Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2008, 14:23   #29
Lord Artemis
 
Lord Artemis's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumny
Soundtrack


Kora z drzewa rozprysła się we wszystkich kierunkach, gdy uderzyła w nią potężną okuta w czarną metalową zbroję ręka...Wielki wojownik odwrócił się ze złością w oczach i popatrzył na stojącego przed nim zwierzoczłeka...

- Kurwa!!!- Krzyknął i splunął na ziemię.- Jak to się stało???

- Nasz.. Panie... Nasz oddział wypadł na nich przy jezio... Przy jeziorze- Stwór jąkał się i nie patrzył na twarz swego Pana.- My nie mieliśmy szans....

- NA PANA CZASZEK!!!!- Zawył Wojownik i uniósł rękę w górę- Było was dwunastu!!! I powiesz mi, ze nie mieliście szans????

- Ale... Ale Panie... - Kontynuował roztrzęsiony stwór.- Gewrziil wyszedł wprost na wielkiego wojownika!!! Potem z boku wyskoczyła ta wariatka... Potem kolejna... Nie mieliśmy szans...

Wojownik popatrzył na stwora... Szybkim ruchem uderzył prosto w jego twarz... Stwór opadł na ziemię, miał rozbitą szczękę, z której strumieniem ciekła krew... Stwór zwijał się na ziemi skucząc.... Wojownik przeszedł nad nim....

- Banda niekompetentnych idiotów!!!! – Krzyknął na stojących w pobliżu sługusów chaosu.- Jedna wielka Banda debili!!! Jak śmiecie nazywać się Jego sługami skoro potrafiły pokonać was baby!!! Ludzkie BABY!!!! Zrobię z was prawdziwych wojowników, godnych naszego Pana!!! I zapamiętajcie... My słudzy Khorna nie uciekamy z bitwy!!! Następnym razem zabiję.... – Zakończył, splunął na wijącego się zwierzoczłeka i odszedł w mrok lasu... Szedł przez chwilę, popatrzył na piękny jasno świecący księżyc....

- Nie doceniłem was... –Mruknął sam do siebie pod nosem.- Ale jeszcze zobaczymy, kto będzie górą....

- Panie... – Odezwał się nagle czyjś głos a mężczyzna w tunice wyszedł z krzaków.- Jestem do Twych usług.... Panie... Ci niewierni musza zapłacić za wtrącanie się do nie swoich spraw i za zabicie naszych zwierzoludzi!!

- Tak masz rację Namadonie... Musza zapłacić za zabicie sług Pana...Poza tym chyba wiedza zbyt wiele o kamieniu.. Ucisz ich....Wytrop i zabij...

Wojownik patrzył za odchodzącym w krzaki człowiekiem i zastanawiał się czemu nie wysłał go wcześniej do walki...

******************* ****************** ********************* ***************


Katlin


Dzień był słoneczny... Słońce przebijało się przez korony drzew oświetlając martwe ciała... Ciała Kreatur, których normalni ludzie woleli nie oglądać... Ciała istot zrodzonych z mrocznej i złej energii chaosu....Futra i skóry zwierzoczłeków, którzy zasłali ziemię w lesie cuchnęły okropnie... Krew powoli wsiąkała w ziemię... Tafla jeziora uspokoiła się a martwy już stwór unosił się na wodzie....

Katlin rozpoczęła rozmowę ze stojącym w pobliżu Eskilem. Podeszła do niego i zajęła się jego lekką raną na nodze. Wyciągnęła z podręcznej torby bandaż i powoli opatrywała ranę...

- Dziękuję- Powiedziała-Ale dałabym sobie radę sama.... To raczej ja nadciągałam na pomoc Tobie....

Kobieta obserwowała wychodzącą z krzaków kolejna kobietę o wspaniałych i długich złocistych włosach.... Katlin popatrzyła na nią... Nikomu nie mogła ufać! Nikomu... Ale jedno było przynajmniej pewne... Ta kobieta opowiedziała się po „ich” stronie... Wiec nie była wrogiem, przynajmniej jako takim.... Może zechce odebrać mi klejnot lub przeszkodzić w jego odnalezieniu??- Rozmyślanie przerwała kolejna kobieta wychodząca z krzaków... I wtedy stało się coś, czego Katlin w życiu by się nie spodziewała, znak zapiekł ją... Popatrzyła na rękę, po której zaczęła spływać krew... Katlin w jeziorku przemyła rękę... Woda była chłodna i przyjemna... Kobieta klęczała a po jej twarzy ściekały łzy... Wpatrywała się w swoja dłoń... Nie mogła uwierzyć... Znak Pana zniknął... Została w tej misji sama... Bez niego... Ona!! Która tak wiernie mu służyła....Nie mogła w to uwierzyć!! Jak Pan mógł jej to zrobić? W końcu jednak zdała sobie, ze taki jest plan Pana, który chce, aby się wykazała.. Sama i bez żadnej pomocy z jego strony... Katlin nie miała zamiaru się poddawać....

