Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Sesja RPG Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-03-2008, 23:31   #71
 
Elmero's Avatar
 
Reputacja: 1 Elmero ma wyłączoną reputację
Elmero po długiej podruży był zmęczony. Siedział w wozie z opartą głową w półśnie. Czuł się skrępowany ciągłą obecnością tej jakże pięknej kobiety. A na dodatek ten Otto ciągle się na niego gapił. Ale sobie drużyne dobrałem... teraz już wiem, dlaczego działam solo-pomyślał, po czym skierował wzrok na Alice-O rany... ale ona jest piękna. W życiu nie widziałem takiej kobiety. Ehh.. to nie dla mnie. Mam własne sprawy na głowie, nie mam czasu na dziewki... zapatrzył się na Alice, po czym usłyszał uderzenia mieczy. A ci nie mają co robić, tylko tracić energię na bezsensowne pojedynki? Przecież wiadomo, że Ranord go pokona. To tylko kwestia czasu. po uderzeniu Devona stwierdził Głupi ma zawsze szczęście, ale zaraz będzie po nim. Aż żal patrzeć na to bezsensowne przedstawienie Po zakończeniu pojedynku siedział nadal w wozie. Skierował spowrotem wzrok na Alice po czył pogrążał się powoli we śnie, we śnie o wolności.
 
Elmero jest offline  
Stary 10-03-2008, 18:37   #72
Marchosias
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Devon łapczywie łapał każdy oddech, w duszy przeklinając Ranorda za takie upokorzenie. To nie miało tak wyglądać, tak szybko, nagle, od niechcenia.
Już miał wstać i pogłębić swoją klęskę, stracić honor, atakując Treskova w plecy, jednak podeszła do niego Alice, pochyliła się i zaszeptała do ucha
-Nie warto Devonie, daj już spokój i jedźmy do Rudedorfu.
Popatrzał na nią i z zawiedzeniem w oczach, pokierował swoje kroki do koni, by naszykować je do dalszej drogi.

Książę nieco zawiedziony, spodziewał się lepszego pojedynku. Jednak nie można było zaprzeczyć, Devon sam sobie sprawił taki los.

Gdy już wszyscy byliście gotowi do drogi, wreszcie ponowiliście podróż wzdłuż szlaku. Noc nie była nadto mroźna, nie bardziej, od poprzedniej. Wiatr zamilkł, a śnieg spoczywał już tylko na gruncie.
W oddali słyszeliście wycia wilków, żadnego jednak nie dane wam było spotkać.

Zbliżał się ranek, słońce leniwie wznosiło się zza ośnieżonych drzew, zaś przed wami widać było cel podróży, wielką bramę Rudedorfu.
-Jesteśmy na miejscu, pobudka! - wykrzyczał książę, kierując swój głos w stronę tyłu wozu.

Sir Ranord Treskov ---
Nareszcie, powoli robiłeś się już zmęczony tą całonocną podróżą. Trevor jechał cały czas obok Ciebie, ziewając od czasu do czasu.
Wreszcie bedziesz mógł przystąpić do turnieju i przestać być rycerzem bez ziemi, co było chańbiące na samą myśl.
Co zaś tyczy się walki z Devonem, była to formalność, którą musiałeś tylko wyregulować. Chyba jednak trochę przesadziłeś, upokarzając go w tak perfidny sposób, bo wygląda, jakby czuł jeszcze większą urazę niż wcześniej

Elmero ---
Pomimo iż mogłeś spać przez niemal całą podróż, nie zmrużyłeś oka nawet na chwilę. Nie czułeś się śpiący, czego powiedzieć o reszcie nie można było.
Co jednak miał teraz znacznie większe znaczenie, dotarłeś do Rudedorfu szybciej, niż się spodziewałeś.
Nęciła Cię ponętna sakwa Ojca Otto, odpędziłeś jednak od siebie myśli, by sprawdzić jej zawartość. Czy z wdzięczności, że zawiózł Cię tutaj? Nie, raczej z powodu zbyt dużej liczby ludzi i faktu, że byłbyś jednym z trzech głównych podejrzanych.
Mniejsza jednak o to, bramy Rudedorfu czekały na przyjęcie twojej osoby.

