zasadom sprostać.
- Jaki jest twoje podejście do innych ras?
- Takie jak wszystkich – ciała są różne, dusze wyglądają tak samo. Wszyscy jesteśmy dziećmi Światła, mamy wspólna Matkę.
- Z czym kojarzy ci się Dianthus superbus?
- To piękny kwiat, goździk, rosnący na łąkach górskich na zachód stąd. Kiedyś był to ponoć przysmak dragonitów. Dziś używamy go do niektórych mikstur, na przykład na ślepotę, podajemy także ją jako składnik wywaru dla bardzo ciężko opętanych.

Waldorff; Wypytujesz Yenner.
- Gdzie się spotkaliście ostatni raz?
- Z Ilundilem? Dziś rano, na korytarzu przed jego pokojem.
- A jak był ubrany?
Yenner zastanowiła się.
- W swój zwyczajowy mundur. Zawsze to nosił, codziennie.
- Przed śmiercią jednak szykował się do kąpieli – wtrącił nagle Lis. – Znaleźliśmy go martwego, odzianego jedynie w spodnie, nawet bez butów i skarpet.
- Proszę powiedz w czym specjalizował się Prestios?
- Był moim uczniem. Miał szkolić się na zielarza. Dopiero się uczył. Nie przykładał się zbytnio do nauki.
- Nad czym razem pracowaliście?
- Uczyłam go rozpoznawać rośliny, zbierać korzenie i liście, suszyć je, kroić, przyrządzać z nich zioła, medykamenty i składniki magicznych mikstur.
- Jak blisko byliście razem, czy potrafiłabyś go rozpoznać z zamkniętymi oczyma?
- Mojego ucznia? – spytała z wyraźną niechęcią. – Nie przykładał się do nauki, a liczyłam, że się postara. Ciągle mylił rośliny, przekręcał ich nazwy. Chodził naburmuszony kiedy zwracałam mu uwagę. Wolał widać baraszkować ze swoją gołąbeczką, niż czytać księgi. Rozpoznałabym go z zamkniętymi oczami chyba po zapachu. Był brudasem i bałaganiarzem.

