Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2008, 22:08   #605
rasgan
 
rasgan's Avatar
 
Reputacja: 1 rasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwu
Poszukiwanie

Ulice miasta wydawały się być tak ciche. Liczne zakamarki, puste domy, wszystko to potęgowało odczucie osamotnienia, opuszczenia i zagłady. Nawet dźwięk, choć powinien być donośny, dochodzić z echem zachowywał się nienaturalnie. Był przytłumiony, jakby musiał dobiegać w jakimś gęstym ośrodku. A może faktycznie tak było? Może cały żal i strach mieszkańców w jakiś sposób kumulowały się w powietrzu utrudniając oddychanie i tłumiąc dźwięki. Tego nie wiedział ani Rasgan ani Aydenn. Bohaterowie amatorzy mogli tylko rozmyślać nad powodem takiego stanu rzeczy.

Elf w milczeniu podążał za swym równie milczącym towarzyszem. Niczym cienie przemykali od budynku do budynku, od alei do alei. W ich ślady podążała kotka, tak samo cichy pielgrzym jak wyprzedzająca ją dwójka. I choć bez słowa, to i tak rozumieli się doskonale w poszukiwaniu swego celu.

Ta milcząca wędrówka dawała elfowi rzadko spotykaną sposobność do snucia swych ponurych myśli i wizji przyszłości. Szlachcic, choć wyglądem przypominał mężczyznę w wieku trzydziestu lat, w rzeczywistości był dużo starszy. Jego „umiejętności” miały swoje dobre i złe strony. Nawet po tylu latach nie do końca akceptował to kim się stał. Nie potrafił sklasyfikować swojej profesji czy jasno określić strony po której stoi. Dążył tylko do osiągnięcia celu jaki właśnie przyszedł mu do głowy i wcale nie miało dla niego znaczenia, że świeżo obrany punkt w jego dążeniach z całą pewnością zmieni się lada chwila. Szlachcic błąkał się w swym życiu jak nigdy, a przyczyną jego stanu była własna duma. Choć osamotniony w swym życiu, często nierozumiany przez nikogo brnął naprzód pogrążając się coraz bardziej z każdym skróconym przez ostrza jego mieczy życiem.

Właśnie nadszedł jeden z tych momentów, gdy nie pierwszej młodości elf miał ochotę paść na kolana i zapłakać. W takich chwilach miał ochotę prosić bogów o łaskę, o wybaczenie i pragnął odkupienia. Był jednak zbyt dumny by to uczynić, a może zbyt tchórzliwy, tego nie wiedział nawet on sam. Zepchnął więc myśl o łasce na dalszy plan skupiając swą równoległą do rzeczywistej, astralną wędrówkę na myśli o swoich towarzyszach.

Elf, choć nie chciał tego okazywać nikomu, martwił się losami miasta. Zewnętrzna otoczka i wizerunek jaki sobie kreował nie pozwalały mu ukazywać swoich obaw, a wręcz kazały mu dążyć do znienawidzenia go przez towarzyszy. Choć bał się samotności podświadomie do niej dążył. Na szczęście w jego głowie myśli były bezpieczne. Nie musiał tutaj odgrywać chaotycznego mordercy swojej rasy. Tutaj w spokojnych zakamarkach jaźni mógł oddawać się medytacjom i rozmyślaniom.

Po chwili mrożącej krew w żyłach wizji upadającego miasta, szlachcic postanowił pomyśleć o czymś przyjemniejszym. Nie mógł się jednak długo cieszyć rozmyślaniem o Luinëhilien. Jedno szybkie, niemalże niezauważalne skinienie Aydenna i błyskawiczna reakcja ratująca życie elfiemu czarodziejowi.
- Zostawmy to ścierwo tutaj. Po co nam czarodziej podatny na byle robaka? – zapytał z pogardą proponując porzucenie czarodzieja. - Zresztą... co mi tamRasgan bez słowa zarzucił sobie czarodzieja na plecy i zaczął wlec w stronę domu Turama.

Śniadanie

Od samego ranka elf był bardzo milczący i tajemniczy. Miał zamiar nie odzywać się do nikogo, nawet do Mi Raaza. Chciał obdarzyć druidkę najszczerszym i najszerszym uśmiechem na jaki było go stać po czym poświęcić się miał swoim codziennym ćwiczeniom.

Ćwiczenia miały trwać około godziny. Szlachcic liczył, że może załapie się jeszcze na przygotowywany przez Turama omlet. Miał nadzieję, że krasnolud poczęstuje go odrobiną. Był jednak przygotowany na to, że będzie musiał zadowolić się samym chlebem i winem.

Chciał bez słowa zjeść swój ostatni posiłek w mieście, a dopiero przekroczenie bram posiadłości Turama miał skwitować słowami:
- Dokonało się. Niech duchy przeszłości nie wiedzą dokąd odchodzę.

Tak jednak miało się nigdy nie stać.
 
__________________
Szczęścia w mrokach...

Ostatnio edytowane przez rasgan : 03-04-2008 o 14:31.
rasgan jest offline