Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2008, 12:04   #11
Bronthion
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Brandis, Feide Carbonne, Dersitto Bumblebee

- Hehe. Patrz jak ma gadane. A mówiłeś ze nie ma podejścia. Spójrz na jej minę jak pokraśniała. – Powiedział Niziołek odrywając Brandisa od flaszki. Parę kropli cennego trunku zaginęło gdzieś na wieki w gęstej brodzie krasnoluda. Niziołek wolał nie wiedzieć, jaki los je tam czeka. Feide zasłoniła usta wachlarzykiem aby rycerz nie widział jej rozbawienia. Przypadkiem usłyszała rozmowę krasnoluda i niziołka.

- Takie słowa w co drugiej bajce i opowieści dla dzieci są, o smoku to samo… choć nie zawsze – Przypomniał sobie swe ostatnie na smoka polowanie - a potwora owego nigdy nie znajdzie, a jeśli znajdzie to zginie więc tak czy siak nie pochędoży.

- No Bogowie. – Niziołek parsknął śmiechem i uderzył ręką o stół, po czym zmiarkowawszy się nieco, dodał ciszej - Ty myślisz ze mu stan rycerski chędożyć nie pozwala? To dopiero bajki są mój brodaty przyjacielu. Spławił ją po rycersku ot co.

- On każdą tak po rycersku spławi bo serce swe oddał już tej która mu da jak smoka ubije, a o ubijaniu smoka już wcześniej mówiłem. - Spławił po rycersku? Jak on mógł? - Feide zasmuciła się, nikt jeszcze tak jej nie znieważył, miała plan, a przez tego zadufanego rycerzyka od siedmiu boleści nie zrealizowała go.

- Głowę daje, że stale odwiedza burdel u Róży. Ten wiesz... co to nieludzi nie wpuszczają. Nawet szczury się nie mnożą tak jak ludzie.
Dersitto najwyraźniej nóżek „czerwonej sukienki” przemęczać nie chciał i ponownie powiedział.

- No mówię siadaj dziewczyno z nami i napij sie... eee.. no tak mój brodaty przyjaciel lubi gorzałkę więc nie wiem czy dasz radę. Wczoraj jeszcze było czerwone redańskie, ale ktoś wychlał ostatnie antałki. Tak czy siak siadaj i mów co cię sprowadza do tego zaścianka. Ten tu rycerz i tak z nami jedzie do tej całej Dalii.

Feide spojrzała na niziołka, po czym nie czekając na odpowiedź osłupiałego rycerza siadła przy stole, rozejrzała się dookoła - Nawet porządnego faceta nie ma, a niech ten rycerz się w rzyć kopnie - po czym lekko smutnym tonem rzekła :

- Chętnie się napiję...

- Nie pomyślałbym, iż Pani to lubi, cóż, pozory mylą jak widać, Brandis mnie zwą, ej Ty tam oberżysta! Tak do Ciebie mówię, daj nam dodatkowe naczynie, byle ładniejsze od tych… bo to nie dla mnie, ani innych stworów ciemności.

- Tak naprawę do wielką panią nie jestem i się nie uważam za ową, a zwą mnie Lady...[/i]- urwała chwilę - yy znaczy się Feide – Po tych słowach karczmarz doniósł nowe naczynie a krasnolud nie czekając nalał do pełna.
Niziołek patrzył z niekłamanym zainteresowaniem na kobietę pijącą lokalny bimber niczym syn kowala. Zapomniawszy o przyziemnym napastniku, który jeszcze przed chwilą wpadł pod ich stół, ponownie zaczął majtać nogami.

- A co Ciebie sprowadza do Doliny Kwiatów? -Rzekła Feide wpatrując się w krasnoluda - Czyżbyś szukał kolejnych naiwnych na karty??

- Naiwnych? Cóż, chętnie zagram z kimś wymagającym, nie będę płakał jak przegram, lecz każdy grosz się przyda. A co mnie sprowadza? Długa historia – Odpowiedział i pogładził brodę wyraźnie zamyślony

„Czerwona sukienka” zaśmiała się głośno zakładając nogę na nogę słysząc odpowiedź krasnoluda, rozpór z jej sukienki odsłonił spory kawałek uda, szybko poprawiła ją z powrotem. Dersitto dopiero po chwili oderwał mokre usta od słodkawej śliwowicy. Świat od razu stał się jakiś taki weselszy –

- Ja jestem Dersitto Bumblebee i widzi mi się, że jak na "małą panią" masz cholernie zadbane ręce... grywasz na czymś może?