Do akcji wkracza najedzona Kejsi!
- Co robiłaś dziś rano?
- Jak co dzień, pracowałam w ogrodzie. Potem zjawił się demon, i sprawdzałam, czy nikt nie został ranny i nie potrzebuje mojej pomocy. Wróciłam do pracy w ogrodzie i do południa pracowałam tam.
- Jakie masz obowiązki?
- Pielęgnuję rośliny, zbieram plony w ogrodzie, zbieram zioła w okolicy Ditrojid, suszę je, gromadzę, sporządzam leki i mikstury.
- Czy ktoś ci w nich pomaga?
- Tak, Ria, druga zielarka.
- Opisz chwile, kiedy usłyszałaś wystrzały z pokoju Ilundila.
- Przeglądałam zapas mikstur, kiedy usłyszałam bardzo głośny huk, strzał, przedziwny, ogłuszający huk. Nie miałam pojęcia co to było. Zastanawiałam się nad tym, kiedy padł drugi strzał, i usłyszałam huk, jakby coś upadło w pokoju Ilundila. Wyszłam na korytarz, zawołałam Ilundila, pytałam co się stało, ale on nie odpowiadał. Zapukałam, pociągnęłam za klamkę, ale drzwi były zamknięte. Uderzyłam pięścią w drzwi, zawołałam głośno Ilundila, ale nie odzywał się, więc pobiegłam po pomoc.
- Kiedy przyszliśmy, drzwi były zamknięte, ale nie zakluczone – wtrącił się Lis. – Zbrodniarz musiał wymknąć się, kiedy pobiegłaś po nas! Miałaś szczęście, że nie próbował cię dopaść!
- Teraz kiedy o tym myślę, masz rację! – przyznała zmieszana Yenner.
- Widziałaś dziś kogoś obcego w zakonie lub ogrodzie?
- Poza wami nie.
- Co zrobiłaś potem, kiedy padły strzały?
- Pobiegłam zaalarmować resztę.
- Jak długo znałaś Ilundila?
- Był doradcą najwyższej kapłanki kiedy wstąpiłam do zakonu. Trzy lata zdaje się.
- Kim był dla ciebie?
- Sąsiadem, miał pokój obok. Był dobrym przyjacielem, ale był zbyt zajęty, żeby porozmawiać.
- Kiedy widziałaś go po raz ostatni?
- Dziś rano.
- Czy Ilundil podkochiwał się w kimś?
- ... – Yenner zawahała się i nerwowo odwróciła na moment wzrok. – Nie chciałabym mówić tego przy obcych – spojrzała na Lisa.
- Czy to może pomóc śledztwu? – spytał, zdumiony.
- Nie wiem – zmieszała się.
- Powiedz lepiej.
Zielarka westchnęła nerwowo.
- Ilundil... był zauroczony najwyższą kapłanką.
- C...?! CO?! – wymknęło się Lisowi.
- Wybacz, takie odniosłam wrażenie. Spacerował z nią po ogrodzie, czasem... czasem widziałam, jak późno w nocy paliła się lampa w jego pokoju... odkładał robotę papierkową na noc, żeby za dnia mógł spędzić czas z kapłanką! Wyglądało to tylko na niewinne zauroczenie... Zresztą... ona wolała... Azmaera...
- COOoooooo?! – Lisowi omal szczęka nie upadła na podłogę, wszyscy strażnicy w pokoju drgnęli.
- Miałam nikomu o tym nie mówić – zmieszała się Yenner. – Ale kiedyś, kiedy pracowałam w ogrodzie, zauważyłam kapłankę i Azmaera... Oni mnie nie dostrzegli. Azmaer podszedł do niej i pocałował ją w policzek, a ona zarumieniła się, uśmiechnęła, i pogładziła dłonią jego policzek, nim odszedł bez słowa.
W sali zapała kłopotliwa chwila ciszy.
- Co robiłaś w chwili, kiedy padły strzały?
- Przeglądałam mikstury.
- Czy Ilundil zachowywał się ostatnio dziwnie?
- Nie.
- Jak długo jesteś w zakonie?
- Około dwóch lat.
- Podoba ci się tutaj?
- Bardzo. Znalazłam swoje powołanie.
- Hołdujesz jakimś żywiołowi?
- Ziemi.
- Czcisz Khemetrę?
- Nie. Światło i Wielkiego Lorda Konstruktora.
- Czy Prestios powiedział ci, że idzie szukać Dianthus superbus?
- Tak.
- Czy go przyniósł?
- N... Tak, zdaje się, że tak.
- Pamiętam, jak marudziłaś, że nie mógł znaleźć tej rośliny – wtrącił Lis.
- Poszedł potem jeszcze raz po nią, i przyniósł ją w końcu. Ria kazała mu ją przynieść, robiła lek dla kogoś, chyba.

Zdesperowana, imasz się podstępu i próbujesz wcisnąć Yenner, że znaleźliście jej włos na kocu Ilundila.
- Prestios powiedział, że miałaś romans z Ilundilem! Czy to prawda!?
Yenner wygląda na zmieszaną/oburzoną.
- Ilundila i mnie nic nie łączyło! – odparła wściekle. – Mój włos mógł się tam znaleźć przypadkowo, kiedy weszłam do pokoju żeby dać Ilundilowi olejek do kąpieli. Ilundil cierpiał na bardzo rzadką, dziwną chorobę skóry. Na brzuchu i plecach czasem złuszczała mu się skóra, robiły się swędzące pęcherze i bolesne krosty. Kąpał się w olejku, który specjalnie dla niego przyrządzałam. Często przynosiłam mu go do pokoju, gdyż był zabiegany, i czasem zapominał go wziąć ode mnie, a potem miał przykrości. Dziś rano też przyniosłam mu ten olejek, z lawendy.
- Możesz dać nam parę swoich włosów, jako próbkę?
- Nie wiem po co, ale oczywiście, mogę – wyrwała sobie kilka włosów. – Proszę – naburmuszona, podała Kejsi kłaczki.


Wszyscy [poza Tevem]
Drzwi sali otwierają się i staje w nich młoda, rudowłosa dziewczyna.

Orihime by *ramy on deviantART

- Yenner! – wita się z przyjaciółką. – Witajcie wszyscy! Czy znaleziono już zabójcę?! – pyta z nadzieją.
Lis kręci przecząco głową.
- A Prestiosa?
- Nie.
- Mam nadzieję, że demony go nie dopadły! – przestraszyła się i zmartwiła. – Nie ma go już cały dzień! Czy...? – spojrzała na was. – Przepraszam, że przeszkadzam w śledztwie, ale przyszłam... martwię się... pomyślałam, że gdybym mogła jakoś pomóc, chętnie to uczynię! Nieszczęsny Ilundil! Jak ktoś mógł...?! – zasłoniła twarz dłonią, otarła łzy. – Proszę, znajdźcie tę duszę skażoną złem, niech Światło spali w niej chaos, niech dusza Ilundila zazna spokoju!
- Ria – zagadnął Lis. – Czy widziałaś kiedyś... najwyższą kapłankę w towarzystwie Azmaera?
Ria zdziwiła się.
- Tak, parę razy, w ogrodzie... Spacerowali.
- Tylko spacerowali?
- Tak... Czy... Azmaer jest w to zamieszany?!

Pukanie do drzwi.
Gaia: Zonos by *comichub on deviantART
- Mamy wyniki analizy tego płynu – elf nie zwracając uwagi na drużynę, spoglądał na Lisa.
Pokazał mu buteleczek z resztkami niebieskiego płynu, którą znalazła Kejsi w pokoju ucznia zielarki, Prestiosa.
- To mikstura szybkości – wyjaśnił elf. – Dziesięciokrotnie zwiększa szybkość ruchów tego, kto ją wypije.
- A ten koc?
- Tak jak sądziliśmy, obie dziury w kocu powstały od pocisków z broni znalezionej w pokoju Ilundila. Wokół dziur koc jest lekko przypalony.
- Notatki?
- Pismo Prestiosa i jego gołąbeczki – uśmiechnął się krzywo.
- Plamka na dywanie?
- Olejek lawendowy. Najwyższa kapłanka i inni twierdzą, że Ilundil cierpiał na chorobę skóry i używał tego leku podczas kąpieli, by załagodzić objawy jakimi były krosty i pęcherze.
- Ale w wodzie w wannie tego nie było...
- Nie. Sprawdziliśmy.
- Butelka z olejkiem...?
Elf wzruszył ramionami.
- Nie było żadnej takiej na toaletce w jego pokoju. Nawet pustej po olejku, też nie było.

- ŁAPCIE TO!!! – usłyszeliście wrzaski z zewnątrz, tupot i rumor.
- STÓJ DZIADU!!!
- ŁAP, ŁAP, ŁAP, SZYBKO!
- CHODŹ NO TU!!!
- Co się dzieje? – Lis asekuracyjnie dobywa miecza i uchyla drzwi, zaglądając na zewnątrz.
- ZAMKNIJ....!
Przez drzwi, między nogami Lisa, przebiega w krótkich zwinnych skokach niewielkie zwierzątko.

Subtlety by ~nyanamia on deviantART

Ria z piskiem ucieka mu z drogi, Yenner odskakuje pod ścianę. Zwierzątko gna biegiem do Barbaka i... siada przy jego nodze, łasząc się!
- Co to ma znaczyć?! – pyta Lis.
W drzwiach stają dwaj zdyszani wojownicy.

