Wątek: Tacy jak ty 3
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2008, 22:21   #508
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Astaroth;- ... AST...!!!... NIE....!!! – usłyszałeś w myślach paniczny, zabraniający wrzask Azmaera.

* * *
Waldorff; Lis nie zgadza się, abyście teraz oglądali pokój zielarki. Mówi, że był na to czas. Teraz musicie przesłuchać świadków. Do pokoju być może będziecie mogli wrócić później.

Barbak;
- Pozdrowiona bądź. Powiedz mi proszę co skłoniło Cię do wstąpienia do zakonu?
- Zawsze chciałam zostać zielarką. Miałam niewielką aptekę w Ricunonie, ale nie wiodło mi się najlepiej. Przyznam szczerze, że byłam sama na świecie, i wstąpiłam do zakonu, aby mieć.... rodzinę. Przyjaciół. W Ditrojid wszyscy troszczą się o siebie nawzajem, nie potrzebne są im do tego pieniądze. Czerpałam prawdziwą radość ze służby wśród zakonników Abazigala i szybko odkryłam, że to moje powołanie.
- Co sądzisz o panujących w zakonie zasadach i regułach?
- Przywykłam bardzo szybko i polubiłam je. Ci, którzy walczą z demonami i służą innym muszą być nieustraszeni, zdyscyplinowani i gotowi do największych poświęceń. Akceptuję to i staram się tym zasadom sprostać.
- Jaki jest twoje podejście do innych ras?
- Takie jak wszystkich – ciała są różne, dusze wyglądają tak samo. Wszyscy jesteśmy dziećmi Światła, mamy wspólna Matkę.
- Z czym kojarzy ci się Dianthus superbus?
- To piękny kwiat, goździk, rosnący na łąkach górskich na zachód stąd. Kiedyś był to ponoć przysmak dragonitów. Dziś używamy go do niektórych mikstur, na przykład na ślepotę, podajemy także ją jako składnik wywaru dla bardzo ciężko opętanych.

Waldorff; Wypytujesz Yenner.
- Gdzie się spotkaliście ostatni raz?
- Z Ilundilem? Dziś rano, na korytarzu przed jego pokojem.
- A jak był ubrany?
Yenner zastanowiła się.
- W swój zwyczajowy mundur. Zawsze to nosił, codziennie.
- Przed śmiercią jednak szykował się do kąpieli – wtrącił nagle Lis. – Znaleźliśmy go martwego, odzianego jedynie w spodnie, nawet bez butów i skarpet.
- Proszę powiedz w czym specjalizował się Prestios?
- Był moim uczniem. Miał szkolić się na zielarza. Dopiero się uczył. Nie przykładał się zbytnio do nauki.
- Nad czym razem pracowaliście?
- Uczyłam go rozpoznawać rośliny, zbierać korzenie i liście, suszyć je, kroić, przyrządzać z nich zioła, medykamenty i składniki magicznych mikstur.
- Jak blisko byliście razem, czy potrafiłabyś go rozpoznać z zamkniętymi oczyma?
- Mojego ucznia? – spytała z wyraźną niechęcią. – Nie przykładał się do nauki, a liczyłam, że się postara. Ciągle mylił rośliny, przekręcał ich nazwy. Chodził naburmuszony kiedy zwracałam mu uwagę. Wolał widać baraszkować ze swoją gołąbeczką, niż czytać księgi. Rozpoznałabym go z zamkniętymi oczami chyba po zapachu. Był brudasem i bałaganiarzem.

