Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-03-2008, 11:19   #31
 
Scarlet's Avatar
 
Reputacja: 1 Scarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemu
Nicole rozglądneła się po krwawym pobojowisku. Wygląda na to, że jej pomoc była zbyteczna. Kobieta i mężczyzna zręcznie uporali się z pomiotomi. Pocięte mutanty skąpały się martwe w blasku promieni. Nicole wyciągneła z torby kawał płuciennej szmatki i przetarła dokładnie rapier. Gwizdnęła głośno aby przywołać konia. Po chwili klacz galopowała w jej kierunku. Staneła przy jeziorze i napioła się. Teraz miała więcej czasu aby przyglądnąć się obcym. Zarówno kobiety jak i mężczyznę pierwszy raz widziała na oczy.

Ciekawe skąd i po co oni wszyscy się tu wzięli. Pewnie podróżują razem...Choć ten wojak...Hm, z opisu kapłana przypomina mi Eskila. Nic mi nie szkodzi, zapytam go.

Nicole przez chwilę przyglądała się, jak kobieta opatruje powierzchowne rany mężczyzny. Gdzie nie gdzie spływała stróżka krwi. Ale biorąc pod uwagę gabaryty mutantów, to i tak nie wielka cena za przeżycie. Kobieta starannie obandażowała nogę mężczyzny po czym udała się w stronę jeziora. Nicole nie marnując okazji podeszła do mężczyzny.

Nicole stanęła obok wojownika przypatrując mu się przez chwilę. Pomimo zarostu i bezładnie uczesanych włosach mężczyzna wydawał się jej przystojnym. Krople zaschniętej krwi porozrzucane po ubraniu niewątpliwie rzucały się w oczy.

- Witaj wojowniku- na twarzy kobiety pojawił się delikatny uśmiech- Widzę, że zaprawiony w boju jesteś. I twoja towarzyszka również. Co robicie w tych okolicach? Zapuszczacie w niebezpieczne zakątki....


Przez chwilę Nicole spojrzała na kobiety, jednak jej wzrok ponownie zawiesił się na mężczyźnie. Stała przed nim w całej swej okazałości.
Jej długie, złociste włosy bezwładnie falowały unoszone podmuchem wiatru, grzywka delikatnie opadała na czoło.
Smukła i delikatna szyja łączyła się z delikatnie zarysowanymi ramionami. Jej delikatna twarz wyrażała spokój i stanowczość, nie tracą przy tym prawdziwego uroku młodzieńczego piękna. Błękitne oczy spoglądały na niego szczerym zainteresowaniem. Delikatne elfickie rysy odznaczały się w sposób uzupełniający całość niemalże do perfekecji. Pełne usta koloru dojrzałej maliny układały się zgodnie z wypowiadanymi słowami. Umiejętny, mógł by wyczytać z nich nawet delikatne szepnięcie. Na policzkach muśniętych ciepłem owocu brzoskwini jawiły się małe dołeczki.
Jej stroj dalece nie odbiegał od wyglądu kobiety. Skórzane spodnie delikatnie opinające biodra kobiety podkreślały jej sylwetkę w najbardziej zaokrąglonych miejscach. Wysokie buty zachodzące aż za kolana, spięte srebrną klamrą wykonane z giętkiej skóry w niczym nie krępowały ruchów kobiety. Rękawy jedwabnej koszuli wykończone delikatną koronką wystawały spod zamszowego gorsetu. Niewielki dekolt podkreślony linią gorsetu uwydatniał kształtny biust. Gorset wiązany u góry skórzanym rzemieniem i zapinany na srebrną klamrę dodawał zwyczajnemu strojowi nieco zmysłowości. Ciepło zapewniała skórzana kurtka widocznie szyta na miarę, zdobiona kawałkami zwierzęcego futra na ramieniach.

Nicole delikatnie uśmiechnęła się do mężczyzny i kontynuowała rozmowę.

- Jestem Nicole. Szukam kogoś w tych okolicach. Zwą go Eskil. Muszę się z nim rozmówić. Mam ważną sprawę do niego... Delikatną sprawę...

Kobieta pytająco spoglądała na mężczyznę i czekała na jego odpowiedz. Chciałaby aby to był kres poszukiwań mężczyzny. W końcu opis się zgadza. Mimo to musi być ostrożna. Poznała już życie, od najgorszej jego strony...
 
__________________
Didn't you read the tale Where happily ever after was to kiss a frog? Don't you know this tale In which all I ever wanted I'll never have For who could ever learn to love a beast?
Scarlet jest offline  
Stary 16-03-2008, 14:08   #32
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Götz Eskil Ketilson 'Úlfapokan' rozmowa z Nicole i Katlin

Nastał dziwna cisza. Eskil domyślił się, że to dopiero początek i miał dziwne przeczucie, że ten cały Erb jest wyznawcą Chaosu. Jeśli w rzeczy samej tak będzie, to jego ciało spłonie w świętym ogniu Ulryka w samym Middenheim. Ranger był nieco zdezorientowany. Kobieta, która walczyła teraz nagle opatrywała jego nogę. Mógłby z powodzeniem zrobić to sam, lecz milczał przez cały zabieg, nie pytając nawet o imię. Smród zwierzoludzi unosił się w powietrzu. Z oddali nadchodziły dwie kobiety. Jedną z nich dostrzegł dopiero po walce. Była nieco dalej. Spokojnie zdąży się dowidzieć kim są te dwie, nim tamta dojdzie na pole walki. Nagle podeszła ta druga o włosach koloru złocistych kłosów zbóż.

- Witaj wojowniku - Na twarzy kobiety pojawił się delikatny uśmiech. - Widzę, że zaprawiony w boju jesteś. I twoja towarzyszka również. Co robicie w tych okolicach? Zapuszczacie w niebezpieczne zakątki...

- Mnie tego mówić nie musisz. – Eskil załamał się w myślach zdezorientowany sytuacją. Nagle nim zdążył coś powiedzieć odezwała się druga, kończąc opatrunek.

- Dziękuje za pomoc. Dałabym sobie radę sama... To raczej ja nadciągałam na pomoc Tobie...


- Na pomoc… Mi…
- Pomyślał.
- Witaj kobieto – Spojrzał na nowo przybyłą. – Kimkolwiek jesteś… A ty… - Spojrzał na opatrującą. – Z pewnością dałabyś im radę sama. – Nie potrafił rzucać ironią, miał nadzieję, że ją wyłapała.