Feide chwyciła trunek w ręce i zaczęła bawić się szklanką - Otóż zdarza mi się grywać od czasu do czasu...

- Niech ci będzie Feide... ooo chyba zaczynają coś mądrego gadać...
Wszyscy spojrzeli na żołnierza stojącego na stołku z niewielkim zaciekawieniem, w końcu to, co w butelce było znacznie ciekawsze.

- E tam, ciekawiej prawił spasiony starosta Mahakamu, a każdy krasnolud powie Ci jakim on był nudziarzem. – Do uszu Brandisa doszły słowa: „Do robót zgłosił się już krasnolud Brandis…”- Kurwa, od razu per „krasnolud” z miejsca dyskryminacja rasowa ale czego ja się mogłem spodziewać. Proponuję się napić. - Feide znudzona zaczęła się rozglądać.

W tym momencie drzwi karczmy otworzyły się, a do środka wszedł, dziwaczny ubrudzony jegomość.
Niech ktoś go stad wyrzuci, na bogów śmierdzi jakby do gnojówki wpadł, Pomyślała czerwona sukienka, po czym z impetem zaczęła się wachlować. Nie wiedziała kim był ów niechlujny gość.

Krasnolud otworzył flaszkę, i nalał każdemu. Zerknął tylko przez chwilę na wiedźmina, by wrócić zaraz do swej butelki. Ciszy nie lubił, bardzo nie lubił, zwłaszcza takiej w której słychać było niemal szczekanie zębami i czuć było smród robienia w gacie na sam widok powodu owej ciszy. Może i ryj miał paskudny, śmierdział i wyglądał okropnie, ale pozostawał „człowiekiem” który z pewnością był lepszy niż gdyby do karczmy wpadła wataha ghuli, lub ekshibicjonistów, lub starców śmierdzących gorzej od wiedźmina, choć o to trudno by było.
Kompani z chęcią przyjęli napitek i wypili duszkiem wraz z krasnoludem. Z obserwacji Brandisa, Dersitto jak i on sam z niejednego pieca chleb musiał jeść gdyż gorzałka na nim większego wrażenia nie zrobiła, czego nie można było o ich towarzyszce powiedzieć...której nawet wymsknęło się głośne „O cholera” które pasowało do niej nie przymierzając jak świnia do klaczy. Feide kiwała się już lekko rzucając nowo przybyłemu zdegustowane i trochę rozlatane spojrzenie, a to dobrze na przyszłość nie rokowało, krasnolud postanowił zainterweniować nieco.

- Feide jeśli będziesz chciała przystopować lub zwolnić to powiedz, jeszcze nie piłem z ludzką kobietą gorzały - Usprawiedliwił się -

- To wiedz że khobiety ludzkie lepsze w piciu są od chopów. A tak!! - Feide łyknęła dwie kolejki na raz-
Krasnolud zaśmiał się w myśli gdy nagle w bok szturchnął go Niziołek.
- Śwarna dziewka jesteś Feide! – Trochę jednak nie dawało mu spokoju, czemu ta kobieta tak bardzo chce się upodlić przed nieznajomymi. Nic to.
Wiedźmin nie zwracając na nikogo uwagi przeszedł przez całą izbę i zniknął gdzieś na zapleczu. Niziołek nie omieszkał zauważyć, że dziesiętnik Bratek otarł z ulgą spocone, czerwone czoło, a mężny Sir Roderick zdjął trzęsącą się dłoń z rękojeści miecza. Jednemu bęcwałowi oberwie się dziś po uszach.

