Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2008, 11:17   #12
Hermes
 
Reputacja: 1 Hermes ma wyłączoną reputację
-Ken, zamuntuj karabin, ale jeszcze nie odbezpieczaj. Ja zaraz wrócę...... - to Karol.

Co za buc. Nawet nie może tego spamiętać. Udaje szefa, mimo, że sam nie potrafiłby znaleźć swojego tyłka.

-Posłuchaj, durniu - McCoy mówił spokojnie nawet nie przestając montowac karabin, ale tak żeby było go słychać - Jak jeszcze raz mnie nzwiesz "Ken" to utnę Ci taką część ciała, która w tym wyścigu Ci się nie przyda.

Cholerni głupcy. Każdy z nich, myśli że wygra. A będą mieli szczęście jeśli przeżyją wyścig. Żaden transporter, czołg czy śmigłowiec nic nie da jak skończy się paliwo.

McCoy zamontował karabin, spojrzał na Wąpierza grzebiącego w silniku, ale szybko się tym znudził. Wsiadł na tył samochodu i rozwalił się z tyłu.

-Nie przyzwyczajaj się za bardzo, za jakiś czas przesiadka - Wapierz wsiad i już się czepiał.

McCoy posłał mu jedo ze swoich spojrzeń, które zazwyczaj powodowały, że mówiący nie kończył zdania. Ale tutaj trafił swój na swego. Wzruszył więc tylko ramionami, naciągnął kapelusz na oczy i spróbował wypocząć.

Czekał, aż będzie potrzebny.
 
__________________
Si vis pacem, para bellum.
Hermes jest offline