Do akcji wkracza najedzona Kejsi!
- Co robiłaś dziś rano?
- Jak co dzień, pracowałam w ogrodzie. Potem zjawił się demon, i sprawdzałam, czy nikt nie został ranny i nie potrzebuje mojej pomocy. Wróciłam do pracy w ogrodzie i do południa pracowałam tam.
- Jakie masz obowiązki?
- Pielęgnuję rośliny, zbieram plony w ogrodzie, zbieram zioła w okolicy Ditrojid, suszę je, gromadzę, sporządzam leki i mikstury.
- Czy ktoś ci w nich pomaga?
- Tak, Ria, druga zielarka.
- Opisz chwile, kiedy usłyszałaś wystrzały z pokoju Ilundila.
- Przeglądałam zapas mikstur, kiedy usłyszałam bardzo głośny huk, strzał, przedziwny, ogłuszający huk. Nie miałam pojęcia co to było. Zastanawiałam się nad tym, kiedy padł drugi strzał, i usłyszałam huk, jakby coś upadło w pokoju Ilundila. Wyszłam na korytarz, zawołałam Ilundila, pytałam co się stało, ale on nie odpowiadał. Zapukałam, pociągnęłam za klamkę, ale drzwi były zamknięte. Uderzyłam pięścią w drzwi, zawołałam głośno Ilundila, ale nie odzywał się, więc pobiegłam po pomoc.
- Kiedy przyszliśmy, drzwi były zamknięte, ale nie zakluczone – wtrącił się Lis. – Zbrodniarz musiał wymknąć się, kiedy pobiegłaś po nas! Miałaś szczęście, że nie próbował cię dopaść!
- Teraz kiedy o tym myślę, masz rację! – przyznała zmieszana Yenner.
- Widziałaś dziś kogoś obcego w zakonie lub ogrodzie?
- Poza wami nie.
- Co zrobiłaś potem, kiedy padły strzały?
- Pobiegłam zaalarmować resztę.
- Jak długo znałaś Ilundila?
- Był doradcą najwyższej kapłanki kiedy wstąpiłam do zakonu. Trzy lata zdaje się.
- Kim był dla ciebie?
- Sąsiadem, miał pokój obok. Był dobrym przyjacielem, ale był zbyt zajęty, żeby porozmawiać.
- Kiedy widziałaś go po raz ostatni?
- Dziś rano.
- Czy Ilundil podkochiwał się w kimś?
- ... – Yenner zawahała się i nerwowo odwróciła na moment wzrok. – Nie chciałabym mówić tego przy obcych – spojrzała na Lisa.
- Czy to może pomóc śledztwu? – spytał, zdumiony.
- Nie wiem – zmieszała się.
- Powiedz lepiej.
Zielarka westchnęła nerwowo.
- Ilundil... był zauroczony najwyższą kapłanką.
- C...?! CO?! – wymknęło się Lisowi.
- Wybacz, takie odniosłam wrażenie. Spacerował z nią po ogrodzie, czasem... czasem widziałam, jak późno w nocy paliła się lampa w jego pokoju... odkładał robotę papierkową na noc, żeby za dnia mógł spędzić czas z kapłanką! Wyglądało to tylko na niewinne zauroczenie... Zresztą... ona wolała... Azmaera...
- COOoooooo?! – Lisowi omal szczęka nie upadła na podłogę, wszyscy strażnicy w pokoju drgnęli.
- Miałam nikomu o tym nie mówić – zmieszała się Yenner. – Ale kiedyś, kiedy pracowałam w ogrodzie, zauważyłam kapłankę i Azmaera... Oni mnie nie dostrzegli. Azmaer podszedł do niej i pocałował ją w policzek, a ona zarumieniła się, uśmiechnęła, i pogładziła dłonią jego policzek, nim odszedł bez słowa.
W sali zapała kłopotliwa chwila ciszy.
- Co robiłaś w chwili, kiedy padły strzały?
- Przeglądałam mikstury.
- Czy Ilundil zachowywał się ostatnio dziwnie?
- Nie.
- Jak długo jesteś w zakonie?
- Około dwóch lat.
- Podoba ci się tutaj?
- Bardzo. Znalazłam swoje powołanie.
- Hołdujesz jakimś żywiołowi?
- Ziemi.
- Czcisz Khemetrę?
- Nie. Światło i Wielkiego Lorda Konstruktora.
- Czy Prestios powiedział ci, że idzie szukać Dianthus superbus?
- Tak.
- Czy go przyniósł?
- N... Tak, zdaje się, że tak.
- Pamiętam, jak marudziłaś, że nie mógł znaleźć tej rośliny – wtrącił Lis.
- Poszedł potem jeszcze raz po nią, i przyniósł ją w końcu. Ria kazała mu ją przynieść, robiła lek dla kogoś, chyba.

