Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-03-2008, 18:51   #31
 
Kud*aty's Avatar
 
Reputacja: 1 Kud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłość
Dart, Aldo, Celerus

Weszliście do dużego pomieszczenia bez Uru i Draxa, który zaraz po wyjściu z karety udał się w stronę lasu już nie wracając. Na wprost was w odległości około pięciu metrów stały mocne dębowe schody zakręcające w prawo. Na ścianach tego pomieszczenia znajdowały się liczne obrazy oraz kamienne popiersie jakiegoś starego mężczyzny. Przy futrynie z prawej strony stał bukiet kwiatów, których piękny zapach "rozlewał" się wokół. Kobiety szybko poprowadziły was przez futrynę do swego rodzaju jadalni. Długi stół przy którym spokojnie siadłoby tuzin ludzi znajdował się po środku razem z krzesłami. Ściany ozdobione były różnymi rodzajami pancerzy oraz broni między którymi powieszone były jeszcze nie zaświecone świeczniki. W rogu znajdował się pokaźny marmurowy w którym mimo ciepłej nocy wesoło trzaskał ogień. kominek Wszystko to nie nadawało się do walki. Pełniło raczej rolę ozdobnika. Po chwili zza drzwi znajdujących się naprzeciw stołu zaczęły dochodzić do waszych nozdrzy piękne zapachy pieczeni...

***

Po skończonym posiłku podczas którego zabawiani byliście rozmową zaprowadzono was do pokoi. Niestety wystąpił mały problem, gdyż wolne były tylko dwa. Do obu wstawiono po łóżku więc musieliście ustalić kto z kim spędza noc. Po ewentualnych rozmowach położyliście się i natychmiast oddaliście się błogiemu snu.

Dart

Stoisz pewnie na nogach trzymając w ręku miecz. Widzisz coś w rodzaju ołtarza podtrzymywanego przez dwie kolumny na którym znajduje się cel waszej podróży: berło. Nagle ktoś bezszelestnie przebiega koło Ciebie, podbiega do ołtarza. Dzięki światłu rzucanemu przez świece rozpoznajesz twarz. To Chalmina, Twoja towarzyszka. Razem z nią oraz innymi przybyliście tu po berło. Czemu aż tak się jej śpieszy? – myślisz. Starasz się ją zatrzymać, krzyczysz, że to jeszcze nie sprawdzony teren. Na próżno. Kobieta podbiega i podnosi cel waszej podróży. Gdy już pewnie leży jej w dłoni wznosi go ku górze jakby w geście zwycięstwa. Nagle z berła zaczynają wylatywać jęzory ognia. Jeden z nich owinął się wokół Ciebie. O dziwo nie parzył. Poczułeś, że ulatują z Ciebie siły. Nie miałeś jak się bronić… Kątem oka dostrzegłeś takie same płomienie na współtowarzyszach, na wszystkich prócz… Wszystko zaczęło się trząść. Nie wiedziałeś już nawet gdzie jesteś. Ostatkiem sił uchyliłeś powieki. Duży odłam sufitu spadał na Ciebie…
Budzisz się zalany potem. Zaczyna świtać.

Uru

Długo leżałeś pod drzewem. Byłeś wśród natury, może nie dzikiej, ale zawsze. To pomagało Ci się odprężyć w pewnym sensie odetchnąć i przemyśleć zaistniałą sytuację. Po pewnym czasie młodsza z sióstr przyniosła Ci kolację złożoną głównie z warzyw oraz hamak.
- Gdybyś chciał spędzić noc na dworze, przyniosłam Ci hamak. Jakieś dwie minuty marszu stąd mamy sady. Jest tam bezpiecznie.

Wszyscy

Rano każde z was po zjedzonym śniadaniu, które zostało czekało już na was po przebudzeniu zostaliście zaproszeni do jadalni gdzie czekał na was Benthed. Gdy wszyscy już się rozsiedliście lekko zaskoczony nieobecnością elfa przemówił:

-Rozmawiałem z moim starym kumplem. Słyszał kiedyś o jakąś legendę berle co to „pożycza” sobie energię życiową człowieka lub innych istot żywych. Moc którą pobierze przekazuje swemu właścicielowi, czyli osobie która trzyma go aktualnie w ręku – tu popatrzył na was chcąc z waszych min wyczytać co w tej chwili zamierzacie, co czujecie. Nie mam pojęcia jak dużo waszej energii zostało pochłonięte, ale bez wątpienia dużo.Jeśli ta legenda jest prawdą a na to wychodzi – kontynuował – to macie mały problem a raczej wszyscy mamy. Jeśli ten przedmiot trafił w niepowołane ręce… - tu dał wam dokończyć. Za małą klepsydrę wybieram się do miasta. Możecie pojechać ze mną. Będą na was czekać konie i kuc. Ja poszukam czegoś więcej o berle a wy pochodzicie po mieście i cos sobie kupicie. Czekam za mała klepsydrę przed domem. Mężczyzna odpowiedział na ewentualnie zadane pytania poczym wstał i przechodząc koło stołu położył obszernie wypchaną sakwę. Czterysta sztuk złota na małe wydatki – rzucił wychodząc – kiedyś oddacie. A i nie chwalcie się za bardzo swoimi nazwiskami, przynajmniej na razie...

