Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2008, 20:47   #41
Donki
 
Reputacja: 1 Donki nie jest za bardzo znanyDonki nie jest za bardzo znany
O cholera jasna... pomyślał Quenril czując coraz większy ból w kolanie. Mimo tylu godzin ćwiczeń przed bitwą, wystarczyła jedna walka z dość silnym przeciwnikiem, by mężczyzna złapał kontuzję.
- Ja nie jestem od walki tylko od myślenia...- westchnął cicho żołnierz lekko kulejąc. Bitwa powoli dobiegała końca, a nie zapowiadało się na to, by strona Zjednoczonych Klanów wygrała. Alberai zdecydowanie nie miał ochoty umierać. Błagał wszystkich bogów których znał, by żaden z Imperialnych wojowników nie obrał sobie go na cel i kuśtykając zaczął iść w stronę z której przyszedł. Dezercja wydawała się mu teraz najodpowiedniejszym rozwiązaniem. I tak ściga już go rząd Wodnego Klanu, więc czemu nie mieliby na niego polować przedstawiciele pozostałych Klanów. Nie chciał się też dostać do niewoli co jest chyba oczywiste. Przez lata spędzone w branży (jeśli można to tak nazwać) niewolniczej, przyglądał się jak panowie traktują swoich służących. Już lepsza byłaby od tego śmierć, a jak już napisałem umierać nie chciał, dlatego wybrał dezercję.
Handlarz nie uszedł jednak daleko. Chyba za słabo się modlił bo po krótkim marszu napotkał grupę Imperialistów dobijających żołnierzy walczących po stronie klanów. Quenril zrobił gwałtowny w tył zwrot i zaczął "biec" tak szybko jak pozwalała mu na to jego boląca noga. Sytuacja ta mogłaby wyglądać komicznie- śmiesznie kuśtykający człowieczek, a za nim gnające psy gończe. Quenril roześmiałby się gdyby te psy gończe były jego podwładnymi, a tym człowieczkiem ktokolwiek byleby nie on. Teraz jednak nie było mu do śmiechu. Przez pewien czas rozważał nawet możliwość przebicia się mieczem z heroicznym krzykiem na ustach: "nie dostaniecie mnie buce!" ale po chwili ogarnęła go beznadzieja. Zwolnił trochę bieg, a po chwili poczuł silne uderzenie w głowę. Stracił przytomność...
***
Quenril ocknął się i spostrzegł, że się porusza. Czyżby dusze były przenoszone do piekła wozami?...- taka była pierwsza absurdalna myśl handlarza niewolników. Zrozumiał jednak, że wciąż żyje, a jego przeznaczeniem jest zgnicie jako robotnik albo niewolnik w Imperium (jeden los jednak nie wykluczał drugiego). Do wciąż silnie promieniującego bólu kolana doszedł jeszcze silniejszy ból głowy wywołany z całą pewnością ciosem od któregoś z tych żołnierzy. Stęknął cicho, a następnie chciał sprawdzić, czy to uderzenie sprawiło duże obrażenia. Nie dał jednak rady ponieważ był spętany.
- Weź tę chusteczkę.- usłyszał nagle- Jest czystsza od twojej. A pamiętaj, że brud zawiera groźne bakterie. I nie płacz. Kiedyś będzie lepiej. Jak nie dziś to jutro. Albo za kilka lat. Albo po śmierci.
- Nie wierz mu.- rzekł powoli Quenril gdyż każde słowo potegowało ból głowy- zanim dożyjesz do tego "kiedyś będzie lepiej" żołnierze zrobią Ci wiele niemiłych rzeczy dziewczyno. Wieeele. A później Cię zabiją albo ty ich wyręczysz.- teraz odezwał się do mężczyzny który pocieszał kobietę- Szkoda, ze nie powiedziałeś jej jeszcze, ze umieranie nie boli- rzekłszy to uśmiechnał się smutno, ale blizna spotęgowała efekt tak, że wyglądało to jakby miał zaraz wybuchnąć śmiechem.- Skąd jesteście?
 
Donki jest offline