Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2008, 23:46   #16
Redone
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Dni przemijały przeraźliwie wolno. O ile z początku Saline miała chęć wstawać rano z łózka, to już po paru dniach ta chęć wyraźnie się zmniejszyła. Stosy ksiąg, zapisków, pergaminów... Miała tego serdecznie dość już po czterech dniach. Ale wiedziała, że bardzo jej się to przyda, wiec studiowała każdy zapis z pilnością. Jeden za drugim, literka po literce, cyfra po cyfrze, aż zamykały jej się oczy.

A na następny dzień znowu wstawała i szła do El Snoriego. I wciąż to samo. Miała nadzieję, że nauki z El Guliwer'em będą miłą odskocznią. Pomyliła się. Dzięki temu byłą zmęczona nie tylko psychicznie, ale też fizycznie. Guliwer był wymagającym nauczycielem, ale dbał o to by wyniosła z jego lekcji jak najwięcej. Chociaż czuła potem każdy swój mięsień. Jednak opłacało się, pod koniec treningu czuła się o wiele pewniej trzymając miecz w dłoniach. Miała nawet ochotę komuś dokopać. A możliwe, ze podczas wyprawy do Kurta będzie taka możliwość.

Tylko jedna część szkolenia z kupcem przypadła elfce do gustu - kamienie szlachetne. W końcu mogła pokazać Snoriemu, że ona też coś potrafi. Chyba nawet w tym temacie udało jej się nauczyć parę rzeczy mistrza. O minerałach Saline mogła mówić godzinami, zachwycała się ich strukturą, barwą, odblaskami lub wręcz przeciwnie, matowością. Lubiła ich zimny dotyk pod palcami, a widząc surowy minerał już oczami wyobraźni widziała na przykład naszyjnik z niego zrobiony.

Na koniec szkolenia Saline podziękowała ciepłymi słowami obu nauczycielom, za poświęcony jej czas. Czuła, że jej umiejętności w obu dziedzinach naprawdę się poprawiły. Wiele zawdzięczała El Snoriemu i El Guliwer'owi. Wypili wspólnie lampkę wina i Guliwer opuścił ich, a Saline jeszcze chwilę rozmawiała z kupcem. Dogadali szczegóły jej wyprawy do Kurta, po czym także Saline opuściła Snori'ego.

Idąc do karczmy przypominała sobie spędzone już w tym mieście dni. Sporo ludzi mówiło o tym krasnoludzie, który czeka na swój wyrok. Szczerze mówiąc, mało ją to obchodziło, to nie jej sprawa, i nie jej miasto. Krasnoluda też nie znała, więc jego los nie leżał jej zbytnio na sercu. Właściwie miała już trochę dość tego miasta. Z początku wydawało się bardzo ciekawe, ale okazało się po prostu... sztuczne. Nie wiedziała co dokładnie jest tu nie tak, ale nie wszystko było w porządku.

Wieczory uprzyjemniała sobie dobrym jedzeniem, winem i dobrym towarzystwem. Rozmowy z Tan Walnarem i Tan Alanderem były jedyną rozrywką, na jaką miała jeszcze siłę po całym dniu pracy. A i ta rozrywka nie trwała długo, bo zmęczenie dawało się całej trójce we znaki. Niemniej jednak mogli przynajmniej trochę się poznać przed wspólną podróżą, Saline zaś cieszyła się szczególnie z bliższego poznania Walnara, gdyż Alander nie zrobił na niej jakiegoś bardzo dobrego wrażenia. Choć okazało się, że mają wspólnych nieprzyjaciół.

W karczmie elfka zauważała także wciąż te same twarze. Część to stali klienci Zorteka, od razu widać, że miejscowi, choćby po tym, że jak już spiją się na umór wracają do swoich domów. Ale część gości spożywała kolację, pozostała chwilę na sali i udawała się do pokojów na piętrze karczmy. Czyli zupełnie jak Saline, pewnie byli tu przejazdem. Okazało się nawet, że wyruszają w tym samym kierunku co elfka.

Rankiem, kiedy mieli wyruszyć, spotkali się przy jednym stole i wspólnie zjedli śniadanie. Z niejakim smutkiem Saline żegnała tę karczmę, było jej tu naprawdę dobrze, a teraz znowu będzie spała gdzieś w dziczy. No i to pyszne jedzenie, pozostaje w pamięci na długo. Racje żywnościowe na podróż nie są nawet w jednej setnej tak smaczne jak posiłki ze Złocistego Bażanta. No i Zortek był zawsze tak uprzejmy dla gości. Elfka miała nadzieję, że szybko to wróci. Odda Snoriemu co jego i wyruszy dalej, możliwe, że u boku Walnara, dopóki nie znajdzie dla siebie innej drogi.

Koń Saline ucieszył się na jej widok, miał już dość bezczynności. Co prawda wyprowadzała go czasem ze stajni ale tylko na krótko, by miał szansę trochę pochodzić. Teraz ruszają w dłuższą podróż, i koń był chyba nawet wdzięczny, że już nie musi stać ciągle w tej stajni, tylko wyjdzie na otwartą przestrzeń. To samo cieszyło elfkę, dziecko natury.

Wraz z towarzyszami wyjechała za bramę. Gwardziści nawet nie zawiesili na nich na dłużej wzroku. Stukot końskich kopyt o bruk zniknął, gdy wyjechali na ubitą ziemię. Teraz słońce ich witało, ale kiedy przejeżdżali tu ponad dwa tygodnie temu, chyliło się ku horyzontowi. A dzisiejszy dzień zapowiadał się dość ciepło, co nie wróżyło dobrze komfortowi jazdy. Jednak Saline czuła się wyjątkowo dobrze, z optymizmem patrzyła w przyszłość. Wśród towarzyszy czuła się bezpiecznie - z jednej strony stal, z drugiej magia. Do tego sama czuła się teraz dobrze z orężem. Nie wiele mogła powiedzieć o pozostałych podróżnikach.

W tę samą stronę podążał także niejaki El Turgas, dość groźnie wyglądający półork. Ale dla Saline każdy ork czy półork wyglądał groźnie, po prostu tak bardzo różnili się od delikatnych elfów. I ten cały El Turgas ogólnie nie wzbudzał jej zaufania. Była też ta przepiękna kobieta o długich, jasnych włosach, od której żaden mężczyzna nie mógł oderwać wzroku. Potencjalna konkurencja, pewnie z nią także się nie zaprzyjaźni. No i jeszcze jedna kobieta, także dość ładna, ale jakaś zamyślona, raczej małomówna. Wydawała się Saline wyniosła, co nie nastroiło jej dobrze w kierunku kobiety. "Niestety, przyjemna wyprawa z Walnarem zamieniła się w jakiś dziwny pochód."

Elfka była ciekawa tego całego Kurta. Zalazł za skórę tak wielu osobom. "Cwaniaczek, umie sobie radzić w życiu, trzeba ostrożnie go podejść" analizowała w myślach sytuację. Tak naprawdę nie wiele o nim wiedzieli, jeśli kogoś pytali zazwyczaj dana osoba nie wiedziała kto to właściwie jest. Nie można lekceważyć żadnego przeciwnika i kobieta czułą, ze Kurt może ją czymś zaskoczyć. "Ciekawe, czy znajdziemy coś cennego". I chociaż sama nie chciała nic brać, chętnie zerknie kim jest ten człowiek, a to jak się mieszka, wiele mówi o osobowości.

- No, komu w drogę, temu czas.

Ruszyli więc przed siebie, elfka jechała raczej beztrosko, rozglądając się od niechcenia po okolicy. Może czuła się po prostu zbyt pewnie, a wiadomo że zbytnia pewność może czasem zgubić. Nie przejmowała się jednak tym zbytnio, w końcu nie jechała sama, nie musiała więc skupiać całej swojej uwagi. Ciekawa była gdzie przyjdzie im nocować, i jak ustalą wartę, choć osobiście było jej to obojętne, byli miała choć parę godzin snu.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher

Ostatnio edytowane przez Redone : 17-03-2008 o 18:37.
Redone jest offline