Wątek: Znany Świat
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2008, 00:04   #77
Marchosias
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Wszyscy rozeszliście się, oprócz Krzysztofa, który najwyraźniej miał jakiś interes do owiniętego skórą mężczyzny.
Kierując swoje kroki do różnych części miasta, wasza grupa tak samo szybko, jak się utworzyła, rozpadła się.
Sprowadzeni do jednego miasta, mieliście inne cele. Chwałę, pieniądze, przeżycie, pytania.
Jaki by wasz cel nie był, mieliście dziwne przeczucie, że jeszcze kiedyś wasze drogi się skrzyżują i to niekoniecznie w odległej przyszłości.

Jeff Harland ---
Kiedy zmierzałeś do karczmy, zdawało Ci się, że nie pamiętasz gdzie się znajduje, pomimo faktu, iż byłeś niemal stałym bywalcem "Pod Niedźwiedziem".
Wydawało Ci się, że gubisz drogę, co dodatkowo było potęgowane przez brak żywej duszy na ulicach miasta. Wszyscy pochowani jeszcze w domach i zajazdach, nie wyściubiali nosa poza progi drzwi.

Nagle dostrzegłeś kogoś. Przykuł Twoją uwagę samym faktem, że był pierwszą osobą, którą widziałeś, nie licząc niedawnych towarzyszy.
Mężczyzna z siwą brodą i włosami, sięgającymi nieco poniżej ramion, zaniedbany i brudny, ubrany w podarte szaty.
Zacząłeś się zastanawiać, co też taki typ porabia na ulicach Rudedorfu, jednak szybko porzuciłeś zamyślenia, gdy odwrócił się w Twoją stronę.

Kiedy spojrzeliście sobie w oczy, mężczyzna szeroko otworzył oczy. Tobie niewiele brakowało do tego samego stanu rzeczy, gdy zdałeś sobie sprawę, że to ta sama osoba, która wręczyła Ci kryształ.
Zanim zdążyłeś zareagować, obdartus uciekł ile sił w nogach w pobliską alejkę, po drodze uderzając ramieniem o ścianę jednego z domów.
Alejka jest ciasna i nie masz pewności, czy dasz radę przecisnąć się koniem. Jeśli zechcesz ruszyć za człowiekiem, będziesz musiał zostawić Trafa lub znaleźć okrężną drogę.

Elmero ---
Gdy szedłeś zimnymi i pustymi uliczkami Rudedorfu, miałeś ochotę skręcić w jakiś ciemny zaułek, jednak odganiałeś od siebie taką myśl. Nie po to tutaj przyjechałeś, aby znów stoczyć się do podziemia.
Twój cel sięgał znacznie wyżej.

Droga wysadzana kamieniami była wyjątkowo przyjazna dla twoich stóp, bez problemu pokonywałeś coraz to kolejniejsze zakręty, szukając noclegowni.
Gdyby nie fakt, że szybko zapamiętywałeś każdą z ulic, głowę byś dał, że zatoczyłeś kółko.
Po kilku minutowej przechadzce, natrafiłeś na dość spore drzwi z małym, zakrytym judaszem na środku.
Ciężki, drewniany szyld z wyrytym postawnym lwo-ptaku oraz nazwą, okuty stalową ramą, dawał Ci wyraźnie do zrozumienia z jakiego rodzaju przybytkiem masz do czynienia.
Najzwyklejszy w świecie zajazd, zwący się wdzięcznie „Gryf”

Nie miałeś zwyczaju marudzić, toteż skorzystałeś z okazji, jaką dawał los i wkroczyłeś do środka.
Z miejsca dobiegło Cię przyjemne ciepło, bijące z kamiennego kominka w rogu sali. Sama sala była niezbyt duża, posiadała dwie niewielkie ławy oraz ladę, za którą stał gospodarz przybytku, mający widok wprost na wejście.
Nikt Cię nie przywitał ciepło, jak to miały w zwyczaju dbające o renomę zajazdy i gospody, co dawało wyraźny znak, że wreszcie trafiłeś w odpowiednie miejsce.

Na siedzeniu, tuż obok kominka, siedział mężczyzna z przewiniętą twarzą grubym szalem. Masz wrażenie, że to on Ciebie pierwszy zobaczył, gdyż wpatrywał się w Twoją postać.
Nagle machnął ręką w zapraszającym do siebie geście. Wskazał miejsce naprzeciw siebie i niecierpliwie zachęcał do przysiedzenia się.

Mortarel ---
Dawno nie zapuszczałeś się tak daleko od domu. Niestety, w pobliskich mieścinach nie mieli tego, na czym tak bardzo Ci zależało.
Dobrej jakości soli musiało być pod dostatkiem w taki miejscu jak Rudedorf, będziesz miał naprawdę wiele czasu, by wybrać najlepszy i najrozsądniejszy cenowo gatunek, zważywszy na to, że jeszcze kupcy nie rozstawili swoich straganów, ani nie otworzyli sklepów.
Znalezienie sierpa oraz grotów nie powinno już stanowić takiego wyzwania. Chociaż, kiedy przypomniało Ci się, jak bardzo potrafi być wybredny Jonas, leśnik z którym mieszkasz, wydawało się to większym wyzwaniem od innych zaplanowanych czynności.

Nie byłeś śpiący, jedynie nieco głodny, jednak nie stanowiło to zbytniego problemu. Miałeś jeszcze trochę suszonego mięsa, które mogłeś spałaszować po drodze. Nie dość, że pożywne, to jeszcze smaczne, jak lubisz.
Nietrudno było znaleźć targ, idąc prosto jedną z głównych ulic miasta. Był pusty, o ile się nie myliłeś, miałeś jeszcze około godziny, zanim handel zacznie na nowo rozkwitać.

Krzysztof D'Gnish ---
Marko chwycił się za głowę, po impecie z jakim uderzył o drzwi. Chwilę minęło, nim był w stanie odpowiedzieć na twoje pytanie.
-Za co?
Po tych słowach cofnął się, wiedząc, że może ponownie oberwać. Dobrze wiedział, za co.
-Piracie – powiedział tak, jak miał zwyczaj Cię nazywać. Może i było to zabawne, jednak w tej chwili nie wzbudzało uśmiechu na Twoich ustach – Wszystko Ci wytłumaczę! Tylko nie bij mnie więcej!
Widziałeś, jak ciągle się trzęsie. Ciężko było określić, czy to ze strachu, czy też z zimna. Najprawdopodobniej z obu powodów.

-Ten list. Dostałeś list, prawda? Widzisz, po tym, jak zabrali statek, załoga zbuntowała się i nie chciała mnie słuchać...
Chyba sam się zorientował, że powinien się ugryźć w język, zanim wypowiedział budzące wiele wątpliwości słowo, tak o jego dalszy los, jak i statku.
„Zabrali”. Słowo kołatało się w twoich myślach, przewijane na zmianę z wyobrażeniami o różnych formach tortur, jakie zdążyłeś poznać przez lata żeglowania.
-Może wejdziemy do środka? - Wskazał na obskurne drzwi, na których nie tak dawno wylądowała jego głowa – Wszystko Ci wyjaśnię, tylko nie stójmy już więcej na tym mrozie – Kiedy wydawało się, że skończył, dodał, wchodząc do starego domu – I pohamuj swój gniew, cała sprawa ma dwa końce, jak zawsze...