-Tej, spójrzcie na to. - to był Karol, jedną łapę trzymał na kierownicy, a drugą pokazywał na coś kilkadziesiąt metrów przed nimi. Gdy tylko się zbliżyli zdziwiony James zobaczył jakiegoś "szmatanistę" burzę czarnych, tłustych, poskręcanych włosów która jedną ręką celowała z pogromcy w gigamuta -Kutas - wyrwało się Wampierzowi, ale po chwili zobaczył jak jeden z czerwonoskórych z grzbietu słonika strzela z gigantycznej klamki i odstrzeliwuje rękę brudasa, co Nix powitał oklaskami. -I dobrze gnojowi- Gdy wymijali mutanta spuścił szybę na dół wychylił się przez okno i krótko zasalutował Indianom z grzbietu -Cholernie dobry strzał - wydarł się, wiedział że ryk silników i potężny pogłos tupania gigamuta zagłuszą jego okrzyk ale zauważył że czerwoni pomachali do niego, odmachał im i schował się znowu we wnętrzu hummera -Cholernie dobry strzał- powtórzył i znowu położył się na "swojej" kanapie, zgaszony papieros w ustach kręcił końcówką ósemki pod sufitem, a James zastanawiał się nad dalszą drogą.
-Może by tak zebrać gamble - to był Karol
-Hmm, pogromca? Ładna i praktyczna rzecz ale jak już wygramy kupisz sobie stado pogromców. Lepiej jedźmy.
Też zwrócił uwagę na TIRa którego wyprzedzali i na kobietę, w sumie jeszcze dziewczynę która siedziała za kierownicą, ładna, bogata (TIR) i umie kierować - cud nie kobieta, cud. Po wydarzeniach całego dnia Wampierz wyglądał w tym momencie jak małpa którą nieopatrznie ktoś wpuścił do plantacji bananów, małpa która na dodatek pochłonęła w całości banana który utkwił jej w poprzek w gębie przez co teraz cały czas szczerzy zębiska. Zapatrzony o mało co nie zauważył ich skrętu z drogi.
-W lewo! w lewo! Mam pewien pomysł.- Karol spojrzał się na niego dziwnie w lusterku ale posłusznie skręcił w lewo -Pojedźmy do Tyrone, uzupełnimy tam paliwo, a na dodatek znam tam właścicielkę pewnego lokalu.- W tym momencie uśmiech powiększył się, o ile było to możliwe, dodatkowa porcja emocji najprawdopodobniej poskutkowałaby tym że czoło Nixa wystrzeliło by przez sufit w amerykańskie niebo -Mają tam prawdziwą przedwojenną herbatę w kilkudziesięciu smakach i takie tycie, tycie, słodkie bułeczki - nie zważając na dziwny wzrok towarzyszy dalej snuł swoje wspomnienia.
Na miejscu byli po dwóch godzinach. Tyrone - mała mieścina zamieszkała przez kilkuset mieszkańców, otoczona zasiekami z drutu kolczastego i posterunkami straży co kilkadziesiąt metrów -Cywilizacja- skwitował Wampierz i dalej pokazywał Karolowi gdzie ma jechać. Minęli stację benzynową, trzy zdezelowane naczepy cystern pilnowane przez grupkę chłopaków z pompkami i bronią automatyczną, sklep i w końcu dojechali do "lokalu" o którym wspominał Nix. Odpicowane fury, grupa ochroniarzy przed wejściem, kilka półnagich lasek i czerwone firanki w oknach nie budziły wątpliwości czy zajmowała się właścicielka tego przybytku, mimo tego nie speszony Wampierz wyszedł z pojazdu pogwizdując, przeciągnął się po długiej jeździe i obrócił się do Karola i Kennetha -To co? Idziecie czy macie zamiar tak stać? Poznam was w końcu z Mamuśką |