Niziołek powoził szybko, ale to nie zmieniało faktu, że jak szaleniec. Joachim trzymając się burty wozu wpatrywał się w źródło dymu. Może to jednak nie byli kultyści? W końcu to równie dobrze mógł być jakiś niewydarzony alchemik. Ci stale babrzą się w jakichś świństwach, które nie wiadomo kiedy człowiekowi wypalą w twarz. Auć, cholera durny Niziołek nic dziwnego, że nas wcześniej o mało co nie stratował. Jak tak dalej będzie powoził, to szybko wyląduje w celi.
Zwadźca pomasował szczękę, w która uderzył go głową krasnolud, który wywalił się, kiedy wóz podskoczył na nierównych kamieniach ulicy. Po chwili ryzykownej jazdy byli na miejscu. Joachim zeskoczył w ślad za Felisem i resztą tymczasowej kompanii. Nigdy więcej nie wsiądę na coś, czym powozi Niziołek. Nigdy więcej.
Potrząsnął lekko głową i rozejrzał się szybko po okolicy. Wybuch był bardziej widowiskowy niż szkodliwy. Budynki wyglądały na całe, tylko w kilku oknach brakowało szyb, a na ulicy leżały nadpalone szczątki. Dym także zdawał się rzednąć i niebo znów błysnęło jasny błękitem. Zwadźca skinął głową do Felixa i ruszył za nim ku Calizn, która właśnie podniosła się z ziemi. Szedł spokojnie widząc, jak towarzysz podbiega do kobiety. Po chwili także dotarł na miejsce i spojrzał na czarodziejkę. Całe ubranie uwalane było w błocie, sama zaś właścicielka nie wyglądała lepiej.
-Dobrze, że nic ci się nie stało. Miałaś pecha, że byłaś tu akurat w momencie eksplozji. Widzieliśmy wybuch i nie wyglądało to dobrze. Ale mniejsza z tym, gdzie Max? - |