Przeczucie
–
Jeśli wy zaatakować jej plemię, to chcemy uczciwa walka z tymi co atakowali, jeśli nie, odejdziemy w spokoju na swoje ziemie i nie będziemy więcej nękali swym widokiem Czarna Łuska
Psionik spojrzał badawczym wzrokiem na jaszczuroludzi, starając się poznać, czy jego słowa do nich dotarły i czy wywołały zamierzony efekt.
Stwory spojrzały na
Gaalhila, po czym zaczęły naradzać między sobą bardzo długo i gwałtownie...
Młodzieniec co prawda nie rozumiał, czy debatują nad odpowiedzią, czy może nad tym, w jaki sposób ich przyrządzić, ale uśmiechał się mimo wszystko, licząc na to że talent dyplomatyczny się przydał.
W końcu ustaliły wspólne zdanie i jeden z nich rzekł wskazując łapą kierunek.-
Wy iść tam...do twierdza wężowego boga...Tam znaleźć wodza Czarna Łuska i wyrównać rachunki...Wy iść stąd opuścić osada...Już.
W takich wypadkach psionik się nie wahał. Natychmiast sięgnął do kryształu, szepcząc niezrozumiałe dla nikogo słowa i czekając na to, co mu przekaże na temat intencji i prawdziwości przekazu. Z zewnątrz przybrał zaś pozę, jakby się nad czymś zastanawiał, z lekko spuszczoną głową.
Po uzyskaniu informacji spojrzał na nich groźnie.
-
Wyruszymy natychmiast, ale jeśli to pułapka, to ta Niebiańska Istota tu wróci! I wywrze straszliwą zemstę! – tu wskazał na
Ilmaxi, stojącą nieopodal, posyłając jej spojrzenie w rodzaju „rób dobre wrażenie!”
Po czym odmaszerował spokojnie, acz pewnie w stronę reszty współpodróżników.
-
To jest już jakieś rozwiązanie...Tylko jak je przedstawić Kyulii? – stwierdziła bardziej niż spytała
Ilmaxi. Gaalhil spojrzał na Lamię niezadowolony.
-
W ciemnych barwach widzę wyruszenie do tej twierdzy… Obawiam się, że nawet jeśli zabijemy ich wodza, to nie polepszy w żaden sposób naszej sytuacji. Jednakże, w co wdepnęliśmy, musimy brnąć dalej – tu westchnął lekko –
lepsze to, niż ścieranie się z całym plemieniem. Będziemy tam dla Kyulii w charakterze eskorty – nie damy jej skrzywdzić, ale to jej bitwa. – po czym podrapał się chwilkę po brodzie marszcząc brwi – Czemu nie uczyłem się telepatii…[/i]
Gdy ustalili już wszystko odnośnie podróży,
Gaalhil nakazał
Kyulii, by usiadła przed nim, po czym nawiązał kontakt wzrokowy, samemu też usadawiając się w siadzie skrzyżnym. Potem poszukał jakiegoś patyka w pobliżu i zaczął ryć nim w ziemi rysując jak najprościej, od strony wioski w stronę lasu - jaszczuroludzia, strzałkę w stronę lasu, wieżę-twierdzę, i miecz. Odrzucił patyk i spojrzał, czekając aż w jakiś sposób potwierdzi iż pojeła co chciał jej powiedzieć.
Następnie wstał i rzekł do Ilmaxi
-
Wyruszamy. Pilnujcie wskazanego przez jaszczuroludzi kierunku – w takim lesie łatwo stracić orientację… I życie. – Tu uśmiechnął się wesoło, nieco pocieszająco, jakby sam przeczył swoim słowom. Tym razem ruszył przodem, przebijając się prze leśną gęstwinę i mozaikę błotnistych bagien, torując drogę dla kobiet. Cały czas sprawdzał ich położenie, by nie stracić orientacji. Szedł tak wąską ścieżką twardego gruntu, otoczony nienaturalnie martwą ciszą. Było smutno, cicho i ponuro jak na pogrzebie. Zdecydowanie wolałby słyszeć śpiew ptaków, lub cokolwiek, co sprawiłoby, że byłoby mu mniej nieswojo. Podczas podróży widział spokój otaczającego go życia - harmonię - i to pozwalało mu się wyciszyć wewnętrznie. Taki martwy spokój skutecznie utrudniał koncentracje i napawał niepewnością.