Wątek: Tacy jak ty 3
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2008, 22:24   #512
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Post

X Takie zwyczajowe podsumowanie...
Shabranido, władca chaosu. Stworzył w planie astralnym, w siedzibie demonów zasnutej mgłami fioletu, pięciu Lordów Demonów; Phibriza, Gaava, Rashaarta, Riona i Kanzela. Phibrizo zabił Gaava i Rashaarta. Ale to inna historia.
Shabranido wypełzł kiedyś z planu widmowego, i odwiedził świat realny Wymiaru Chaosu. Waleczne dusze śmiertelników nie radziły sobie z jego potęgą, więc w desperacji otworzyły Bramę łączącą ich świat z równoległym wymiarem. Starożytne Czarne Smoki udały się za jej próg, by sprowadzić pomoc. Z wymiaru Bieli nadszedł natychmiastowy odzew. Bramę przekroczyła Almanakh, i dosiadła ostatniego białego smoka, Starfire. Razem z Czarnymi Smokami, ruszyli do boju z Shabranido. Oko Światła, Wiatr Lodu i Żywy Ogień, zjednoczone, wygnały władcę chaosu w odmęty fioletu.
A potem rozdzieliły się. Oko Światła wróciło do wymiaru Bieli, zaś Wiatr i Ogień pozostali. Brama została zamknięta.

Lord Demonów Rion, skaziciel żywiołu powietrza, stworzył swego najwyższego sługę, Kiharę. Veriona. Verion miał wiele dzieci, wiele tworów. W tym demona, którego śmiertelnicy ochrzcili „Rith”.
Rith nie zapomniał, że podczas wojny, poza Almanakh, przez Bramę przeszły smoki, elfowie, chimery. I Averoni. Większość zginęła. Minęły stulecia, resztki Averońskiej krwi krążyły po świecie, ukryte w żyłach niepozornych ludzi.
Rith znalazł grupę śmiertelników, którzy w przeszłości dopuścili się zbrodni. Skradł im dusze i dał szansę na odzyskanie ich, pod postacią kryształów. Kiedy śmiertelnicy owe kryształy zdobyli, Rith zabił ich, a krew jednego z członków drużyny, Averońską krew, wykorzystał by stworzyć z kryształów amulet Kaihi-ri.

Z nadzieją na zemstę, zostali wskrzeszeni. Przez kogo...? To... jeszcze tajmnica;3
Wyruszyli na poszukiwanie Oka Światła, Wiatru Lodu i Żywego Ognia, aby te po raz kolejny zniszczyły chaos, którego moc rosła wraz z mocą amuletu Kaihi-ri. Znaleźli Żywy Ogień w świątyni starożytnych Czarnych Smoków. Wiatr Lodu, w Genegate, sprzed nosa ukradła im czarodziejka Aenis. Jej brat odzyskał artefakt. Znaleźli też Oko Światła. Nie było ono tym, czego się spodziewali, a pieczę nad nim sprawował sam Verion, Kihara Riona, zdrajca własnej rasy...(?).

Na drodze staje im Kanzeliv, Kihara Kanzela, skaziciela żywiołu ziemi. Pokonany, umyka.
Verion zmusza swój twór, Ritha, aby ten przybył przed jego oblicze i oddał mu amulet Kaihi-ri. Okazuje się jednak, iż Rith scalił amulet z własną życiową energią i tylko jego śmierć zniszczy artefakt.

Otwarta po raz kolejny Brama zaprowadziła drużynę śmiertelników do wymiaru Bieli, gdzie umknął Rith, okrutnie okaleczony przez Veriona. Tutaj nie znali fioletu, chaosu, demonów. Aż do tej chwili. Verion zwiastuje bowiem narodziny Nowego Shabranido, „Ast i Arotha” – co w języku starożytnych smoków oznaczało „Last Soulbreaker”. Jednocześnie, Verion, zdradziwszy swego twórcę Riona, hołdując nowemu porządkowi, zwraca się do tajemniczej postaci per „Mistress”, a jego ukochana, Słonko, przeczuwa, kim jest owa podejrzana persona. Brama międzywymiarowa nadal jest otwarta. Po Ritha, po zdrajcę Veriona oraz po Żywy Ogień i Wiatr Lodu przybywają pojedyncze demony, lecz fala ataku dopiero się szykuje. Coś je tu przyciąga, jak nigdy wcześniej...

