Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2008, 01:39   #9
Rewan
 
Reputacja: 1 Rewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodze
Nigdy nie miał głębokiego snu, ale teraz płytkość jego snu przekraczała wszelkie granice. Budził się momentalnie, na sygnał. Ramię piekło, blizna dawała o sobie znać. W akompaniamencie deszczu dudniącego o szyby okna usiadł na łóżku. Czarne, przetłuszczone włosy pozostawały w swoistym nieładzie i można powiedzieć, że to one dodawały mu uroku osobistego. Spał w ubraniu. Zadania nadchodziły nieoczekiwanie. Nigdy nic nie wiadomo w jego dziwnym życiu. Pewna była jedynie jego droga, gdy go wezwą. Zawszę ta sama. Monotonna... Wstał z łóżka na równe nogi, podszedł do uszykowanego plecaka z odzieniem i przedmiotami na akcję i zarzucił go przez ramię. Wyszedł przez drzwi, które zaskrzypiały niemiłosiernie. Pierwsze krople spadły na jego twarz, zaraz po nich setki kolejnych. Powoli uniósł głowę ku ciemnemu niebu by ujrzeć źródło deszczu. *Kto tym razem... Tyle twarzy zlewających się w jedną całość...* Wreszcie jego twarz opadła. Ruszył. Nie musiał przywoływać do pamięci mapy miasta, bo tą drogą chodził na tyle często, by dojść tam z zamkniętymi oczami. Innymi słowy było to zbyt często... Często spotykał nawet tych samych przechodniów, najczęściej o tym samym czasie. Jedyne co ich różniło to odzienie. Ale to jedynie w przypadku istot z wyższych sfer. Deszcz grał swoją muzykę, a Diego starał się wsłuchać w jego rytm. To go uspokajało. Pozwalało choć przez chwilę o niczym nie myśleć. Dawało mu poczucie nieokiełznanej ekstazy.

*

Droga do karczmy jakoś mu umknęła. Znalazł się w końcu przed jej wejściem. Nad wejściem wisiał odnowiony szyld "Pod traktem", kołyszący się miarowo na niespokojnym wietrze. On sam był całkowicie przemoczony. Z końcówek włosów spadały po kolei kolejne krople, by dalej kontynuować swoją podróż do ziemi. Wszedł beznamiętnie do karczmy i omiótł wzrokiem jej wnętrze. Wszystko nowe (wszak ta praca przynosiła korzyści), a w samej karczmie był jedynie sam karczmarz. Skinął mu głową, lecz Diego nie raczył zrobić tego samego. Ruszył do drewnianych drzwi na zaplecze, które stanęły przed nim otworem. Obszedł skrzynki i bezceremonialnie podniósł właz. Zeskoczył z gracją godną elfów i wylądował na ugiętych nogach działających jak amortyzatory. A deszcz wpadł tam równie bezceremonialnie... Tunel spowijała ciemność, lecz nawet w nich dostrzegł zarysy dobrze znanych mu drzwi. Szybkim krokiem przeszedł korytarz i zapukał czterokrotnie, następnie wszedł. I tym razem nie wykonał gestu powitania. Czuł do nich pogardę. Czuł pogardę do samego siebie...
 
Rewan jest offline