Jeff Harland ---
Jazda na grzbiecie Trafa nie należał do najgorszych, nawet pomimo faktu, że musiałeś podtrzymywać się silniej, by nie spaść podczas jednego z kilku przyśnięć.
Biorąc pod uwagę pogodę, rozpatrywałeś pozostanie w Rudedorfie do końca zimy, by wczesną wiosną wyruszyć do Pars. W mieście nie powinno dziać się zbyt wiele, co było Ci w zupełności na rękę.

Krzysztof D'Gnish ---
Podróż była wyjątkowa niewygodna, bolał Cię już tyłek od ciągłych podskoków wozu, zapewne spowodowanych przez wyboje na niewidocznej drodze, przykrytej grubą warstwą śniegu.
Nie mogłeś zasnąć, jak byś się mocno nie starał. Starając się umilić drogę, zerkałeś na Alice i jej pokaźne piersi. Od razu przypomniał Ci się miły sen, który niedawno miałeś.
Spotęgowało to złość, którą czułeś do wyboistej drogi, jednak argumenty nie zdawałyby się robić na niej zbytniego wrażenia, dlatego siedziałeś cicho.
Wszyscy byli tacy ponurzy, co się zmieniło zaraz po ujrzeniu bramy Rudedorfu. Zbawienie na horyzoncie!
Zadowolenie jednak szybko minęło, gdy przypomniałeś sobie, w jakim celu tutaj zmierzasz.

Mortarel ---
Całą drogę starałeś się być czujny, jednak i ciebie dopadła plaga ziewania. Było to coś, czego powstrzymać nie sposób, a co dodatkowo udzielało się u innych.
Towarzysze, którzy również jechali na wozie, nie spali, tak samo jak Ty. W gotowości, wypatrywałeś ewentualnych zagrożeń. Wycie wilka było jak ukojenie dla twoich uszu, usłyszałeś bliski twemu sercu dźwięk.
Nawet nie zauważyłeś, gdy byliście już pod bramą Rudedorfu.

Alice ---
Raz prawie spadłaś z konia, Devon na szczęście podtrzymał Cię za ramię, samemu zsuwając się jednak trochę i wpadając na twojego konia.
Sytuacja szybko została opanowana i po chwili jechaliście dalej i dalej i dalej i dalej...
Droga się dłużyła, jakby szlak nie miał końca. Devon siedział naburmuszony i nie powiedział ani jednego słowa, co dodatkowo potęgowało nudę.
Na szczęście dojechaliście do Rudedorfu, mogąc wreszcie odpocząć.
Myślami już byłaś w innym miejscu, pełnym książek i ich postarzałego zapachu.

***

Brama była zamknięta, jednak głośny gwizd księcia wystarczył, by straż opuściła ją i dała wam wjechać. Najwyraźniej spodziewali się przyjazdu Juliusa.
-Dziękuję wam, szanowni państwo, za towarzystwo. Mam nadzieję, że znajdziecie tu tego, czego szukacie. Teraz czas na mnie, nagli się zbierać muszę i skierować do kwaterunku, pewnie czekają na mnie z gorącym łożem i posiłkiem.
Poszperał chwilę w jednej z toreb, które zapięte miał przy koniu, wyjął świecącą monetę i rzucił nią do barda.
-Rad jestem móc usłyszeć twych pieśni jeszcze raz. Do zobaczenia i niech drogi nasze skrzyżuję się ponownie.
Po tych słowach oddalił się w gęstej mgle, która zebrała się w ciasnych uliczkach miasta. Zaraz za nim ruszyła jego dzielna świta, nie odstępując na krok.

