Wątek: Tacy jak ty 3
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2008, 15:57   #522
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Jeden z demonicznych ptaków skrzecząc zanurkował w dół i przeorał szponami twój pawęż, z rys trysnęło jasne światło, ptak zawył, zatrzepotał skrzydłami i odfrunął szybko.


- Panie bądź błogosławion. Dzięki Ci za Twe wsparcie, proszę nie opuszczaj mnie abym mógł dalej czynić to co mi wskażesz.


Ork dwoił się i troił starając się dać możliwie dobre wsparcie Waldorffowi wiedział, że krasnolud pogrążony w modlitwie i dopraszający się łask u swego bóstwa jest wręcz wymarzonym celem dla każdego ze sług chaosu. Dzięki wsparciu Palladine’a udało mi się zapobiec tragedii i krasnolud przez te kilka szalenie niebezpiecznych chwil był bezpieczny.


To co przyszło potem było ciosem dla Barbaka. Złamany kręgosłup. Kolejna nikomu nie potrzebna śmierć. Kolejna istota, która przez gierki demonów zakończyła swój żywot. Ork czuł jak krew w jego żyłach zaczyna wrzeć. Adrenalina zaczynała robić swoje, wściekłość narastała w Barbaku tak bardzo iż nie potrafił jej zahamować. Nie było też już niestety przeciwnika, na którym ork mógłby wyładować swoją wściekłość. Demoniczne ptaki znikły równie niespodziewanie jak się pojawiły. A ork nie potrafił rozładować narastającego wzburzenia.


Wrzawę po zakończonej bitwie przerwał wściekły, brzmiący zupełnie jak opętańczy krzyk Barbaka. Wojownik dał w pełni upust swojej wściekłości. Bojąc się, żeby nie skrzywdzić nikogo postronnego ork wyładował się na pobliskich sprzętach o grodowych. Ławki, mniejsze drzewka i w zasadzie wszystko co wpadło w ręce poszło w drzazgi....


... i nagle przyszła wizja.


Barbak nie od razu zrozumiał co się dzieje. Jednak po chwili padł na kolana i pogrążył się ponownie w głębokiej modlitwie. Modlitwie za spokój tej duszy, która przed kilkoma chwilami opuściła ten świat i w modlitwie dziękczynnej za to co Palladine pozwolił mu przed chwilą zobaczyć.


- Rith jest śmiertelny. Można go zabić tak jak mona było zabić każdego z nas. Panie daj mi siłę, daj cierpliwość w dążeniu do celu. Pozwól abym w przymierzu z tymi istotami mógł zniszczyć Rith’a. - Ork głośno wyrażał swoje myśli.


[i]-Waldorfie wierzę, że widziałeś to samo co ja. Zajmijmy się może ciałem tej nieszczęsnej istoty, i zastanówmy się co dalej.


- Bracia, dzieci Światła! – zawołała Kejsi wskakując na głowę Starfire. – Zamierzamy zniszczyć chaos, jego stwórcę Ritha! Nie poddamy się, nie!!! Każda istota żywa rodząc się przysięga niemo swojej matce, Światłu, że kiedyś odwdzięczy się jej i przybędzie jej z odsieczą, kiedy zajdzie ku temu potrzeba, obroni ją, nawet za cenę własnego życia!!! Nic nie powstrzyma mnie przed spełnieniem woli Światła! Nawet nieporozumienia między nami! Nie mamy czasu! Proszę, nawet widzicie we mnie zdrajczynię i zabójczynię, pozwólcie mi spełnić wolę Światła, pozwólcie mi walczyć za nie i ginąc za nie, a jeśli przeżyję, wrócę tu i oddam się w ręce sprawiedliwości! Potrzebujemy pamiątkowej księgi, gdzie zapisane są nasze imiona! Przynieście nam ją, proszę, lub pozwólcie nam ją wziąć! Nie chcę się z wami kłócić, ani walczyć, ale demony zrobią wszystko, aby skierować nas przeciwko sobie! Oddajcie księgę, a wszystko to się skończy!


- Kejsi, Aniele zbłąkany! Zejdź proszę. Tak samo jak Ty każdy z nas stał się ofiarą podłej i podstępnej gry. Nie pozwól, aby rządziły Tobą emocje. Wierzę głęboko w Twe czyste serce, wierzę w to, że pragniesz tego samego co ja... ale nie wskóramy niczego działając tak chaotycznie. Jesteśmy lepsi od naszego przeciwnika i razem na pewno możemy go pokonać. Zastanówmy się jak tego dokonać a potem połączmy nasze umiejętności i uczyńmy wszystko aby Światło zatriumfowało! Jak widzisz gdy nie działamy wspólnie spadają kolejne głowy. Najpierw tych dwóch nieszczęśników, teraz tej kobiety. Nie popełniajmy więcej takich błędów!.


I wtedy ze świątyni wybiega zdyszana najwyższa kapłanka.

- Ta księga zniknęła! Ktoś wszedł do biblioteki i zabrał ją! Miał klucz, otworzył drzwi!


Barbak poczuł jak nogi się pod nim uginają. Pewien był, że arcykapłanka nie będzie już ich podejrzewała o morderstwa. Byłaby wyjątkowo niewdzięczna, gdyby dalej uważała, że on czy pozostali byli zamieszani w morderstwa dwóch mężczyzn. Co do wypadków z przed kilku minut sprawa miała się zdecydowanie inaczej i w głębi duszy ork obawiał się, że może być ciężko wytłumaczyć wszystko ciemnej tłuszczy... a ta w dalszym ciągu ich otaczała. Obawiał się że za chwil parę niezadowolonych chłopków roztropków zacznie nieświadomie podjudzać tłum. A nie ma nic gorszego jak wściekły i zarazem nie rozumiejący wielu spraw tłum... niewiedza i niepewność prowadzą do strachu, a strach prowadzi tłum tylko do jednego. Barbak obawiał się że za chwil parę może tu dojść do linczu na Kejsi i na nich przy okazji. Nie obawiał się o swój marny żywot. Obawiał się o tych ludzi. Tak on jak i cała reszta drużyny miała pewne kwalifikacje w zadawaniu śmierci. Obawiał się, że nie wszyscy zareagują w sposób pokojowy wobec przejawów agresji.... w końcu miasto spłynie rzeką krwi a tego nie chciał.
 
hollyorc jest offline