Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2008, 14:08   #32
DrHyde
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Götz Eskil Ketilson 'Úlfapokan' rozmowa z Nicole i Katlin

Nastał dziwna cisza. Eskil domyślił się, że to dopiero początek i miał dziwne przeczucie, że ten cały Erb jest wyznawcą Chaosu. Jeśli w rzeczy samej tak będzie, to jego ciało spłonie w świętym ogniu Ulryka w samym Middenheim. Ranger był nieco zdezorientowany. Kobieta, która walczyła teraz nagle opatrywała jego nogę. Mógłby z powodzeniem zrobić to sam, lecz milczał przez cały zabieg, nie pytając nawet o imię. Smród zwierzoludzi unosił się w powietrzu. Z oddali nadchodziły dwie kobiety. Jedną z nich dostrzegł dopiero po walce. Była nieco dalej. Spokojnie zdąży się dowidzieć kim są te dwie, nim tamta dojdzie na pole walki. Nagle podeszła ta druga o włosach koloru złocistych kłosów zbóż.

- Witaj wojowniku - Na twarzy kobiety pojawił się delikatny uśmiech. - Widzę, że zaprawiony w boju jesteś. I twoja towarzyszka również. Co robicie w tych okolicach? Zapuszczacie w niebezpieczne zakątki...

- Mnie tego mówić nie musisz. – Eskil załamał się w myślach zdezorientowany sytuacją. Nagle nim zdążył coś powiedzieć odezwała się druga, kończąc opatrunek.

- Dziękuje za pomoc. Dałabym sobie radę sama... To raczej ja nadciągałam na pomoc Tobie...


- Na pomoc… Mi…
- Pomyślał.
- Witaj kobieto – Spojrzał na nowo przybyłą. – Kimkolwiek jesteś… A ty… - Spojrzał na opatrującą. – Z pewnością dałabyś im radę sama. – Nie potrafił rzucać ironią, miał nadzieję, że ją wyłapała.

- Wiem wojowniku... – Jednak nie wyłapała ironii. - Jednak dziękuje ci za pomoc bo i obeszło się bez problemów. I potoczyło znacznie szybciej, jednak nie pora teraz na rozmowę. Lepiej odejdźmy z tego miejsca.

No tak smród zdecydowanie nie zachęcał do robienia w tym miejscu schadzek. Wstał w miarę zwinnie. Noga nie bolała tak bardzo. Ot zwykłe zadrapanie. Kobieta oddaliła się w kierunku jeziorka a blondwłosa piękność podjęła rozmowę.

- Jestem Nicole. Szukam kogoś w tych okolicach. Zwą go Eskil. Muszę się z nim rozmówić. Mam ważną sprawę do niego... Delikatną sprawę...

Był w szoku. Nagle wiele osób się nim interesowało.

- Já… To ja panienko…

Kobieta uśmiechnęła się na te słowa.

- Cieszę się, że cię odnalazłam Eskilu.

Götz zaczął się zastanawiać, czy też się cieszy. Dawno nie rozmawiał na dłuższą metę z ludźmi.

- Dvergr! – Koń zareagował i po chwili stał już obok swego pana. Ruszył wraz z nim w kierunku jeziorka. – Ja się nie cieszę. Zjawiacie się niewiadomo skąd w środku lasu a mi śpieszno. Mam swoje sprawy. – Może był zbyt bezpośredni? Kobieta ruszyła w krok za Eskilem i nie dawała za wygraną.

- Ale ja mam sprawę do Ciebie. Musisz mi pomóc...

W końcu doszli do jeziorka i Eskil się zatrzymał. Koń zanurzył pysk w wodzie i zaczął pić łapczywie.

- Jaka to sprawa?

W rozmowę niespodziewanie wtrąciła się druga kobieta.

- Nie wiem jak inni, ale ja mam sprawę... i fajnie ze się spieszysz bo im szybciej tym lepiej.


Eskil zaczął się zastanawiać, czy one sądzą, że się do niego przyłączą?