Miasto wydawało się ogromne, pomimo mgły, widzieliście mnóstwo krętych uliczek oraz wielki plac, będący targiem w co bardziej słoneczne dni. Miasto jeszcze się nie przebudziło, co potęgowało klimat zamarcia.
Wszystkie okiennice pozamykane, chroniły domy przed chłodem, jaki panował na zewnątrz. Ulice zasypane śniegiem, zdawały się być nie do przebycia. Dachy opierzone białym puchem, radośnie przyjmowały wschodzące światło dnia.
Do waszych uszu doszedł dźwięk otwierających się drzwi, zza których wyszedł zziębnięty mężczyzna. Spojrzał na was, po czym wyraźnie zaczął się wpatrywać w jednego z zebranych. Nietrudno było poznać na kogo, gdyż twarz Krzysztofa zaczęła robić się czerwona ze złości.

Krzysztof D'Gnish ---
Marko Delanter! To ta szuja, wszędzie poznałbyś ten paskudny ryj!

Mężczyzna średniego wzrostu, owinięty w grubą skórę, trząsł się z zimna. Był zarośnięty czarną brodą oraz połączonymi z nią wąsami. Wszystko łączyło się z krótkimi, kręconymi włosami na głowie, co wyglądało dość komicznie w tej chwili.

***

Więc, moi mili, co robicie? Gdzie zmierzacie?
 
 
Stary 11-03-2008, 15:22   #73
 
Labalve's Avatar
 
Reputacja: 1 Labalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwu


- Marko?
Mimo gniewu który o mało nie wyciekał z jego ciała uśmiechnął się przyjaźnie.
- Marko, jak się masz, stary druhu?
Zbliżył się trochę, niby po to by objąć mężczyznę, jednak gdy był już blisko uderzył go w twarz tak mocno, że ten uderzył o drzwi, z których właśnie wyszedł.
- Gdzie ona jest? Gdzie jest Lilia?
Stanął naprzeciw Marko. „Co robi tak daleko od morza? Gdzie ją zostawił?!”
 
__________________
"Precz z agresją słowną!
Przejdźmy do czynów!" - Labalve
Labalve jest offline  
Stary 11-03-2008, 22:42   #74
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację


W końcu zastał cię ranek. Po całonocnym czuwaniu na wozie Mortarel odczuwał znaczne zmęczenie. Raz po raz ziewając rozglądał się swymi znużonymi oczami. Ośnieżona droga mieniła się błyskami wschodzącego słońca. Mortarel pomyślał, że był to całkiem przyjemny widok. Kiedy ujrzał bramy Rudedorfu ucieszył się na ich widok. Poprawił futra na swoich barkach, obejrzał sakwę wypełnioną suszonym mięsem jelenia, następnie zaczął rozmyślał o swoich sprawach, które miał do załatwienia w mieście.
Pierwszym jego celem miało być udanie się na targ, w celu sprzedania swoich dóbr, które uzyskał łowiąc zwierzynę w lasach, tymi o to własnymi rękoma. Kiedy Mortarel myślał o tym, z dumą popatrzył się na swoje ręce. Ile to zwierza już nimi złapał i oporządził- któż to wie?
Za pieniądze ze sprzedaży, zamierzał zakupić worek soli, niezbędnej do suszenia i wędzenia mięsiwa oraz dwa tuziny grotów u kowala, z grotów tych miał zamiar wyrobić strzały. Często robił drobne sprawunki podczas pobytu w mieście. Dodatkowo miał jeszcze jeden cel. Musiał zakupić sierp, do ścinania ziela. Miał to być prezent dla jego przyjaciela- Leśnika.
Mortarel z zadowoleniem zapatrywał się na swoje sprawy.
 