Drużyna bierze udział w wielkim turnieju w Ditrojid, aby spotkać się z tajemniczym kapłanem ze świątyni. Po wygranej, udają się po odbiór nagrody, lecz zamiast kapłanka spotykają Irha, dragonitę opętanego przez Veriona i pałającego żądzą zemsty na swym twórcy. Irh porywa Kejsi, uczy ją używać pierścienia, który przyzywa Starfire, Wiatr Lodu. Chimerka nie orientuje się, że przyjaznym nieznajomym, który wraz z kwiatami ofiarował jej owy pierścień chwilę wcześniej, był sam Verion.
Drużyna udaremnia porwanie. Trop ze świątyni w Ditrojid prowadzi ich do Świątyni Przybycia, miejsca, gdzie z Wymiaru Chaosu wieki temu zstąpił Verion. W świątyni, jak wszystkich śmiertelników, dopada ich klątwa piasku. Chcąc ją przełamać, składają na ołtarzu świątyni to, co dla nich najcenniejsze. Nieświadomi, że stoją nie przed ołtarzem, a ukrytym portalem, dziełem Ritha.
Portal przenosi ich do innej czasoprzestrzeni, stworzonej przez Ritha mocą amuletu Kaihi-ri. Rzeczywistość tutaj jest o ponad 600 lat starsza, a demony zawładnęły nie tylko planem mgieł, ale i panoszą się po planie materialnym. Verion, Valgaav, oraz Słonko są tu uznani za poległych, a Rith sprawuje niepodzielną władzę nad planem mgieł, stworzonym oryginalnie przez Astarotha.
Azmaer, sługa i twór Astarotha, pozostaje wierny swemu stwórcy i staje przeciwko Rithowi. Donosi, iż kluczem do zniszczenia tej czasoprzestrzeni i uwięzienia w niej Ritha jest znalezienie imion członków drużyny i usunięcie ich.
Drużyna zostaje niestety wplątana w sprawę dwóch zabójstw i zmuszona jest udowadniać swą niewinność. Rith, wciąż pamiętając słowa Veriona o nadejściu „Nowego Shabranido, Ast i Arotha”, panicznie stara się chronić swoją pozycję i zgładzić kłopotliwych śmiertelników oraz swój nieudany twór z wolną wolą. Tylko Żywy Ogień, Wiatr Lodu i Oko Światła, zjednoczone, są w stanie powstrzymać Ritha w bezpośredniej walce, niestety, słuch po Oku Światła, Almanakh, zaginął, potrzeba zaś dziewięciu zjednoczonych dusz, aby ją przyzwać.

X koniec podsumowania...

* * *
Wszyscy [poza Tevem]
Kejsi oskarża Yenner o współudział w zabójstwie Ilundila! Yenner jest zmieszana i rozzłoszczona jej słowami.
- To absurd! Byłam u siebie w pokoju, nie wychodziłam nawet na korytarz, byłam u Ilundila rano, nie widziałam go cały dzień!
Ray`gi dorzuca swoje dwa grosze.
- Właśnie, czyż śledztwo nie powinno opierać się na dowodach, zamiast na domysłach? – pyta ironicznie Yenner.
Kejsi jednak nie ustępuje i wybucha nerwowa dyskusja, która szybko przeradza się w głośną kłótnię drużynowo-zielarko-Lisowską.

Strażnicy próbują złapać dziwne zwierzątko, ale ono biega po całym pokoju, umykając im stale i chowając się pod stołem.