- Wiem wojowniku... – Jednak nie wyłapała ironii. - Jednak dziękuje ci za pomoc bo i obeszło się bez problemów. I potoczyło znacznie szybciej, jednak nie pora teraz na rozmowę. Lepiej odejdźmy z tego miejsca.

No tak smród zdecydowanie nie zachęcał do robienia w tym miejscu schadzek. Wstał w miarę zwinnie. Noga nie bolała tak bardzo. Ot zwykłe zadrapanie. Kobieta oddaliła się w kierunku jeziorka a blondwłosa piękność podjęła rozmowę.

- Jestem Nicole. Szukam kogoś w tych okolicach. Zwą go Eskil. Muszę się z nim rozmówić. Mam ważną sprawę do niego... Delikatną sprawę...

Był w szoku. Nagle wiele osób się nim interesowało.

- Já… To ja panienko…

Kobieta uśmiechnęła się na te słowa.

- Cieszę się, że cię odnalazłam Eskilu.

Götz zaczął się zastanawiać, czy też się cieszy. Dawno nie rozmawiał na dłuższą metę z ludźmi.

- Dvergr! – Koń zareagował i po chwili stał już obok swego pana. Ruszył wraz z nim w kierunku jeziorka. – Ja się nie cieszę. Zjawiacie się niewiadomo skąd w środku lasu a mi śpieszno. Mam swoje sprawy. – Może był zbyt bezpośredni? Kobieta ruszyła w krok za Eskilem i nie dawała za wygraną.

- Ale ja mam sprawę do Ciebie. Musisz mi pomóc...

W końcu doszli do jeziorka i Eskil się zatrzymał. Koń zanurzył pysk w wodzie i zaczął pić łapczywie.

- Jaka to sprawa?

W rozmowę niespodziewanie wtrąciła się druga kobieta.

- Nie wiem jak inni, ale ja mam sprawę... i fajnie ze się spieszysz bo im szybciej tym lepiej.


Eskil zaczął się zastanawiać, czy one sądzą, że się do niego przyłączą?

- Kapłan powiedział, że pomożesz mi coś znaleźć... Szukasz tego...Ja też tego potrzebuje...
– Blondynka powiedziała to ze smutkiem w głosie. Eskil zastanawiał się. – Nie chcę tego dla siebie. – Mówiła to ze wzrokiem pełnym ubolewania. – Mój przyjaciel tego potrzebuje.

- Widzę, że wszyscy czegoś chcecie. – Spojrzał na zbliżającą się do jeziora trzecią osobę. – Kapłan? Skąd mam mieć pewność, że nie łżesz? Nawet nie wiem na Ulryka kim jesteście? Nie lubię towarzystwa.

- Kapłan, który leczy Flitza, przyjaciel mojego ojca.

- Lepiej trzymajcie się w tyle. Mam swoje sprawy na głowie. – Eskil był spokojny. Nie podnosił głosu.

- Po co w tyle? Żeby znów ratować cię jak będziesz w opałach? – Dodała druga. Eskil spojrzał na nią ze złością w oczach.

- Nie denerwuj mnie babo!

Kobieta wyśmiała go momentalnie i kontynuowała.

- Jesteś dobrym wojownikiem, lecz w nerwach opuszcza cię rozum.

- Tak się składa, że jesteście zdane na mnie jeśli chcecie się stąd wydostać. Ja jednak nie jestem skory wam pomagać. Rozumiesz? Weszłyście w las to sobie z niego wyjdźcie! Żadna baba nie będzie mnie poza tym wyciągać z opresji, bo tego nie potrzebuje. Na północy za takie słowa obciął bym ci język, albo tak złoił biczem, że byś wiedziała gdzie twoje miejsce.


Blondynka przez chwilę przysłuchiwała się rozmowie. W końcu zrezygnowana wsiadła na konia. Eskil zrozumiał, że chyba źle go odebrała.

- Czekaj panienko… Pomogę ci.

Ruszyła z miejsca ze smutkiem na twarzy. Tak długo go szukała i teraz się zawiodła. Liczyła na pomoc. Po chwili doszły do niej jego słowa.

- Pomożesz?

- Tak pomogę. – Zdecydowanie rzekł Eskil.

- Zdecydowałeś się? I nie rozmyślisz się? Nie zostawisz mnie?

Eskil zaczynał rozumieć frustrację ludzi na północy, którzy czasami rozmawiali z kimś z południa. Jeśli wszyscy się tak rozwodzą nad każdym zdaniem? Po co się tak męczyć i tyle gadać?

- Skoro przysyła cię kapłan Ulryka. Bogowie mi świadkiem, że ci pomogę. Jednak jeśli łżesz, to pamiętaj, twój łeb spadnie niczym jesienny liść z drzewa. To samo tyczy się reszty. Jestem w środku lasu i obecność trzech kobiet jest dla mnie dziwna.


- Wieżę ci, że tak by się stało… - Powiedziała Nicole.

Nagle do całego zamieszania dołączyła niechybnie Elfka po tym co wywnioskował Eskil i podniosła dłoń w powitalnym geście. Uśmiechnęła się przy tym lekko. Eskil kontynuował. Wszystko świadczyło o tym, że wszyscy spotkali się tu przez przypadek. Götz nie wierzył w przypadki.

- Jesteśmy w niebezpiecznej okolicy w środku lasu i trzymamy się razem. Jak się to komuś nie podoba to może już sobie iść. Pomogę tym, którzy chcą.
– Wsiadł na konia. – Jestem Götz Eskil Ketilson mówcie mi Úlfapokan.

- Jestem Nicole Totenhoffer z Altdorfu. A wy? – Blondynka spojrzała na kobiety.

- Ja nazywam się Katlin z Bergendorf.


Ruszył z miejsca nie zwracając zbytnio uwagi na kobiety. Elfka najmniej go obchodziła. Wyglądała na wiedźmę. To zły omen spotkać wiedźmę w lesie. Jeśli chcą żyć, to będą rozsądne i ruszą za nim. Las skrywa różne tajemnice, większość bardzo niebezpiecznych.
 

