Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2008, 00:12   #384
Glyph
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Torin
Tak wygląd skrzyni jak i przesuwająca sie we wnętrzu zawartość coraz mocniej zachęcały chłopaka do jej otwarcia. W myślach wyobrażał schowany skarb. Monety? Nie przecie to zbyt sypkie, nie słychać brzdęku, ale też i nie przechylił skrzyni mocno. Może kolejna dziwna figurka? Myśli tej towarzyszyła wizja malutkich ludzików zamkniętych w drewnianym więzieniu. Usłyszeli ich szepty i jeszcze chwila, zaczną walić z całych sił w wieko. Uśmiechnął się na ten widok. Torin: "Zbawca liliputów", brzmiało śmiesznie i równie wiarygodnie jak niejedna z jego opowieści.

Nim Gerda zajęła się zamkiem spróbował jeszcze lekko unieść wieko. Szarpnął się mocno, lecz bezskutecznie. Cóż, jedynie głupcy nie próbują najprostszych rozwiązań.-pomyślał usuwając się w bok, by nie przeszkadzać ich mistrzyni. Odebrał od dziewczyny figurkę trzymając pewnie w obu dłoniach. Ciekawiły go miny ich przyjaciół. Nie sądził, aby któreś z nich podejrzewało Gerdę o takie umiejętności. Spojrzał tak na ich twarze, odruchowo począł cichutko wystukiwać znajomą melodie, uderzając palcami o bok metalowego człowieczka. Zaraz jednak oprzytomniał, mając nadzieję, że Gerda zajęta, nie dojrzała tego braku szacunku.
-Cóż może być w tej skrzyni?-szepnął nie mogąc doczekać sie otwarcia, a może chcąc tylko odwrócić uwagę od przyjaciółki.-Jeśli wypełniony monetami, trudno będzie go wynieść, ich brzęk rozniesie się wokoło. Trzeba mocno uważać, ale jakie bogactwo, nawet w połowie wypełniona pozwoli na długie i dostatnie życie. Oczywiście ani myślałem zachować jej dla siebie-zaprzeczył swej przemowie tonem, jakim oznajmiałby prawdę oczywistą, jak słońce na niebie-Rozmyślam mając na uwadze naszą wymianę. Za błahostkę niewiele wytargujemy.

-Czy to aby nie ta skrzynia którą wynieśli spod karczmy?-zastanawiał się dalej- O tak w takich miejscach mogą być skarby. Słyszeliście pewnie o Johanie z słonecznej doliny? W mych stronach często słyszana historia. Johan był pasterzem, leniwym, ale mimo wszystko obowiązku dotrzymywał, co mu się chwaliło, bo siedząc cały dzień trudno w drzemkę nie popaść, a Johan był czujny. Miał też jak to pasterz psa, co by w razie rzadkich chwili słabości, stadko bez opieki nie pozostawało. A na imię mu Łapa było. Ot proste imię dla prostego psa. I w sumie dalej pasłby owce, gdyby raz nie przytrafiło mu się skarbu odnaleźć. Nie taką wprawdzie skrzynię jak ta tutaj nasza, ale mądra była jego psina i razu pewnego, pod wielkim starym dębem wór odkopała. Zwykła szara, płócienna torba, z jaką czasem ludzie w drogę się wybierają, wiążąc ją na końcu kija i przewieszając przez plecy.-gestykulował przy tym pokazując jak nosi się torbę ową- Ciężki zaś jakby z kamienia i we wnętrzu coś pobrzękiwało. Przyniósł go swemu panu, a że ciężki, namęczył się niezmiernie. Postawił przed człowiekiem, ale ten wielkiego zainteresowania nie okazał, wiec zwierzak począł zaglądać do wora i w pysk nabrał garść złocistych krążków. Niezmiernie się Johan ucieszył widząc takie cuda, naraz jednak psiak zaskowyczał,padł na płasko z łapami po bokach i zesztywniał. Licho jakie w worku było, czy inne plugastwo, lecz tego pasterz nie sprawdzał. Pochował przyjaciela i szukał sposobu na dostanie owego bogactwa. Obejrzeć zawartości rady nie dało, włożyć rękę groziło jej utratą. Myślał długo, aż wpadł, by w dnie małą dziurę zrobić. Na tyle dużą by moneta wypaść mogła, a jednocześnie małą, by nic nie wylazło, ani okiem ze środka nie łypało. I tak przez wiele lat skromny pasterz bogatszy był od niejednego wielmoża, choć wtedy już pewnie niewielu zdradził swe pochodzenie. Ponoć, gdy ostatnia moneta wypadła z woreczka, zajrzał weń zawiedziony i dopełnił los swego czworonożnego przyjaciela.-zakończył swą opowieść, a zorientowawszy się po niewczasie, że trwogę mógł nią wywołać dodał usprawiedliwiająco-Legendy często prawdę bokiem obchodzą. A i naszym prześladowcom nic złego nie spotkało jak ją otwierali.

Opowieść dobiegała końca, gdy Gerda uporała się z zamkiem. Torin zerknął na figurkę chcąc oddać ją właścicielce i oniemiał. Wypuścił posążek z rąk i tylko łut szczęścia w postaci silnych rzemieni sprawił, że nie potoczył się po podłodze alarmując wszystkich wokoło. Opamiętał się zaraz. Do głowy przyszła mu dziwaczna myśl, że to dziewczyna sama odgięła postać, gdy nie patrzyli. Wszak przyszli do Zieleńszej nie tylko przez skrzynie, ale także z powodu nasilającej się choroby Gerdy. I nawet odmienne ułożenie rąk kazało mu wierzyć w swoje wyjaśnienie tego zjawiska.
-Czas na nas-powiedział kładąc drżące dłonie na wieku. Szybkim ruchem pociągnął je ku górze odsłaniając zawartość skrzyni. Zamiast jednak spojrzeć do środka wodził wzrokiem po przyjaciołach.
Bajarz stał się ofiarą własnych lęków i wyobraźni.
 
Glyph jest offline