*Opiszcie podróż i co robicie w mieście. (miasto jest dość duże i łatwo jest tam znaleźć różnego rodzaju towary)
 
__________________
Nie-Kud*aty, ale ciągle z metalu...
Kud*aty jest offline  
Stary 16-03-2008, 20:28   #32
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dart z pewnym zdziwieniem spostrzegł, że elfa nie ma. Nawet nie zauważył, kiedy Drax zniknął. Wzruszył ramionami. Nie uczyniono go strażnikiem towarzyszy. Jeśli to faktycznie byli jego towarzysze, bo tego nie pamiętał.
Rozejrzał się po pomieszczeniu, do którego wprowadziły ich Acela i Haila. Przede wszystkim zwrócił uwagę na oręż. Jednak rozczarował się nieco. Nie wiedział skąd, ale był pewien, że cały zgromadzony tu oręż, zarówno broń, jaki pancerze czy tarcze, służyły przede wszystkim do ozdoby i w prawdziwej walce nie spełniłyby swego zadania tak jak należy.
Pokręcił głową, nieco zdziwiony, a potem zasiadł do stołu.
Jedzenie było smaczne, a rozmowy o niczym prowadzone przy stole urozmaicały posiłek. Łóżko, które mu przypadło w udziale, a przypadł mu w udziale pokój jednoosobowy - wygodne. Mimo tego niezbyt się wyspał tej nocy...

Obudził się zlany potem. Przed oczami miał obraz kobiety z uniesionym berłem w ręku. Jęzory ognia oplatające wszystkich i wysysające siły. Przerażone twarze towarzyszy, padających na zimną posadzkę. I ciężkie głazy lecące w dół...
Usiadł na łóżku.
- Chalmina... - powtórzył zdziwionym głosem imię kobiety. - Zdradziłaś nas, czy też...
Na to pytanie nie było odpowiedzi. Na razie.
Spojrzał przez okno. Wstawał świt. Ubrał się szybko. Wiedział, że już nie zaśnie...

Zjadł szybko przyniesione do pokoju śniadanie, a potem udał się do jadalni. Powitał Bena i cierpliwie czekał na resztę. Gdy Ben zaczął opowiadać o tajemniczym artefakcie, Dart aż drgnął. Opowieść pokrywała się dokładnie z tym, co ujrzał we śnie.
Zatem ofiarą tego padliśmy - pomyślał.
- Dobrze byłoby wiedzieć, czyim dziełem było to berło - powiedział. - Może znajdzie się też informacja o tym, jak przeciwdziałać mocy tego artefaktu.
Uprzedzony, uzbrojony - pomyślał. - Jak powiadają, mag z nożem w plecach...
Nie dokończył myśli.
Gdy Ben wyszedł Dart spojrzał na leżący na stole mieszek ze złotem.
- Wychodzi 100 sztuk na osobę - powiedział. - w sam raz na małe zakupy.
W obliczeniach nie wziął pod uwagę Draxa. W końcu nie wyglądało na to, że jedzie z nimi.
Z woreczka odliczył swoją część monet i schował do kieszeni. Co prawda złoto nieco dzwoniło, ale był pewien, że raz-dwa ten problem zniknie. Wystarczy parę zakupów.
Oby mnie wcześniej nie okradli - uśmiechnął się ponuro.
Był zdecydowany skręcić kark każdemu, kto sięgnie do jego kieszeni.

Nie zwlekając wyszedł na dwór. Obejrzał stojące tam i czekające na nich konie. Bez wahania podszedł do jednego z nich i wskoczył na siodło. Nawet jeśli tego nie pamiętał, musiał wiele czasu spędzić na końskim grzbiecie. Po prostu czuł to.
Gdy wszyscy się zebrali - ruszyli pod przewodnictwem Bena do miasta.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 16-03-2008 o 21:09.
Kerm jest offline  
Stary 17-03-2008, 16:27   #33
 
Verax's Avatar
 
Reputacja: 1 Verax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumny
Celerus podążał za kobietami w myślach cały czas, powtarzając swoje imię Celerus, Celerus... w myślach próbując nadać odpowiednią tonację wypowiadanego imienia Ciekawe jaki dokładnie byłem?
Zwrócił się do reszty, zamyślonych, tak jak i on kompanów:
-Wy też się czujecie tak dziwnie? Mi strasznie trudno "budować" na nowo siebie. Czuję się jak dziecko, które zaczyna poznawać siebie i wyrabiać sobie charakterystyczne nawyki? A wy?- zapytał się ciekawy, mijając kolejny, prześwietny obraz korytarza, którym podążał.
Niedługo potem stanęli przed futryną, przy której uderzył ich zapach kwiatów stojących opodal. Potem ich nozdrza wypełniły zapachy przygotowanych posiłków
-Achhhh, to jest to czego potrzebowałem- jedzenie- rozmarzył się lekko- Już zgłodniałem, a wy?- rzucił spojrzeniem na towarzyszy, rozsiadając się na jednym z miejsc za stołem.
Po posiłku oddalili się do sypialń. Tę noc miał spędzić razem z Aldo. Gnom, nie jest najgorzej zaśmiał się w duchu. Przed snem Celerus długo był jeszcze "żywy", miotał pytaniami na lewo i prawo:
-Wiesz co, Aldo wybacz, że zwrócę uwagę, ale równie dobrze mógłbyś być krasnoludem. Z tego co wiem to wy jako nasi bliscy, jakby nie było kuzyni, nie imponujecie budową- zaśmiał się, po czym dodał
-A co sądzisz o naszych towarzyszach? Wiesz mi aż trudno uwierzyć, że znosiliśmy przedtem swoje towarzystwo. Do Dart'a nic nie mam, zrównoważony, spokojny, ponoć dobry szermierz oby się to sprawdziło, Uru i Elf budzą we mnie niepokój. Dziwni są, ale może się coś zmieni.- rozłożył się na łóżku- Co o tym myślisz?

***

Rano zjedli śniadanie i zeszli wraz z Aldem do jadalni, tam czekał już na nich sir Benthed, który opowiedział historię o pewnym, potężnym berle. Celerus nie ukrywał zdziwienia
-... albo jak odwrócić moc jego działania- dokończył pytanie Kerm'a niziołek, drapiąc się po bródce.
Ben podarował im pieniądze, na dźwięk upadających monet, niziołek zareagował momentalnie i instynktownie wręcz, jakby był wyczulony na ten dźwięk. Odliczył swoją część i ruszył przed dom, nucąc sobie Cudnie, zakupy muszą się udać, muszę kupić kilka rzeczy... szedł, obmyślając kogo w mieście musi odwiedzić, by uzupełnić braki w uzbrojeniu.

