Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2008, 00:22   #43
Lord Artemis
 
Lord Artemis's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumny


Kapłanka Shallyi szybkim krokiem przemierzała ulice Altorfu.. Było późno, tu i ówdzie kręcili się łotrzy i strażnicy.. Laura jednak nie bała się.. Zdobyła potrzebna informacje i zmierzała do celu... Dowiedziała się od zaufanej osoby o ludziach, którzy wyruszyli za klejnotem.. Nie miała chwili do stracenia... Wiedziała, że tamci zostali oszukani, a teraz zagraża im niebezpieczeństwo.. Tylko ona znała prawdę o kamieniu.. Prawdę, której wolała nie znać....
********** ************** ************ ********************* *************

- Wyślijcie Dwarra- Rzekł Kapłan do stojącego przed nim mężczyzny...- Niech użyje swoich umarłych i odbierze to, co powinno należeć się nam.. Nie będzie nam grozić żaden pieprzony sługus Khorna.. Co to, to nie..

- Tak Panie.. Ale jeżeli to zrobimy wypowiemy im otwartą wojnę.... – Mężczyzna mówił cicho, nie patrząc na twarz kapłana.

- Już mamy Otwartą wojnę.. Wszelkimi środkami do celu.. Wysłać Dwarra... Natychmiast.. Ja tym czasem poddam się medytacji.....
******** ************* ******************** ******************* *************

Grupa zwierzoczłeków walczyła z mężczyzną... Miał ranną rękę, lecz stawiał zaciekły opór... Masa zwierzoczłeka nacierała na niego znacząc jego ciało ranami... Nikt jednak z walczących nie zauważył przechodzącej spokojnie lasem postaci ubranej w szaty Maga... Mag ten był bardzo chudy a skóra jego była białą... Wyciągnął kościstą rękę i rzucił coś na ziemię... Zanucił pod nosem parę słów i poczekał...



Zwierzoczłek celował z łuku.. Miał już wypuścić strzałę, gdy usłyszał za sobą szelest... Odwrócił się... Dziwne narzędzie przypominające topór opadło mu na głowę.. Zaryczał dziko... Z lasu nadciągały chmary na wpół zgnitych ludzi oraz kościotrupów... Zwierzoczłeka, które jeszcze przed chwilą wykrwawiły się w ziemię wstały.. I rzucił się na swych towarzyszy... Wywiązała się walka... Okrutna i sroga... Zwierzoludzie walczyli o życie.. Byli szybsi i bardziej ruchliwi.. Wrzaski zabijanych mutantów wzbijały się na przemian z jękami Ghouli oraz Zombie.. Las szumiał od zgiełku.. Stal uderzała o stal... Czasem było słychać trzask kości...
******** **************** ****************** **************** *****

Eskil

Coś usłyszałeś... Z lasu.. Nie opodal lasu... Co jak co ale to na pewno nie był odgłos deszczu... Zatrzymałeś się i uciszyłeś gestem ręki kobiety... Wszyscy spoglądali na Ciebie zza ciekawieniem.. Nasłuchiwałeś dalej.. Bałeś się, ze to był odgłos wrogów... Znaleźli nas czy pechowo my na nich wpadliśmy??

Z dalsza dobiegł Cię mocny głos. Miał raczej dziwny Akcent i słabo mówił we wspólnym... Wychyliłeś się lekko zza krzaka.. Zauważyłeś plecy mężczyzny.. To był kapłan.. Poznałeś od razu szaty Ulrykanina.. Czyżbyś znalazł to, czego poszukujesz??? Taal musiał być łaskaw, że znalazłeś Ebra w miarę szybko i to w lesie pełnym wody... Przyglądałeś się spokojnie całemu zamieszaniu.. Próbowałeś zauważyć, z kim rozmawia mężczyzna... Po chwili cios powalił go na ziemię... Błoto rozchlapało się dookoła.. Dostrzegłeś ogromnego orka stojącego nad powalonym mężczyzną....




-Ja nie powtarzać… Ty …Dać mi to, czego ja chcieć...I ty żyć!!- Rzekł Ork mocnym głosem...
-Ty nic nie rozumiesz! Groomstohrm prawda? Gdy oni dostaną "to" nie będziesz im już dłużej potrzebny.-Odrzekł Ulrykanin powoli wstając. Z wargi ściekała mu krew mieszająca się z płynącymi po twarzy strużkami deszczu.

Ogromny młot wzniósł się do góry, błagalne krzyki mężczyzny ginęły głucho w szalejącej zamieci. Młot opadł, a ciało mężczyzny uderzyło o ziemię, rozchlapując wodę i błoto. Dostrzegłeś jeszcze trzech orków.. Jednak mniejszych niż ten, który powalił kapłana.. Oceniłeś szanse... Ogromny ork, najwyraźniej dowódca.. Koło niego łucznik oraz tropiciel.. I jeden wojownik... Was czwórka. Klejnot mógł być wasz.. Ale czy w krzakach nie czai się więcej tych paskudnych bestii???

-Szukajta...Tego...Szukajta ty nędzny gnojku, bo ci skręcem kark-Wrzeszczał ork nazwany Groomstohrmem waląc orka-tropiciela nahajką po łbie i plecach tak, że tamten aż krzyczał z bólu.


Jeżeli to był Erb to kamień był praktycznie w zasięgu ręki.. Nie mogłeś pozwolić, żeby te zielone paskudy teraz go ze sobą zabrały. Trzeba ich zabić... Mimo iż „Karzeł” stał blisko ciebie nie mogłeś użyć łuku zawieszonego przy siodle.. Strzały i cięciwa zamokły przez ten cholerny deszcz..... Powstrzymywałes gestem kobiety przed wyskoczeniem na orków.. Obserwowałeś teren... Kiedy tylko upewniłeś się, ze nie ma w okolicy więcej orków wydałes znak do ataku...


Nicole

Katlin całkiem przypadła ci do gustu.. Mogłaś nawet z nią porozmawiać i w głębi ducha cieszyło Cię to. Eskil może nie zbyt miły i taktowny człowiek, ale jego tez zaczynałaś darzyć sympatią.. Natomiast Nessa?? Była strasznie dziwną i zamkniętą osobą... Przeczuwałaś coś złego z jej strony... Jednak na razie nie miałaś pretekstu, żeby cokolwiek jej zrobić.. Pozostawało jej tylko nie ufać...

Już miałaś odpowiedzieć na nie zbyt miła wypowiedź od Esklia jednak ten uciszył was gestem ręki... Przyglądnęłaś mu się uważnie i z zaciekawieniem.. Przyglądał się czemuś.. Po chwili Usłyszałaś jakieś dziwne głosy dobiegające z kierunku, w którym patrzył Gotz... Zwiadowca machnął do was ręką pokazując abyście przybliżyły się.... Za krzakami stały zielono-skórne postacie... Ketilson z powątpiewaniem popatrzył na swój łuk... Wiedziałaś, co trzeba robić... Jeżeli ten kapłan, który w tym momencie leżał w błocie miał na imię Erb to zapewne miał też kamień.. Serce mocniej uderzyło... Kamień.. Ten kamień.... Będziesz mogła uratować Gustawa i wypełnić swoją misję!!! Na razie jednak trzeba będzie pokonać te zielone kreatury... Dla Gustawa byłaś w tym momencie gotowa zrobić wszystko.. A wystarczyło jedynie pokonać tych zielonych Orków!! Czekałaś na znak do ataku od Eskila, jednak serce podpowiadało Ci abyś zaatakowała i jak najszybciej dostarczyła kamień Lekarzowi Flitza... W tym momencie zdałaś sobie sprawę, że każda sekunda tutaj.. Każda minuta-to czas, w którym Gustaw słabnie.... Już miałaś zaatakować, gdy w głowie rozbrzmiały słowa, które kiedyś powiedział do Ciebie Twój Ojciec:

Pamiętaj kochanie, najpierw myśl głową, potem działaj mieczem

Katlin

Zatrzymałaś się tuż za Nicole, gdy Tylko Eskil dał znak... Coś było w krzakach!! Jeżeli to znów te porąbane zwierzoludzie to maja pecha!! Patrzyłaś na Eskil, który rozchyla krzaki.. Do twoich uszu dochodziły jakieś głosy zagłuszane szumem wiatru oraz uderzającymi o ziemie kroplami... Rapier szybko znalazł się w Twojej ręce... Byłaś gotowa... Gotz zawołał was do siebie gestem dłoni.. Pierwsza podeszła Nicole.. Kucnęła przy Eskilu... Popatrzyłaś w kierunku wskazanym przez Ketilsona... Czterech orków stało nad leżącym mężczyzną... Na początku zwróciłaś uwagę na ogromnego orka górującego nad pozostałymi kompanami.. Ten pieprzony bydlak był naprawdę ogromny... Reszta nie wyglądała już tak groźnie... Dopiero po chwili popatrzyłaś na mężczyznę i o mało nie wrzasnęłaś z wrażenia... Wyglądał na poszukiwanego przez was kapłana... Poczułaś jak Energia Pana przepływa przez Ciebie... Byłaś gotowa do walki.. Z tego, co widziałaś Nicole tez... Jednak Gotz powstrzymywał was.. Co on do cholery Robi?? Czemu???

W Twoim sercu panowały ogromne rozbieżne Emocje.. Mogłaś się spełnić... Zabić orków i przynieść klejnot Twemu Panu... Znak na pewno by powrócił! Jednak z drugiej strony?? Skoro Pan mnie opuścił to, dlaczego mam mu przynieść ten klejnot?? Skoro zostawił mnie w potrzebie?? Teraz ja go zostawię....

Jednak nie mogłaś zostawić Nicole, Nessy oraz Eskila samych w tej walce!! Rapier aż palił się do działania w Twej ręce...

Zastanawiałaś się tylko czy kapłan, aby na pewno posiada klejnot przy Sobie i jak zrobić to, aby trafił w Twoje ręce.. Nie miałaś zamiaru zabijać reszty osób, które tutaj były.. Z drugiej strony, czemu nie?? Co oni Cię obchodzą?? Sama nie wiedziałaś, co zrobić... Nie możesz tak po prostu zabrać im klejnotu.. Nicole musiała uzdrowić przyjaciela... Ale co Ciebie obchodzi jej przyjaciel?! Wewnętrzne uczucia Katlin były nie do opanowania... Gdy Eskil wydał znak zaatakowałaś.. Złość, jaka w Tobie panowała była niedopisania i musiałaś na kimś ją wyżyć.. A te stwory były do tego idealne...


Angarad

Mało, co pamiętałeś z całego zajścia w lesie.. Jednak wiedziałeś, ze powinieneś być sławny...A to z tego powodu, ze walcząc z tyloma wrogami i przeżyć to cud... Wszystko jednak było za mgłą... Pamiętasz jak zabiłeś zwierzoczłeka, gdy nagle z lasu wypadły jakieś jęczące zgnite postacie.. Wszystko dookoła szumiało i ryczało... Stal.. Walka... To było takie dziwne... Skąd wzięły się tam te paskudztwa?? Głowa bolała Cię strasznie... A na czole miałeś guza wielkości jajka... Cały byłeś poobijany i pocięty.. Ubranie było całe z błota oraz trawy.. Poszarpany i wymęczony leżałeś na ziemi.. Pamiętasz jak coś uderzyło Cię w głowę i potoczyłeś się z jakiejś skarpy. Pamiętasz ból, jaki towarzyszył Ci, gdy uderzałeś twarzą, rękami oraz całym ciałem o korzenie i drzewa.. Nie mogłeś się zatrzymać.. Zgubiłeś gdzieś po drodze plecak oraz jeden z mieczy.. Nie miałeś siły wstać... Byłeś okropnie obolały.. Prawa ręką była bezwładna, ale całe szczęście niezłamana... Było Ci zimno.. Deszcz ciągle padał... Przeklinałeś się w duchu i zastanawiałeś, dlaczego to wszystko zrobiłeś?? Gdzie teraz byłeś i gdzie był Kamień?? Czemu to zrobiłeś?... Czemu?. Dla Sławy?? Mogłeś zginąć w tym lesie i nigdy nie zostać sławnym...

Teraz jednak leżałeś.. Krew wyciekała Ci z popękanych warg.. Ostatkiem sił doczołgałeś się do małej wyrzeźbionej w skale „jaskini”, która ledwo Cię mieściła... Tutaj przynajmniej tak bardzo nie padało... Położyłeś miecz blisko siebie.. Zamknąłeś oczy.. Niedaleko słyszałeś plusk wody... Byłeś potwornie zmęczony... Sen dopadł Cię niczym wilk swą ofiarę.. Szybko i nieubłaganie zaciągnął do swej krainy......
 
__________________
Śmierć uśmiecha się do każdego z nas. Jedyne co możemy zrobić, to uśmiechnąć się do niej...
Lord Artemis jest offline