* * *
Miał styl. Ktoś Taki Jak On powinien mieć styl. Ktoś Taki Jak On wszystko robi z klasą. Wygrywa z klasą, przegrywa z klasą, znika z klasą, morduje z klasą, przeklina z klasą, nawet poniża się z klasą i z klasą przyjmuje zadawane ciosy...
- Znowu się spotykamy. Tacy Jak Ty zawsze wracają.
- Niekoniecznie z własnej woli.
Kiedy ma się styl, wszystko staje się prostsze. Gość z klasą jest naprawdę kimś - a nawet jeśli nie, to szybko się kimś stanie. Miej styl - jeśli masz styl, uchodzi ci płazem wiele rzeczy, których robienie bez stylu jest po prostu żałosne. Na przykład przyjmowanie kopniaków ohydną, nagą stopą Ritha w twarz, tudzież uśmiechanie się podczas gdy on hakowatymi wyrostkami na łokciu rozdziera twoje plecy do żywej energii.
- Gadaj. Gdzie są ich imiona?
- Zapewne nawet nie umiesz czytać! – zdołał zachichotać Azmaer.
Ktoś Taki Jak On ma zwykle prócz klasy jeszcze cel. Cel egzystencji. A jeśli nawet nie cel, to przynajmniej jedną czy dwie zasady, których nigdy nie łamie. Każdy drań ma taką zasadę. Chociażby „tylko głupiec pyta demona ‘dlaczego?’” , lub „przyjaciel mojego wroga może być moim przyjacielem”.
- Myślisz, że uchronisz Legiona przed mgłami Chaosu?!
- On ma na imię Astaroth.
Złapał za kark, szarpnął, chrupnęło, ciekawe co chrupnęło – pomyślał Azmaer, zdobywając się znów na uśmiech. Szpony rozdarły policzek, na wylot, poczuł je w gardle, na języku, podniebieniu. Fiolet mgieł natychmiast leczył rany.
- Ja go stworzyłem i ja nadałem mu imię.
- Wyrodny pomiot, dzieło jeszcze wyrodniejszego pomiotu. Sam nawet nie zdajesz sobie sprawy, co stworzyłeś w swojej głupocie i zadufaniu.
- To jego słowa!...
Musisz się uspokoić. Musisz się uspokoić. Przecież już od dawna wiedziałeś, że coś takiego nastąpi, prawda? Więc czemu teraz... Czemu teraz czuł się tak... Tak... Nie potrafił tego opisać.
- Największą nagrodą będzie świadomość twojej porażki. Dla niego i dla mnie.
- Dwukrotnie go pokonałem, do trzech razy sztuka!
- A może się założymy?
A przecież nigdy nie było mowy o decyzjach! O wyborach! Dylematach! Zawsze robił to, co mu kazano. Wszystko było proste i łatwe. Musiał tylko wypełniać rozkazy.

Nie daj się zabić, żyj za wszelką cenę.

Teraz też miał wypełnić rozkaz. Powinien go wypełnić. Musiał, bo inaczej... Inaczej co?
- Dlaczego tak go bronisz?
- Jest moim ojcem.
- Jest demonem. Demony nie mają ojców ani synów. Jesteś chorym tworem wyrodnego pomiotu.
- I dobrze mi z tym ;3
W jego żyłach, w jego duszy, płynęła jego wola. Wola stwórcy. Nie mógł nie wypełnić tego rozkazu. W jego żyłach płynęła jedna idea, jedna myśl, jego wola... wolna wola...

Nie pozwól zabić Astarotha. Ma żyć. Za wszelką cenę.

Podniósł powoli głowę, spojrzał w białe oczy Ritha.
- I`ve heard her whispers. The whole world heard them. Mistress has chosen him, not you! – wycedził zimno przez zaciśnięte zęby.
Haki w plecach – pod łopatką – kopnął, kopnął mocno, twarda pięta huknęła o grzbiet, o głowę, raz, drugi, trzeci. Azmaer leżał, klęczał, pełzał. Z klasą. Chichocząc jak szaleniec. Rith schylił się do niego, szepnął cicho:
- Mistress… is not here…!

* * *
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 14-03-2008, 20:47   #509
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Cała sprawa komplikowała się coraz bardziej!
- Azmaer nie mógł zabić Ilundila! – stwierdziła Kejsi. – Azmaer jest bardzo silny, bardzo szybki, zna potężną magię! Mury, zamknięte drzwi, nic by go nie powstrzymało, nic! Ale on walczy mieczem! Po co mu taka potężna broń, on swoim mieczem zabił ogromnego demona, widziałam, widziałam! To nie on!

Kolejnym podejrzanym był Prestios.
- Co przemawia za tym, że to Prestios? Motyw. Mikstura szybkości znaleziona w jego pokoju. Mógł dzięki niej być szybszym od Ilundila, zwinniejszym. Ale to bez sensu, bez sensu! – przemówiła w uniesieniu Kejsi. – Powiedzieliście, że Ilundil był rozebrany, szykował się do kąpieli! Wanna była pełna wody! Czy wojownik, który ma zamiar się kąpać, otwiera drzwi niezapowiedzianemu gościowi!? Otwiera drzwi Prestiosowi!? Doradca kapłanki bezwstydnie otwiera drzwi smarkatemu, bezczelnemu uczniowi, wydalonemu z zakonu!? To niemożliwe, absolutnie, nie! Ilundil... otworzył drzwi... KOBIECIE! – zakończyła tryumfalnie Kejsi.