Ostatnio edytowane przez DrHyde : 16-03-2008 o 14:13.
DrHyde jest offline  
Stary 16-03-2008, 14:36   #33
 
Vivan's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetny
Walka się skończyła. Słońce zaświtało jaśniej a cisza panująca dookoła była tak piękna, że Katlin wolała nic nie mówić. Jednak gdy po chwili spojrzała na mężczyznę stojącego obok niej wiedziała, że cokolwiek musi powiedzieć…Zajęła się jednak się opatrywaniem jego rany na nodze. W pewnym momencie z krzaków z których przed chwilą wyleciała Katlin gotowa do wali wyszła kolejna kobieta, która podeszła i przywitała się z mężczyzną.


Co jest grane? Kim jest ta baba?!! No może przesadziłam z tym określeniem bo jest bardzo ładna.. ale to nie zmienia faktu z pytaniem co ona tu robi?!! Jako takim wrogiem nie jest bo w zasadzie pomogła w walce. Niewiele bo niewiele ale pomogła, w każdym bądź razie nie przeszkodziła. Ale czego ona chce? Może zechce odebrać mi klejnot lub przeszkodzić w jego odnalezieniu?? Jednak…. – tu rozmyślania Katlin przerwało kolejne szokujące dla niej zdarzenie.
Z owych krzaków wyszła kolejna kobieta! Wyglądała na maga – jak wredna Elfia wiedźma! Ile jeszcze stamtąd ludzi wyjdzie do cholery ?!!

Katlin skorzystała z okazji rozpoczęcia rozmowy przez kogoś innego i podziękowała. Z jej ust jednak wbrew jej chęci wydobyło się jeszcze jedno zdanie. Powiedziała :

- Ale dałabym sobie radę sama.... To raczej ja nadciągałam na pomoc Tobie....

Nie chciała być opryskliwa. Sama nie wiedziała czemu to powiedziała. Katlin poczuła skrępowanie. Nie wiedziała co to za uczucie gdyż nigdy wcześniej go nie doznała. Raną zajmowała się dłużej niż była taka potrzeba.

Jednak zdziwienie Katlin przerwał piekący ból na lewej dłoni. Popatrzyła na nią z przerażeniem gdyż znak Pana który tak bardzo sprawiał jej radość, dzięki, któremu była tak bardzo dumna… Znikł.. Tak po prostu go nie ma!
Jak to możliwe… Czyżby mój Mistrz mnie opuścił?! Dlaczego… Dlaczego mój Panie?!!

Rozpacz Katlin była nie do opisania… Poczuła tak straszny ból w sercu, że z oczu popłynęły jej łzy. Przemyła więc szybko rękę i twarz aby nikt z będących obok ludzi nie zauważył jej emocji.
W tym czasie rozpoczęła się rozmowa pomiędzy mężczyzną,- który jak dowiedziała się Katlin miał na imię Gotz Eskil Ketilson – przybyłą kobietą Nicole, do której to rozmowy włączyła się sama Katlin.

Okazało się, że wszyscy poszukują tego samego. Jednak każdy w innych celach. Kobieta nie wiedziała do jakich celów potrzebuje jej Eskil. Wiedziała tylko, że Nicole potrzebuje pakunku dla swego przyjaciela.
Rozmowa trwała trochę czasu. Katlin wiedziała, że nie mogą dłużej pozostać w tym miejscu, więc zaproponowała, aby ruszyć dalej. Będzie czas na tego typu wytłumaczenia.
Eksil z początku nie chciał zgodzić się aby kobiety z nim podążały, a tylko on wiedział gdzie mają się udać i tylko on wiedział jak tam dotrzeć. Podążał on jakimś tropem… Jednak podczas rozmowy uległ kobietą i zgodził się na wspólną wyprawę.
Ruszyli zatem przed siebie w stronę , którą wskazał mężczyzna.


Katlin dopiero teraz wyczuła, że Pan jej nie opuścił. W sercu poczuła jego moc. Jednak troszkę słabszą niż była..

Nie wiedziała czemu, ale świat wydawał się jej piękniejszy i pełen życia. Delikatny głos słowika dotarł do jej uszu… to był piękny głos jakiego Katlin wcześniej nigdy nie zauważała… Naprawdę piękny… Kobieta ruszyła za towarzyszami z pełnym uśmiechem na twarzy, oświetlonym promieniami ciepłego słońca.


 
__________________
Bogowie wiedzą, że śmierć jest nieszczęściem. Inaczej chętnie umieraliby sami.

Ostatnio edytowane przez Vivan : 16-03-2008 o 14:38.
Vivan jest offline  
Stary 18-03-2008, 00:53   #34
 
Empress's Avatar
 
Reputacja: 1 Empress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwu
Ta cała scenka, która miała miejsce nie była marna. Białogłowa musiała pochwalić umiejętności aktorskie zgromadzonych wokoło, choć sama nie wzięła niestety udziału w spektaklu, czekając potulnie i cierpliwie na zakończenie niewielkich niesnasek, tych, którzy i tak zostali zmuszeni aby podążać wspólną drogą. I jedną, jedyną ścieżką, jeżeli chcieli kiedykolwiek osiągnąć swe cele. W końcu powiedziała:
- Ja nazywam się Nessa Tinúviel. Miło mi wszystkich was poznać, liczę też, że będzie nam się udanie współpracować…
To mówiąc dygnęła dość formalnie, w sposób sugerujący dworskie wykształcenie i kulturę, które nijak nie pasowały do obecnie panujących wkoło warunków. Elfka spojrzała przyjacielskim i mało krytycznym okiem na bądź co bądź towarzyszy swej podróży. Choć myśli, które krążyły w jej głowie zdecydowanie posiadały charakter mniej nastawiony na pozytywną socjalizację, czy cokolwiek innego, co nie zakładało zastosowania dużej ilości ostrych przedmiotów, preferowanie wbijanych w ciało jednej ze zgromadzonych osób sposobem powolnym, stylowym, jak i dobitnym. Właśnie tak. Ta cała Totenhoffer mogła znacznie skomplikować plany użytkowniczki magii. Z jednej strony nie sprawiała wrażenia osoby silnej, obytej, zaprawionej w boju czy…obeznanej z arkanami sztuki magicznej. Ale takie właśnie były najgorsze. Najbardziej niepozorne persony stanowiły kamień, który potrafił dostać się w szprychy maszyny i za jednym zamachem spowodować rozlecenie się jej na części pierwsze. Będzie musiała bardzo uważać, ponieważ świętej pamięci kapłan nie wybrał jej jedynie z powodu…ładnej aparycji. Zdecydowanie, konieczne będzie dokładne śledzenie jej poczynań, jeżeli to wszystko ma zakończyć się po myśli długouchej. A ta innego wyjścia nie przewidywała.
Tajemnicza kruczowłosa, o kręconych spiralach spadających kaskadami była…nietypową personą. A sposób w jaki przez chwilę wydzielała z siebie duże pokłady niepokoju, a także uczuć smutku jakie wylewały się z jej twarzy w dość silnym spektrum, sugerował potwierdzenie tych przypuszczeń. Choć Nessa jak na razie nie znała ich dokładnego powodu, to wiedziała, że w niedługim czasie spróbuje je odkryć…
Dziewczyna widziała, że mężczyzna, najwyraźniej jej nie ufa. Lub najzwyczajniej w świecie boi się jej, dokumentując owy lęk jakimiś…urojeniami, bądź przesądami. Nie mogła nie dać upustu swemu rozbawieniu, co zaowocowało cichym, przyjemnym dla ucha chichotem, oraz pokręceniem złotowłosą głową w zaprzeczeniu, odnośnie nie wypowiedzianych nawet przez mężczyznę wątpliwości.
- Skąd ten niepokój i nieswoje zachowanie, mój dzielny wojowniku? Takie zachowanie nie pasuje do kogoś, kto jeszcze kilka chwil temu tak…cudownie poradził sobie z tymi biesami. Mam nadzieję, że nie jest to…spowodowane moją skromną obecnością?
Uśmiechnęła się przymilnie, jednak nieco sztucznie i prowokacyjnie, najwyraźniej chcąc dzięki temu wymóc na nim jakąkolwiek reakcję, czy to w postaci ognistego zaprzeczenia, czy też najbanalniejszego podjęcia przez niego rozmowy.
 
Empress jest offline  
Stary 18-03-2008, 11:17   #35
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Götz Eskil Ketilson 'Úlfapokan'

Eskil ruszył do przodu, zostawiając kobiety kilka metrów za swoimi plecami. Jego myśli zaprzątało odnalezienie tropu, którego pilnował, dopóki bestie nie wyskoczyły z lasu. W dodatku one cały czas gadają. Za jakie grzechy Ulryk go tak pokarał i zesłał na niego karę w postaci trzech wiedźm. Może to złe moce lasu chcą opętać jego umysł lub podstępne Rusałki zwodzą go i pchają w szpony jakiegoś topielca. Eskil spojrzał na taflę jeziora. Tak czy inaczej musiał być czujny. Najbardziej podejrzana była Elfka. W Hahndorf nie raz słyszał opowieści drwali o Elfich Wiedźmach z Lothloren, które nie miały litości dla głupców, którzy wpadli w objęcia potwory. Wszystko to było dziwne. Skąd one w lesie? To rzeczywistość a nie bajka. Nikt przy zdrowych zmysłach lub bez odpowiednich umiejętności nie wchodzi do lasu. Tym bardziej kobieta. Może tez szukają Erba. Ciekawe czy ta Nicole mówi prawdę. Jeśli tak, to jak na razie jedyna osoba godna zaufania. Dziwne.

- Skąd ten niepokój i nieswoje zachowanie, mój dzielny wojowniku? Takie zachowanie nie pasuje do kogoś, kto jeszcze kilka chwil temu tak…cudownie poradził sobie z tymi biesami. Mam nadzieję, że nie jest to…spowodowane moją skromną obecnością? - Elfia wiedźma przemówiła. Eskil miał zamiar podzielić się z nią swoimi przekonaniami co do jej osoby, ale ugryzł się w język. Nie miał zamiaru rozmawiać. Po co? Zbędne tematy.

- Nei. Piegðu! Pú pirrar mig. - Eskil zaczął się zastanawiać czy ona zna język Norsów. Jeśli tak to mogło ja rozgniewać.

- Uciszcie się. Ściągniecie na nas jakieś cholerstwo.

* * *

Pogoda na północy nie rozpieszczała nigdy. Hahndorf od rana kąpał się w ulewnym deszczu i mgle, która była równie częstym zjawiskiem, jak ataki bestii Chaosu. Według miejscowego guślarza to sam Mannan zrzucił przekleństwo na zatokę i zesłał przekleństwo na ten rejon. Ponoć w odmętach morza żyją sługi wielkiego Boga Wód i czekają tylko na marynarzy by się zemścić. Wiele jest historii o Dolinie Mgieł, którą omija każdy statek floty Imperium. Tego ranka Hahndorf pogrążył się wraz z Ketilem synem Thornwala w smutku i cierpieniu, gdyż jego żona Tilda znalazła się na łożu śmierci. Nawet rybacy nie wypłynęli z portu.
Mgła i silny wiatr okryły całą dolinę. Mała chata, która jeszcze przed chwilą tętniła życiem, podczas wiecu starszyzny, teraz nasłuchiwała rozmowy dwóch mężczyzn. Jednym z nich był Ketil syn Thornwala i ojciec Eskila – jedynego potomka rodu Úlfapokan. Potężny mężczyzna ubrany w skóry z niedźwiedzia i wełniane łachy. Na szyi tatuaż głowy wilka i talizman chroniący przed złymi duchami, zrobiony z kości zwierząt. Ostre i surowe rysy twarzy. Orli nos i spłowiałe, ciemne, posiwiałe włosy. Oczy zmęczone i smutne. Jego dłonie zniszczone od pracy i zahartowane w boju. Drugi to Oleg Vinur Hrafnsins. Dziwny człowiek. Małomówny i skryty z odruchami zwierzęcia. Nikt naprawdę nie wie skąd on się wziął. Podobno rybacy znaleźli go na pół żywego na brzegu przy rozbitym drakkarze. Nikt poza nim nie przeżył by opowiedzieć co się stało. Wielu uważa, że to właśnie Mannan zesłał na nich swój gniew i poprosił Taala, by ten odebrał mu mowę ludzką. Oleg to niski i szczupły facet o niespokojnych ruchach. Przez to wielu ludzi odbiera go jako agresywnego. W dodatku wydaje z siebie dziwne odgłosy i nie ma rozbudowanego słownictwa. Jego bystre spojrzenie wydaje się przeszywać każdego i wszystko.