***

Powoli dojeżdżali do miasta, Celerus milczał w trakcie podróży, humor go opuścił. Myśl o mieście rano go rozpalała, lecz teraz gdy w oddali majaczyły czubki domostw magnatów i kościołów i powoli dobiegały go odgłosy miasta, serce podchodziło mu do gardła, a oczy cały czas utkwione były w martwym punkcie.
Gdy dojeżdżali do bram, a ich oczom ukazywał się miejski labirynt, niziołek poczuł ogromny ból głowy, a jego umysł zasnuła wizja:

Oto zsuwał się po linie z niesamowitą szybkością, czuł strach i ogromny lęk. Dotknął małymi stopami ziemię, obejrzał się do góry i pędem puścił się w głąb zaułka, w którym się znalazł. Skręt pierwszy, drugi... kolejny i kolejny, zdyszany i przestraszony do granic Celerus biegł przeciskając się przez zakamarki jakiegoś miasta, niby wąż w popłochu uciekający przed drapieżcą. Słońce powoli obdarowywało pierwszymi promieniami miasto, gdy na horyzoncie pojawiła się jakaś majestatyczna budowla...

Wizja uleciała, brutalnie odgoniona krzykami jednego z kompanów:
-Celerus, Celerus, CELERUS!- człowiek o blond włosach pochylał się nad leżącym na ziemi niziołkiem, otworzył powoli oczy, mrużąc je
-Ja... ja co się zee... ze mną stało?- wyjąkał, zmęczony jak po strasznych torturach. Usiadł, wysłuchał jak Dart tłumaczy mu co się z nim działo podczas jego chwilowej "absencji"
-To było dziwne, nigdy mi się coś takiego nie przydarzyło... - chwycił się za tętniącą bólem głowę, pomyślał i odpowiedział- -Nie ma się co przejmować, zwykła utrata przytomności. Zabierajmy się za uzupełnianie zapasów, nie wiem jak wy ale ja się doczekać nie mogę- wymusił uśmiech, po czym wstał otrzepał się i ruszył, zatapiając się w tłum.

Pierwsze swoje kroki skierował do kuśnierza. Tam spędził sporo czasu na dopasowywaniu skórzni, wyborze pasa, sakiewek, wygodnych i "cichych" butów oraz plecaka:
-To będzie mości niziołku, 22sz- powiedział człowiek, słusznej jak na kuśnierza, postury i zabrał należną część złota, którą sprawnie odliczył Celerus. Wyszedł w rozwrzeszczany tłum i zaczął szukać kowala, tam kupił krótki miecz oraz sztylet, następnie udał się do krawca. U niego zakupił brązową pelerynę, po tym zakupie zaczął wyszukiwać czegoś w rodzaju faktorii, by uzupełnić zapasy o przedmioty codziennego użytku. Po chwili osiągnął swój cel i uradowany opuścił to miejsce z nowym łukiem i kołczanem wypełnionym po brzegi strzałami, zwijanym posłaniem, dwoma pochodniami oraz hubką i krzesiwem, jak i jedwabną liną.

-Zmęczyło mnie to szukanie i kupowanie, czas na rozrywkę i odpoczynek- powiedział do siebie po czym wszedł do pierwszej napotkanej gospody, by poczuć w ustach smak prawdziwego piwa i posłuchać przy okazji jakiego minstrela. Na szczęście długo szukać nie musiał, gospoda nazywała się "Pod świńskim ryjem", jak głosił szyld, niziołek uśmiechnął się i ochoczo wszedł do środka i rozsiadł się przy jednym ze stolików
-...49, 50, zostało mi pięćdziesiąt sztuk złota. Za dużo to nie wydałem, a kufelek piwa, nie zaszkodzi- zaczepił jedną z kelnerek, nie starał się oczarować, żadnej z panien. O, nie, nie tym razem, teraz jego głowę zaprzątała dziwna wizja. Popijając z wolna dobre, jasne piwo rozmyślał. "Nic nie trwa wiecznie"- jak śpiewał minstrel w gospodzie, tak i piwo musiało się skończyć. Wstał, rzucił bardowi sztukę złota, zapłacił tyleż samo za piwo po czym wyszedł z gospody kierując swoje kroki do miejsca gdzie mieli się spotkać w drogę powrotną do rezydencji sir Bentheda.
 

Ostatnio edytowane przez Verax : 21-04-2008 o 21:10.
Verax jest offline  
Stary 17-03-2008, 21:27   #34
 
Bulny's Avatar
 
Reputacja: 1 Bulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputację
- Ja też, ja też... - Odpowiedział Aldo Celerusowi. Gnom niezbyt delektował się przepyszną kolacją. Wpychał do swojego żołądka wszystko co było na stole - od sałaty, aż po udźce. Wszystko to popijał wodą, a dopiero pod koniec uczty napił się odrobinę dobrego piwa. Gdy Grimbigr napychał się żarciem prawie zapomniał o broni, którą położył obok krzesła. Ciągle jednak niepewność, lęk i niewiadoma awersja do broni dawała o sobie znać. Uszy mężczyzny jakby ciągle oczekiwały na znak życia broni, choć jego umysł wiedział że takowego nie będzie. Po skończonym posiłku wytarł, zabrudzoną tłuszczem, twarz i uśmiechnął się mówiąc:
- Dziękuję panie za przepyszny posiłek. Tego było mi trzeba.