Przez moment obserwowała twarze słuchaczy.
- Tą kobietą mogła być najwyższa kapłanka! Ale mam wrażenie, że oni szanowali siebie nawzajem. Że romantycznie spotkanie przed kąpielą nie było czymś w ich guście, nie! Poza tym najwyższa kapłanka ma silne alibi!
- To prawda, była na naradzie w sprawie Barbaka i Hestora, a potem walczyła na oczach wielu wojowników na wieży, podczas ataku demonów! O zabójstwie Ilundila dowiedziała się po ataku i zemdlała gdy tylko ujrzała jego ciało!
- Kapłanka tego nie zrobiła, ona go szanowała, przyjaźnili się, ceniła go! To była inna kobieta, ktoś, kogoś Ilundil znal, kto często bywał u niego! Kto widział go nie raz obnażonego, bo badał jego chorą skórę, ktoś, kog Ilundil się nie wstydził, ktoś, komu nie wstydził się otworzyć drzwi będąc rozdzianym i szykując się do kąpieli! Być może nawet był przekonany, że ta kobieta przyszła, aby obejrzeć jego chorą skórę, aby go leczyć, aby mu pomóc! To byłaś TY!!! – Kejsi oskarżycielsko wskazała łapką na Yenner. – To ty kazałaś Ilundilowi otworzyć drzwi!!! Jak mogłaś, jak mogłaś!? On cię wpuścił sądząc, że jesteś przyjaciółką, że chcesz mu pomóc! Ty żmijo, ty pijawko, wampirzyco, czarna pajęczyco, ty zdradziecka kałamarnico, złapałaś go w swe macki!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 14-03-2008, 22:33   #510
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Tevonrel położył się na dachu i leniwie rozglądał się na wszystkie strony.

~Tev, trzeba się dowiedzieć wszystkiego co się da o rodzie de la Mote Valois-stwierdził Ravist.
~Po co?
~Masz coś do roboty?
~Nie...-powiedział ze zdziwieniem Tev, nie rozumiejąc do czego zmierza Ravist.
~Skoro nie masz nic do roboty, to zamiast leżeć bezczynnie, można zdobyć pewne informacje, które mogą się w przyszłości przydać. Zapamiętaj, informacja jest największą potęgą, a kiedy dysponujesz jej odpowiednią ilością, możesz być niezwykle potężny. W takim razie lecimy-mrugnął do Rakszasy, a Tev rozejrzał się i zobaczył pewne zmiany w pokoju. Stały tam półki z księgami, których wcześniej nie było.
~Co to jest?-zapytał zdziwiony, a Ravist uśmiechnął się tajemniczo.

W tym samym czasie Gryf wzniósł się w powietrze, gdzie błyskawicznie nabrał ogromnej prędkości. Prześlizgiwał się w warstwach powietrza przez blisko godzinę, po czym na horyzoncie ukazało się miasto, więc szybko wpadł w jakąś ciemną uliczkę, gdzie przystanął.
Szybko rozproszył się i przybrał kształt najzwyczajniejszego, niczym nie wyróżniającego się człowieka. Był średniego wzrostu z szarymi, siwiejącymi już włosami. Miał szare, zwyczajne oczy i podstarzałe rysy twarzy, a jego ubiorem była zwykła, połatana, brązowa szata.
Ravist wyszedł z uliczki, wkładając ręce do kieszeni, po czym zaczął się rozglądać.
Miasto było bardzo ładne i z pewnością mieszkali w nim nieco bogatsi ludzie. Nie to jednak było celem jego wizyty. Podobno de la Mote Valois mają największy dom i najwięcej ziemi, więc rozejrzał się ponownie i zobaczył go. Był to ogromny dom z równie wielkim ogrodem, a odgradzały go mury oraz żywopłot skutecznie uniemożliwiające dostrzeżenie tego, co znajdowało się wewnątrz.
Ravist ruszył w kierunku wielkiej, zamkniętej bramy, której pilnowali dwaj strażnicy, a kiedy już tam dotarł, zapytał:
-Przepraszam, czy to jest może dom rodowy de la Mote Valois?
-W jakiej... sprawie?-zerknął nieprzychylnie, ale Rav szybko odpowiedział:
-Jestem posłańcem. Przysyła mnie mój pan w interesach.
-Kim jest twój panem zatem?-zapytał jeden z nich, zaś Tygrys szybko przypomniał sobie wymienione przez ludzi nazwisko i jego powiązanie z rodem Charlotte.
Długi. Bardzo dobrze-pomyślał.
-Moim panem jest wielce szanowny don Mer Vous-uśmiechnął się dobrotliwie, a strażnicy otworzyli mu bramy, przez które Ravist wszedł. Jeden z nich poszedł razem z nim, prowadząc go przez ogród do domu, do holu, a następnie do pokoju po lewej stronie, gdzie za chwilę zjawił sie jakiś sługa.
-Jakie wieści przynosisz? Czy w tym tygodniu się uda?-zapytał.
-Przykro mi, lecz dostałem rozkazy rozmawiania jedynie z panem lub panią de la Mote Valois. Kazano mi z nim rozmawiać w cztery oczy-odrzekł Ravist.
-To wykluczone. Pan de la Mote Valois nie przyjmuje takich... gości. Kazał mi przekaz wieści jeśli nadejdą. Poza tym nie ma go tutaj obecnie-prychnął sługa, a Ravist uśmiechnął się tajemniczo.
-No to w takim razie mamy problem, bo ja mam swoje rozkazy, których złamać nie tylko nie powinienem, ale wręcz nie wolno mi. Swoją drogą to panu de la Mote Valois powinno zależeć bardziej niż panu don Mer Vousowi, bo to mój pan jest dłużnikiem, nie pan de la Mote Valois-ciągnął Ravist.
-Moim rozkazem jest rozmowa z samym panem lub panią domu, a jeżeli nie, to nie mam prawa niczego powiedzieć-zakończył Tygrys.
-W takim razie niech twój pan.... spodziewa się nas-uśmiechnął się krzywo, po czym wskazał wyjście.
-Przekażę wieści mojemu panu, lecz uprzedzam, że od długu na pewno odliczy sobie cenę podróży, fatygę, stratę czasu na wydanie mi rozkazów oraz przekazanie informacji, które ja miałem wydać panu de la Mote Valois. Pój pan znajdzie z pewnością jeszcze kilka powodów do zmniejszenia kwoty takich jak uszczerbek na jego i moim honorze. Na szczęście to nie moja sprawa, bo to pan de la Mote Valois dostanie mniej złota-westchnął.
-Bezczelność. Won, bo psami poszczuję!-prychnął.
-Żegnam i proszę pozdrowić pieski... osobiście... pod ogonkiem. I pan de la Mote Valois również niech to zrobi-uśmiechnął się szeroko, wychodząc razem ze strażnikiem, zaś gdy znalazł się za bramami, westchnął.
Chciałem wejść po dobroci. Cóż, jeżeli nie chcą to wejdę w inny sposób-pomyślał Ravist, wchodząc do kolejnej ciemnej uliczki, gdzie ponownie się rozproszył i przybrał postać budzącego zaufanie człowieka, a następnie sprawił, że każda jego cząstka stała się przezroczysta. Był niewidzialny, ale nie odwoływał niematerialności.
Wyszedł z uliczki i zbliżył się do murów, przez które przeleciał, a następnie wszedł do domu. Rozejrzał się i wszedł na piętro, gdzie zaglądał po kolei do każdego pokoju, aż w jednym zauważył pokojówkę.
Znakomicie-uśmiechnął się, a następnie wszedł do jakiegoś pustego pokoju, gdzie stał się widzialny i materialny. Uśmiechnął się ponownie i wyszedł z pokoju, idąc do tego, gdzie widział pokojówkę, po czym zapukał tam, wchodząc natychmiast. Zamknął za sobą drzwi i skłonił się pokojówce.
-Dzień dobry! Przepraszam, że przeszkadzam w pracy, ale muszę z kimś porozmawiać o czymś bardzo ważnym dla rodu de la Mote Valois. Przynajmniej tak mi się wydaje, gdyż widziałem Charlotte de la Mote Valois. Chciałbym o niej porozmawiać. Czy zna pani jej historię? Proszę powiedzieć co pani o niej wie. To może okazać się ważne-mówił uśmiechając się uroczo, by zachęcić kobietę do rozmowy.
 
Alaron Elessedil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172