- Kapłan powiedział, że pomożesz mi coś znaleźć... Szukasz tego...Ja też tego potrzebuje...
– Blondynka powiedziała to ze smutkiem w głosie. Eskil zastanawiał się. – Nie chcę tego dla siebie. – Mówiła to ze wzrokiem pełnym ubolewania. – Mój przyjaciel tego potrzebuje.

- Widzę, że wszyscy czegoś chcecie. – Spojrzał na zbliżającą się do jeziora trzecią osobę. – Kapłan? Skąd mam mieć pewność, że nie łżesz? Nawet nie wiem na Ulryka kim jesteście? Nie lubię towarzystwa.

- Kapłan, który leczy Flitza, przyjaciel mojego ojca.

- Lepiej trzymajcie się w tyle. Mam swoje sprawy na głowie. – Eskil był spokojny. Nie podnosił głosu.

- Po co w tyle? Żeby znów ratować cię jak będziesz w opałach? – Dodała druga. Eskil spojrzał na nią ze złością w oczach.

- Nie denerwuj mnie babo!

Kobieta wyśmiała go momentalnie i kontynuowała.

- Jesteś dobrym wojownikiem, lecz w nerwach opuszcza cię rozum.

- Tak się składa, że jesteście zdane na mnie jeśli chcecie się stąd wydostać. Ja jednak nie jestem skory wam pomagać. Rozumiesz? Weszłyście w las to sobie z niego wyjdźcie! Żadna baba nie będzie mnie poza tym wyciągać z opresji, bo tego nie potrzebuje. Na północy za takie słowa obciął bym ci język, albo tak złoił biczem, że byś wiedziała gdzie twoje miejsce.


Blondynka przez chwilę przysłuchiwała się rozmowie. W końcu zrezygnowana wsiadła na konia. Eskil zrozumiał, że chyba źle go odebrała.

- Czekaj panienko… Pomogę ci.

Ruszyła z miejsca ze smutkiem na twarzy. Tak długo go szukała i teraz się zawiodła. Liczyła na pomoc. Po chwili doszły do niej jego słowa.

- Pomożesz?

- Tak pomogę. – Zdecydowanie rzekł Eskil.

- Zdecydowałeś się? I nie rozmyślisz się? Nie zostawisz mnie?

Eskil zaczynał rozumieć frustrację ludzi na północy, którzy czasami rozmawiali z kimś z południa. Jeśli wszyscy się tak rozwodzą nad każdym zdaniem? Po co się tak męczyć i tyle gadać?

- Skoro przysyła cię kapłan Ulryka. Bogowie mi świadkiem, że ci pomogę. Jednak jeśli łżesz, to pamiętaj, twój łeb spadnie niczym jesienny liść z drzewa. To samo tyczy się reszty. Jestem w środku lasu i obecność trzech kobiet jest dla mnie dziwna.


- Wieżę ci, że tak by się stało… - Powiedziała Nicole.

Nagle do całego zamieszania dołączyła niechybnie Elfka po tym co wywnioskował Eskil i podniosła dłoń w powitalnym geście. Uśmiechnęła się przy tym lekko. Eskil kontynuował. Wszystko świadczyło o tym, że wszyscy spotkali się tu przez przypadek. Götz nie wierzył w przypadki.

- Jesteśmy w niebezpiecznej okolicy w środku lasu i trzymamy się razem. Jak się to komuś nie podoba to może już sobie iść. Pomogę tym, którzy chcą.
– Wsiadł na konia. – Jestem Götz Eskil Ketilson mówcie mi Úlfapokan.

- Jestem Nicole Totenhoffer z Altdorfu. A wy? – Blondynka spojrzała na kobiety.

- Ja nazywam się Katlin z Bergendorf.


Ruszył z miejsca nie zwracając zbytnio uwagi na kobiety. Elfka najmniej go obchodziła. Wyglądała na wiedźmę. To zły omen spotkać wiedźmę w lesie. Jeśli chcą żyć, to będą rozsądne i ruszą za nim. Las skrywa różne tajemnice, większość bardzo niebezpiecznych.
 

Ostatnio edytowane przez DrHyde : 16-03-2008 o 14:13.
DrHyde jest offline