Na widok murów Rudedorfu jeszcze bardziej poprawił humor Jeffa. Wbrew wcześniejszym obawom dotarli do miasta przed śniezycą, której zapowiedzi, w postaci ciemnych chmur, coraz gęściej gromadziły się na niebie.
W dodatku był prawie wypoczęty. Przedrzemał prawie całą noc siedząc w miarę wygodnie w siodle. Nie mówiąc już o tym, że nie musieli czekać na otwarcie bram..
- Dziękujemy, Wasza Wysokość - powiedział, kłaniając się z szacunkiem należnym księciu krwi. Użył liczby mnogiej bo nie był pewien, czy niektórzy, nieco rankiem otępiali, nie zapomną o odpowiednich słowach.
popatrzył w ślad za odjeżdżającym księciem, a potem zwrócił się do reszty:
- Miło mi było z wami podróżować. Lady Aliso... Sir Ranordzie... Panie Devonie... - skłonił się uprzejmie.
- Panowie... - podobny ukłon posłał w stronę pozostałych.
Już miał ruszyć, gdy nagle powiedział:
- Pewnie się jeszcze spotkamy. To, wbrew pozorom, małe miasto - uśmiechnął się. - Zamierzam zatrzymać się "Pod niedźwiedziem". Gdybym komuś był potrzebny...
Jeszcze raz się skłonił i ruszył powoli przez uśpione jeszcze miasto. "Tak wcześnie wstał?" - tyle tylko myśli poświęcił owiniętemu w futro człowiekowi, który mimo wczesnej pory wyszedł właśnie z jednego z domów.
Minął go obojętnie.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 13-03-2008 o 19:32.
|