Mortarel jest offline  
Stary 13-03-2008, 19:30   #75
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację


Na widok murów Rudedorfu jeszcze bardziej poprawił humor Jeffa. Wbrew wcześniejszym obawom dotarli do miasta przed śniezycą, której zapowiedzi, w postaci ciemnych chmur, coraz gęściej gromadziły się na niebie.
W dodatku był prawie wypoczęty. Przedrzemał prawie całą noc siedząc w miarę wygodnie w siodle. Nie mówiąc już o tym, że nie musieli czekać na otwarcie bram..
- Dziękujemy, Wasza Wysokość - powiedział, kłaniając się z szacunkiem należnym księciu krwi. Użył liczby mnogiej bo nie był pewien, czy niektórzy, nieco rankiem otępiali, nie zapomną o odpowiednich słowach.
popatrzył w ślad za odjeżdżającym księciem, a potem zwrócił się do reszty:
- Miło mi było z wami podróżować. Lady Aliso... Sir Ranordzie... Panie Devonie... - skłonił się uprzejmie.
- Panowie... - podobny ukłon posłał w stronę pozostałych.
Już miał ruszyć, gdy nagle powiedział:
- Pewnie się jeszcze spotkamy. To, wbrew pozorom, małe miasto - uśmiechnął się. - Zamierzam zatrzymać się "Pod niedźwiedziem". Gdybym komuś był potrzebny...
Jeszcze raz się skłonił i ruszył powoli przez uśpione jeszcze miasto.
"Tak wcześnie wstał?" - tyle tylko myśli poświęcił owiniętemu w futro człowiekowi, który mimo wczesnej pory wyszedł właśnie z jednego z domów.
Minął go obojętnie.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 13-03-2008 o 19:32.
Kerm jest offline  
Stary 14-03-2008, 21:21   #76
 
Elmero's Avatar
 
Reputacja: 1 Elmero ma wyłączoną reputację


-Rad jestem móc usłyszeć twych pieśni jeszcze raz. Do zobaczenia i niech drogi nasze skrzyżuję się ponownie.
Elmero zręcznie złapał monetę, ukłonił się i powiedział
-Dzięki Ci panie. Umilanie twojego czasu było dla mnie zaszczytem. Zawsze do usług.
po czym zwrócił się do reszty:
-Miło się gawędziło, ale pora się rozstać. Do zobaczenia

po udał się na poszukiwanie noclegu
 
Elmero jest offline  
Stary 23-03-2008, 00:04   #77
Marchosias
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Wszyscy rozeszliście się, oprócz Krzysztofa, który najwyraźniej miał jakiś interes do owiniętego skórą mężczyzny.
Kierując swoje kroki do różnych części miasta, wasza grupa tak samo szybko, jak się utworzyła, rozpadła się.
Sprowadzeni do jednego miasta, mieliście inne cele. Chwałę, pieniądze, przeżycie, pytania.
Jaki by wasz cel nie był, mieliście dziwne przeczucie, że jeszcze kiedyś wasze drogi się skrzyżują i to niekoniecznie w odległej przyszłości.

Jeff Harland ---
Kiedy zmierzałeś do karczmy, zdawało Ci się, że nie pamiętasz gdzie się znajduje, pomimo faktu, iż byłeś niemal stałym bywalcem "Pod Niedźwiedziem".
Wydawało Ci się, że gubisz drogę, co dodatkowo było potęgowane przez brak żywej duszy na ulicach miasta. Wszyscy pochowani jeszcze w domach i zajazdach, nie wyściubiali nosa poza progi drzwi.

Nagle dostrzegłeś kogoś. Przykuł Twoją uwagę samym faktem, że był pierwszą osobą, którą widziałeś, nie licząc niedawnych towarzyszy.
Mężczyzna z siwą brodą i włosami, sięgającymi nieco poniżej ramion, zaniedbany i brudny, ubrany w podarte szaty.
Zacząłeś się zastanawiać, co też taki typ porabia na ulicach Rudedorfu, jednak szybko porzuciłeś zamyślenia, gdy odwrócił się w Twoją stronę.

