Wątek: Tacy jak ty 3
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2008, 23:57   #526
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Przeniesienie się na grzbiet lewiatana jednak nie było najlepszym z jego pomysłów, a przynajmniej jego skutki takie nie były. W momencie, gdy zauważył że drugi pasażer ma ze sobą cenną księgę, którą miał w planach zniszczyć gdy został obezwładniony przez bestię, na której leciał. Jakby tego było mało, drugi z nich zwyczajnie go pożarł - a to już była zniewaga, której nie mógł puścić płazem. Inni mogli mu rzucać wyzwania lub atakować skrycie, słabsi mogli z nim przegrywać a silniejsi przy pewnej dozie szczęścia wygrywać... ale tak zwyczajnie POŻARTY? To przechodziło demoniczne pojęcie. Być może i w jego przypadku nie skończyło się to tak tragicznie jak mogłoby się skończyć u większości istot, jednak sama świadomość przebywania w czyimś żołądku nie nastrajała zbyt pozytywnie do życia. Co tu dużo kryś - gdyby nie był demonem najpewniej sam widok tego co zastał w środku wywołałby długie i obfite torsje. Poza tym, całe to miejsce było nieproporcjonalnie duże, jak na wnętrzności zwykłej istoty - najwyraźniej trafił do jakiegoś obcego planu astralnego... w brzuchu lewiatana, brrr... Niemiły krajobraz uzupełniały jeszcze snujących się mieszkańców tego miejsca

Chwila poświęcona na dokładniejsze zbadanie ,,okolicy" udowodniła mu, że z tego miejsca prowadziły tylko dwie żyłodrogi - jedna czarna, druga czerwona. Niezbyt znał się na anatomii wewnątrzlewiatańskich planów astralnych, jednak zakładając że są zbudowane podobnie do zwyczajnych narządów wewnętrznych czerwona ,,droga" mogłabyć częścią układu krwionośnego, więc wędrując nią prędzej czy później dotarłby do jakiegoś istotniejszego narządu i... plask! Byłoby jednego lewiatana mniej. Jednak po wykonaniu w niej kilku kroków naprzód ściany gwałtownie zbliżyły się do siebie, usiłując zgnieść Astarotha w środku. By bronić własnego jestestwa wydobył obydwie szable i ustawił je tak, by żyła w której się znajdował przy próbie zaciśnięcia się na nim przebiła się sama, jednak niewiele to pomogło - próba zgniecienia go nie ustała. Korzystając z niematerialności wrócił więc do punktu wyjścia, po drodze złośliwie żłobiąc w niej bruzdy szablami. Gdy wrócił do punktu wyjścia zastał jednego z ,,tubylców", który zaatakował go zostawiając mu paskudną ranę, która oblepiona tajemniczym paskudztwem nie chciała się goić. Miarka się przebrała i demon rzucił się na oponenta z szablami, jednak gdy już mieli się zderzyć w starciu rzucił się gwałtownie w bok uderzając przeciwnika pięcią w bok głowy, jednocześnie naruszając jego strukturę. Ogłuszony ciosem pięści bez problemu dał się wrzucić w naczynie, z którego Astaroth dopiero co wyszedł, a gdy upewnił się że wrzucił go dostatecznie daleko zdetonował to, co w nim pozostawił. Dopiero wtedy, zadowolony z siebie ruszył dalej, tym razem czarną ścieżką

Tym razem droga przebiegła spokojnie, aż po przebiciu półprzezroczystej błony dotarł do dość dużego pomieszczenia, na środku którego dostrzegł trzy kule - dużą i pulsującą po środku i dwie mniejsze po bokach. Mówiąc szczerze, nie miał pojęcia co to jest więc zbliżył się do tej kuli pośrodku. Ta pulsowała sobie jak gdyby nigdy nic, więc z zaciekawieniem dźgnął ją szablą, chcąc sprawdzić jaka będzie reakcja. Dzięki umiejętności bycia o krok do przodu uniknął promienia wystrzelonego przez nią w odpowiedzi, na co sam zawtórował wizgiem. Jego atak nie odniósł jednak skutku, natomiast z dwóch mniejszych kul zaczęła wyciekać dziwna substancja zapełniając powoli pomieszczenie. Skoro nie mógł tak łatwo zniszczyć tej pośrodku, możeby tak zająć się tymi po bokach? Gdy pierwsza z nich eksplodowała barwnym fajerwerkiem środkowa zaczęła pełznąć w jego stronę. Najwyraźniej trafił w czuły punkt, więc obiegając ją łukiem dotarł do drugiej o powtórzył operację. Wyraźnie już zdenerwowanej kuli, pozbawionej towarzyszy wyrosły krótkie macki, jednak nie miał teraz ochoty się z nią bawić - najwyraźniej pozbawił ją w ten sposób obrony. Wykorzystując zdobytą niedawno rękawicę jako wzmacniacz rozciął ją wizgiem na pół

Wszystko wokół zadrżało i... znikło. Stał, oblepiony wnętrznościami na czubku drzewa w lesie, z którego na horyzoncie dało się dostrzec Ditrojid. Rana zadaba przez tę pokrakę nie zagoiła się jednak, wciąż będąc oblepioną lepkim syfem. Piekący ból i parująca z niej fioletowa mgiełka również nie wpływały kojąco na wciąż wściekłego o połknięcie go Astarotha. Z lekkim obrzydzeniem przywołał z głębi siebie odrobinę bieli, by spróbować pozbyć się nią tego paskudztwa, a następnie zbadać osadę, której światła widoczne były w lesie.
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline