Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2008, 21:21   #29
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
- A pamiętasz tego małego, no jak on miał?- powiedział Bill po kilku głębszych w knajpie- Ten co jeździł jakimś małym samochodem z silnikiem w dupsku!

-Pamiętam! Stan mu chyba było- odpowiedział Roy śmiejąc się, wspominając przyjaciela jeżdżącego po autostradach maluchem.

-Stan, właśnie. Ten samochodzik też miał dobry. Przed wojną sprowadzany chyba z Polski.

-Chyba tak… Pamiętam, że miał z tyłu zapisane jakieś trzy literki ale nikt nie wiedział o co z nimi chodzi. To było chyba F.S.M (fabryka samochodów małolitrażowych)

-Taaa, skrót od „Fuckin Slow Machine”!- wybuchł śmiechem, zwracając na siebie uwagę wszystkich znajdujących się w barze.

Wieczór mijał spokojnie. Roy śmiał się razem z Billem wspominając stare, dobre czasy spędzone w Vegas.
Zbliżała się 22 gdy przed knajpą zaparkowało kilka samochodów i motorów.

-Kurwa… Kłopoty- powiedział Bill patrząc na drzwi wejściowe.

-Co jest- odpowiedział i spojrzał w tym samym kierunku by zobaczyć wchodzącą właśnie grupę facetów o zakazanych mordach, ubranych w skórzane kurtki nabijane ćwiekami.

Roy domyślił się, że to nie będzie tak przyjemna noc, jak się zapowiadała.

-Co jest kurwa!- krzyknął jeden z nich rozglądając się po siedzących w barze- Nie przywitacie nas!? Zero szacunku, Szczur pokaż naucz ich manier- powiedział do jednego z gangerów stojących za nim.

Facet wywrócił kilka stolików, przewracając przy tym siedzących przy nich ludzi. Szef całej bandy podszedł do barmana, chwycił go za koszulę i przyciągnął do siebie.

-Nalej mi- powiedział zbliżając swoją twarz do twarzy Ricka.

-Nie chcemy żadnych kłopotów- odpowiedział przestraszony barman.

Ganger spojrzał na niego i wymierzył mu cios pięścią prosto w twarz. Mężczyzna padł na ziemię, zalany krwią cieknącą ze złamanego nosa.

-I co się kurwa gapisz !?- krzyknął na małego Billa, stojącego obok Roya- Ty też chcesz zarobić!?

Roy skierował swoją rękę do tyłu, chwytając swoją beretke, schowaną za pasem. Wiedział, że prawdopodobnie będzie musiał jej użyć.
Ganger podszedł do znieruchomiałego Billa, unosząc rękę z zamiarem uderzenia, kiedy O’Neil szybkim ruchem przystawił mu pistolet do warg, powstrzymując go od zadania ciosu. W jednej chwili na około niego pojawiła się reszta wypierdków, celując do niego.

-Nikt nie musi dzisiaj ginąć- powiedział spokojnie, patrząc na sponiewieraną twarz faceta.

-Tak myślisz?- odpowiedział

Roy nic nie odpowiedział, czekając na reakcję mężczyzny. Serce bił mu jak dzwon, sekundy zmieniały się w godziny. Na twarzy Runnera pojawił się zimny, przyprawiający go o dreszcz pot.

-Ekipa, zmywamy się!- rozkazał po chwili zastanowienia, a reszta jego ludzi opuściła broń.

Roy pozostał z uniesionym pistoletem, aż nie usłyszał dźwięku odpalanych maszyn na zewnątrz. Usiadł na miejscu, ocierając mokrą twarz.

-Dzięki- powiedział do niego Bill, podchodząc do niego.

-Nie ma za..- jego odpowiedź przerwał wystrzał pistoletu, jednego z gangerów, stojącego właśnie w wejściu.

Roy odepchnął przyjaciela i oddał kilka strzałów w uciekającego w kierunku swojego motoru chłystka, trafiając go w nogę. Chwilę później, dobiegła do niego miejscowa policja.
O’Neil wstał i rozejrzał się czy nikt nie dostał pociskiem gangera, lecz wszyscy stali tylko przerażeni. Nagle do niego dotarło. Odwrócił się w kierunku Billa i zobaczył nieruchomego przyjaciela, leżącego w kałuży własnej krwi.
Runner podszedł do niego, podnosząc mu głowę i sprawdzając czy jeszcze żyje. Niestety…

Bill przyjął strzał na siebie, kiedy dziękował mu za ratunek. Jeden z niewielu ludzi, których Roy darzył zaufaniem, zginął zamiast niego… Puścił ciało przyjaciela i podszedł szybko do wrzeszczącego z bólu gangera. Przepchał się przez policję i kopnął z całej siły w twarz faceta, zanjdującego się w pozycji półsiedzącej.

-Gdzie pojechali zapytał- odpychając jednego z policjantów, próbującego go powstrzymać.

-Wal się ściero!- odkrzyknął mu, po czym zarobił kolejne kopnięcie. Tym razem Roy nadepnął jeszcze na przestrzelone kolano.

-AAAA!!!!- zawył z bólu- Dobra! Powiem ci!!- powiedział przez łzy- Jadą do naszego szefa w Detroit! Załatwialiśmy w okolicy swoje sprawy i chcieliśmy się zabawić.

Chwilę później trzech policjantów odciągnęło go od mężczyzny i kazali mu wyjechać z miasta za ten numer. Nie przejął się tym zbytnio… I tak miał zamiar ruszać dalej, w kierunku Detroit.

Wsiadł do samochodu i ruszył w kierunku autostrady. Teraz jego celem było Detriot. Wiedział, że nie starczy mu paliwa, żeby tam dojechać, dlatego nie ma szans, żeby dogonić bandytów.
Znał tylko miejsce i ksywe jednego z tych popaprańców- "Szczur".
 
Zak jest offline