- Taak i wszystkie elfie chude szkapy nie mają szans - Feide zaśmiała się wesoło.
Brandis parsknął głośno o mało co trunkiem się nie zalewając. Dobrze, że łóżko blisko to się odniesie w razie potrzeby.
- Tak tak, gdzieżbym śmiał w słowa szlachetnej Pani wątpić – Odwrócił głowę by się nie śmiać
- Zacni panowie widzę ,że porządni z was druhowie - powiedziała uśmiechając się ładnie - w przeciwieństwie od tego nadętego rycerzyka, niech go szlag jasny trafi i pieruny ogniste - Pomyślała i skrzywiła się nieco.
- Pewnie, że zacni, jedyni tacy na całym kurwa kontynencie i ja tu jestem od rozlewania, zrób sobie przerwę.

- Karczmarz polej no znowu! - Feide machnęła do niego o mało nie spadając z krzesła co można było uznać za zły omen, całe szczęście krasnolud przytrzymał ją przez przypadek tego i owego dotykając, kobieta jednak było już w innym świecie i nie zwróciła uwagi, może nawet nie poczuła, któż wiedzieć może. Spojrzała na krasnoluda wrogo i trochę niewyraźnie poprawiając sukienkę.
- Poradzę sobie...- powiedziała. Chwilę przy stoliku zapadła cisza, którą zaraz przerwał niziołek.
- A tak poważnie, to nie dziwi was, że Demewand kazał przenieść ten cholerny festyn na jakieś zadupie w dolinie?
Krasnolud szturchnął niziołka w bok cicho mówiąc tak by tylko on usłyszał.
- Tylko nie tematy egzystencjalne, spójrz na nią ledwo siedzi jeszcze taki rejwach zrobi że z butów powyskakujemy – Znów się roześmiał -

- Mi tam wszystko jedno gdzie festyn się odbędzie... najważniejsze to…- Powiedziała urywając w pół zdania - Kurwa opanuj się dziewczyno zaraz wszystko im powiesz...- zbeształa sama siebie w myślach. Świat wirował coraz bardziej. Feid podparła głowę ręką ,aby jakoś go zatrzymać, mimo tego odmówić sobie trunku nie umiała. Chwyciła za nalany kubek i ponownie wychyliła do końca, przez moment próbując skupić zmącony wzrok na dnie pustego naczynia odbijającego jej zniekształconą podobiznę. Potem poczuła już tylko jak kubek wbija jej się w nos i zapadła w błogą i tak dobrze znajoma ciemność.
Brandis z niziołkiem patrzyli przez chwilę w milczeniu na „czerwoną sukienkę”. Ręka podtrzymująca głowę w pozycji pionowej omsknęła jej się na dół, po czym dziewczyna osunęła się na stół nie zdążywszy nawet odstawić od ust glinianego kubka, który teraz służył jej za podpórkę czaszki. Dersitto westchnął ciężko:

- No dobra, ty ją zabierz do pokoju, a ja zapiszę siebie i ją na Festiwal, bo ona chyba też tam zmierza... a jak nie to i tak będzie wesoło. Potem dokończymy flaszkę coby gorsi od nas nie wypili. – Zastanawiał się jeszcze przez chwilę jakby nie był pewien czy coś powiedzieć, ale w końcu nie wytrzymał i zaśmiał się towarzysko – Tylko nie legnij tam na niej, bo wtedy sam to skończę a antałek prawie pełen!

- Wiedziałem, że tak się to skończy -Powiedział beznamiętnie- Cóż, jeśli chłopi piją gorzej od niej to z żadnym pić nie będę i we dwóch obalimy zapas Nilfgardzkiego cesarza. Tylko który pokój to jej? Karczmarz musi wiedzieć.
Posadził Feide tak by nie zwaliła się pod stół i podszedł do gospodarza.
Spójrz tam -Pokazuje palcem “czerwoną sukienkę”-
- Gdzie jej pokój? Jak widzisz nie wytrzymała i musim ją odnieść, niech ludzie nie widzą jej w takim stanie, a może Ci stół zarzygać.
- Obserwowałem i w głowę zachodziłem ile wytrzyma, toż to samobójstwo w szramki na trunki stawać z krasnoludem i niziołkiem dla takiej niewiasty,wejdź po schodach na górę, idź w lewo i jak dojdziesz do końca korytarza jej pokój po prawicy Twojej, masz tu drugi klucz, tylko oddaj. -Rzekł dobroduszny karczmarz-
- Dzieki... a i jeszcze jedno, miskę jakąś daj, wiesz po co, masz tu denara za wypożyczenie.
Karczmarz poszedł na zaplecze i przyniósł niewielką miskę, przyjrzał się jej krytycznie i powiedział.
- Bierz, tylko odnieś, brudną lub czystą, obojętne.
- Sie wie.
Brandis wziął miskę w rękę i podszedł do stołu przy którym Feide “wypoczywała”, przerzucił ją przez ramię i uda się na górę. Lekkaś Otworzył drzwi i wszedł nie zapominając o misce, którą musiał położyć by drzwi otworzyć. Położył biedaczkę na łóżku a obok niej miskę. Zaśmiał się jeszcze na jej widok i wyszedł zamykając drzwi, miała przecież swój klucz, a wziął od karczmarza żeby nie było że jej grzebał... gdzieś po kieszeniach.