Kiedy spojrzeliście sobie w oczy, mężczyzna szeroko otworzył oczy. Tobie niewiele brakowało do tego samego stanu rzeczy, gdy zdałeś sobie sprawę, że to ta sama osoba, która wręczyła Ci kryształ.
Zanim zdążyłeś zareagować, obdartus uciekł ile sił w nogach w pobliską alejkę, po drodze uderzając ramieniem o ścianę jednego z domów.
Alejka jest ciasna i nie masz pewności, czy dasz radę przecisnąć się koniem. Jeśli zechcesz ruszyć za człowiekiem, będziesz musiał zostawić Trafa lub znaleźć okrężną drogę.

Elmero ---
Gdy szedłeś zimnymi i pustymi uliczkami Rudedorfu, miałeś ochotę skręcić w jakiś ciemny zaułek, jednak odganiałeś od siebie taką myśl. Nie po to tutaj przyjechałeś, aby znów stoczyć się do podziemia.
Twój cel sięgał znacznie wyżej.

Droga wysadzana kamieniami była wyjątkowo przyjazna dla twoich stóp, bez problemu pokonywałeś coraz to kolejniejsze zakręty, szukając noclegowni.
Gdyby nie fakt, że szybko zapamiętywałeś każdą z ulic, głowę byś dał, że zatoczyłeś kółko.
Po kilku minutowej przechadzce, natrafiłeś na dość spore drzwi z małym, zakrytym judaszem na środku.
Ciężki, drewniany szyld z wyrytym postawnym lwo-ptaku oraz nazwą, okuty stalową ramą, dawał Ci wyraźnie do zrozumienia z jakiego rodzaju przybytkiem masz do czynienia.
Najzwyklejszy w świecie zajazd, zwący się wdzięcznie „Gryf”

Nie miałeś zwyczaju marudzić, toteż skorzystałeś z okazji, jaką dawał los i wkroczyłeś do środka.
Z miejsca dobiegło Cię przyjemne ciepło, bijące z kamiennego kominka w rogu sali. Sama sala była niezbyt duża, posiadała dwie niewielkie ławy oraz ladę, za którą stał gospodarz przybytku, mający widok wprost na wejście.
Nikt Cię nie przywitał ciepło, jak to miały w zwyczaju dbające o renomę zajazdy i gospody, co dawało wyraźny znak, że wreszcie trafiłeś w odpowiednie miejsce.

Na siedzeniu, tuż obok kominka, siedział mężczyzna z przewiniętą twarzą grubym szalem. Masz wrażenie, że to on Ciebie pierwszy zobaczył, gdyż wpatrywał się w Twoją postać.
Nagle machnął ręką w zapraszającym do siebie geście. Wskazał miejsce naprzeciw siebie i niecierpliwie zachęcał do przysiedzenia się.

Mortarel ---
Dawno nie zapuszczałeś się tak daleko od domu. Niestety, w pobliskich mieścinach nie mieli tego, na czym tak bardzo Ci zależało.
Dobrej jakości soli musiało być pod dostatkiem w taki miejscu jak Rudedorf, będziesz miał naprawdę wiele czasu, by wybrać najlepszy i najrozsądniejszy cenowo gatunek, zważywszy na to, że jeszcze kupcy nie rozstawili swoich straganów, ani nie otworzyli sklepów.
Znalezienie sierpa oraz grotów nie powinno już stanowić takiego wyzwania. Chociaż, kiedy przypomniało Ci się, jak bardzo potrafi być wybredny Jonas, leśnik z którym mieszkasz, wydawało się to większym wyzwaniem od innych zaplanowanych czynności.

Nie byłeś śpiący, jedynie nieco głodny, jednak nie stanowiło to zbytniego problemu. Miałeś jeszcze trochę suszonego mięsa, które mogłeś spałaszować po drodze. Nie dość, że pożywne, to jeszcze smaczne, jak lubisz.
Nietrudno było znaleźć targ, idąc prosto jedną z głównych ulic miasta. Był pusty, o ile się nie myliłeś, miałeś jeszcze około godziny, zanim handel zacznie na nowo rozkwitać.