Potem wysłuchał tego co ma do powiedzenia Ben, i odszedł razem z Celerusem i Dartem w stronę swojego pokoju, który dzielił z niziołkiem. Niezbyt podobało mu się dzielenie łóżka z innym przedstawicielem niskiej rasy, aczkolwiek okazało się, że to miły facet. A i rozmowę nawet próbował zagaić.
- Wiesz, też nie wiem jak to jest, i czemu mam taką a nie inną sylwetkę. - Odpowiedział, zdejmując koszulę, na pytanie towarzysza. Zdjęte ubranie odsłoniło umięśniony tors i potężne - jak na gnoma - muskuły. To wszystko nie mogło być jednak naturalnym atrybutem Aldo. Od razu widać było, iż w taka sylwetka nie była u niego czymś naturalnym, bardziej było to dzieło wielu lat pracy nad sobą oraz wyrzeczeń. Ogólny zarys jego postury przypominał posturę żołnierza, albo wojownika.

- Uru, elf? Hmm... Owszem elf jest dosyć dziwny, ale z "Pinokiem" myślę że dałoby radę znaleźć wspólny język. - odpowiedział Grimbigr na pytanie niziołka, po czym przyłożył się do poduszki. Celerus czekał pewnie na dalszą część wypowiedzi, aczkolwiek po chwili usłyszał głośne chrapanie.

Rano, gnom obudził się, gdy słońce dopiero wschodziło. Czuł się tak wypoczęty i tak świeży, jakby dopiero teraz zaczął etap swojego nowego życia. Żadnych koszmarów, żadnych mar. Choć spał może z sześć godzin, czuł się tak wypoczęty, jak gdyby przekimał dwa razy tyle. Po pobudce przemył twarz i ubrał się w swoje stare, podniszczone ciuchy. Nawet jego broń nie napawała go już tak wielką grozą, choć czuł do niej ogromny respekt. Założył ją na plecy, a wisior Lathandera włożył na szyję, po czym wyszedł na dwór. Zobaczył tam śpiącego jeszcze smacznie Volodni. *Niech sobie pośpi* - pomyślał gnom, po czym usiadł pod drzewem obserwując wschód słońca. Nie wiedząc czemu ten widok był dla niego piękniejszy, aniżeli jakikolwiek inny. Niby zwykłe rozpoczęcie dnia, takie jak każde inne, aczkolwiek było w nim coś przykuwającego uwagę na tyle, aby Aldo siedział wzdychając.

Potem został zawołany na śniadanie. Tutaj nie powtórzyła się historia z kolacji. Mężczyzna jadł wszystko umiarkowanie, rozkoszując sie każdym najmniejszym kęsem. W tak piękny dzień nie miał ochoty smucić się, ani bać znowu o swoje życie. Trzeba było z niego po prostu korzystać.

Przysłuchał się uważnie słowom Bena, po czym wziął swoją "dolę". Wyszedł razem z człowiekiem na dwór, po czym zapytał z czystej ciekawości:
- Panie, wiesz może coś jeszcze o mej osobie? - po czym przysłuchiwał się z zaciekawieniem temu co mówi kupiec, nawet jesli nie ma wiele do przekazania. Gdy wszyscy byli gotowi wóz ruszył. Mężczyna był taki rześki, taki wesoły. Bez problemu odpowiadał na zadane mu pytania, jeśli jakiekolwiek były. Jeżeli Uru zdecydował zabrać się z nimi zapytał go:
- Wiesz. Pamiętamy co nieco faktów z życia panie. Czy mógłbyś powiedzieć mi coś o waszej rasie, gdyż mocno mnie ona fascynuje?

Gdy wszyscy dojechali do miasta, gnom był pierwszym, który wyskoczył z wozu. Siła wyższa nakazała mu zrobić pewną rzecz. Od razu pobiegł na swoich małych nogach gdzieś w tłum. Wszyscy widzieli, jak wbiega do małej kapliczki Lathandera mieszczącej się w mieście. Przez okno dało się zobaczyć, jak Aldo wita kapłana niezrozumiałym gestem, który ten bez problemu odczytał i powtórzył. Nawiązała się krótka rozmowa, po czym Grimbigr wyciągnął garść monet z sakwy. Choć zakonnik ciągle odmawiał, gnom niemal na siłę wciskał mu pieniądze. Po dłuższych pertraktacjach, widać było iż wychodzący z siebie przedstawiciel niskiego ludu w końcu wcisnął kapłanowi pieniądze, po czym wyszedł, przyjrzał się minom zaskoczonych towarzyszy i powiedział:
- No co? Coś mi kazało... - po chwili dodał jeszcze - A teraz czas do płatnerza.

Teraz również gnom nie wyczekiwał na towarzyszy, tylko od razu pobiegł na rynek, który znajdował się niedaleko.

Szyld z kowadłem i tarczą widoczny był już z daleka, tak więc nie trzeba było długo szukać. Aldo wszedł szybkim krokiem do pomieszczenia, w którym stał właśnie umięśniony czterdziestoletni człowiek robiący właśnie z braku zajęcia koło do wozu. Miał długą brązową brodę i takie same włosy, ale na jego głowie łysina zaczęła zbierać swoje żniwa.
- Dzieńdobry. W czym mogę pomóc? - rzucił kowal jakby od niechcenia.
- Witam panie. Czy masz coś na kogoś mojej postury? - odpowiedział pytaniem na pytanie, gnom.
- Hmm - Zastanowił się płatnerz - Mam koszulę kolczą, robioną specjalnie na gnoma. Jedyne sto sztuk złota.
- Niestety nie mam tyle pieniędzy mój panie, czy masz coś innego?
- Zbroja łuskowa robiona dla pewnego krasnoluda, który jednak nie stawił sie po nią.
- Ile, i na kiedy byś przerobił ją na mnie?
- Przypominasz nieco krasnala, gnomie. Myślę że do jutra się z tym uporam, i tak nie mam nic lepszego do roboty. Wystarczy mi pięćdziesiąt monet.
- Hmm... Mam siedemdziesiąt. Biorę za te pięćdziesiąt.
Człowiek wyszedł na zaplecze, po czym zaczął mierzyć zbroję na gnomie, spisując wymiary na kartce. Nie wiadomo czemu Grimbigr, mając na sobie kupę żelastwa czuł się jak w siódmym niebie. Nic już mu nie brakowało. Po skończonych przymiarkach wyszedł, żegnając się uprzejmie i skierował swoje kroki w stronę głównego rynku, gdyż trzeba było kupić niezbędne rzeczy typu plecak, derka i te sprawy...
 
__________________
"Gdy Ci obcych ludzi trzech mówi że jesteś pijany to idź spać" - Stare żydowskie przysłowie ;)
Bulny jest offline  
Stary 21-03-2008, 12:12   #35
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dart z spojrzał za odchodzącym gnomem. Nie całkiem rozumiał, czemu ktoś zostawia w kapliczce znaczną część otrzymanych pieniędzy, ale z pewnością nie była to jego sprawa. Sam musiał porobić zakupy i to było w tej chwili najważniejsze.
Ruszył między stragany pilnując cały czas pieniędzy. Być pewien, że lepiej będzie, gdy to on wyda je na tym targu, niż miałby je przehulać jakiś szczęśliwy złodziej...
Pierwszy zakup był oczywisty - jeśli miał cokolwiek kupować, to musiał mieć coś, do czego te kupione rzeczy schowa. Plecak, wygodny i pojemny, wyglądał dość dziwnie, gdy pusty zawisł na plecach, ale Dart był pewien, że niedługo ten brak zostanie nadrobiony...
Mijając liczne stragany oferujące przedmioty całkiem mu nie potrzebne (przynajmniej w tej chwili) dotarł do straganu z bronią. Z paru stojaków uśmiechały się do ewentualnych kupujących miecze, topory, maczugi... Była nawet samotna halabarda. Na specjalnych wieszakach wisiały noże, w tym jeden zdecydowanie egzotyczny. Gdzieś w głębi pamięci nieoczekiwanie błysnęła nazwa.
- Za ile ta dżambija? - spytał.
Tylko lekko się uśmiechnął, słysząc cenę. 250 sztuk złota... Musiałby ograbić kompanów...
Ograniczył się do kupna długiego miecza i sztyletu o dość długiej klindze. Do tego pochwy... Dobrze, że pas miał własny...
Czując miły ciężar u pasa (i nieco mniejszy ciężar w kieszeni) ruszył dalej. Niezbyt daleko, jako że łuki i kusze można było dostać już na sąsiednim straganie. Z żalem zrezygnował z kupna pięknego długiego refleksyjnego łuku. Oraz tuzina specjalnych strzał elfickiej roboty. Zawiesił na ramieniu krótki łuk i trzymając w ręku kołczan pełen strzał ruszył dalej.
Zatrzymał się dopiero widząc na stojaku piękną zbroję półpłytową. Obok wisiała precyzyjnie wykonana kolczuga. Jedno i drugie lśniące, jakby właśnie wyszły z warsztatu płatnerza. 600 sztuk złota i 250 sztuk złota... Na szczęście zbroja skórzana ćwiekowana była w sam raz na jego kieszeń... I nawet pasowała...
Przeliczył resztę monet. 25 sztuk złota... Na parę drobiazgów jeszcze starczy...
Zakupy - lina, bukłak, posłanie - w sam raz zmieściły się do kupionego przed chwilą plecaka. Do sakiewki wsypał ostatnie 19 sztuk złota. I bez chwili wahania ruszył w stronę szyldu z kowadłem i tarczą, do którego wcześniej poszedł Aldo. Za 9 sztuk złota kupił niezbyt dużą, metalową tarczą.
Mając jak na razie dosyć zakupów ruszył w stronę miejsca, w którym się rozstali. Był ciekaw, jak innym udały się zakupy...
 
Kerm jest offline  
Stary 24-03-2008, 22:35   #36
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Leżąc pod drzewem i oglądając gwiazdy… Uru poczuł się senny i miał już ochotę zasnąć, wtedy jednak pojawiła się dziewczyna i przyniosła mu hamak. Uru tylko skinął głową jako gest podziękowania i ruszył w stronę sadu. Było już ciemno i sad wyglądał wyjątkowo tajemniczo, drzewa poustawiane w rzędach, ścieżki pomiędzy rzędami… wiatr szumiał pomiędzy liśćmi i pomiędzy włosami Uru.

Położył on hamak obok siebie, nie rozwieszał go, Volodni czuli się najlepiej śpiąc na ziemi, jak najbliżej niej. Potrafili czerpać pożywienie ze słońca, wody, wiatru i ziemi, dzięki temu niewiele było im potrzeba, jedynie niewielkie ilości pożywienia musieli uzupełniać na tej diecie. Także więc Uru usiadł przy drzewie, na gołej ziemi i zjadł kilka kęsów tego co przyniosła mu dziewczyna i zasnął…

Nie spał długo… była to kolejna cecha Volodni powiązana z dietą tej rasy- potrzebowali tylko 2 godzin snu, dlatego byli wspaniałymi strażnikami i dzięki temu mogli lepiej strzec gajów i puszczy. Przez resztę czasu Uru przyglądał się gwiazdom, trochę spacerował, trochę myślał o tajemniczej kobiecie i o członkach drużyny.

Kiedy inni wstali i schodzili do jadalni, Uru już tam czekał od dawna, zauważyła go szwędającego się po posiadłości i jej ziemiach służba i poprosiła do jadalni, aby tam zaczekał na resztę. Nie mając właściwie nic innego do roboty, tak też Uru postąpił.

Historia berła go zaniepokoiła i być może była odpowiedzią na wiele pytań, pozostaje teraz tylko znaleźć berło i sprawdzić czy kupiec mówił prawdę. Człowiek poczynił słuszną uwagę, lecz Uru wątpił aby te informacje były łatwo dostępne, możliwe, że dawno już zapomniane, gdyż kupiec, podejrzanie zainteresowany tym berłem, na pewno by już to im powiedział. Cichy jak zawsze Volodni wziął monety i ruszył do drzwi czekając na innych…

Podczas jazdy gnom spytał się Uru o jego rasę… na dłuższą chwilę nastąpiła cisza i konsternacja w oczach Uru przypatrującego się Aldo.

-Moja rasa… to Volodni, Sosnowy lud. Przed wiekami nasi przodkowie uciekali ze starożytnego imperium przez swoimi wrogami, znaleźli azyl w głuszy potężnego lasu, lecz za cenę. Duchy lasu obiecały im pomóc w zamian na zostanie obrońcami i strażnikami lasów. Nie mają nic do stracenia zgodzili się, a duchy w tym samym momencie.. zmieniły ich w pół-ludzi, pół-rośliny, Volodni. To jest historia mego ludu, jako tacy nie potrzebujemy dużo snu, jedzenia czy wody, tak jak rośliny potrafimy czerpać życiodajne siły naszego otoczenia, z blasku słońca, ze śpiewu wiatrów, od matki ziemi czy leśnej rosy.

Więcej nie było potrzeby mówić, nie jeśli nie spyta, jeśli Uru będzie chciał odpowiedzieć.

Czuł się nieswojo i źle w murach miasta, z dala od głuszy i lasów.. czuł się nagi, otwarty na każdy atak, wyróżniał się wśród tłumów i czuł na sobie spojrzenia innych… Nie lubił być w centrum uwagi… dlatego podążał za grupą, starając się schować w ich cieniu. Niestety grupa się rozdzieliła, więc zaczął podążać za Aldo, który wydawał mu się najbardziej sympatyczny.

Po kolei jak każdy z nich podchodził do kolejnego straganu Volodni zaopatrywał się w kolejne przedmioty. Nie zadawał pytań, nie odpowiadał na nie, po prostu patrzył, przyglądał się towarom, dotykał ich i oceniał ich użyteczność, wedle własnych kryteriów.

Kupił ćwiekowaną skórznię dobrej roboty, z niedźwiedziej skóry, wzmocnionej i zahartowanej, po zakupie wszedł do przebieralni i założył ją na siebie. Następnie zaopatrzył się w broń- krótki łuk i krótki miecz. Miecz przywiązał do pasa, nie był on duży więc mógł się swobodnie poruszać i biegać, łuk natomiast przełożył przez ramię, żeby mieć go zawsze pod ręką w razie potrzeby.

Potem przyjrzał się strzałom, było ich kilka rodzajów… Uru najbardziej lubił łucznictwo, jako zwiadowca mógł dzięki temu wiele zdziałać… na przykład zakupił elfie strzały sygnałowe, zręcznie zdobione, podczas lotu wydawały z siebie ptasi pisk. Było wiele rodzajów tych strzał, wiele ptasich świergotów, które mogły wydać, oczywiście te żłobienia powodowały że strzały trochę zbaczały z kursu, ale ich celem nie było zabijanie. Volodni zdecydował się na 10 strzał kukułki i 10 strzał jastrzębia, utożsamiał je z poleceniami „uciekać” i „atak”. Będzie musiał potem powiadomić o tym resztę…

Kolejny rodzaj strzał to strzały grzmotów, posiadały one małe kamienie grzmotów zamiast grotów, przez co nie raniły, lecz mogły ogłuszyć wroga. Były drogie, więc Uru stać było tylko na 5 takich, na specjalną okazję. Oprócz tych strzał kupił jeszcze 60 zwyczajnych i kołczan na nie, na plecy w zestawie.

Dalej odwiedzili sklep z różnymi sprzętami, gdzie Volodni zaopatrzył się w linę, plecak, bukłak, sakiewkę, hubkę i krzesiwo, pochodnie, zwijane posłanie, koc zimowy… gdzieś po drodze kupił też racje żywnościowe.
 
Qumi jest offline  
Stary 01-04-2008, 16:44   #37
 
Kud*aty's Avatar
 
Reputacja: 1 Kud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłość
Czas który mieliście do dyspozycji wykorzystaliście z przyjemnością. W końcu najprzyjemniej jest wydaje się czyjeś pieniądze. Zakupy szybko minęły i w końcu przyszedł czas na zebrania się w karczmie "Dumny Paw". Tawerna ta prowadzona przez starszego człowieka. Było tu czysto i przytulnie. Do ścian przybite były prymitywne obrazy oddzielone miedzianymi świecznikami. Bar mieścił się zaraz przy wejściu po lewej stronie. Za nim widoczne były drzwi prowadzące prawdopodobnie do kuchni. Takie same były również na przeciwko, lecz co znajdowało się za nimi trudno było stwierdzić. Zaraz obok wznosiły się wysokie dębowe schody z poręczą. Po reszcie pomieszczenia "porozrzucane" były stoły z krzesłami. Gdy weszliście akurat kończył nalewać złoty trunek jednemu z klientów.

- Witam miłościwych panów. Proszę... - urwał widząc Volodni - usiąść. W jego głosie można było usłyszeć zdziwienie i nutkę strachu. Ruchem ręki wskazał wam stół po czym przemówił ponownie:
- Może coś podać? Z trunków mam tutaj świetne piwo a dla mocniejszych głów lub gardeł trochę wiśniówki własnej roboty. Natomiast daniem dnia jest kurczak na ostro w sosie własnym - mówił już spokojnie z lekkim uśmiechem na ustach. Po ewentualnych zamówieniach karczmarz odebrał należytą zapłatę i po chwili przyniósł napitek. Nakazał chwilę poczekać na jedzenie, gdyż dla osiągnięcia odpowiedniego smaku potrawa musi być dobrze wypieczona. Gdy znikł w kuchni do karczmy weszło kilka postaci. Dwie pod kapturem i dwie odkryte w których można było rozpoznać przeciętego wzrostu elfa z pięknie zdobionym mieczem przy boku, odzianego w kosztowne szaty oraz nadmiar rosłego człowieka z wielkim młotem na plecach który zupełnie przeciwnie ubrany był skromnie. Oprócz wzrostu wyróżniał go tylko głupkowaty wyraz twarzy. Rozglądali się chwilę po pomieszczeniu a po "znalezieniu" was podeszły i przystawiły sobie krzesła.

