| -Hmm... ciekawe...-mruknął Ravist.
-Widziano ją w Ditrojit i sam również byłem światkiem jej obecności. Jest całkiem młoda i chyba nie zestarzała się w ogóle od czasu swojego zniknięcia. Tymczasem życzę miłej i owocnej pracy. Dowidzenia i do zobaczenia-uśmiechnął się uroczo, wychodząc, a następnie wchodząc do pustego pokoju, gdzie ponownie stał się niewidzialny i niematerialny.
Spokojnie wyszedł z pokoju i za chwilę z domu, by dostać się do ogrodu, przed mury, które minął równie szybko.
Podążył do jakiejś ciemnej uliczki, gdzie ponownie przemienił się w Gryfa, stając się materialnym, a następnie błyskawicznie wzbił się w powietrze i odleciał.
Leciał stosunkowo wolno, rozmyślając.
~Ciekawe życie, nieprawdaż?-uśmiechnął się tajemniczo Ravist.
~Tak, tak, ciekawe strasznie. O nie, jakiś facet ją porzucił. Ciekawe...-warknął sarkastycznie Tev.
~Zobacz na ile sposobów można wykorzystać tą informację. Śmierć matki, zawód z mężczyzną. To wszystko da się wykorzystać-mówił z zapałem Rav.
~Tak, tak. Korzystaj. Proszę cię bardzo-skrzywił się Tygrys, gdy nagle zaczęły pojawiać się wizje.
~Przejmij kontrolę-powiedział krótko Ravist, a Tev, zaczął podchodzić do lądowania na szczerym polu, co też zrobił.
Po jakimś czasie wizje ustały, zaś Półelf machnął jedynie ręką.
~Co?
~Jakieś głupoty. Niby, że Verion nie żyje i jakiś inny Demon jest najpotężniejszy i w ogóle kompletne durnoty-warknął rozeźlony Ravist.
~No i nie dotrzyma sojuszu Demonisko. Trudno, znajdę następnego-mruknął Tygrys i już miał startować, gdy pokazała się kolejna wizja.
Wyraźnie zdenerwowany Ravist przyjął ją na siebie, by prychnąć tuż po zakończeniu.
~Niby walka między Smokowatym, a Verionem-tym razem Półelf był zły na równi z Tevem.
~Już?! Możemy startować?!-warknął Tevonrel.
~Jasne-odwarknął Ravist siadając za biurkiem.
Tevonrel leciał powoli do Ditrojit, gdzie zastał poruszenie.
~Daj, ja z nimi pogadam, bo ty jeszcze porozpruwasz ich wszystkich-powiedział zainteresowany Półelf, przejmując kontrolę, a następnie podszedł do lądowania. Kiedy tylko stanął stabilnie na ziemi, zapytał pierwszą, lepszą osobę.
-Co się stało?-zapytał.
-Ci tchórze uciekli na Starfire! Wszyscy! Tchórze!-mówił podniesionym głosem.
~A więc polecieli gdzieś-zamyślił się Ravist.
~Pytaj lepiej gdzie polecieli-mruknął Tygrys, wyciągając się w fotelu.
-Niemożliwe! W którą stronę polecieli?!-zapytał oburzony.
-W tamtą stronę-odrzekł, a Gryf od razy wzbił się w powietrze i popędził w tamtym kierunku.
Czas mijał, a Rakszasa, który przejął kontrolę postanowił przejść w wolniejszy, ale oszczędniejszy energetycznie tryb lotu, czyli lot szybowy.
Po pewnym czasie zastała go noc i postanowił zmienić barwę upierzenia na czarny. Chwilę później po niebie sunął idealnie czarny kształt, wtapiający się w ciemność. Nagle zauważył na horyzoncie dużą, szybko poruszającą się, białą kropkę. Mam was-pomyślał Tev, przyspieszając, ale Smok zaraz zniknął.
~Wylądowali-mruknął od niechcenia Ravist, pisząc coś zawzięcie w jakiejś księdze.
~Zauważyłem-powiedział, spoglądając w dół, by wyszukać towarzyszy, których wyśledził chwilę później.
Zapikował i nagle wylądował koło nich, zjawiając się jakby znikąd.
-Bu!-mruknął, po czym zachichotał.
Niedaleko znajdowała się jakaś wioska, w oddali majaczyło światełko, szmery, głosy.
-Tak. Nie wiem jak wy, ale nie wiem co to za światełko. Proponuję je zjeść-uśmiechnąłby się zapewne, gdyby miał pysk zamiast dzioba...
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. |