Zdesperowana, imasz się podstępu i próbujesz wcisnąć Yenner, że znaleźliście jej włos na kocu Ilundila.
- Prestios powiedział, że miałaś romans z Ilundilem! Czy to prawda!?
Yenner wygląda na zmieszaną/oburzoną.
- Ilundila i mnie nic nie łączyło! – odparła wściekle. – Mój włos mógł się tam znaleźć przypadkowo, kiedy weszłam do pokoju żeby dać Ilundilowi olejek do kąpieli. Ilundil cierpiał na bardzo rzadką, dziwną chorobę skóry. Na brzuchu i plecach czasem złuszczała mu się skóra, robiły się swędzące pęcherze i bolesne krosty. Kąpał się w olejku, który specjalnie dla niego przyrządzałam. Często przynosiłam mu go do pokoju, gdyż był zabiegany, i czasem zapominał go wziąć ode mnie, a potem miał przykrości. Dziś rano też przyniosłam mu ten olejek, z lawendy.
- Możesz dać nam parę swoich włosów, jako próbkę?
- Nie wiem po co, ale oczywiście, mogę – wyrwała sobie kilka włosów. – Proszę – naburmuszona, podała Kejsi kłaczki.


Wszyscy [poza Tevem]
Drzwi sali otwierają się i staje w nich młoda, rudowłosa dziewczyna.

Orihime by *ramy on deviantART

- Yenner! – wita się z przyjaciółką. – Witajcie wszyscy! Czy znaleziono już zabójcę?! – pyta z nadzieją.
Lis kręci przecząco głową.
- A Prestiosa?
- Nie.
- Mam nadzieję, że demony go nie dopadły! – przestraszyła się i zmartwiła. – Nie ma go już cały dzień! Czy...? – spojrzała na was. – Przepraszam, że przeszkadzam w śledztwie, ale przyszłam... martwię się... pomyślałam, że gdybym mogła jakoś pomóc, chętnie to uczynię! Nieszczęsny Ilundil! Jak ktoś mógł...?! – zasłoniła twarz dłonią, otarła łzy. – Proszę, znajdźcie tę duszę skażoną złem, niech Światło spali w niej chaos, niech dusza Ilundila zazna spokoju!
- Ria – zagadnął Lis. – Czy widziałaś kiedyś... najwyższą kapłankę w towarzystwie Azmaera?
Ria zdziwiła się.
- Tak, parę razy, w ogrodzie... Spacerowali.
- Tylko spacerowali?
- Tak... Czy... Azmaer jest w to zamieszany?!

Pukanie do drzwi.
Gaia: Zonos by *comichub on deviantART
- Mamy wyniki analizy tego płynu – elf nie zwracając uwagi na drużynę, spoglądał na Lisa.
Pokazał mu buteleczek z resztkami niebieskiego płynu, którą znalazła Kejsi w pokoju ucznia zielarki, Prestiosa.
- To mikstura szybkości – wyjaśnił elf. – Dziesięciokrotnie zwiększa szybkość ruchów tego, kto ją wypije.
- A ten koc?
- Tak jak sądziliśmy, obie dziury w kocu powstały od pocisków z broni znalezionej w pokoju Ilundila. Wokół dziur koc jest lekko przypalony.
- Notatki?
- Pismo Prestiosa i jego gołąbeczki – uśmiechnął się krzywo.
- Plamka na dywanie?
- Olejek lawendowy. Najwyższa kapłanka i inni twierdzą, że Ilundil cierpiał na chorobę skóry i używał tego leku podczas kąpieli, by załagodzić objawy jakimi były krosty i pęcherze.
- Ale w wodzie w wannie tego nie było...
- Nie. Sprawdziliśmy.
- Butelka z olejkiem...?
Elf wzruszył ramionami.
- Nie było żadnej takiej na toaletce w jego pokoju. Nawet pustej po olejku, też nie było.

- ŁAPCIE TO!!! – usłyszeliście wrzaski z zewnątrz, tupot i rumor.
- STÓJ DZIADU!!!
- ŁAP, ŁAP, ŁAP, SZYBKO!
- CHODŹ NO TU!!!
- Co się dzieje? – Lis asekuracyjnie dobywa miecza i uchyla drzwi, zaglądając na zewnątrz.
- ZAMKNIJ....!
Przez drzwi, między nogami Lisa, przebiega w krótkich zwinnych skokach niewielkie zwierzątko.

Subtlety by ~nyanamia on deviantART

Ria z piskiem ucieka mu z drogi, Yenner odskakuje pod ścianę. Zwierzątko gna biegiem do Barbaka i... siada przy jego nodze, łasząc się!
- Co to ma znaczyć?! – pyta Lis.
W drzwiach stają dwaj zdyszani wojownicy.