Zawsze ma na sobie te same łachy. Wielu zastanawia się, czy on je w ogóle pierze. Skórzane spodnie z kościami wiewiórki przy pasku. Brązowa kurtka skórzana, obszywana metalowymi blaszkami i kolczą siatką. Szara koszula i karwasze. Obok niego walnięte juki i nóż myśliwski, którym można by było wypatroszyć smoka.
Ketil usiadł przy palenisku na drewnianej ławie. Pomieszczenie zawierało jedynie drewniany posąg Mannana w rogu, na ścianie przeciwległej do drzwi żarzyło się palenisko a na środku stół i trzy długie ławy do siedzenia. Ogień rzucał niespokojne cienie na ścianę. Oleg stał i czekał aż najstarszy wsi przemówi.

- Oleg… - Rzekł zadumany Ketil.

- Herra minn?

- Moja żona leży na łożu śmierci. Kilka dni temu był tu wysłannik Barona prowincji i rzekł, że w przyszłym roku ruszają prace budowy dużego portu w Dolinie Mgieł. Od lat dolina należała do nas i nie pozwolę fjandinn na to, żeby ktoś zniszczył nam życie. Nowa władza nowe porządki i prawa. My nie potrzebujemy tu praw.


- Ég skil.

- Brakuje młodej władzy w Hahndorf. Synów, którzy zadbają o porządek na naszych ziemiach. Wielu wkupiło by się w łaski Barona Nordlandu za garść miedzi. Nie można do tego dopuścić. Nie ugniemy się. Okoliczne osady szykują drużyny zbrojnych w razie ataku. Og pú… Musisz odnaleźć mego syna Eskila i to szybko.


- Já Herra minn.

- Wyruszysz od zaraz. Udasz się na południe i niech Taal cię prowadzi i Ulryk dodaje sił. Mam nadzieje, że twoje umiejętności to nie tylko legendy.

- Nei.


Gdy Ketil się odwrócił i chciał jeszcze coś powiedzieć, Oleg był już na zewnątrz. Tropiciel skierował swe kroki do ściany złowieszczego lasu.



Drzewa tego wieczora skrywały w środku wiele zła, które czyhało na głupców, chętnych do zapuszczenia się w dzikie ostępy.

* * *

Słowniczek :

Nei. Piegðu! Pú pirrar mig. - Nie. Zamknij się! Działasz mi na nerwy.
fjandinn - cholera
Og pú - A ty
Herra minn - Mój Panie
Ég skil - Rozumiem
Já - Tak
 

Ostatnio edytowane przez DrHyde : 18-03-2008 o 11:37.
DrHyde jest offline  
Stary 18-03-2008, 15:47   #36
 
Lord Artemis's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumny
muzyka


Borys szedł zatłoczoną ulicą... Ściemniało się...Zmierzał w kierunku koszar Reiksguard... Z głównej ulicy zboczył w wąską uliczkę, aby skrócić sobie drogę... Na wprost niego wyskoczyło dwóch mężczyzn. Zatrzymał się...

- Szlag- Mruknął pod nosem i wyszarpnął miecz...

- Nie ma potrzeby wyciągać miecza Panie Borys...- Odezwał się czyjś głos za jego plecami. Borys odwrócił się.... W jego kierunku zbliżało się trzech mężczyzn.... Schował miecz i uspokoił się trochę, gdy spostrzegł, ze są ubrani w tuniki strażników oraz noszą godła Altdorfu...

- Przestraszyliście mnie Panie....Eeeee??- Zapytał Borys....

- Veron Kapitan straży miejskiej... – Przedstawił się jeden z nich.- Bać dopiero się Pan będzie...Mam rozkaz Pana zatrzymać, i nie radzę stawiać oporu. To bez sensu....

Borys stał jak wcięty.. Aresztują?? Jego, za co? I chyba było oczywiste, że nie będzie stawiał oporu skoro stoi sam w ciemnej uliczce a przed nim i za nim Imperialni żołnierze....

- Na jakiej podstawie dochodzi do aresztowania??- Zapytał chłodnym i twardym głosem Borys.

- Proszę złożyć miecz i pójść z nami wszystko wytłumaczę Panu w Garnizonie....


Borys żałował! Bardzo. Wisiał teraz z rękami uwieszonymi u sufitu. Całe ciało Borysa znaczyły ślady bicia oraz „gęsia skórka” powstała na wskutek chłodu jaki panował w lochach.
Borys zwiesił bezwładnie głowę.... Krew z warg napływała mu do ust. Jedno oko miał całkowicie napuchnięte i ledwo widział na nie swoich oprawców...

-Borysie...- Rzekł Veron siedzący na stołku pod wejściem do lochów i patrzył na nagiego mężczyznę.- Czy ty jesteś aż tak głupi, żeby chronić tego człowieka??? Za cenę własnego życia? Bez sens... Mówię ostatni raz...Powiedz mi gdzie Jest Úlfapokan... Jesteś żołnierzem Imperium a to do czegoś zobowiązuje... Człowiek, którego poszukujemy jest przestępcą... I lada dzień rozwiesimy Listy gończe za jego głową... A karą za ukrywanie tego człowieka jest śmierć!!

-Pieprz się!!- Rzekł Borys wypluwając przy okazji kawałki zębów oraz krew...Po chwili pięść stojącego z boku kata zmiażdżyła mu żebra.... Borys wygiął się, jednak kajdany na rękach trzymające go w górze nie pozwoliły mu na więcej... Zwiadowca czuł jak słudzy Morra łapią go za ręce i unoszą jego duszę do krainy Boga umarłych.... Ból ustawał...

- O nie koleżko!!!- Krzyknął czyjś głos- Jeszcze nie.. Najpierw powiesz mi gdzie dokładnie jest Ufapokan...

To nie był koniec...To był dopiero początek...Borys musiał to przyznać- Kat znał się na rzeczy.... I to aż za dobrze..........

