Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-03-2008, 21:44   #511
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Ray'gi zajął miejsce przy stole, acz w pewnym, niewielkim oddaleniu od grupy. Wyglądało, że trafił akurat na śledztwo, prowadzone w sprawie zabójstwa wpływowej osobistości imieniem Ilundil. Założył nogę na nogę i zmarszczył czoło by wyrazić swoją dezaprobatę, ale po chwili rozluźnił się fizycznie, by postawić umysł w stan gotowości. Nie interesowało go śledztwo, gdyż nie był żadnym przeklętym porucznikiem Baenre, tylko kimś kto przybył tu w zupełnie innym celu.
Wiedział, że celem był ktoś z grupy, ale nie wiedział, który. Sięgnął ku kryształowi umysłem, by ten dał mu podpowiedź. Paradoksalnie kryształ nie okazywał chęci rozmowy z właścicielem, więc Ray'gi wrócił do swego ciała z niesmakiem. Jeśli chodziło o samą sprawę mógł ją oczywiście spróbować rozwiązać dla przyjemności jako proste ćwiczenie na umysł, nawet przez chwilę się zastanawiał nad absurdalnością tego przedsięwzięcia, ale uznał, że woli popatrzeć na żałosne próby tych niższych form życia.

Wyjął cygaro i wpierw przycinając, zapalił je. Zaciągnął się, by nastąpiło kojące odczucie, nie palił tych świństw z powierzchni. Wypuścił obłok niemiłosiernie gryzącego dymu wprost na przesłuchujących dziewczynę i paskudny uśmieszek przez chwilę pojawił się na jego twarzy. Lubił denerwować ibilithów, gdyż wtedy pokazywali właśnie apogeum swej głupoty unosząc się i grożąc. Postanowił jednak bliżej przyjrzeć się sprawie, ot tak, dla zabicia czasu.

Ray'gi był zdziwiony. Nie zaszokowany, gdyż żaden porządny drow nie powinien być zaszokowany, a w szczególności nie psionik. Oczywiście zachował beznamiętny wyraz twarzy, być może lekko tylko sugerujący znudzenie. Okazało się bowiem, że ów Ilundil był jego pobratymcą. Również drowem. Było oczywiste, że skoro układał się z mieszkańcami powierzchni nie był godzien miana mrocznego elfa. Słuchał dalej. Nie posuwał się nawet do zajrzenia w umysły obecnych, gdyż na ten zaszczyt trzeba było sobie zasłużyć. Nagle niepozorna chimera, która cały czas mówiła o obnażaniu się denata, która swoim monologiem wywołała na twarzy Ray'giego bezdenną beznadzieję, zaczęła nagabywać odpowiadającą zielarkę. Drow postanowił się w trącić:

- Może wysłuchamy co druga strona ma do powiedzenia na twoje wywody...? - nie przykładając wagi do słów powiedział - Czy może zalejemy ją lawiną upokarzających epitetów, licząc na to, że przyzna się do czegoś, czego być może nie zrobiła ? - zapytał ironicznie unosząc brwi.
 
Mijikai jest offline  
Stary 15-03-2008, 22:24   #512
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Post

X Takie zwyczajowe podsumowanie...
Shabranido, władca chaosu. Stworzył w planie astralnym, w siedzibie demonów zasnutej mgłami fioletu, pięciu Lordów Demonów; Phibriza, Gaava, Rashaarta, Riona i Kanzela. Phibrizo zabił Gaava i Rashaarta. Ale to inna historia.
Shabranido wypełzł kiedyś z planu widmowego, i odwiedził świat realny Wymiaru Chaosu. Waleczne dusze śmiertelników nie radziły sobie z jego potęgą, więc w desperacji otworzyły Bramę łączącą ich świat z równoległym wymiarem. Starożytne Czarne Smoki udały się za jej próg, by sprowadzić pomoc. Z wymiaru Bieli nadszedł natychmiastowy odzew. Bramę przekroczyła Almanakh, i dosiadła ostatniego białego smoka, Starfire. Razem z Czarnymi Smokami, ruszyli do boju z Shabranido. Oko Światła, Wiatr Lodu i Żywy Ogień, zjednoczone, wygnały władcę chaosu w odmęty fioletu.
A potem rozdzieliły się. Oko Światła wróciło do wymiaru Bieli, zaś Wiatr i Ogień pozostali. Brama została zamknięta.

Lord Demonów Rion, skaziciel żywiołu powietrza, stworzył swego najwyższego sługę, Kiharę. Veriona. Verion miał wiele dzieci, wiele tworów. W tym demona, którego śmiertelnicy ochrzcili „Rith”.
Rith nie zapomniał, że podczas wojny, poza Almanakh, przez Bramę przeszły smoki, elfowie, chimery. I Averoni. Większość zginęła. Minęły stulecia, resztki Averońskiej krwi krążyły po świecie, ukryte w żyłach niepozornych ludzi.
Rith znalazł grupę śmiertelników, którzy w przeszłości dopuścili się zbrodni. Skradł im dusze i dał szansę na odzyskanie ich, pod postacią kryształów. Kiedy śmiertelnicy owe kryształy zdobyli, Rith zabił ich, a krew jednego z członków drużyny, Averońską krew, wykorzystał by stworzyć z kryształów amulet Kaihi-ri.

Z nadzieją na zemstę, zostali wskrzeszeni. Przez kogo...? To... jeszcze tajmnica;3
Wyruszyli na poszukiwanie Oka Światła, Wiatru Lodu i Żywego Ognia, aby te po raz kolejny zniszczyły chaos, którego moc rosła wraz z mocą amuletu Kaihi-ri. Znaleźli Żywy Ogień w świątyni starożytnych Czarnych Smoków. Wiatr Lodu, w Genegate, sprzed nosa ukradła im czarodziejka Aenis. Jej brat odzyskał artefakt. Znaleźli też Oko Światła. Nie było ono tym, czego się spodziewali, a pieczę nad nim sprawował sam Verion, Kihara Riona, zdrajca własnej rasy...(?).

Na drodze staje im Kanzeliv, Kihara Kanzela, skaziciela żywiołu ziemi. Pokonany, umyka.
Verion zmusza swój twór, Ritha, aby ten przybył przed jego oblicze i oddał mu amulet Kaihi-ri. Okazuje się jednak, iż Rith scalił amulet z własną życiową energią i tylko jego śmierć zniszczy artefakt.

Otwarta po raz kolejny Brama zaprowadziła drużynę śmiertelników do wymiaru Bieli, gdzie umknął Rith, okrutnie okaleczony przez Veriona. Tutaj nie znali fioletu, chaosu, demonów. Aż do tej chwili. Verion zwiastuje bowiem narodziny Nowego Shabranido, „Ast i Arotha” – co w języku starożytnych smoków oznaczało „Last Soulbreaker”. Jednocześnie, Verion, zdradziwszy swego twórcę Riona, hołdując nowemu porządkowi, zwraca się do tajemniczej postaci per „Mistress”, a jego ukochana, Słonko, przeczuwa, kim jest owa podejrzana persona. Brama międzywymiarowa nadal jest otwarta. Po Ritha, po zdrajcę Veriona oraz po Żywy Ogień i Wiatr Lodu przybywają pojedyncze demony, lecz fala ataku dopiero się szykuje. Coś je tu przyciąga, jak nigdy wcześniej...