* * *
Miał styl. Ktoś Taki Jak On powinien mieć styl. Ktoś Taki Jak On wszystko robi z klasą. Wygrywa z klasą, przegrywa z klasą, znika z klasą, morduje z klasą, przeklina z klasą, nawet poniża się z klasą i z klasą przyjmuje zadawane ciosy...
- Znowu się spotykamy. Tacy Jak Ty zawsze wracają.
- Niekoniecznie z własnej woli.
Kiedy ma się styl, wszystko staje się prostsze. Gość z klasą jest naprawdę kimś - a nawet jeśli nie, to szybko się kimś stanie. Miej styl - jeśli masz styl, uchodzi ci płazem wiele rzeczy, których robienie bez stylu jest po prostu żałosne. Na przykład przyjmowanie kopniaków ohydną, nagą stopą Ritha w twarz, tudzież uśmiechanie się podczas gdy on hakowatymi wyrostkami na łokciu rozdziera twoje plecy do żywej energii.
- Gadaj. Gdzie są ich imiona?
- Zapewne nawet nie umiesz czytać! – zdołał zachichotać Azmaer.
Ktoś Taki Jak On ma zwykle prócz klasy jeszcze cel. Cel egzystencji. A jeśli nawet nie cel, to przynajmniej jedną czy dwie zasady, których nigdy nie łamie. Każdy drań ma taką zasadę. Chociażby „tylko głupiec pyta demona ‘dlaczego?’” , lub „przyjaciel mojego wroga może być moim przyjacielem”.
- Myślisz, że uchronisz Legiona przed mgłami Chaosu?!
- On ma na imię Astaroth.
Złapał za kark, szarpnął, chrupnęło, ciekawe co chrupnęło – pomyślał Azmaer, zdobywając się znów na uśmiech. Szpony rozdarły policzek, na wylot, poczuł je w gardle, na języku, podniebieniu. Fiolet mgieł natychmiast leczył rany.
- Ja go stworzyłem i ja nadałem mu imię.
- Wyrodny pomiot, dzieło jeszcze wyrodniejszego pomiotu. Sam nawet nie zdajesz sobie sprawy, co stworzyłeś w swojej głupocie i zadufaniu.
- To jego słowa!...
Musisz się uspokoić. Musisz się uspokoić. Przecież już od dawna wiedziałeś, że coś takiego nastąpi, prawda? Więc czemu teraz... Czemu teraz czuł się tak... Tak... Nie potrafił tego opisać.
- Największą nagrodą będzie świadomość twojej porażki. Dla niego i dla mnie.
- Dwukrotnie go pokonałem, do trzech razy sztuka!
- A może się założymy?
A przecież nigdy nie było mowy o decyzjach! O wyborach! Dylematach! Zawsze robił to, co mu kazano. Wszystko było proste i łatwe. Musiał tylko wypełniać rozkazy.

Nie daj się zabić, żyj za wszelką cenę.

Teraz też miał wypełnić rozkaz. Powinien go wypełnić. Musiał, bo inaczej... Inaczej co?
- Dlaczego tak go bronisz?
- Jest moim ojcem.
- Jest demonem. Demony nie mają ojców ani synów. Jesteś chorym tworem wyrodnego pomiotu.
- I dobrze mi z tym ;3
W jego żyłach, w jego duszy, płynęła jego wola. Wola stwórcy. Nie mógł nie wypełnić tego rozkazu. W jego żyłach płynęła jedna idea, jedna myśl, jego wola... wolna wola...

Nie pozwól zabić Astarotha. Ma żyć. Za wszelką cenę.

Podniósł powoli głowę, spojrzał w białe oczy Ritha.
- I`ve heard her whispers. The whole world heard them. Mistress has chosen him, not you! – wycedził zimno przez zaciśnięte zęby.
Haki w plecach – pod łopatką – kopnął, kopnął mocno, twarda pięta huknęła o grzbiet, o głowę, raz, drugi, trzeci. Azmaer leżał, klęczał, pełzał. Z klasą. Chichocząc jak szaleniec. Rith schylił się do niego, szepnął cicho:
- Mistress… is not here…!

* * *
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline