- Kici kici. Felix ożywił się dopiero gdy kot przywędrował do obozu. Ani stare kawały o orkach – z których zazwyczaj śmiał się do rozpuku, posiłek ani też pyszny grog – rozgrzewający ciało, nie były w stanie rozruszać jego psychiki tak jak zrobił to miluśki kotek. Felix wygrzebał z zapasów kawałek suszonego mięsa i położył na otwartej dłoni, którą wyciągnął do kotka.
Pomimo, że zdjęty pancerz stanowił trudną do opisania przyjemność, Felix nie mógł się skupić na drobiazgach – na które do tej pory zwracał sporo uwagi. Dopiero pojawienie się kota przywróciło mu wiarę. "Skoro on potrafił przeżyć tą potworną pogodę…" - Może gdzieś w pobliżu są jakieś domostwa, które nie są zaznaczone na mapie – Marius powiedział do wszystkich. - Ten kot nie mógł przeżyć w takich warunkach. - Masz rację, zapewne są. Kociak nie wygląda na dzikiego więc w pobliżu może znajdziemy jaką chałupkę, nagrzaną, z kominkiem i kuchenką, z zapasami przygotowanymi na przeżycie zimy…no i z tuzinem młodych i uroczych dziewek – córek gospodarza…he he.
Felix pozwolił sobie na chwilę rozmarzenia, a myśl o uroczej ciepłej chałupce dodatkowo ogrzewała go od środka. Co by się nie działo zamierzał oswoić kociaka z kompanią…no właściwie to przede wszystkim z sobą. Potrzebował najwyraźniej czegoś, co choć na jakiś czas pozwoli odpocząć zmęczonej psychice – kot doskonale się do tego nadawał.
- Szczęściarz - tak zaczął nazywać kotka, mając nadzieję, że jego szczęście - jakim było niewątpliwie znalezienie kompanii,czy przeżycie wichury udzieli się też wojakom. |