- Ta głupia wiedźma pomogła nam bardziej niż myślała!!!- Rzekł ucieszony Veron stojąc na ulicy- Nie dość, że załatwiła sługę Nurgla i ściągnęła z nas ten problem, jakim było by zlikwidowanie tej pokraki... A co ciekawsze to w dodatku pozwoliła nam na pewne twórcze rozwiązania sytuacji.... Klejnot znajdzie się... Doprowadzi nas do niego wynajęty przeze mnie człowiek... Aha ten Zwiadowca nie jest już także problemem... Nie mówił zbyt wiele...- Na twarzy Kapitana zagościł paskudny uśmiech-. Przekaz Memu Panu, ze plan idzie według jego myśli. I potwierdziły się jego przypuszczenia, co do kierunku przemieszczania się niejakiego Esklia Ketilsona... Przekaż także Panu, że jutro wystawię List Gończy na Eskila, który może nam zepsuć cała sprawę.... - Veron zakończył rozmowę ze stojącą w cieniu postacią i odszedł....

************** ******************* ******************** *******************

Miasto Altdorf wyznacza Cenę za żywego lub martwego:

Götza Eskila Ketilson zwanego 'Úlfapokan'

10,000 zk






Jest on odpowiedzialny za śmierć Kapłana Ulryka, śmierć szanowanego Zwiadowcy Borysa a także zamieszany w zabójstwo Generała Gustawa von Flitz...





Podpisano
Kapitan Straży Miejskiej w Altdorfie

Veron von Schmutz
********************* ************************* ******************** ******

Angarad

Człowiek rozwarł lekko oczy.... Zasnął...Cholera by to wszystko wzięła!!! Nie dość, ze teraz stracił na czasie to jeszcze mógł skończyć z poderżniętym gardłem.... Przeklął swoją głupotę i szybko wstał z ziemi.. Ognisko dawno już dogasło. Człowiek miał szczęście, że nie zapalił siebie albo lasu w ciągu nocy....

Dzień był chłodny... Szelest liści roznosił się po lesie. Chmury wędrowały wysoko na niebie.... Angarad szybkim tempem ruszył po śladach koni, które były zdecydowanie słabiej widoczne niż wczoraj... W końcu z niecierpliwości i nerwów przyspieszył krok do biegu... Musiał dotrzeć do ludzi ścigających kapłana... Zwłaszcza, że z nimi było by bezpieczniej... Bo takie samotne włóczenie się po Tym lesie może doprowadzić tylko do szybkiego powitania pewnych Bogów...

Było mniej więcej południe, gdy Angarad zrobił sobie mały postój.. Był zmęczony.. Oczy same mu się kleiły. Miał ochotę zasnąć, spać i nie wstawać... Jednak musiał wyzbyć się tego uczucia! Zjadł trochę prowiantu- nie dużo bo w trakcie forsownego biegu mógłby go zwrócić- i ruszył dalej na przód...

Gdy pierwsze krople deszczu uderzyły go w twarz myślał, ze to pot... Jednak później okazało się, że zaczyna lać.... Wielkie krople deszczu spadały na liście... W lesie zaszumiało od ściekającej po drzewach wody. Angarad biegł dalej rozchlapując zbierającą się w małe kałuże wodę... Mężczyzna z początku był nawet całkiem szczęśliwy, ponieważ chłodna woda orzeźwiła go, dopiero po chwili zdał sobie sprawę, ze woda zniszczy wszystkie pozostałe ślady... Angarad przyspieszył tępa... Już rozmyślał nad swoją krytyczną sytuacją, gdy nagle... ŁUPP!!!!

Mężczyzna w ostatniej chwili osłonił twarz ręką.... Cios drewnianej pałki wystawionej nagle zza drzewa zwalił go z nóg... W głowie mu zaszumiało a ręka pękała z bólu... Człowiek przewrócił się na ziemie rozchlapując błoto po małych rosnących w pobliżu krzaczkach....

- Co my tutaj mamy? Świeże mięso!! – Głos, który dobiegł z nad głowy Angarad był dziwnie zwierzęcy...Otępiały z bólu człowiek ledwo wiedział, co jest grane... Poruszył się.... To chyba jednak nie były ślady konia??





Katlin..Gotz...Nicole...Nessa



Wszyscy obserwowali się bacznie i bardzo byli podejrzliwi.. Mimo to wędrowali ze sobą dalej i próbowali nawiązać kontakty. Eskil wędrował z przodu prowadząc konia, kobiety za nim... Wojownik był zdenerwowany zwłaszcza, ze był w lesie pełnym mutantów a nie na pikniku!!

Najbardziej rozmowna była Nicole, która usatysfakcjonowana ze względu na to, ze Eskil zgodził jej się pomóc oraz zaistnienia okoliczności, w których znalazła nowych kompanów... Dziękowała Eskilowi, ze zgodził się jej pomóc oraz chwaliła Katlin za wspaniałe umiejętności walki... Katlin natomiast byłą czymś strapiona.. Smutek występował na jej twarzy, czasami łza zakręciła się w oku... Wtedy dotykała ręką serca bądź pocierała wewnętrzną cześć dłoni... Czasem jednak uśmiechała się a wtedy jej oczy błyszczały szczęściem.. Kobieta ta miała ogromną huśtawkę nastrojów... Nicole jednak uważała, że lepsza taka zmienna kobieta niż Elfka...

Nessa, ogólnie była małomówna... Widać było, ze nie na rękę jest jej podróż z tym dziwnym towarzystwem.... Jednak nie mówiła tego... Czasem odpowiadała uśmiechem, lecz większość czasu spędziła na słuchaniu i rozmyślaniu... Nessa oceniała wszystkich i próbowała rozgryźć kto jest kim i jaki ma udział w tej całej zabawie... Wiedział, ze w końcu to nastąpi i dowie się, co jest grane.. Przed nią mało rzeczy można było ukryć... A wtedy, gdy już się dowie to wszyscy porozmawiają...Inaczej.....

Eskil zatrzymywał się od czasu do czasu i sprawdzał ślady... Kobiety nie próbowały nawet przeszkodzić mu w tym zajęciu... Wiedziały, że i tak zrobił wiele zabierając je ze sobą, jednak jego twarz wyrażała więcej uczuć niż by chciał... Nie był usatysfakcjonowany z tej podróży i z kobiet... Dzień chylił się ku końcowi, gdy Eskil zatrzymał grupkę wędrowców na postój koło zwalonego pnia drzewa... Dookoła rosło wiele krzaków i drzew i miejsce było dobrze osłonięte przed ewentualnymi wrogami... Powalone drzewo – świerk- było już dobrze ususzone i nadawało się na ognisko... Noc przebiegła spokojnie... Warty, które ustaliliście zmieniały się, co jakiś czas i każdy mógł się porządnie wyspać...

