Appleseed Ex Machina - czyli jak (w miarę) dobre uczynić... innym
Na plus:
Scenerie
Zajesuperhiperprzefajne sceny akcji
Mimo wszystko całkiem nieźle się ogląda
Cyberpunk (no co :P - lubie te klimaty)
Na zero:
Animacja - jizzas maria ja popieszczę... Bardziej efekciarska animacja komputerowa niż tradycyjne anime. Na początku odrzuca, potem wkurza, później irytuje, a na koniec można się jakoś przyzwyczaić.
Na minus:
Przewidywalne losy trójkąta Deunan - cyborg Briareos - bioroid Briareos
Co domyślniejsi po pierwszych kilkunastu minutach filmu rozpracują większą część intrygi
Zajesuperhiperprzedodupy scenki rodzajowe (animacja Deunan pijącej z butelki/odbierającej telefon - porażka)
Zakończyła się trzecia wojna światowa (Co? Gdzie? Kiedy? Jak? Dlaczego? - nie wiadomo), a na świecie istnieje oprócz Olimpu 31 zorganizowanych państw, nagle wszystko zostało odbudowane i w nielicznych scenkach poza Olimpem nie zobaczymy ruin z pierwszej części.
Fabuła - Tajemnicza organizacja kontroluje umysły cyborgów zmuszając ich do aktów terrorystycznych - kojarzy się to Wam z czymś? No ba! Pierwszy GITS jak w mordę strzelił.
Briareos się wkurzył i mu żyłki na czole wyskoczyły... Co? Tak, wiem że to cyborg i to niemożliwe żeby wylazły mu żyłki... a jednak.
Czyli:
Przyjemna porcja efekciarskiego kina akcji - niewiele ponad to.
Marudzą coś tam ostatnio o kulturze masowo-obrazkowej, no to na potwierdzenie pare screenów:
Może i macie racje ale to ja mam miniguna (swoją drogą to gun w filmie pojawił się dosłownie znikąd.
Nowy stary Briareos
Mama! Mama! Ja ciem takiego misiaćka!
Świt Żywych Trupów Normanie…