- Bracia, przyjaciele!!! Powrót Starfire i Żywego ognia zwiastuje nadejście nowej ery, przepowiadanej od wieków! – usłyszeliście wołanie gdzieś za oknem i uciszyliście się, zdziwieni. - Ponad 600 lat temu niektórzy z was widzieli Bramę! Tym razem żaden z nas jej nie ujrzał. Dlaczego?! Zataili to! Jesteśmy świadkami obrzydliwego spisku, przyjaciele! Widzieliście Żywy Ogień i Starfire! Widzieliście, kogo smoki niosły na swym grzbiecie! Ale to nie są już oni! To nie Starfiere, nie Żywy Ogień! To demony!
Za zaintrygowanym Lisem wybiegacie na balkon sali. Na jednej z wież po prawej, wysoko, dość daleko od was, stoi jakiś knypek!
- Przybyli przez Bramę z Wymiaru chaosu, a niektórzy z nas o tym wiedzieli, próbowali to zataić!!!
- O czym ty mówisz, Kissi?! – odkrzyknął ktoś z tłumu gapiów na dole, na ulicy.
- Wiedziałem, przyjaciele, wiem, że nie uwierzycie w pierwszej chwili! Ale zaryzykowałem! Nie mogę dłużej patrzyć na tę zmowę milczenia! Jeśli zginę, umrę w walce o nasze wspólne ocalenie! Tyle mogę zrobić dal was, dla Światła!
- Uspokój się, powiedz o co...?
Kissi zaciekle wskazał w stronę waszego balkonu.
- Ten baryłkowaty z brodą, Waldorff, ten rakszasa, zwany Hestorem, a naprawdę będący Tevonrelem, ta podróbka Averona, upadły anioł Thomas, który chronił demonicę, rudowłosą Charlotte... Ten ognisty ptak, którego czciliśmy, Sathem, wszyscy trzymają z Barbakiem, tym mordercą, opętańcem! Wszyscy pochodzą zza Bramy, z wymiaru chaosu, i przybyli tu 600 lat temu! Wygrali wtedy turniej, co za tupet, jak śmieli wziąć w nim udział?! Stworzyli wokół siebie wizję bohaterów i czcigodnych wojowników- tego dnia, kiedy oni się pojawili, w Ditrojid pokazały się pierwsze demony! To ich bracia! Ich sługi! Oni wszyscy są demonami!
- Kissi, skąd...?!
- Nie miałbym chyba odwagi stawać otwarcie przeciwko nim, ale nie mogę już dłużej, nie potrafię! – zawołał wściekle i otarł łzy. - Odebrali mi miłość mojego życia, odebrali mi Kejsi!!! – zawył. - Demon z Ditrojid był ich wspólnikiem!!! To oni ją porwali, to wszystko ich wina!!! Zrobili z siebie wielkich bohaterów, demony!!!
- Co ty bredzisz?! – Beulf zjawił się na sąsiednim balkonie i postanowił się wtrącić.
- A kiedy wasi przodkowie wyruszyli, by wesprzeć ich w walce z demonem z Ditrojid, co oni uczynili?! Byłeś tam Beulf!!! Byłeś w siedliszczu Demona z Ditrojid – spotkałeś tam tego boskiego Averona, co ci wtedy powiedział?! Ucieszył się z pomocnej dłoni, ze wspólnej walki z wrogiem?! Co ci powiedział, Beulf, powiedz to głośno, niech wszyscy wiedzą!
- Że... – zająknął się, zdumiony.
Wiele oczu z dołu spoglądało na niego.
- Że poradzą sobie sami...
- A co się okazało? – zachichotał Kissi. - Że demon z Ditrojid przeżył! Pokonali tyyyyyle demonów, a jednego nie mogli zabić? On był ich wspólnikiem, ocknijcie się! To demony! Widziałeś Charlotte, Beulf, tę rudowłosą! Która kobieta żyje tak długo?!
- Ale oni oczyścili świątynię przybycia!
- Kejsi ją oczyściła! Zmusili ją do tego, wykorzystali jej naiwną, dobrą, łatwowierną duszyczkę i wiarę w Światło! Oczyściła świątynię z mocy Shabranido, żeby ten nie miał władzy nad Rithem! Chodziło im o ich pana, o Ritha, stworzyli mu pole do popisu! Od tego dnia demony panoszą się pod świętym Światłem, czy nie mam racji?! Wielu wiedziało o wszystkim! Ilundil wiedział! Dlatego zginął! Barbak zamordował go bronią, którą dostarczył mu ‘Averon’, anioł, pożal się Boże! Patrzcie! – rzucił w dół notatnik. – Ukradłem jego notatnik, narażając się, abyście mogli zobaczyć, że mówię prawdę! Ilundil odkrył spisek! Najwyższa kapłanka zakonu Abazigala jest w zmowie z demonami!!!
- To absurd!
Kissi zachichotał i zawołał ironicznie w stronę balkonów:
- Pani, wyjdź tu do was, powiedz im; czy wiedziałaś, że Tacy Jak Oni przybyli zza Bramy?! Wyjdź pani, pokaż się, śmiało! Nie ukrywaj się, tak jak wtedy, kiedy całowałaś się z Azmaerem!



- Tak, mam świadków! Azmaer należał do sekty Oth-Astar! – rzucił w dół kolejny plik dokumentów. – Spójrzcie, poczytajcie bluźniercze słowa tych pogan! Przyznaj, Pani, czy nigdy nie pocałowałaś Azmaera?! Czy nie wiedziałaś, z kim on się zadaje?! Kim jest?! Na zakon wielmoża płacą duże sumy pieniędzy – kim oni są, pani? Czyż nie należą do sekty Oth-Astar? Pani! Powiedz, czy wiedziałaś, że oni są zza Bramy? Z Wymiaru Chaosu? Pani... Czy wiesz, po co tu przybyli? Aby zniszczyć ten świat! Tak, to prawda! Spytaj ich pani, czego tu szukają, czego chcą! Nie przybyli by bronić nas przed demonami, przyszli nam je zesłać! To słudzy Ritha! Porwali moją ukochaną Kejsi, porwali, bo Światło ją wybrało na najwyższa kapłankę! Porwali i zmącili jej naiwny, czysty umysł bajkami o Starfire i Żywym Ogniu, o Almanakh, bluźniercy! Kiedy próbowałem ją odzyskać, chcieli mnie zabić! Wszyscy widzieliście, jak zemdlałem przed murami, jak ten elf, który był z nimi, porwał ją i uciekł! Medycy nie mogli mnie ocucić, wzywali egzorcystę, dopiero wtedy mnie rozbudzili! Możecie do spytać, potwierdzi to! Chcieli mnie opętać, zabić!!! Ale Światło dało mi siły, dało mi odwagę! Nie pozwolę im zabrać Kejsi!!! Pani! Wyjdź!!!
Na balkonie obok Beulfa pojawiła się kapłanka. W dole, na ulicach, zapadła idealna cisza.
- Wiedziałaś, że pochodzą zza Bramy?! – spytał Kissi.
- Przyjaciele, mylicie się w swoich osądach...!
- Wiedziałaś, czy nie?! – nalegał wściekły Kissi.
- Oni przybyli, aby...
- Wiedziałaś?!
- Tak, i chciałam i byście dojrzeli do tej wiedzy. Oni...

