Zając słuchał zadziwiony
tych zagadek dziwnych krecich,
zerknął we wspomnianą stronę,
zerknął znów, i po raz trzeci…
Dotrzeć nam do mędrca trzeba!
Zaraz, szybko, on pomoże!
Skoro dziś spadliśmy z nieba
radą swoją nas wspomoże…
Krecikowi podziękował
grzecznie, tak jak wypadało,
czekał, aż się tamten schował;
i już ścieżką kicał małą.
Za borsukiem śmiało kroczył
nie chciał w tyle za nim zostać;
gdy zagadka ich zaskoczy -
muszą razem dziś jej sprostać.
Szli więc sobie łapa w łapkę
prawie jak dwaj przyjaciele;
zając dumny na dokładkę
choć rozumku miał niewiele…
O już strumyk szemrze cicho
jak tu pięknie i jak miło!
Już zająca kusi licho
czymś, co nawet się nie śniło
No bo skoro tak wędruje,
słonko świeci, jest przygoda,
jak Bohater dziś się czuje
póki piękna jest pogoda.
Zając wreszcie dziś uwierzył,
że się spełnią mu marzenia
tyle przecież dziś już przeżył
i ma tyle do zrobienia!...
„Mamo, tatko – wielki jestem!
Już niczego się nie boję!” -
aż zachwycił się swym gestem -
„Każdy niech zna imię moje!...”
Tak rozmyślał i tak marzył
za borsukiem gdy pomykał,
nawet więc nie zauważył
że już doszli do strumyka.