Rankiem dzień był pochmurny.. Mocny wiatr zrywał słabsze listki i unosił je ze sobą... Słońce tego dnia nie pokazało wam swego oblicza... Za to cała masa deszczowych chmur kłębiła się nad głowami... Popołudnie było chłodne i nie przyjemne... W końcu lunął deszcz... Woda spadająca z nieba wsiąkała w osuszoną ziemię... Las szumiał a spływająca woda łączyła się wraz z ziemia w błotne kałuże....

Gdy tylko zaczęło padać Eskil przeklął swoim języku a kobiety popatrzyły na niego... Mężczyzna ruszył szybkim krokiem przed siebie... Musiał znaleźć kapłana nim ten cholerny deszcz zmyje wszystkie ślady...
 
__________________
Śmierć uśmiecha się do każdego z nas. Jedyne co możemy zrobić, to uśmiechnąć się do niej...

Ostatnio edytowane przez Lord Artemis : 18-03-2008 o 15:51.
Lord Artemis jest offline  
Stary 18-03-2008, 19:40   #37
 
Vivan's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetny
Czworo nieznających siebie nawzajem ludzi wędrowało przez las. Katlin nie ufała nikomu z osób towarzyszących jej. Wiedziała również, że Inni też nikomu nie ufają. Kobieta szła za Eskilem i wyraźnie zadowoloną Nicole, która była najbardziej rozmowna z całego towarzystwa. Katlin wiedziała, że cieszy się ona ze zgody mężczyzny na wspólne podróżowanie. Nie wiedziała czemu ale czasem sama Katlin uśmiechnęła się na widok tak radosnej Nicole. Natomiast Nessa… Jej Katlin chyba nie ufała najbardziej. Nessa szła z samego tyłu nie odzywając się prawie w ogóle. Katlin od czasu do czasu spoglądała na nią lecz nie zauważyła niczego specjalnego.
Humor Kalin zmieniał się z każdym powiewem wiatru. Raz była przygnębiona do takiego stopnia, że w jej oku zakręciła się łza, mimo iż wcześniej nigdy nie doznała takiego uczucia. Po chwili cieszyła się radością Nicole, szumiącym lasem i wszystkimi szczegółami jakich wcześniej nie zauważała. Była jak dziecko cieszące się z każdej nowej zabawki.

Czemu wcześniej nie zauważałam tej piękne przyrody? Nie czerpałam radości z życia? Co się ze mną działo? Przecież wszystko to co nas otacza jest cudowne. Nawet ten zapach Świerzego powietrza….
– myślała Katlin w chwilach szczęścia.

Jednak po chwili nie mogła opanować łez. Działo się tak gdyż przypomniała sobie, że duma jej wiary odeszła, zniknęła. Nie ma już znaku na lewej dłoni Katlin. Jednak jest coś w sercu. Jego obecność jest tam nadal.

Czemu Panie zniknąłeś? Przecież byłam tak blisko Ciebie? Całe życie poświęciłam Tobie! Wszystkie dni od momentu ucieczki z domu kiedy byłam jeszcze dzieckiem. A teraz… Dałeś mi nadzieję, Dałeś mi coś najważniejszego… Widoczny znak, że to co robię pozwala mi się do Ciebie zbliżać z minuty na minutę!!! A teraz?? Nie ma… Czemuś mnie opuścił w ten widzialny sposób! Pociesza mnie jednak myśl… że nadal jesteś w sercu… I choćbym miała zginąć a misja ta byłaby moją ostatnią… zrobię wszystko… WSZYSTKO… by zdobyć dla Ciebie ten upragniony artefakt!!!!!!
Rozmyślając tak, Katlin nie wytrzymała… łza popłynęła jej szybko po policzku. Dziewczyna otarła ją szybko, by nikt nie zauważył jej bólu. Nie chciała a zarazem nie mogła z nikim o tym rozmawiać… Idąc tak dalej rozmyślała o swoim problemie co jakiś czas dotykając to dłoni z nadzieją, że znak pokaże się znów, to serca bo czuła że jej Bóg jest właśnie w nim.
Spoglądając na swych towarzyszy nie rozgryzła czego może się po nich spodziewać. Nie miała teraz głowy na takie myślenie. Obserwowała Jak Eskil co po chwilę sprawdza ślady i mimo iż na tropieniu zna się doskonale nie śmiała nawet podejść do mężczyzny i zaproponować pomoc widząc jego naburmuszony i niezadowolony wyraz twarzy. Jak domyślała się Katlin właśnie obecność wszystkich kobiet była powodem jego niezadowolenia.

Zbliżał się powoli zmrok. Eskil zarządził postój w cichym miejscu. Powalony świerk, którego towarzysze użyli jako opał na ognisko, piękne, rozrośnięte i zielone krzaki dookoła. Katlin bardzo podobało się do miejsce. Po zjedzeniu posiłku ustalono warty, którą Katlin objęła pierwsza. Siedząc przy lekko tlącym się ognisku przyglądała się towarzyszącym jej ludziom i obserwowała teren dookoła ich obozowiska. Nic specjalnego się nie wydarzyło. Noc była cicha i spokojna. Słychać było jedynie trzask palącego się spokojnie drewna i czasem sowy, która pochuchiwała w ciemnym lesie. Kiedy nastąpiła zmiana warty, Katlin położyła się blisko ogniska i pogrążyła się w głębokim śnie.

Kiedy Katlin obudziła się nad ranem wszyscy powoli zbierali już się ze snu.

- Dzień dobry – przywitała wszystkich.

Dzień nie był już tak piękny jak poprzedni. Na niebie widać było ciemne wysokie chmury, które sygnalizowały nadejście deszczu. Katlin miała tylko nadzieję, że silny wiatr przegoni chmury i ulewa ich ominie. Eskil szybko rano zarządził, że trzeba ruszyć dalej. Katlin podążyła za reszta. Po południu jednak nadzieja Katlin prysła, kiedy pierwsze krople chłodnego deszczu zaczęły spadać po ciele dziewczyny. Popatrzyła wtedy na mężczyznę, który powiedział coś w swoim języku i przyśpieszył kroku. Cała reszta podążyła za nim w nieznanym dla Katlin kierunku….
 
__________________
Bogowie wiedzą, że śmierć jest nieszczęściem. Inaczej chętnie umieraliby sami.
Vivan jest offline  
Stary 19-03-2008, 10:52   #38
 
Scarlet's Avatar
 
Reputacja: 1 Scarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemu
Pierwszy dzień w towarzystwie nowo poznanych Nicole spędziła raczej w milczeniu. Obserwowała zachowanie i sposób wypowiadania się kobiet, próbując ustalić ich status społeczny. Również Eskil przyciagnął jej uwagę.
Nieco "wybuchowy" aczkolwiekwidać obeznany wojownik zna się na swojej pracy i nie pozwoli aby jakaś konieta zawracała mu głowę. Nie da sobie w "kaszę dmuchać" jak to powiadają miastowi. Spokojna noc przyniosła upragniony odpoczynek. Kolejny poranek jawił się w szarości chmur i zapowiedzi rzęsistej ulewy. Nicole spokojnie podązała za Eskilem. Powierzyła ów mężczyźnie swoje bezpieczeństwo, ufając mu, że zna się na swojej robocie, wobec czego nie przeszkadzała mu w jego powinnościach. Od czasu do czasu odezwała się słowem do towarzyszy. Pogoda nie dopisywała długim wyprawom, diametralnie się zmieniała. W jednej chwili zachmurzone niebo sypnęło rzęsistym deszczem. Kobieta szczelnie zasłoniła się płaszczem i nakryła kapturem. Chłodny wiatr miejscami wdzierał się pod warstwy ciepłego ubrania. Jedynie słabo osłoniona twarz odczuwała krople ulewy. Z grzywy konia ciurkiem kapała woda. W końcu jednak ulewa ustąpiła miejsca delikatnym akcentom promieni słonecznych.

Ta odmiana skłoniła Nicole do krótkiej pogawędki.

- Czym się pani zajmuje panno Katlin? Widze, że obeznana jest panna w fechtunku. Mogę poznać godność ów fechmistrza , który poświęcił się szkoleniu?- Nicole uśmiechnęła się do kobiety wypowiadając słowa z zaciekawieniem i podziwem. Po chwili zwróciła się w stronę drugiej kobiety, która znacznie wolała podróżować w milczeniu.

- A panna Nessa mniemam , że uczonym jest jakimś. Tylko nie widzę jawnie żadnych przyborów , które świadczyły by o profesesji. Zdradzi nam panna rombka tajemnicy?- Nicole spojrzała na piękną elfkę, która była jakby osamotniona.
 
__________________
Didn't you read the tale Where happily ever after was to kiss a frog? Don't you know this tale In which all I ever wanted I'll never have For who could ever learn to love a beast?

Ostatnio edytowane przez Scarlet : 19-03-2008 o 10:54.
Scarlet jest offline  
Stary 19-03-2008, 15:14   #39
 
Vivan's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetny
Katlin spojrzała na Nicole i ujrzała promienny i szczery uśmiech pięknej kobiety. Odwzajemniła więc swoim i zwróciła się grzecznie do towarzyszki:

- Podróżujemy razem, czy nam się to podoba czy nie. Myślę wiec, że nie będziesz miała nic przeciwko jeśli będziemy mówiły sobie na „Ty” – powiedziała z najszczerszym uśmiechem Katlin patrząc prosto w oczy Nicole.

- Fechmistrzem moim był Urian. Był to szlachcic zamieszkującym w małej wiosce niedaleko Bordeaux. Wiele lat z nim spędziłam. Kiedy byłam mała dziewczynką uciekłam z domu i właśnie on mnie znalazł na jednej ze swych wędrówek. Stąd nauczył mnie wielu rzeczy. Myślę, że niektóre z nich poznasz podczas podróży… A Ty?? Co możesz powiedzieć mi o sobie?

Katlin, czułą się podle kłamiąc Nicole prosto w oczy. Jednak zdawała sobie sprawę, że nie może powiedzieć jej prawdy. Gdyby ktoś ja znał…. – pomyślała. Jednak szybko urwała tą myśl bo szczerze mówiąc nie chciała (przynajmniej na razie) skrzywdzić nikogo z otaczających jej ludzi.
Nicole Zwróciła się do Nessy. Katlin przysłuchiwała się rozmowie kobiet, obserwowała je, od czasu do czasu spoglądając z ciekawością na Eskila i pogrążając się głęboko myślami o Swym Mistrzu…
 
__________________
Bogowie wiedzą, że śmierć jest nieszczęściem. Inaczej chętnie umieraliby sami.
Vivan jest offline  
Stary 20-03-2008, 08:10   #40
 
Scarlet's Avatar
 
Reputacja: 1 Scarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemu
Nicole spojrzała na kobietę, której kruczo czarne włosy powiewały na wietrze niczym fale burzliwego oceanu. Jej piękny usmiech poruszyłby serce niejednego mężczyzny. Odwzajemniła się więc szczerą odpowiedzią.

-Nie mam nic przeciwko abyśmy mówili sobie po imieniu, a pan, panie ulfapokan?- rozpromienione spojrzenie powędrowało w kierunku wojownika.
A jeśli chodzi o mnie, Katlin, to ostatnimi czasy podróżowałam w towarzystwie moich przyjaciół. Trójki wspaniałych kompanów, mogłabym powiedzieć troskliwych wojaków. Teraz zostali w mieście. Zażywają pewnie rozkoszy mieszczańskiego życia. Karl pewnie jak zwykle szuka spokoju odpedzając się od tłumu adoratorek, a Bianco i Urlyk napałnieją swoje brzuchy złocistym trunkiem...- słowa wypowiedziane z nutką figlarności przypieczętowane zostały delikatnym uśmiechem- Podróż, podróż, podróż... W zasadzie konkretnych zajęć nie było. Nie mogłam usiedzieć w miejscu...- jej głos z wesołego zmienił się nieco smutny i jakby zamyślony.

Dlaczego miałabym siedzieć w czterech ścianach...Pusty dom...Nie mam tam nikogo z kim mogłabym dzielić swoje życie...I miasto powoli staje się dla mnie obce...Tutaj jest inaczej...
 
__________________
Didn't you read the tale Where happily ever after was to kiss a frog? Don't you know this tale In which all I ever wanted I'll never have For who could ever learn to love a beast?
Scarlet jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172