Tłum coś krzyczał, kłócił się, Kissi coś wrzeszczał, Beulf mu pyskował, Lis chciał zaprowadzić porządek, cichutki głos kapłanki ginął w tym wszystkim. Ciche miasta zawrzało nagle ostrzegawczymi okrzykami, wszyscy się rozbiegli, zapanował jeden wielki chaos. Na niebie pojawiły się dwie wielkie stwory.

Dragon of a different color I by *ariokh on deviantART

Jeden z nich zanurkował i chwycił w łapsko Kissiego, umykając z nim.
- Co jest?! – darł się Kissi, tłukąc go gołymi pięściami. – Puszczaj!!!

Nad miastem zaroiło się od szybujących szybko i zwinnie demonów.
Monster Manual V: Blackwing by *ariokh on deviantART

Wojownicy natychmiast przystąpili do walki, pogłębiając tym samym chaos w mieście.
Zdołaliście zauważyć, że elf znany wam z widzenia, a niektórym i z imienia, Kiren, wbiegł na dach odległej kamienicy, niosąc w ręku jakąś księgę, i wskoczył zwinnie na grzbiet drugiego z pokracznych fruwających stworów. Oba lewiatany oddaliły się szybko za miasto, na zachód, podczas gdy wielkie ptaki śmigały nadal wokół, atakując.

Możecie przyłączyć się do walki lub poczekać na rozwój wypadków.
Możecie potem kontynuować śledztwo i dochodzić swej niewinności, a kiedy już tego dokonacie, poprosić o obejrzenie pamiątkowej księgi.
Możecie rzucić się w pogoń za dwoma lewiatanami i Kirenem, który ma podejrzaną księgę.
Możecie próbować wezwać Almanakh, choć musicie znaleźć wpierw dziewiątą osobę i Teva.

Tev;
Zdziwiona pokojówka nie wie co robić – boi się ciebie jako obcego, nie chce cię sprowokować do ataku, z drugiej strony jesteś podejrzanie miły. Zagubiona, zaczyna opowiadać.
- Charlotte...? Była taka... podobno... Znaczy ojciec nie wspominał... znaczy nie przyzwał się... ale stare obrazy... na paru jest tajemnicza postać... dziewczynka, a potem kobieta... krążą plotki w tym domu wśród służby... Ponoć Charlotte była córką pana de la Mote Valois i diablicy! – szepnęła poufnie. – Mówią, że... Zawsze była kochaną córeczką swoich rodziców i pupilem całej rodziny. Wszyscy ją dopieszczają przez, co stała się strasznie rozpieszczoną smarkulą. Jednak mimo tak wspaniałego życia świat dał jej poznać na sobie swoje okrucieństwo. W wieku 8 lat straciła matkę. Nikt nie wie co spowodowało jej śmierć. Powiadają, że sama córeczka ją zabiła! Charlotte jednak od samych narodzin była zupełnie inna niż jej rodzina. Jako mały bękart biła inne dzieci, rozrabiała. W późniejszych latach uciekała z domu przez okno, szpiegowała. Jej ojciec doskonale o tym wiedział jednak po śmierci swojej żony, Leily de la Mote Valois, trwa codziennie w modlitwie o jej duszę i pozwala Charlotte na wszystko by nie odczuła utraty matki. Gdy dotrwała do 16 roku swojego życia Charlotte lubiła często przebywać w ogrodach pałacowych i uczestniczyć w przeróżnych balach. Lubiła poznawać nowych ludzi, w szczególności mężczyzn. Miała skłonności do uwodzenia mężczyzn i porzucania ich po niedługim czasie. Stała się taka odkąd jej pierwszy ukochany porzucił ją w brutalny sposób. Pewnej jesieni odziana w czarną suknię uciekła z domu. Słuch po niej zaginął.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline