Nicole spojrzała na kobietę, której kruczo czarne włosy powiewały na wietrze niczym fale burzliwego oceanu. Jej piękny usmiech poruszyłby serce niejednego mężczyzny. Odwzajemniła się więc szczerą odpowiedzią. -Nie mam nic przeciwko abyśmy mówili sobie po imieniu, a pan, panie ulfapokan?- rozpromienione spojrzenie powędrowało w kierunku wojownika. A jeśli chodzi o mnie, Katlin, to ostatnimi czasy podróżowałam w towarzystwie moich przyjaciół. Trójki wspaniałych kompanów, mogłabym powiedzieć troskliwych wojaków. Teraz zostali w mieście. Zażywają pewnie rozkoszy mieszczańskiego życia. Karl pewnie jak zwykle szuka spokoju odpedzając się od tłumu adoratorek, a Bianco i Urlyk napałnieją swoje brzuchy złocistym trunkiem...- słowa wypowiedziane z nutką figlarności przypieczętowane zostały delikatnym uśmiechem- Podróż, podróż, podróż... W zasadzie konkretnych zajęć nie było. Nie mogłam usiedzieć w miejscu...- jej głos z wesołego zmienił się nieco smutny i jakby zamyślony.
Dlaczego miałabym siedzieć w czterech ścianach...Pusty dom...Nie mam tam nikogo z kim mogłabym dzielić swoje życie...I miasto powoli staje się dla mnie obce...Tutaj jest inaczej...
__________________ Didn't you read the tale Where happily ever after was to kiss a frog? Don't you know this tale In which all I ever wanted I'll never have For who could ever learn to love a beast? |