Dersitto zeskoczył z drewnianej ławy, na której siedzieli i przeciągnął się głośno. W izbie zapanował ponownie gwar licznych męskich głosów, czego zapewne nie tylko jemu brakowało przy wejściu wiedźmina. Poprawił swój zielony kaftan z naszywaną koźlą skórą i zabrał rękawiczki na wszelki wypadek. Ruszył w kierunku siedzącego przy jednym ze stolików dziesiętnika Bratka, który właśnie usiłował wyperswadować jakiemuś człowiekowi, że nie potrzebują ósmego poganiacza wołów. Niziołek przepchnął się do samego stolika, co nie było trudne zważywszy na jego wzrost i wypalił.

- Dersitto Bumblebee i eee... - Jak jej było? Feide zgłaszają się do rozwieszania ozdób i organizacji robót dekoracyjnych. Mamy doskonałe doświadczenie i jeszcze tego roku pomagaliśmy w pracach nad Dniem Letniego Przesilenia w podwyzimskim Bigołaju. Ja wlezę na każdą chatę, dom czy drzewo, a ona dobiera ozdoby do istniejącego już naturalnego wystroju tak by dawało najlepszy efekt... ponadto jest świetnym grajkiem. Jak znacie Dziesiętniku balladę o Ostatnim Antałku Śliwowicy to to właśnie jej autorstwa. – To powiedziawszy spojrzał wesoło w oczy przyglądającemu mu się obojętnie żołnierza. Ten po chwili zerknął w papier, który leżał przed nim na stole i mruknął pod nosem:

- Taaak, jest wakant dla was. – odwrócił jedną z kartek i wyciągnął poplamiony arkusz papieru z pieczęcią namiestnika. - Tylko musicie się podpisać... albo przynajmniej postawić krzyżyk. Gdzież jest ta kobieta?
- No właśnie niestety nie wytrzymała do ogłoszenia listu i udała się na spoczynek. Ciężki dzień drogi za nami wszystkimi i dobrze by było już to zakończyć.

Dziesiętnik Bratek przez chwilę taksował niziołka spojrzeniem znużonych oczu. Wydawało się, że ma faktycznie dosyć papierkowej roboty, do której nie został stworzony, a w dodatku przydział do tego mydłka Rodericka też dawał mu się we znaki.
- Dobrze – rzekł w końcu poprawiając świeżo wyczyszczoną kolczugę i podał niziołkowi kałamarz z piórem – Podpisz was oboje.
- Ależ pewnie – odparł uradowany Dersitto. Rzucił tylko zaniepokojonym okiem na stół, na którym czekał na nich samotny antałek śliwowicy. Dobrze by było coś do niego zakąsić. Jak by mieli półgęski piwne to by była pełnia szczęścia. Nagryzmolił imię swoje i „czerwonej sukienki”, po czym zostawiwszy dziesiętnikowi jego pióro wrócił do stołu. Coraz więcej gości się schodziło a miejscówka była przednia, bo na zimny jesienny wieczór nic nie jest tak przyjemne jak butelczyna gorzałki przy tlącym się palenisku...
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie

Ostatnio edytowane przez Bronthion : 15-03-2008 o 22:01.
Bronthion jest offline