Hank podnosił się z ziemi słuchając rozmowy wampirów. Postawił pięść na ziemi... -TY! ... Drugą dłonią wskazał na Kyle'a, po czym zgiętą nogę postawił na płaszczyźnie... -Zabiłeśśś... Postawił kolano... -Moją ofiarę! Wstał kończąc zdanie. Wyglądał niczym starożytny barbarzyński wojownik, umazany od pasa w górę w krew, która przysłaniała jego bladą skórę. Dzikie oczy otaczane przez czerwień i groźna mina dawały jego twarzy naprawdę przerażający wyraz. Warga mu drżała, ukazując lewy, spory kieł. T-shirt był cały porwany, brudna, czerwona, podarta szmata leżała gdzieś nieopodal, a skórzana kamizelka pod kołem ciężarówki. Miał na sobie jedynie jeansowe spodnie z wielką, żelazną klamrą od skórzanego pasa oraz ciężkie, skórzane buty. Ciekawym widokiem było to, że jego brzuch był obandażowany cały w obwodzie, a pod seriami bandaży można było zauważyć w okolicach wątroby większy opatrunek. Na prawym barku krwią Tzimisce ociekał tatuaż z trupią czaszką ze skrzyżowanymi piszczelami. Hank dostrzegł reakcję Gwen na zbytnią bliskość zamaskowanego faceta. Gangrel podszedł do Kyle'a ciężkimi krokami, a za każdym jego krokiem towarzyszyło dudnienie jego butów o chodnik. Objął Gwen w pasie i wyciągnął dłoń w stronę wampira. -Daj nam spokój. Nie zasłużyłeś sobie, żebym ci cokolwiek mówił.
Spojrzał Kyle'owi prosto w oczy.
__________________ "Oh, she gives me kisses,
My knife never misses." |