Drużyna bierze udział w wielkim turnieju w Ditrojid, aby spotkać się z tajemniczym kapłanem ze świątyni. Po wygranej, udają się po odbiór nagrody, lecz zamiast kapłanka spotykają Irha, dragonitę opętanego przez Veriona i pałającego żądzą zemsty na swym twórcy. Irh porywa Kejsi, uczy ją używać pierścienia, który przyzywa Starfire, Wiatr Lodu. Chimerka nie orientuje się, że przyjaznym nieznajomym, który wraz z kwiatami ofiarował jej owy pierścień chwilę wcześniej, był sam Verion.
Drużyna udaremnia porwanie. Trop ze świątyni w Ditrojid prowadzi ich do Świątyni Przybycia, miejsca, gdzie z Wymiaru Chaosu wieki temu zstąpił Verion. W świątyni, jak wszystkich śmiertelników, dopada ich klątwa piasku. Chcąc ją przełamać, składają na ołtarzu świątyni to, co dla nich najcenniejsze. Nieświadomi, że stoją nie przed ołtarzem, a ukrytym portalem, dziełem Ritha.
Portal przenosi ich do innej czasoprzestrzeni, stworzonej przez Ritha mocą amuletu Kaihi-ri. Rzeczywistość tutaj jest o ponad 600 lat starsza, a demony zawładnęły nie tylko planem mgieł, ale i panoszą się po planie materialnym. Verion, Valgaav, oraz Słonko są tu uznani za poległych, a Rith sprawuje niepodzielną władzę nad planem mgieł, stworzonym oryginalnie przez Astarotha.
Azmaer, sługa i twór Astarotha, pozostaje wierny swemu stwórcy i staje przeciwko Rithowi. Donosi, iż kluczem do zniszczenia tej czasoprzestrzeni i uwięzienia w niej Ritha jest znalezienie imion członków drużyny i usunięcie ich.
Drużyna zostaje niestety wplątana w sprawę dwóch zabójstw i zmuszona jest udowadniać swą niewinność. Rith, wciąż pamiętając słowa Veriona o nadejściu „Nowego Shabranido, Ast i Arotha”, panicznie stara się chronić swoją pozycję i zgładzić kłopotliwych śmiertelników oraz swój nieudany twór z wolną wolą. Tylko Żywy Ogień, Wiatr Lodu i Oko Światła, zjednoczone, są w stanie powstrzymać Ritha w bezpośredniej walce, niestety, słuch po Oku Światła, Almanakh, zaginął, potrzeba zaś dziewięciu zjednoczonych dusz, aby ją przyzwać.

X koniec podsumowania...

* * *
Wszyscy [poza Tevem]
Kejsi oskarża Yenner o współudział w zabójstwie Ilundila! Yenner jest zmieszana i rozzłoszczona jej słowami.
- To absurd! Byłam u siebie w pokoju, nie wychodziłam nawet na korytarz, byłam u Ilundila rano, nie widziałam go cały dzień!
Ray`gi dorzuca swoje dwa grosze.
- Właśnie, czyż śledztwo nie powinno opierać się na dowodach, zamiast na domysłach? – pyta ironicznie Yenner.
Kejsi jednak nie ustępuje i wybucha nerwowa dyskusja, która szybko przeradza się w głośną kłótnię drużynowo-zielarko-Lisowską.

Strażnicy próbują złapać dziwne zwierzątko, ale ono biega po całym pokoju, umykając im stale i chowając się pod stołem.

- Bracia, przyjaciele!!! Powrót Starfire i Żywego ognia zwiastuje nadejście nowej ery, przepowiadanej od wieków! – usłyszeliście wołanie gdzieś za oknem i uciszyliście się, zdziwieni. - Ponad 600 lat temu niektórzy z was widzieli Bramę! Tym razem żaden z nas jej nie ujrzał. Dlaczego?! Zataili to! Jesteśmy świadkami obrzydliwego spisku, przyjaciele! Widzieliście Żywy Ogień i Starfire! Widzieliście, kogo smoki niosły na swym grzbiecie! Ale to nie są już oni! To nie Starfiere, nie Żywy Ogień! To demony!
Za zaintrygowanym Lisem wybiegacie na balkon sali. Na jednej z wież po prawej, wysoko, dość daleko od was, stoi jakiś knypek!
- Przybyli przez Bramę z Wymiaru chaosu, a niektórzy z nas o tym wiedzieli, próbowali to zataić!!!
- O czym ty mówisz, Kissi?! – odkrzyknął ktoś z tłumu gapiów na dole, na ulicy.
- Wiedziałem, przyjaciele, wiem, że nie uwierzycie w pierwszej chwili! Ale zaryzykowałem! Nie mogę dłużej patrzyć na tę zmowę milczenia! Jeśli zginę, umrę w walce o nasze wspólne ocalenie! Tyle mogę zrobić dal was, dla Światła!
- Uspokój się, powiedz o co...?
Kissi zaciekle wskazał w stronę waszego balkonu.
- Ten baryłkowaty z brodą, Waldorff, ten rakszasa, zwany Hestorem, a naprawdę będący Tevonrelem, ta podróbka Averona, upadły anioł Thomas, który chronił demonicę, rudowłosą Charlotte... Ten ognisty ptak, którego czciliśmy, Sathem, wszyscy trzymają z Barbakiem, tym mordercą, opętańcem! Wszyscy pochodzą zza Bramy, z wymiaru chaosu, i przybyli tu 600 lat temu! Wygrali wtedy turniej, co za tupet, jak śmieli wziąć w nim udział?! Stworzyli wokół siebie wizję bohaterów i czcigodnych wojowników- tego dnia, kiedy oni się pojawili, w Ditrojid pokazały się pierwsze demony! To ich bracia! Ich sługi! Oni wszyscy są demonami!
- Kissi, skąd...?!
- Nie miałbym chyba odwagi stawać otwarcie przeciwko nim, ale nie mogę już dłużej, nie potrafię! – zawołał wściekle i otarł łzy. - Odebrali mi miłość mojego życia, odebrali mi Kejsi!!! – zawył. - Demon z Ditrojid był ich wspólnikiem!!! To oni ją porwali, to wszystko ich wina!!! Zrobili z siebie wielkich bohaterów, demony!!!
- Co ty bredzisz?! – Beulf zjawił się na sąsiednim balkonie i postanowił się wtrącić.
- A kiedy wasi przodkowie wyruszyli, by wesprzeć ich w walce z demonem z Ditrojid, co oni uczynili?! Byłeś tam Beulf!!! Byłeś w siedliszczu Demona z Ditrojid – spotkałeś tam tego boskiego Averona, co ci wtedy powiedział?! Ucieszył się z pomocnej dłoni, ze wspólnej walki z wrogiem?! Co ci powiedział, Beulf, powiedz to głośno, niech wszyscy wiedzą!
- Że... – zająknął się, zdumiony.
Wiele oczu z dołu spoglądało na niego.
- Że poradzą sobie sami...
- A co się okazało? – zachichotał Kissi. - Że demon z Ditrojid przeżył! Pokonali tyyyyyle demonów, a jednego nie mogli zabić? On był ich wspólnikiem, ocknijcie się! To demony! Widziałeś Charlotte, Beulf, tę rudowłosą! Która kobieta żyje tak długo?!
- Ale oni oczyścili świątynię przybycia!
- Kejsi ją oczyściła! Zmusili ją do tego, wykorzystali jej naiwną, dobrą, łatwowierną duszyczkę i wiarę w Światło! Oczyściła świątynię z mocy Shabranido, żeby ten nie miał władzy nad Rithem! Chodziło im o ich pana, o Ritha, stworzyli mu pole do popisu! Od tego dnia demony panoszą się pod świętym Światłem, czy nie mam racji?! Wielu wiedziało o wszystkim! Ilundil wiedział! Dlatego zginął! Barbak zamordował go bronią, którą dostarczył mu ‘Averon’, anioł, pożal się Boże! Patrzcie! – rzucił w dół notatnik. – Ukradłem jego notatnik, narażając się, abyście mogli zobaczyć, że mówię prawdę! Ilundil odkrył spisek! Najwyższa kapłanka zakonu Abazigala jest w zmowie z demonami!!!
- To absurd!
Kissi zachichotał i zawołał ironicznie w stronę balkonów:
- Pani, wyjdź tu do was, powiedz im; czy wiedziałaś, że Tacy Jak Oni przybyli zza Bramy?! Wyjdź pani, pokaż się, śmiało! Nie ukrywaj się, tak jak wtedy, kiedy całowałaś się z Azmaerem!