Przemyła Twarz wodą i odwróciła się do nadchodzącej kobiety... Po chwili poczuła jak by w sercu coś dziwnego.... Pan jej nie opuścił.... Ukrył się tylko przed tymi niewiernymi...


Katlin nie wiedział o tym... Ale wraz z zaniknięciem znaku Pana osłabła także jego kontrola nad Katlin.. Złość w niej opadła.... Popatrzyła na śpiewającego ptaka i szczerze się uśmiechnęła.... Promienie słońca padające na jej Twarz jeszcze nigdy nie były dla niej tak miłe.....



Eskil

- Dziękuję- Powiedziała Kobieta z lekkim wyrzutem gdy walka już się skończyła a Eskil opadł na ziemię i popatrzył na zranioną nogę...Jej głos był miły i delikatny-Ale dałabym sobie radę sama.... To raczej ja nadciągałam na pomoc Tobie....

Eskil był pod wrażeniem umiejętności Kobiety, która nie wiadomo skąd w ogóle się tutaj wzięła... Wprawnie rozniosła otaczających ją wrogów...
A teraz leżał na ziemi, a ona opatrywała Jego nogę, którą rozciąłą, gdy zahaczył o wystającą gałąź... Rana nie była wielka, ale krwi wypłynęło z niej sporo... Kobieta miała jednak wprawę do tego wszystkiego... Po chwili, gdy już skończyła, wstała i odeszła na bok... Eskil popatrzył za nią, jego uwagę przykuła, jej cudowna figura i pośladki... Z lasu wychodziły kolejne dwie kobiety... Eskil miał prawdziwe szczęście... Jedna z kobiet musiała mieć jakąś krew Elfów, ponieważ jej twarz była piękna.. Naprawdę piękna...

Zastanawiające było tylko jedno- Skąd wzięły się te kobiety.. Tutaj?? Czy to jakiś przypadek?... Götza cieszyło jedno, każdy z nich opowiedział się po „przyjaznej” stronie walczyli z wrogiem, jednak nie wiedział, dlaczego to zrobiły?? Jaki miały w tym cel???? Pytania rodziły się w głowie jak szalone, jednak odpowiedzi nie było... Eskil odczuwał jeszcze zmęczenie po walce.. Otarł pot z czoła i napił się wody....

Eskil wiedział teraz jedno- nie mogli teraz się rozstać... To był pech całej tej akcji... Walcząc po jednej ze stron narazili się na ataki kolejnych potworów a wszyscy doskonale wiedzieli, że kamraci martwych będą chcieli się zemścić... Dopaść ich... Musieli trzymać się razem... Nie do końca musieli.. Ale tak było bezpieczniej... A na razie najbezpieczniej było by się stąd oddalić...



Nicole


Walka z Twojej strony nie trwała długo.... Przybyłaś na miejsce potyczki, gdy już parę ciał zwierzoludzi zdążyło ją zabrudzić swoją krwią... Zwierzoczłek, który cię zaatakował padł po szybkim ruchu Twego rapiera... Krew wypłynęła z przeciętej klatki piersiowej po tym jak potwór legł na ziemi...

Walka po chwili skończyła się... Przebiłaś jeszcze jednego stwora na wylot i popatrzyłaś jak poradzili sobie inni... Wszystko rozstrzygnęło się na wasza korzyść... Widziałaś jak kobieta rozmawia z mężczyzną i opatruje mu nogę... Z lasu po Twojej prawej stronie powolnym krokiem maszerowała kolejna kobieta... To wszystko było trochę dziwne...Nagle tylu ludzi w jednym miejscu?? Są jednak dobre strony tej sytuacji... W ten sposób było bezpieczniej i pokonaliście stwory...

Nicole popatrzyła na mężczyznę w tej samej chwili, gdy kobieta odeszła przepłukać ręce woda.... Był przystojny, miał może koło trzydziestu lat... Wyglądał na zwiadowcę... Może na strażnika dróg... Cały był ochlapany krwią mutantów... Nicole przypomniała sobie opis mężczyzny podany przez kapłana...

„...Nazywa się Eskil jest byłym żołnierzem Reiksguard. Mężczyzna koło trzydziestki, ciemne włosy. Z tego, co powiedział mi człowiek, który go zatrudnił mężczyzna ma akcent bardziej podobny do krainy Norski, często dorzuca coś w tym języku...”

„...to ponoć najlepszy tropiciel i zwiadowca w tych okolicach, ten człowiek może być bardzo pomocny....”

Wszystko by się zgadzało... Z twarzy wyglądał trochę na człowieka z północy... Był zwiadowcą.... Nicole uśmiechnęła się... Chyba znalazła tą osobę, która tyle szukała.... Powolnym krokiem ruszyła w stronę mężczyzny.....


Nessa

Walka była krótka... Jednak jak, ze porządna... Nie wzięłaś w niej udziału.... Przyglądałaś się, co miało swoje dobre strony!! Widziałaś jak walczyli i na co ich stać... Ta trójka mogła być dosyć kłopotliwa... Fakt był Faktem.. Walczyli bardzo dobrze.... A jeżeli byli tymi, których poszukiwałaś to podejrzewałaś, że mogą być z nimi kłopoty... Popatrzyłaś na idąca po Twojej lewej stronie kobietę.... Coś jak by ruszyło się w Twojej pamięci.... Tak!!! To była kobieta, która mijałaś w garnizonie... Wtedy była zapłakana i smutna... Poznałaś ja i miałaś nadzieję, ze ona nie rozpozna Ciebie.... Przecierając twarz ręką ruszyłaś na przód...

Starając się tym samym sposobem wykryć możliwe zagrożenia „prześwietliłaś” wszystkich... Jednak Aura tych ludzi nie była czarna.... Kobieta klęczącą nad wodą miała tak samo „skażoną” dusze jak wszyscy inni... Mężczyzna podobnie... Lecz kolejna kobieta- Tak.. Ta może sprawiać problemy... Jej aura miała w sobie wiele ciemności.. Jednak światło górowało i to znacznie...

Nessa skierowała się w kierunku istot....Ponieważ wynikało, ze podążają w stronę Marienburga a z Informacji, jakie posiadałaś wynikało, iż tam udał się kapłan- Stwierdziłaś, ze mężczyzna jest tym, którego wynajęto do misji.... Zwiadowca... Co do tego nie było wątpliwości. Można było to stwierdzić patrząc na Niego... Co do?.- Pomyślałaś. Lecz jak nagle jak by coś trafiło w Ciebie..... Przypomniałaś sobie jeszcze coś.... Obrazy przemykały jak szalone... Przypomniałaś sobie informacje zdobyte od kapłana oraz to, co przeczytałaś w książkach.... Popatrzyłaś na Kobietę, która kiedyś płakała. Była blisko z generałem... Tak... to musisz być Ty.... Wiec problemy z Tobą będą na pewno... A kim jest ta trzecia osoba?? Warto było się tego dowiedzieć.....


Angarad

Biegłeś ile sił w nogach... Ślady mutantów doprowadziły Cię do niewielkiego jeziora, które -według podanej przez Martina- nosiło nazwę Czarny Staw... Gdy tylko wybiegłeś nad jeziorko dostrzegłeś ślady walki... Dookoła leżały ciała zwierzoludzi... śmierdzące potwory wykrwawiły się w ziemię... Według ran, jakie zaobserwowałeś zostali zabici od miecza o szerokim ostrzu oraz czegoś, co bardziej przypominało Rapier... Paru z nich miało wbite w swe ciała strzały... Rozglądając się dalej dostrzegłeś ślady koni.. Były znacznie większe od śladów pozostawionych przez kopyta stworów... Ślady stóp zapewne należały do ludzi... Były znacznie większe od ludzkich... I mniej „delikatne” od Elfich... Poza tym strzały, które tkwiły w ciałach mutantów nie przypominały strzał Elfów...

Popatrzyłeś w stronę wody... Na środku jeziora pływało martwe ciało stwora... Nie miałeś zamiaru tutaj zostawać... Popatrzyłeś za śladami pozostawionymi przez konie i ruszyłeś za nimi... Sił brakowało.. Ale byłeś podekscytowany odnalezieniem śladów, być może należących do Kapłana albo ludzi ścigających go... Ruszyłeś za śladami, które prowadziły w stronę Marienburga, co potwierdzało Twe przypuszczenia... Ponieważ jak powiedział, Veron- tam mógł udać się Kapłan...

Jedynym minusem tej sytuacji było to, że jeżeli to są ludzie ścigający kapłana to będą poważne problemy w pokonaniu ich... Skoro dali sobie rade z taką ilością, zwierzoludzi to musza być dobrymi wojownikami... Cholera.. Będzie ciężej niż myślałem... Będziemy myśleć jak już ich znajdę... Na razie trzeba ich odnaleźć.....

Pędząc ile sił w nogach słyszałeś w swojej głowie ten sam, co zwykle głos.....

...Sława... Sława...Sława....
 
__________________
Śmierć uśmiecha się do każdego z nas. Jedyne co możemy zrobić, to uśmiechnąć się do niej...

Ostatnio edytowane przez Lord Artemis : 17-03-2008 o 14:30.
Lord Artemis jest offline