- Kogo my tu mamy? - powiedział z ironią elf wyglądający na przewodzącego grupie. Widzę tylko czwórkę - kontynuował – drzewo-mózgi jest, gnom… jest – mówił tak jakby samo określenie gnom było bardzo obraźliwe. Po chwili dalej wyliczał – mały dzidziuś jest, i… - najwyraźniej nie mogąc znaleźć odpowiedniego słowa skończył – nasz wojaczek. Czyli brakuje niemowlaka. Powiedzcie mi pałęta się gdzieś po mieście czy może was opuścił? Jeśli tak to chyba troszkę zmądrzał… Każdej kpinie towarzyszyła salwa śmiechu ze strony reszty towarzyszy elfa oprócz jednego. Głęboki kaptur całkowicie zasłaniał mu twarz. Można było stwierdzić, iż jest mężczyzną tylko po długiej czarnej brodzie wypuszczonej na pierś. Druga osoba zakapturzona została rozpoznana po śmiechu. Było to kobieta.

Nagle do tawerny wszedł, Benthed. Powitany przez karczmarza i zapytany: To co zwykle panie Tigkilor? – odparł: Tak Tomie i od razu ruszył w waszym kierunku. Nieznany elf widząc nadchodzącego powiedział tylko: Lecimy - i wraz z resztą udał się do wyjścia. Na odchodnym „Brodacz” rzucił jeszcze: Do zobaczenia.

Ben przysiadł się do was i przemówił:

- Doprawdy wredne typy… Ale nie po to się spotykamy aby o nich gadać. Mam dla was przykrą wiadomość. Niestety nie udało mi się znaleźć odpowiedzi na to co się z wami stało. Będę szukał dalej, ale to dopiero wtedy, gdy odpocznę i spędzę trochę czasu z rodziną. Długo mnie nie było a mam już swoje lata i zmęczyć się mogę – mówił. Widzę, że już się obkupiliście… Może chcecie rozprostować trochę kości? – pytał. Dwa dni temu miała tu przybyć moja karawana z … Czekałem do dziś, ale dalej nie ma od nich żadnego znaku. Zbadacie tę sprawę?
 
__________________
Nie-Kud*aty, ale ciągle z metalu...
Kud*aty jest offline  
Stary 01-04-2008, 22:14   #38
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dart z przyjemnością usiadł wraz z innymi przy stole. Chodzenie po targu, gdy nie miało się w sakiewce odpowiedniej ilości brzęczącej monety było nie tylko nudne, ale niekiedy wręcz stresujące. Na przykład wówczas, gdy widziało się piękny, elficki łuk...
Z niezrozumiałą dla siebie niechęcią spojrzał na stojący na stole dzban pełen piwa. Widział, że inni wprost się nim delektują, podczas gdy jemu przeszkadzał sam zapach...
Wziął do ręki kielich i nalał do niego niewielką ilość zachwalanej przez karczmarza wiśniówki.
- Niezłe - powiedział, próbując odrobinę.
Nie wypił więcej. Wolał najpierw solidnie się najeść, a dopiero potem w pełni delektować się smakiem i aromatem pysznej nalewki.
Widząc zbliżającą się czwórkę obcych nagle poczuł, że traci apetyt. Zanim natręci zdążyli usiąść, schował do rękawa kupiony niedawno sztylet. Na pozór siedząc swobodnie był cały czas przygotowany do odparcia niespodziewanego ataku. Nie bardzo wiedząc czemu miał wrażenie, że tym niechcianym sąsiadom nie należy ufać...
Co zresztą potwierdziły niezbyt pochlebne słowa, jakie padły z ust elfa...
Ciekawe, skąd o nas tyle wiedzą - pomyślał. - Czemu ten brodacz się tak chowa. Przed nami, czy przed innymi mieszkańcami miasteczka... I co robi z nimi ta kobieta?
Zastanawiał się przez chwilę, czy zna jej śmiech. I z pewnym trudem opanował chęć ściągnięcia jej kaptura. Może, mimo wszystko, jej twarz co by mu powiedziała...
Jeden szybki ruch i wielkolud padnie ze sztyletem w krtani... Elf oberwie dzbanem... - przepędził myśli, zastanawiając się, skąd biorą mu się takie krwiożercze pomysły. Chociaż, z drugiej strony, elf aż się napraszał...
Wejście Bena przepłoszyło napastników.
- Nie mam nic przeciwko małej wycieczce - odpowiedział na złożoną im propozycję. - Ale najpierw chciałbym się dowiedzieć, kim oni byli... Zachowywali się tak, jakby nas znali. I niezbyt lubili...
 
Kerm jest offline  
Stary 03-04-2008, 14:05   #39
 
Bulny's Avatar
 
Reputacja: 1 Bulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputację
Aldo biegał szybko po całym targu szukając przydatnych mu rzeczy. Zakupił drewnianą tarczę, lekki młot, plecak, derkę, coś do jedzenia, kociołek i różne tego typu pierdoły, przydatne bardzo podczas podróży. Potem postanowił już na spokojnie, obserwując okolicę. Życie w mieścinie do której przybyli było spokojne, nie było zbyt gwarno, gdzieniegdzie biegały dzieci bawiące sie w różne zabawy, starsi ludzie siedzieli przed budynkami, lub w nich. Uwagę gnoma przykuła znajdująca się w oddali karczma, do której ten postanowił skierować swoje kroki. Gdy otwierał już drzwi budynku, zobaczył, iż idący daleko w tyle rycerz bacznie go obserwuje. Mężczyzna nie wiedział czemu jego postać zwróciła tak uwagę człowieka. Przyjrzał się mu lepiej, i zobaczył na jego szyi symbol, podobny do tego, wiszącego pod koszulą niskiego brodacza. Zbrojny jednak po chwili zniknął gdzieś w tłumie. "Jeśli los będzie chciał, zobaczę go znowu" - pomyślał Aldo, starając się przypomnieć sobie obserwatora. Jego umysł nie pracował jednak należycie dobrze, tak więc dał sobie spokój i wszedł do budynku.

Grimbigr usiadł na krześle, tuż obok towarzysza, którego zobaczył w karczmie. Dart wydawał się być miły. Gnom chciał zagaić rozmowę, lecz nie znając swej przeszłości i wiedząc że inni jej nie znają, ciężko nawiązać jakąkolwiek konwersację.
- Ładna dziś pogoda. - powiedział w końcu - Bardzo mi się w tym miasteczku podoba, aczkolwiek niektórzy ludzie dziwnie na mnie patrzą. Ty też masz takie uczucie? - zapytał.
Po chwili zobaczył, jak jego rozmówca pije wiśniówkę. Spojrzał do swojej sakiewki. Nie zostało mu dużo, ale na szklanicę trunku i bochen chleba chyba wystarczy. Z racji tego, że od samego rana i śniadania Aldo nie miał nic w ustach, zamówił sobie posiłek, oraz wiśnióweczkę na przepicie.

Po chwili do gospody weszła mała grupka. Elf - który najwyraźniej nią przewodniczył, podszedł do wszystkich i zaczął ich obrażać. Grimbigr nie poczuł się jednak bardzo urażony nazwaniem go "gnomem". Ogarnął jeszcze raz wzrokiem wszystkich towarzyszących "przywódcy" a potem czarne oczy stanęły w miejscu wpatrując się w oczy przeciwnika.
- Ach... Widzę, że żeś za głupi, aby nawiązać normalną konwersację... - rzekł spokojnie sącząc wiśniówkę z kubka. Elf pewnie teraz chciałby coś zrobić gnomowi, więc ten już spuścił rękę tuż nieopodal postawionego obok krzesła, jednoręcznego młota. Szykował się na atak. Ten jednak nie nastąpił. Na widok Bena "goście" wyszli z karczmy tak szybko, jak się w niej znaleźli. Mężczyzna z brodą był nieco intrygujący. Taki... Inny niż cała reszta. "Jak on w ogóle może się z nimi pałętać" - pomyślał Aldo. Potem zobaczył wychodzącą kobietę. Pierwsze, co przyszło mu na myśl, widząc jej kształty, to to, jak ona musi wyglądać bez tego szpetnego płaszcza. Na pewno ślicznie.

Gdy Ben podszedł do stolika, Grimbigr otrząsnął się z rozkosznych, a zarazem zbereźnych myśli i przysłuchiwał się słowom kupca.
- Nic dodać nic ująć. Dołączam do pytań Darta, a od siebie zapytam tylko o jakieś wskazówki, współrzędne, kierunek wyprawy, jej obstawę, kiedy miała dotrzeć do miasta, kiedy wyruszyła, co wiozła? - Ten słowotok aż zaskoczył gnoma. Wszystko powiedział tak rzeczowo, jakby był dowódcą armii, któremu właśnie podwładny zdaje raport. czyste suche fakty, bez kwiecistej mowy. Gdyby naszła potrzeba, Aldo zapytałby jeszcze jaka była pogoda podczas rozpoczęcia przewozu...
 
__________________
"Gdy Ci obcych ludzi trzech mówi że jesteś pijany to idź spać" - Stare żydowskie przysłowie ;)
Bulny jest offline  
Stary 03-04-2008, 16:20   #40
 
Verax's Avatar
 
Reputacja: 1 Verax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumny
Szczęśliwy skierował swoje kroki do karczmy "Dumny paw", przeciskając się raz po raz przez tłumy przechodniów różnej maści ras Przydałby się Aldo, on ma gabaryty, lecz ku swojemu zaskoczeniu zręcznie i z istną intuicją omijał co pokaźniejsze gabaryty jakiegoś człowieka, bądź co rzadsze, orka.
Przestąpił próg karczmy i z niemałym trudem dopatrzył się swoich kompanów. Powitał wszystkich i złożył zamówienie na kurczaka i kufel piwa, nie lubił nalewek, więc wstrzymał się od delektowania trunku. Z entuzjastycznej rozmowy wyrwała ich grupka osób, która postanowiła ich zaczepić. Celerus siedział tyłem, więc nie zdążył ich odpowiednio szybko spostrzec.
-Kogo my tu mamy?- powiedział nieznajomy, niziołek obrócił się i ujrzał w pełni grupę. W spokoju wysłuchał przemawiającego, patrząc na niego z podniesionymi brwiami i z ironicznym wyrazem twarzy.
-Wiecie co, ogólnie pojęcia nie mamy co z was za patałachy, ale wiem jedno, nie macie chyba zbyt wiele rozumu i taktu, he?- bardziej stwierdził Celerus, aniżeli zapytał- Ale dość tego, bo się wasze rozumki pogubią w tej konwersacji- zwrócił się teraz do kobiety, która się śmiała- Kochana, nie rechoczemy w towarzystwie, wykwit... wykwit ust!- wykrzywił usta w geście uśmiechu demonstrując ów wykwit.
Cała drużyna się oburzyła i już miała przejść do konkretniejszych środków perswazji, gdy do szynku wszedł sir Benthed. Zmieszali się tym faktem i wyszli, rzucając na odchodnym "Do zobaczenia".
Tymczasem dosiadł się do nich Ben, który już został obrzucony salwą pytań. Niziołkowi nie pozostało nic jak przysłuchiwać się i z wolna zająć się dokańczaniem posiłku.
 

Ostatnio edytowane przez Verax : 03-04-2008 o 16:30.
Verax jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172