Krzysztof D'Gnish ---
Marko chwycił się za głowę, po impecie z jakim uderzył o drzwi. Chwilę minęło, nim był w stanie odpowiedzieć na twoje pytanie.
-Za co?
Po tych słowach cofnął się, wiedząc, że może ponownie oberwać. Dobrze wiedział, za co.
-Piracie – powiedział tak, jak miał zwyczaj Cię nazywać. Może i było to zabawne, jednak w tej chwili nie wzbudzało uśmiechu na Twoich ustach – Wszystko Ci wytłumaczę! Tylko nie bij mnie więcej!
Widziałeś, jak ciągle się trzęsie. Ciężko było określić, czy to ze strachu, czy też z zimna. Najprawdopodobniej z obu powodów.

-Ten list. Dostałeś list, prawda? Widzisz, po tym, jak zabrali statek, załoga zbuntowała się i nie chciała mnie słuchać...
Chyba sam się zorientował, że powinien się ugryźć w język, zanim wypowiedział budzące wiele wątpliwości słowo, tak o jego dalszy los, jak i statku.
„Zabrali”. Słowo kołatało się w twoich myślach, przewijane na zmianę z wyobrażeniami o różnych formach tortur, jakie zdążyłeś poznać przez lata żeglowania.
-Może wejdziemy do środka? - Wskazał na obskurne drzwi, na których nie tak dawno wylądowała jego głowa – Wszystko Ci wyjaśnię, tylko nie stójmy już więcej na tym mrozie – Kiedy wydawało się, że skończył, dodał, wchodząc do starego domu – I pohamuj swój gniew, cała sprawa ma dwa końce, jak zawsze...
 
 
Stary 25-03-2008, 10:31   #78
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację


Jeff rozejrzał się dokoła. Miał niejasne wrażenie, że zasypane śniegiem ulice są mu jakby obce. Śnieżna biel zatarła wszelkie różnice między poszczególnymi budowlami i zdawało się, że wszystkie domy są prawie jednakowe.
"Mam omamy czy zaniki pamięci" - pomyślał, zły na siebie i cały otaczający go świat. - "Gdzie jest ta przeklęta karczma..."
Na domiar złego nawet nie było kogo spytać o drogę...
Widok obdartusa na ulicach Rudedorfu wywołał na początku tylko zdziwienie. Podczas swych poprzednich wizyt w mieście nie zauważył ludzi w takim stanie.
"Czyżby to wpływ zimy? Włóczędzy ze wsi ściągają do miasta by przeżyć?" - zastanowił się przez moment.
Bez wahania skierował się w stronę obdartusa. Nawet gdyby był obcy w mieście, mógł wiedzieć, gdzie jest gospoda "Pod Niedźwiedziem".
Ujrzawszy twarz włóczęgi, zaskoczony, zatrzymał Trafa. Nie chciał wierzyć własnym oczom. W jaki sposób ten człowiek tu się znalazł? I co tu robi?
Widok uciekającego wyrwał go z odrętwienia. Ruszył z miejsca, ale widząc szerokość alejki ponownie się zatrzymał. Było tak wąsko, że pewnie musiałby zostawić Trafa, a tego nie chciał zrobić. W tym pozornie wymarłym mieście z pewnością znalazłoby się natychmiast parę osób, które zajęłyby się koniem. A on sam musiałby potem kupić sobie nowego...
Uderzył piętami wierzchowca i ruszył wokół budynków, chcąc objechać je dokoła i poczekać na uciekającego z drugiej strony...
 
Kerm jest offline  
Stary 25-03-2008, 19:23   #79
 
Labalve's Avatar
 
Reputacja: 1 Labalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwu


- ZABRALI?! – krzyknął prawie równocześnie ze słowami Marko, powstrzymał się jednak przed skręceniem mu karku.
– Dobrze, wejdźmy – powiedział przez zęby.
W jego umyśle rodziło się tysiąc sposobów na skrzywdzenie Marko przy pomocy obiektów znajdujących się w domu, łącznie z samymi pokojami.
 
__________________
"Precz z agresją słowną!
Przejdźmy do czynów!" - Labalve
Labalve jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172