Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2008, 16:27   #33
Verax
 
Verax's Avatar
 
Reputacja: 1 Verax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumny
Celerus podążał za kobietami w myślach cały czas, powtarzając swoje imię Celerus, Celerus... w myślach próbując nadać odpowiednią tonację wypowiadanego imienia Ciekawe jaki dokładnie byłem?
Zwrócił się do reszty, zamyślonych, tak jak i on kompanów:
-Wy też się czujecie tak dziwnie? Mi strasznie trudno "budować" na nowo siebie. Czuję się jak dziecko, które zaczyna poznawać siebie i wyrabiać sobie charakterystyczne nawyki? A wy?- zapytał się ciekawy, mijając kolejny, prześwietny obraz korytarza, którym podążał.
Niedługo potem stanęli przed futryną, przy której uderzył ich zapach kwiatów stojących opodal. Potem ich nozdrza wypełniły zapachy przygotowanych posiłków
-Achhhh, to jest to czego potrzebowałem- jedzenie- rozmarzył się lekko- Już zgłodniałem, a wy?- rzucił spojrzeniem na towarzyszy, rozsiadając się na jednym z miejsc za stołem.
Po posiłku oddalili się do sypialń. Tę noc miał spędzić razem z Aldo. Gnom, nie jest najgorzej zaśmiał się w duchu. Przed snem Celerus długo był jeszcze "żywy", miotał pytaniami na lewo i prawo:
-Wiesz co, Aldo wybacz, że zwrócę uwagę, ale równie dobrze mógłbyś być krasnoludem. Z tego co wiem to wy jako nasi bliscy, jakby nie było kuzyni, nie imponujecie budową- zaśmiał się, po czym dodał
-A co sądzisz o naszych towarzyszach? Wiesz mi aż trudno uwierzyć, że znosiliśmy przedtem swoje towarzystwo. Do Dart'a nic nie mam, zrównoważony, spokojny, ponoć dobry szermierz oby się to sprawdziło, Uru i Elf budzą we mnie niepokój. Dziwni są, ale może się coś zmieni.- rozłożył się na łóżku- Co o tym myślisz?

***

Rano zjedli śniadanie i zeszli wraz z Aldem do jadalni, tam czekał już na nich sir Benthed, który opowiedział historię o pewnym, potężnym berle. Celerus nie ukrywał zdziwienia
-... albo jak odwrócić moc jego działania- dokończył pytanie Kerm'a niziołek, drapiąc się po bródce.
Ben podarował im pieniądze, na dźwięk upadających monet, niziołek zareagował momentalnie i instynktownie wręcz, jakby był wyczulony na ten dźwięk. Odliczył swoją część i ruszył przed dom, nucąc sobie Cudnie, zakupy muszą się udać, muszę kupić kilka rzeczy... szedł, obmyślając kogo w mieście musi odwiedzić, by uzupełnić braki w uzbrojeniu.

***

Powoli dojeżdżali do miasta, Celerus milczał w trakcie podróży, humor go opuścił. Myśl o mieście rano go rozpalała, lecz teraz gdy w oddali majaczyły czubki domostw magnatów i kościołów i powoli dobiegały go odgłosy miasta, serce podchodziło mu do gardła, a oczy cały czas utkwione były w martwym punkcie.
Gdy dojeżdżali do bram, a ich oczom ukazywał się miejski labirynt, niziołek poczuł ogromny ból głowy, a jego umysł zasnuła wizja:

Oto zsuwał się po linie z niesamowitą szybkością, czuł strach i ogromny lęk. Dotknął małymi stopami ziemię, obejrzał się do góry i pędem puścił się w głąb zaułka, w którym się znalazł. Skręt pierwszy, drugi... kolejny i kolejny, zdyszany i przestraszony do granic Celerus biegł przeciskając się przez zakamarki jakiegoś miasta, niby wąż w popłochu uciekający przed drapieżcą. Słońce powoli obdarowywało pierwszymi promieniami miasto, gdy na horyzoncie pojawiła się jakaś majestatyczna budowla...

Wizja uleciała, brutalnie odgoniona krzykami jednego z kompanów:
-Celerus, Celerus, CELERUS!- człowiek o blond włosach pochylał się nad leżącym na ziemi niziołkiem, otworzył powoli oczy, mrużąc je
-Ja... ja co się zee... ze mną stało?- wyjąkał, zmęczony jak po strasznych torturach. Usiadł, wysłuchał jak Dart tłumaczy mu co się z nim działo podczas jego chwilowej "absencji"
-To było dziwne, nigdy mi się coś takiego nie przydarzyło... - chwycił się za tętniącą bólem głowę, pomyślał i odpowiedział- -Nie ma się co przejmować, zwykła utrata przytomności. Zabierajmy się za uzupełnianie zapasów, nie wiem jak wy ale ja się doczekać nie mogę- wymusił uśmiech, po czym wstał otrzepał się i ruszył, zatapiając się w tłum.

Pierwsze swoje kroki skierował do kuśnierza. Tam spędził sporo czasu na dopasowywaniu skórzni, wyborze pasa, sakiewek, wygodnych i "cichych" butów oraz plecaka:
-To będzie mości niziołku, 22sz- powiedział człowiek, słusznej jak na kuśnierza, postury i zabrał należną część złota, którą sprawnie odliczył Celerus. Wyszedł w rozwrzeszczany tłum i zaczął szukać kowala, tam kupił krótki miecz oraz sztylet, następnie udał się do krawca. U niego zakupił brązową pelerynę, po tym zakupie zaczął wyszukiwać czegoś w rodzaju faktorii, by uzupełnić zapasy o przedmioty codziennego użytku. Po chwili osiągnął swój cel i uradowany opuścił to miejsce z nowym łukiem i kołczanem wypełnionym po brzegi strzałami, zwijanym posłaniem, dwoma pochodniami oraz hubką i krzesiwem, jak i jedwabną liną.

-Zmęczyło mnie to szukanie i kupowanie, czas na rozrywkę i odpoczynek- powiedział do siebie po czym wszedł do pierwszej napotkanej gospody, by poczuć w ustach smak prawdziwego piwa i posłuchać przy okazji jakiego minstrela. Na szczęście długo szukać nie musiał, gospoda nazywała się "Pod świńskim ryjem", jak głosił szyld, niziołek uśmiechnął się i ochoczo wszedł do środka i rozsiadł się przy jednym ze stolików
-...49, 50, zostało mi pięćdziesiąt sztuk złota. Za dużo to nie wydałem, a kufelek piwa, nie zaszkodzi- zaczepił jedną z kelnerek, nie starał się oczarować, żadnej z panien. O, nie, nie tym razem, teraz jego głowę zaprzątała dziwna wizja. Popijając z wolna dobre, jasne piwo rozmyślał. "Nic nie trwa wiecznie"- jak śpiewał minstrel w gospodzie, tak i piwo musiało się skończyć. Wstał, rzucił bardowi sztukę złota, zapłacił tyleż samo za piwo po czym wyszedł z gospody kierując swoje kroki do miejsca gdzie mieli się spotkać w drogę powrotną do rezydencji sir Bentheda.
 

Ostatnio edytowane przez Verax : 21-04-2008 o 21:10.
Verax jest offline