- Jak śmiesz mnie obrażać! – Mag wycelował jedna dłoń w jego kierunku.
- Nim zdążysz powiedzieć jeszcze słowo twoja głowa zwęgli się niczym drzewo na palenisku. Janna załóż mu kajdany magii i sprowadźcie tego człowieka do lochów. Ja za ten czas dowiem się co tu się dzieje. Tylko Bogowie wiedzą kim on jest. Musimy być ostrożni. – Spojrzał na żaków za swymi plecami.
– Wracać do nauki! Bo was wszystkich wtrącę do Sali Prób!
Uczniowie rozbiegli się niczym gonieni przez Ogary Khorne’a. Janna wyciągnęła z sakiewki cienką linkę i zrobiła krok w kierunku Andresa.
- Idziesz po dobroci czy mam cię sparaliżować? – Zapytała z uśmiechem na twarzy.
* * *
Żołnierze rozeszli się i zaczęli porządkować ulicę Joachim zauważył grupę zbrojnych zmierzającą w ich kierunku od strony pałacu.
Dowódca nie wyglądał na człowieka z poczuciem humoru, więc lepiej żeby Halfling nie palnął nic głupiego. Zaraz obok niego szedł kapłan Sigmara z młotem w ręce.
Wszyscy domyślili się, że Graf wysłał kogoś, żeby sprawdził co się właściwie stało. Franz spojrzał na Calien.
- Ci mężczyźni pojechali z moim woźnicą do Gildii Magów. Jeden z nich domyślam się, że Teufelfeuer jest poważnie ranny. Ten drugi Andres… Szukaliśmy cię… To znaczy was. Nie cza na wyjaśnienia. Była u mnie straż miejska. Szukali go. – Wyszeptał.
– Musimy się stąd szybko usunąć. - Mogę wam pomóc… - Bez skrępowania wtrącił żołnierz, który podniósł Calien na nogi.