- Tak, mam świadków! Azmaer należał do sekty Oth-Astar! – rzucił w dół kolejny plik dokumentów. – Spójrzcie, poczytajcie bluźniercze słowa tych pogan! Przyznaj, Pani, czy nigdy nie pocałowałaś Azmaera?! Czy nie wiedziałaś, z kim on się zadaje?! Kim jest?! Na zakon wielmoża płacą duże sumy pieniędzy – kim oni są, pani? Czyż nie należą do sekty Oth-Astar? Pani! Powiedz, czy wiedziałaś, że oni są zza Bramy? Z Wymiaru Chaosu? Pani... Czy wiesz, po co tu przybyli? Aby zniszczyć ten świat! Tak, to prawda! Spytaj ich pani, czego tu szukają, czego chcą! Nie przybyli by bronić nas przed demonami, przyszli nam je zesłać! To słudzy Ritha! Porwali moją ukochaną Kejsi, porwali, bo Światło ją wybrało na najwyższa kapłankę! Porwali i zmącili jej naiwny, czysty umysł bajkami o Starfire i Żywym Ogniu, o Almanakh, bluźniercy! Kiedy próbowałem ją odzyskać, chcieli mnie zabić! Wszyscy widzieliście, jak zemdlałem przed murami, jak ten elf, który był z nimi, porwał ją i uciekł! Medycy nie mogli mnie ocucić, wzywali egzorcystę, dopiero wtedy mnie rozbudzili! Możecie do spytać, potwierdzi to! Chcieli mnie opętać, zabić!!! Ale Światło dało mi siły, dało mi odwagę! Nie pozwolę im zabrać Kejsi!!! Pani! Wyjdź!!!
Na balkonie obok Beulfa pojawiła się kapłanka. W dole, na ulicach, zapadła idealna cisza.
- Wiedziałaś, że pochodzą zza Bramy?! – spytał Kissi.
- Przyjaciele, mylicie się w swoich osądach...!
- Wiedziałaś, czy nie?! – nalegał wściekły Kissi.
- Oni przybyli, aby...
- Wiedziałaś?!
- Tak, i chciałam i byście dojrzeli do tej wiedzy. Oni...

Tłum coś krzyczał, kłócił się, Kissi coś wrzeszczał, Beulf mu pyskował, Lis chciał zaprowadzić porządek, cichutki głos kapłanki ginął w tym wszystkim. Ciche miasta zawrzało nagle ostrzegawczymi okrzykami, wszyscy się rozbiegli, zapanował jeden wielki chaos. Na niebie pojawiły się dwie wielkie stwory.

Dragon of a different color I by *ariokh on deviantART

Jeden z nich zanurkował i chwycił w łapsko Kissiego, umykając z nim.
- Co jest?! – darł się Kissi, tłukąc go gołymi pięściami. – Puszczaj!!!

Nad miastem zaroiło się od szybujących szybko i zwinnie demonów.
Monster Manual V: Blackwing by *ariokh on deviantART

Wojownicy natychmiast przystąpili do walki, pogłębiając tym samym chaos w mieście.
Zdołaliście zauważyć, że elf znany wam z widzenia, a niektórym i z imienia, Kiren, wbiegł na dach odległej kamienicy, niosąc w ręku jakąś księgę, i wskoczył zwinnie na grzbiet drugiego z pokracznych fruwających stworów. Oba lewiatany oddaliły się szybko za miasto, na zachód, podczas gdy wielkie ptaki śmigały nadal wokół, atakując.

Możecie przyłączyć się do walki lub poczekać na rozwój wypadków.
Możecie potem kontynuować śledztwo i dochodzić swej niewinności, a kiedy już tego dokonacie, poprosić o obejrzenie pamiątkowej księgi.
Możecie rzucić się w pogoń za dwoma lewiatanami i Kirenem, który ma podejrzaną księgę.
Możecie próbować wezwać Almanakh, choć musicie znaleźć wpierw dziewiątą osobę i Teva.

Tev;
Zdziwiona pokojówka nie wie co robić – boi się ciebie jako obcego, nie chce cię sprowokować do ataku, z drugiej strony jesteś podejrzanie miły. Zagubiona, zaczyna opowiadać.
- Charlotte...? Była taka... podobno... Znaczy ojciec nie wspominał... znaczy nie przyzwał się... ale stare obrazy... na paru jest tajemnicza postać... dziewczynka, a potem kobieta... krążą plotki w tym domu wśród służby... Ponoć Charlotte była córką pana de la Mote Valois i diablicy! – szepnęła poufnie. – Mówią, że... Zawsze była kochaną córeczką swoich rodziców i pupilem całej rodziny. Wszyscy ją dopieszczają przez, co stała się strasznie rozpieszczoną smarkulą. Jednak mimo tak wspaniałego życia świat dał jej poznać na sobie swoje okrucieństwo. W wieku 8 lat straciła matkę. Nikt nie wie co spowodowało jej śmierć. Powiadają, że sama córeczka ją zabiła! Charlotte jednak od samych narodzin była zupełnie inna niż jej rodzina. Jako mały bękart biła inne dzieci, rozrabiała. W późniejszych latach uciekała z domu przez okno, szpiegowała. Jej ojciec doskonale o tym wiedział jednak po śmierci swojej żony, Leily de la Mote Valois, trwa codziennie w modlitwie o jej duszę i pozwala Charlotte na wszystko by nie odczuła utraty matki. Gdy dotrwała do 16 roku swojego życia Charlotte lubiła często przebywać w ogrodach pałacowych i uczestniczyć w przeróżnych balach. Lubiła poznawać nowych ludzi, w szczególności mężczyzn. Miała skłonności do uwodzenia mężczyzn i porzucania ich po niedługim czasie. Stała się taka odkąd jej pierwszy ukochany porzucił ją w brutalny sposób. Pewnej jesieni odziana w czarną suknię uciekła z domu. Słuch po niej zaginął.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 16-03-2008, 18:51   #513
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- ŻMIJA!!!
Kejsi z niespodziewanym krzykiem wściekłości rzuciła się na Yenner drapiąc i targając za włosy, pchnęła ją silnie. Yenner straciła równowagę, uderzyła o barierkę balkonu i fiknęła przez nią. Kejsi zeskoczyła na podłogę, sądząc, że zbiła Yenner z nóg i zielarka upadła. Kiedy z dołu dobiegły ją krzyki pełne przerażenia, kiedy Lis zaczął wściekle krzyczeć na chimerkę, Kejsi zrozumiała. Yenner spadła z balkonu! Kejsi ją wypchnęła! Drżąc, w zgrozie spojrzała w dół. Przy leżącym nieruchomo ciele zielarki klęczał wojownik. Kiedy podniósł głowę i spojrzał Kejsi w oczy, chimerka z jękiem paniki odskoczyła od barierki.
- Ja...!? – pisnęła, rozglądając się wokół.
Lis cos krzyczał, mówił do niej, ale nie słyszała jego słów, słyszała tylko głuchy szum w uszach i głośne dudnienie swojego serca.
- Ale... ale ona miała nóż!... Chciała żgnąć Astarotha w plecy!... Widziałam, ja... ona miała nóż, miała, ja chciałam, ja nie...!? – wydukała łamiącym się głosem Kejsi.
Lis nagle złapał ją za rękę. Kejsi przeraziła się śmiertelnie lnie, nie wiedziała co nią pokierowało, ale wpadła w panikę i wyrwała się Lisowi, z piskiem wskakując na barierkę balkonu. Próbowała im wszystko wytłumaczyć, sama nie wiedziała co mówi, co powiedzieć, czas się zatrzymał, była przerażona i zagubiona, tyle się działo, tak szybko, nie mogła tego znieść! Nagle usłyszała śmiech w swoich myślach, straszny, podły śmiech, i zrozumiała, że to wina demonów, że zakpiły z niej, że nóż w ręku Yenner był iluzją!
- ZOSTAWCIE MNIEEEE! – krzyknęła płaczliwie na cały głos.
Zmutowała szybko, wyrosły jej skrzydełka papużki, i poleciała na szczyt wieży, tam gdzie siedział Kissi. Tam, poza zasięgiem Lisa i innych, przyzwala Starfire.
- Przybądź, smoku, obroń nas znów przed demonami!
Kiedy Starfire przybędzie, Kejsi wskoczy mu na grzbiet i zaprosi resztę na pokład. Będzie chciała ścigać dwa lewiatany i Kissiego.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 17-03-2008, 14:57   #514
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Ria z piskiem ucieka mu z drogi, Yenner odskakuje pod ścianę. Zwierzątko gna biegiem do Barbaka i... siada przy jego nodze, łasząc się!
- Co to ma znaczyć?! – pyta Lis.
W drzwiach stają dwaj zdyszani wojownicy.

Robi się coraz ciekawiej. Ork stwierdził sam do siebie. Wyciągnął delikatnie rękę w kierunku stworzenia, które przed kilkoma chwilami zbliżyło się do niego. Jeśli da się złapać odda, je w ręce straży, jeśli nie, nie będzie się za nim uganiał nie ono było najważniejsze. Barbak nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że sytuacja zaczyna wymykać się spoza jakiejkolwiek kontroli. Całe to śledztwo jakie im zaproponowali, całe to udowadnianie, że nie są niczemu winni może i miało swój sens (z perspektywy kapłanki), ale w tej chwili ork po pierwsze zaczynał rozumieć coraz mniej, po drugie sytuacja wcale nie zmierzała do lepszego. Tylko jedno mogło być za to odpowiedzialne. Ork był pewien, ze całe to zamieszanie, cała ta farsa związana z morderstwami musiała być sprawką jakiegoś chaotycznego pomiotu.

Ork padł na kolana była tylko jedna persona, która mogła mu teraz pomóc. Lekceważąc tak dalsze odpytywanie zielarki jak i całą resztę towarzystwa zagłębił się głęboko w siebie oddając żarliwej i szczerej modlitwie.

- Panie! Jeśli mnie słyszysz, jeśli możesz mi w jakiś sposób pomóc, zaszczyć mnie swym słowem. Pomóż swej zbłąkanej owieczce. Wszystko w tym świecie staje się z minuty na minutę coraz bardziej zawikłane i coraz bardziej trudne. Pomóż tak mi jak i mym towarzyszą, wszak cel nasz jest prawy i wart poniesienia wszelkich ofiar.

Gdy ork modlił gdzieś obok niego padły oskarżenia ze strony Kissi’ego, a zaraz potem zielarka wypadła z balkonu. Wypadła czy też została z niego wyrzucona. Ork przerwał medytacje i zobaczył Kejsi. Jej oczy były przepełnione brakiem zrozumienia... i szaleństwem. Ork był pewien, że musiał mieć na to wpływ chaos. Nie wiedział dlaczego i nie wiedział co mu to podpowiadało, ale był pewien, że chimerze trzeba było pomóc i to szybko. Rzucił się w jej kierunku, bowiem bał się, że rozjuszony tłum na dole zaraz zacznie rzucać w nią wszystkim co będzie akurat pod ręką. Kejsi była jednak szybsza. Ork był pod wrażenie, jak ona to robiła. W jednej chwili na jej plecach pojawiły się skrzydełka, a zaraz potem uniosła się o bezpiecznie odleciała. Była bezpieczna. Przynajmniej na razie. Ork nie mógł jednak oderwać wzroku od tego co pojawiło się na niebie... kolejne demony. Kolejne kreatury, które Pan stawia na jego drodze aby sprawdzić to czy jest on godzien mienić się wyznawcą Palladine’a.

Spokojnie Barbaku, spokojnie. Przede wszystkim należy sprawdzić co robi reszta.

– Panie daj mi osłonę przed tymi chaotycznymi, plugawymi namiastkami istnienia.- Ork zaryczał z wściekłością i wysunął do przodu dłonie. Poczuł w nich delikatne mrowienie a chwilę potem trzymał w niech potężne uchwyt. Uchwyt łączył się z resztą osłony, a w zasadzie pawęży. Pawęży wielkiej, bowiem mogącej swym rozmiarem zasłonić dwóch rosłych wojów. Broń była na poły eteryczna, jednak dostrzec można było iż lata jej chwały jeszcze nie przeminęły. Pawęż w swym centrum miał piękne wytrawioną podobiznę smoka.

- Pani . Ork zaryczał do arcykapłanki. Proponuję odłożyć na chwilę dywagacje na temat tego czy jestem winien śmierci tych dwóch nieszczęśników czy też nie. Sytuacja w której się znaleźliśmy jest raczej nie do pozazdroszczenia. Zejdź z tego balkonu!- Barbak stwierdził zimno, głosem nie cierpiącym sprzeciwu.

- Brodaty Dziadku! – Ork zaryczał pełną piersią- Jak mi się zdaję, mamy niewiastę do uratowania. Będziesz mógł jej jakoś pomóc?- Barbak wzrokiem wskazał zielarkę. A następnie powoli zaczął się wycofywać zasłaniając pawężą siebie i starając pozostawić obok siebie wystarczająco dużo miejsca aby krasnolud mógł znaleźć koło niego schronienie.

Gdy tylko zszedł z balkonu rzucił się pędem w kierunki schodów, chciał czem prędzej dotrzeć do zielarki, lub przynajmniej do jej ciała. Jeśli mu się to uda, zasłoni siebie i kobietę i będzie wyczekiwał pomocy uzdrowiciela, kapłana... lub kogokolwiek mogącego nieść pomoc tej kobiecie.

- Waldorfie przydała by mi się pomoc!!! – Barbak zaryczał w podnoszącej się wrzawie.
 
hollyorc jest offline  
Stary 17-03-2008, 15:21   #515
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Bycie demonem przepełnione jest zaletami. Pierwszą z nich, jaką zdobywa demon jest nieśmiertelne ciało - nigdy nie musi się martwić o wiek, jego ciało nie zestarzeje się i nie umrze. Jak ogromne dawało to możliwości! Gdy wszyscy pędzili do własnych celów mógł cierpliwie poczekać by dawni wrogowie umarli i odeszli w zapomnienie. Takie rozwiązanie jednak nie przynosiło satysfakcji i tutaj zjawiała się druga z zalet. Dzięki mocy fioletu realizacja własnych zamierzeń była o wiele bliżej, ta sama moc dawała siłę zwycięskiego zmierzenia się z wrogami. Nawet najsilniejsi musieli upaść przed nią na kolana lub zginąć. Również wyzwolenie od ludzkich uczuć, gdy strach i cierpienie odchodziły zastępowane przez uczucia dające siłę - złość i nienawiść, a także dume i ambicję - także było zaletą chaosu. Chaos czynił wszystko, by jego twory posiadały siłę, była to inwestycja która zwykle zwracała się gdy demony siały własny chaos dalej.

Jednak, w tamtym świecie istniała ogromna wada chaosu - wolna wola. Demony tam nie posiadały jej, będąc w pełni zależnie od własnych twórców, gotowe na ich skinienie iść na śmierć. Za swoją potęgę stawali się niewolnikami. Do czasu... Rith, podczas tworzenia opętańca popełnił błąd. Czy to przez to, że cofnął jego duszę gdy już miałą odejść w zaświaty czy to przez to, że złączył w jednym ciele legion duchów - nie był do końca pewien. Stworzył unikalnego opętańca, obdarzonego czymś czego demony nie znały - wolną wolą. Nieświadomy tego położył w jego rękach wybranych przez siebie śmiertelników by razem stworzyli dla niego potężną broń. Wtedy już, wykorzystując to że decydował sam o sobie nawiązał współpracę z przeciwnikiem swojego ,,ojca" i skrycie przez całą drogę działał przeciwko swoim ,,podopiecznym". Niestety, ich desperackie pragnienie życia przełamało jego przeszkody i doszło do najgorszego - stworzyli amulet, a jego samego zamordowali. To była jedna z dwóch walk, jakie przegrał - drugą była walka z Valgaavem, która kosztowała go utratę części sił. Jednak jego nowy sojusznik dotrzymał słowa i przemienił go w demona. Tak narodził się Astaroth, ten który decyduje o sobie. Właśnie dlatego tak chciał stworzyć w tym świecie inny fiolet - taki, gdzie demony nie służą do wykonywania rozkazów silniejszych od siebie ale gdzie same są panami własnego losu. Taki chaos, który byłby niepokonany...

Teraz jednak zakosztował wady bycia demonem. Nowo przybyłego elfa-murzyna zignorował, gdyż cały jego fiolet kipiał nienawiścią - Azmaer zginął. Wiedział, że zginął on tylko tutaj, w tym fałszywym świecie a po jego zniszczeniu wszystko wróci do normy razem z jego pierwszym tworem, jednak mimo to nienawiść przepełniała jego jestestwo, pulsowała pragnąc wyrwać się na zewnątrz. Jednak nie mógł przenieść się na zewnątrz i pokazać Rithowi swojego gniewu, gdyż cały misternie utkany plan mógłby runąć.

Zdziwiło go jednak zachowanie Kejsi, która w trakcie przesłuchania zamordowała Yenner. Niezbyt chciało mu się wierzyć, że ot tak sobie postanowiła to zrobić - ktoś lub coś musiało ją do tego nakłonić. Słowa o tym, że zielarka miała nóż upewniły go, że miał rację - najwyraźniej ktoś oszukał ją czymś podobnym do jego transu. Zauważył, że coraz więcej osób wokół niego wzoruje się na jego umiejętnościach, jakby chcąc podszyć się pod niego - czyżby była to kolejna oznaka podobnej działalności?

Mając nadzieję, że chimera tymczasem sobie poradzi przeniósł się na lewiatana by sprawdzić, czym jest księga porwana przez elfa
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 17-03-2008, 16:28   #516
 
Panda's Avatar
 
Reputacja: 1 Panda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodnie
Thomas

Przez cały czas trzymał się lekko na uboczu podczas gdy reszta starała się znaleźć dowody. Według niego to Wilk mógł zabić i tego się trzymał. Próba wypytania Doradcy w zaświatach zakończyła się fiaskiem. Nie mając innych pomysłów i ogólnie chęci do tego, by kiwnąć palcem w tej sprawie stał z boku i patrzał jak inni się gimnastykują.
Przecież On, jako Anioł był istotą długowieczną, jeśli dostanie dożywocie to kiedyś w końcu ucieknie... Gdyby chcieli go zabić odrodził by się w niebie i znów egzystował by tak, jak należy. Zachowywał się dokładnie jak demony, tylko on był lepszy. On pobierał moc i z bieli i z fioletu. Mógł się leczyć i tym i tym, co dawało mu nowe możliwości. Uśmiechnął się do swych myśli.
Przy stole nawet nie usiadł. Stanął sobie z dala, przy oknie. Nie był głodny... Rozmyślał. Chciał jak najszybciej wrócić do poprzedniej rzeczywistości. Miał do załatwienia pewną sprawę z kimś, kto tu już nie żyje, kto został zabity. Przy okazji zabicie Ritha też by się przydało. Jeśli dobrze się orientuje zabicie go to równa się z unicestwieniem go w tamtym świecie, co pewnikiem pomogło by w "rozmowach" z Verionem. Teraz myśli Thomasa krążyły tylko wokół tego demona... Od czasu do czasu zastanawiał się nad tym, co zrobi Oko Światła, gdy On, zwykły Anioł, stanie naprzeciw Kihary i zacznie z nim walkę. Po kogo stronie stanie? Po stronie Demona, który mordował, którego pokochała? Czy po stronie dziecka bieli, którego powinna chronić?
Rozmyślania przerwał mu jakiś krzykacz na dachu, który zaczął gadać głupoty. Prawdą było, ze drużyna była kilkukolorowa ale żeby krzyczeć tak wciąż? Thomas się załamał!
Krzykacz, chłopak Kejsi, zaczął rzucać papierami, które mogły się przydać. Gdy tylko zostały puszczone z jego ręki Anioł, naginając czasoprzestrzeń, zaczął je zbierać by nie dostały się w ręce innych. Chciał zobaczyć, co jest tam na wypisywane.
Nagle miasto znów zostało zaatakowane. Krzykacz został porwany przez dziwne coś, co przypominało smoka. Thomas poderwał się do lotu i ruszył w pościg. Chciał zabić lewiatana i ewentualnie uratować krzykacza. Niech jego laska mu wyperswaduje, że się myli...
W krótkim czasie znalazł się przy łapie, w której był trzymany. Machnął mieczem w powietrzu a z ostrza wyleciał niebieska fala energii, która odcięła łapę potwora.

- Co ty robiiiiiiiiiiiiiiisz?! - wydarł się Kissi, spadając.
Thomas zapikował i schwytał kotowatego
- Ratuje Ci zadek. Zamilcz na moment, proszę. - mruknął do niego.

Szybko przemieszcza się w stronę głowy Smoka i wykonuje ten sam cios, co przed momentem, tym razem fala miała przeciąć smoka wzdłuż ciała, rozcinając na pół.
[by Almena]
- puszczaj, nie potrzebuję niczyjej pomocy, zwłaszcza takiego jak ty, pierzasty złodzieju dziewczyn!! - wściekły kissi wyrywa się tobie zawzięcie. - Zabieraj łapska, pokręcona podróbko Averona!! - przez to, że sie szamotał, wyprowadzasz niezbyt udane cięcie mieczem, demon chlasnął cię w tym momencie ogonem - zmiótł cię, cięcie przeszło nie przez tułów a przez ogon, ucinając końcówkę, zaś ty koziołkując poleciałeś w dół. Kissi wypadł ci z rąk, lewiatan chwycił go tylną łapą. Odwrócił łeb i z piszczy wystrzelił fioletowym promieniem, który przeciął przestworza od lewej do prawej. trafił cię w lewe skrzydło i odciął ci kawałek jego - nie mogąc już latać, koślawym lotem zmierzasz ku ziemi. Zdołałeś zwinnie wylądować na nogi. lewiatany odlatują, oddalając się.
[by Ja ]

Spojrzał za odlatującym smokiem. Dojrzał tam, na lewiatanie, Astarotha. Pomyślał, że on już nie jest potrzebny. Szybko, naginając czasoprzestrzeń, zaczął biec przez miasto szukając miejsca, gdzie mógł by spokojnie usiąść. W między czasie wizgiem, fioletowo-białym, strącał latające Demony. Chciał przeczytać wszystkie papierki, jakie udało mu się pozbierać, pozabierać ludziom.
 
Panda jest offline  
Stary 17-03-2008, 18:31   #517
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Charlotte ocknęła się w jakimś niemiłym, wilgotnym, kamiennym pomieszczeniu. Chłód drażnił każdy centymetr jej ciała, aż na skórze pojawiły się cieliste krostki. Chciała objąć się rękoma jednak nagle poczuła ból w lewej kończynie. Promieniował on obejmując całą rękę od samego ramienia aż do dłoni.

- Auaaaa! - jęknęła jakby od niechcenia lekko zdziwiona. Hm, złamana...chyba. Przydałoby się coś z nią zrobić tylko co? No nic pobiegam sobie trochę z taką obwisłą, może mi nie odpadnie...przydałby się Thomas. On nadepnie, odtańczy jakiegoś hopsańca do Bieli i mi naprawi. Muszę go znaleźć. - skwitowała w myślach i obolała wstała z podłogi. Co tu robiła? Nie miała pojęcia. Nie pamiętała nic poza lecącymi na nią cegłówkami...bądź cokolwiek to było. Czuła dziwny chłód, nienaturalny. Wiedziała, że musi znaleźć Thomasa. Ból był straszny. Nie powinnam go czuć. Przecież nie jestem człowiekiem! Może mi się tylko wydaje, że mnie boli, a wcale tak nie jest? - zastanawiała się w duchu, jednak nadal nie była pewna.
dotknęła jedną dłonią swojego diademu i siłą umysłu starała się dotrzeć do Thomasa poprzez przekazywanie mu informacji.

- Gdzie jesteś Thomasie...gdzie jesteś? - pytała telepatycznie jednak długo nie mogła znaleźć kontaktu z jego umysłem. Wydawał jej się na tyle odległy, że prawie nieistniejący, a jednak pomimo wielu prób i czasu jaki temu poświęciła udało jej się go w końcu odnaleźć. Ból złamanej ręki odbierał jej koncentracje. Musiała odłożyć na bok jej rodzinę i rozmyślenia na temat kto tak naprawdę jest jej matką. Dziwka. - pomyślała gniewnie i w złym humorze, jaki zazwyczaj miała zaszczyt mieć, teleportowała się pojawiając się tuż przed Thomasem.

- Dzień Dobry, mam sflaczałą rękę, czy mógłbyś mi ją przyśrubować? - powiedziała machając zdrową ręką i uśmiechając się do niego szeroko. Nie zastanawiała się nad tym czy przeżył szok ze względu na to iż ktoś pojawił się niespodziewanie przed nim. Jakoś nawet nie przyszło jej to do głowy.

- Na impotenta Astarotha, co tu się do cholery wyprawia?! - powiedziała uniesiona gdy tylko dostrzegła jakieś fruwające brzydale. - Tylko na chwilę straciłam przytomność, bo mnie cegła stukła a wy już balujecie...nooo taaak. - skwitowała - A gdzie ten impotent? - dodała strzepując kurz ze sflaczałej ręki. Gdy na chwilę uniosła wzrok dostrzegła w ręku zdziwionego Thomasa jakiś stosik papierów. Przyciągnęła je telepatycznie zdrową ręką i wczytała się w pierwsze napotkane słowo.

- Co my tu mamy, hmm... - mruknęła uroczo i ze złośliwym uśmieszkiem teleportowała się za Thomasa i przybrała postać niewidzialnej istoty. Czytała dalej uważając na to by Thomas "niechcący i całkowicie przypadkiem" jej nie uderzył.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 17-03-2008 o 18:34.
Nami jest offline  
Stary 17-03-2008, 20:16   #518
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
Musiał to przyznać jedzenie było pierwsza klasa. Zresztą napitek również. Rozleniwił się trochę. Z rozbrajającą szczerością przyznał sobie w duchu rację że jest marnym inspektorem i inkwizytorem. Skrajności zawsze go raziły. Ale teraz w obliczu konieczności właśnie tylko jakiś przypływ mądrości lub też chwila trzeźwości umysłu mogła pomóc. Tylko w takim wypadku mógł coś znaleźć tę jedną jedyną wskazówkę. Do tej pory jego podejrzenia może nie całkowicie ale w dużym stopniu się nie sprawdzały.

Na Sali pojawił się drow. Waldorff z natury był usposobiony neutralnie lub sympatycznie do prawie wszystkich. Uważał że zawsze należy wcześniej gadać a dopiero potem strzelać. Jednakże od tych „wszystkich” były odstępstwa. Jednym z takich były drowy. Może nie wszystkie. Znał ich już wszakże kilku czy kilkunastu w swym życiu. Martwiły go te drowy, które nie chciały się tu zasymilować. To wróżyło tylko kłopoty. Gdy Dwarf zobaczył jak puchar sam się ślizga po stole był już ich pewien.

Postanowił nie okazywać swoich racji na zewnątrz. Przybycie nie typowego gościa nie skwitował nawet spojrzeniem czy kiwnięciem głowy. One uważają to za oznakę słabości. Waldorff wiedział że pod ziemią to oznacza śmierć. W duchu przyrzekł sobie że jeżeli ten osobnik zechce skrzywdzić kogokolwiek z drużyny to pierwszy raz w życiu On pierwszy zaatakuje. Nie może sobie pozwolić by tak groźny i niebezpieczny osobnik był żywy w jego towarzystwie.

Nałożył sobie kolejną porcję mięsa i spokojnie spożywał słuchając wywodów chimerki. Stwierdził że mają one pewną dozę prawdopodobieństwa. Ale mimo wszystko to nie było to. Ona nie miała powodu na zabijanie Ilundila. Brak było motywu.

Kłótnia jaka rozpętała się później była doskonałym potwierdzeniem że nikt obecnie nie panował nad tym chaosem. To co zrobiła Kejsi złamało w krasnoludzie resztki wiary w to że tu Chaos nie miał dostępu. Właścicielka najbardziej roześmianej twarzy w drużynie wydała na siebie i pozostałych zrzucając zielarkę z balkonu. Brodacz tylko jęknął i uderzył otwartą ręką w czoło pełną zmarszczek.

Atmosfera zrobiła się gęsta. Rozwiązanie nadeszło szybko ale nie niespodziewanie. To o czym wcześniej Krasnolud myślał teraz się ziściło. Podejrzewał że Arcykapłanka podejmując wobec nich takie nie inne kroki musiała się z kimś liczyć. Podejrzewał że to byli tutejsi magowie lub możni. Zaskoczyło go tylko kto ujawnił ich obecność. Zdarzenia następujące po sobie były już łatwe do przewidzenia. Byleby zainteresować tłum. Gdy już to się stanie stawa się niewygodne pytania nie ważne że odpowiedź będzie zupełna. Tego tłum nie zauważy. Mając po swojej stronie tłum można było żądać wszystkiego. Nikt nie opanuje takiego chaosu.

Waldorff już widział prowodyra przez kilka chwil gdy rozmawiał on z Kejsi. Po tym co on obecnie wyprawiał widać było że musiał bardzo kochać Ją. Albo też dobrze udawał mając coś za uszami. To sprawiło że trafił na listę podejrzanych. Miał już zwrócić się do Lisa z prośbą o aresztowanie go i przepytanie na wypadek morderstw gdy rozpoczęła się jatka. Demony zaatakowały znienacka, porywając Kissiego. Co więcej pierwszy podejrzany Waldorffa zabrał się na jednym z latających stworów. Wyglądało na to że szczęśliwe zakończenie tej przygody kryje się za bardzo odległymi i wysokimi górami. Pierwszy zareagował Ork. Jego eteryczny pawęż dawał znakomitą ochronę. Dwarf nie był tylko pewny czy balkon wytrzyma.. Na jego wezwanie pobiegł na dół i korzystając z okazji wezwał swój młot do ręki. Teraz uzbrojony i chroniony podbiegł do zielarki. Miał zamiar ją uleczyć. Mimo wszystko należało się jej życie. Kejsi nie miała prawa sama wykonywać wyroku.

//Po skończonym leczeniu Waldorff zakrzyknie na Kejsi i smoka ponieważ będzie chciał ścigać uciekających//
 
Vireless jest offline  
Stary 18-03-2008, 12:59   #519
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Barbak; Dziwnego zwierzątka nie idzie złapać – zwinnie i szybko ucieka gdy tylko ktoś się do niego zbliży.
Z uświęconym pawężem chronisz kapłankę, nakazując jej ukryć się, co czyni póki co, a następnie zbiegasz na dół i zasapany wybiegasz do ogrodu. Zamierzasz osłaniać przed atakami ciało zielarki, przy którym klęczy nadal wojownik, starając się ją jakoś pozbierać [choć wygląda na to że nie do końca wie co robi].
Jeden z demonicznych ptaków skrzecząc zanurkował w dół i przeorał szponami twój pawęż, z rys trysnęło jasne światło, ptak zawył, zatrzepotał skrzydłami i odfrunął szybko.

Waldorff; zjawiasz się obok Barbaka. Rzut wirującym młotem bojowym zwala z przetworzony dwie przerośnięte wrony. Próbujesz leczyć zielarkę. Niestety, jest za późno. Złamany kręgosłup.

Kejsi; Wraz z Saterfire ścigasz lewiatany, opędzając się od natarczywych ptaszysk.

Astaroth; Przenosisz się w pobliże Kirena siedzącego na grzbiecie lewiatana, aby rzucić okiem na księgę, którą trzyma. Z wyglądu okładki – to księga pamiątkowa z Ditrojid!
Niespodziewanie z wierzchołków promieni płetwo-łap lewiatana wydobywają się niczym małe pioruny świetliste wiązki, które cię paraliżują! Drugi z lewiatanów podlatuje, otwiera paszczę i... z chrupnięciem połyka cię!

Reszta;
Lewiatan połknął Astarotha!

Kejsi; ...oba lewiatany rychło przyspieszają lot, rozdzielają się, i oba znikają! Nie wiedząc co począć zawracasz ponad miasto, do walki z wielkimi ptakami.
Na grzbiecie Starfire krążysz chwilę ponad miastem, smok lodowym oddechem pozbywa się kolejnych wrogów.

Wszyscy; Demoniczne ptaki znikają naraz, wszystkie, co do jednego!

Thomas; Biegając po ulicach zebrałeś większość rozrzuconych przez Kissiego papierów. Przeglądasz.
To zapiski z przesłuchania Waldorffa. Zapiski na temat Teva, ciebie, Barbaka, miejsca gdzie pracował. Nic ciekawego. O, coś o Kirenie.
Ciekawa rzecz; Kiren niecały miesiąc temu pojedynkował się z Azmaerem, rzekomo broniąc honoru swego pana! Co dziwniejsze – Azmaer przegrał!
Jest notatka o tajemniczym kluczu, którego ponoć zgubił Severyn w przybytku rozkoszy! Okazuje się że wielmoża, pan Kirena, finansował budowę części biblioteki w siedzibie zakonu Abazigala, i z tej racji otrzymał klucz do jednego jej sektora, gdzie trzymano cenne księgi historyczne.

Charlotte; Podglądasz notatki Thomasa, zza jego pleców, niewidzialna. Hmmm...
Severyn Kembereit. Syn pana Kembereit. Pan Kembereit prowadzi nieczyste interesy... Ponoć sprowadza i rozprowadza zakazane zioło, Imernę. Wojownikom Bieli udało się przejąć kilka większych dostaw, przez co majątek wielmoży bardzo ucierpiał. Hmmm... de la Mote Valois – podejrzany o odkupywanie części zakazanego towaru od Kembereita. Nigdy nie udowodniono mu winy. Ród de la Mote Valois ma rezydencję w Ricunonie, miasteczku na północ stąd.

Kejsi;
Wzywana przez Waldorffa każesz Starfire wylądować. Smok ledwo mieści się na rozległym trawniku w ogrodzie. Wojownicy obserwują go bacznie, z podziwem, ale i lękiem, boją się podejść i odezwać. Niektórzy kłaniają się smokowi i składają hołdy, inni gapią się jak zahipnotyzowani.

Barbak;
Nagle, twoje modły zostają wysłuchane...!

Wszyscy [łącznie z Tevem]
Doświadczanie wizji!


Rith.
To Rith przyszedł po nią!
Przyszedł zabić Oko Światła, Almanakh!

Violet Light by ~koziru on deviantART

.: EDELWEISS by *Arehandora on deviantART

Violet Fire by *McSes on deviantART

fallen snow angel by *Amuria on deviantART

Ciężko ranny po wygranej walce z Valgaavem, Verion przybył, aby dać ostatni dowód wierności swojemu Słonku...

Danger, Slayers by ~AmberPalette on deviantART

Dying... by *Zue on deviantART

...przyjmując za nią śmiertelny cios.

Black to Red by ~AmberPalette on deviantART

Olśnienie boleśnie zakłuło twój niedowierzający umysł. On... nie był śmiertelny...! Verion... był... śmiertelnikiem!... Śmiertelny demon!...
I Rith też taki jest – dotarło do ciebie niewiadomo skąd. Verion, jego stwórca, go takim uczynił.
Rith nie jest nieśmiertelny. Krwawi.
Zraniony, wykrwawia się.

The Dying by ~lexkimo on deviantART

A wszystkie białe róże w ogrodzie, których dotknął, zmieniły się w fioletowe i zakwitły dla niej.

W ciemnościach jasne światło
Zabłysło promykiem nadziei
Pełna wiary i odwagi
Pełna blasku promieni
Ruszyłaś samotnie
Na śmierć...

Za co walczyłaś
Jest niepokonane
A w co wierzyłaś
Oto dziś nastało
Imię twoje będzie wychwalane
Śmierć o nim nie zapomni...

- Nie pozwolę cię skrzywdzić
- Dlaczego?
- Nie znam odpowiedzi na pytania rozpoczynające się słowem ‘dlaczego’, gdyż jestem synem chaosu. Przyczyny i skutki to nie moje zmartwienie.

Guardian by ~Nightwalker-86 on deviantART

- Dlaczego? Dlaczego zabił ciebie, a nie mnie? Miał walczyć ze mną, nie z tobą!...

violet sky..white tree by ~LOVEViOLEt92 on deviantART

że gdy zachodzi Światła bożek
złocisty pył powietrze orze
krwawe refleksy rzuca falom
usychając

kiedy ból wżyna swoje dłonie
w usta w oczy
ból jak latarnia święta płonie
broczy

weź mnie proszę do siebie
w ramion twych słodki tokaj
weź mnie proszę do siebie
pokochaj

Light and Violet by =darkstormlord on deviantART

my eye is violet by ~viographic on deviantART

Kolory obrazów wyraźnie się zmieniają, zaczyna się nowa wizja, jakby zupełnie inny przekaz.

Library by ~mhcoyne on deviantART

look inside a book by ~Thpx on deviantART

Hybrid Nightmare Galian Beast by *ShadowSaber on deviantART

read me like a book by ~ohbloodymari on deviantART

At night by ~ravenoo on deviantART

butterfly cobra by =EurukaTT on deviantART

Hanging Lake by *Nzeman on deviantART


Astaroth;...flergh. To się nazywa smoczy oddech, fuj. Ale duchota. Ohyda. Dobrze, że nie musisz oddychać, ani nie możesz zwymiotować.
Znalazłeś się w dziwnym miejscu. W żołądku lewiatana?! Sceneria tak wygląda. Flaczki zamiast ścian, pulsująca, obślizła podłoga, pacząca po stopach kwasami trawiennych, niesamowity odór. To miejsce jest jednak za duże jak na żołądek tego zwierzaka. To chyba... inny plan astralny! Wnętrze lewiatana, innego demona?! Fuj. Flaki, ohyda. Gorzej, flaki są zamieszkane!
screamer by ~nicolasF on deviantART
Z kałuż cuchnącego kwasu wyłania się kilka ohydztw.
Rozglądasz się. W okolicy jest jakiś „tunel”, pofałdowana, pulsująca rurka, czarna, taka, że zmieścisz się tam lekko przygarbiony. Fuj. Jest też zasklepiona czerwoną błoną rura nieopodal, czerwona, hmmm żylasta – czy to naczynie krwionośne?
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 18-03-2008, 20:13   #520
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- Ast!!!
Lewiatan go połknął! Kejsi była w szoku. Zaraz potem lewiatany rozdzieliły się i natychmiast znikły. Kejsi zdążyła zapamiętać, że ten, co niósł Kissiego zjadł Astarotha i poleciał w lewo, ponad lasy.
Krążyła chwilę wokół na grzbiecie potężnego Starfire, ale nie potrafiła znaleźć demonów, więc zawróciła do miasta, by pomóc je obronić.
Kiedy ptaszyska znikły nagle, nie wyrządzając większych szkód, chimerka zrozumiała, że przybyły tutaj aby odwrócić ich uwagę.
Nadal czuła się okropnie jak nigdy w życiu. Dała się nabrać się na demoniczną sztuczkę i zabiła niewinną istotę! Może nie do końca niewinną, Kejsi wciąż wierzyła, że Yenner maczała palce w zabójstwie Ilundila, mimo to nie chciała żeby wszystko tak tragicznie się skończyło! Nie miała pojęcia co zrobić, co powiedzieć, czuła się nie winna, chciała ponieść karę, ale bala się tego, czuła że... nie ma na to czasu! Wewnętrzny głos wzywał ją do walki, do ucieczki, do ważniejszego zadania, do misji, do wezwania Almanakh i zniszczenia imion drużyny! Nie miała pojęcia co robić! Wiele oczu zewsząd spoglądało na nią jak na zabójczynię, miała ochotę się rozpłakać. Z drugiej strony, nigdy nie czuła Światła tak blisko, tak ciepłego, miękkiego, jasnego...

Wizja utwierdziła ją w przekonaniu, że Almanakh żyje, i dodała jej sił!
Zrobiło się jej głupio. Myliła się co do Veriona. A co najgorsze... myliła się... co do siebie!
Te wiersze, ten głos w jej głowie... to był głos Veriona!?

Kejsi zaczęła kojarzyć fakty.

O Święte Światło! Verion żyje!... Przecież mówił do niej!...

Rozbite lustra Czasu
stracone nadzieje
na niebie z grząskich atłasów
nie dnieje
słońce nie wschodzi nigdy
na moim czarnym niebie – Verion chciał ją pokochać! Chciał, aby była Światłem jego życia!
słońce nie wschodzi nigdy – ale jako demon nie znał uczuć!
nie ma Ciebie
Zimna, Czysta, Kryształowa. Witaj
Rozświetlaj
Czarną zorzą co nocy
Zakwitaj – pokochał ją, a ona...?

Czarna Zorza? – Dlaczego nie Biała!? Już nie „Kryształowa”, nie „Czysta!”
Jeszcze z sercem, tylko na jak długo?
A oczy niczego nie widzą,
Choć czujesz, że patrzysz w lustro
I wyglądasz jak zmora
Odbite myśli wracają do Ciebie
Widzisz czyjeś dni i noce
Twoje! Swoje! Niczyje noce!
Puste chwile pustki

Ten fioletowy kwiat z wizji, który potem Almanakh trzymała w rękach! Jej fioletowe oczy i łzy! Verion nie umarł, on... ją opętał!?
To niemożliwe! Nie da się opętać Wojownika Światła!!! Może o to chodzi!? To jej misja, zadanie, powołanie!? Wezwać ją, ocalić od opętania!?
Kejsi była pewna co do jednego. Nie podda się, nie, nigdy! Dokona tego, wezwie Almanakh!
- Bracia, dzieci Światła! – zawołała wskakując na głowę Starfire. – Zamierzamy zniszczyć chaos, jego stwórcę Ritha! Nie poddamy się, nie!!! Każda istota żywa rodząc się przysięga niemo swojej matce, Światłu, że kiedyś odwdzięczy się jej i przybędzie jej z odsieczą, kiedy zajdzie ku temu potrzeba, obroni ją, nawet za cenę własnego życia!!! Nic nie powstrzyma mnie przed spełnieniem woli Światła! Nawet nieporozumienia między nami! Nie mamy czasu! Proszę, nawet widzicie we mnie zdrajczynię i zabójczynię, pozwólcie mi spełnić wolę Światła, pozwólcie mi walczyć za nie i ginąc za nie, a jeśli przeżyję, wrócę tu i oddam się w ręce sprawiedliwości! Potrzebujemy pamiątkowej księgi, gdzie zapisane są nasze imiona! Przynieście nam ją, proszę, lub pozwólcie nam ją wziąć! Nie chcę się z wami kłócić, ani walczyć, ale demony zrobią wszystko, aby skierować nas przeciwko sobie! Oddajcie księgę, a wszystko to się skończy!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172