Wojownik był u kresu życia, przez swoją głupotę i chęć zdobycia sławy, leżał w błocie ciężko ranny. Nie miał siły nawet się ruszyć, a co dopiero bronić gdy te stwory go znajdą. Przeklinał w duszy dzień , w którym spotkał starą kobietę w lesie, i swą bezmyślność spowodowaną chęcią sławy. Jego oddech był nie równomierny, słaby, wiedział że długo nie pociągnie w tym stanie, miał całe ciało posiniaczone i poranione. Nigdy nie sądził że tak skończy, ledwo żywy, w lesie pełnym dzikich bestii. Leżał tak godzinami, a godziny stawały się dla niego całą wiecznością, tracąc świadomość raz po raz, walcząc o przeżycie Angarad próbował się podnieść. Nie czół już prawie nic, odchodził w mrok…
Ciało wojownika było w ciężkim stanie i już dawno się poddało, lecz jego dusza i umysł wciąż walczył. Nie poddawał się, próbował… Wiedział ze tylko cud może go wybawić od niechybnej śmierci , śmierci w samotności jaką miał ponieść gdzieś w lasach…
Nastała północ, wojownik był wycieńczony, nie miał już sił dłużej walczyć, chciał by to się szybko skończyło, dziś w nocy stanie przed wielkim Taalem. Cichy odgłos kopyt dobiegł do jego uszów, był ledwo słyszalny i sam wojownik nie wiedział czy jest to jawa czy sen. Tentem kopyt powoli narastał i zbliżał się w jego kierunku z każdą sekundą.
A więc to koniec, stało się, bestie wpadły na mój trop i lada chwila tu będę… Każdy kiedyś musi umrzeć, szkoda tylko że właśnie w takich okolicznościach… Łowca czekał, był gotów, pogodził się z losem jaki mu bogowie przygotowali…
Jednak nic się nie stało, odgłosy ucichły, było to bardzo dziwne i zarazem zaskakujące, co się stało, czyżby bogowie dali mu jeszcze jedna szansę… Angarad skoncentrował się i wytężył wszystkie swoje siły aby podnieść się, jednak wynikiem tego było lekkie drgnięcie ciała, a potem jęk przeszywającego go bólu…
Nie, nie dam rady, to na nic, nie dam rady… Jestem zbyt słaby... Ból znów powrócił i przeszywał jego ciało, był nie do zniesienia… Zamkną oczy, jego oddech był coraz słabszy… po chwili zasną… umierał…
Wszystko kotłowało mu się w głowie… Obrazy z przeszłości mieszały się z teraźniejszością, a czasem nawet fikcją… Nie wiedział czy to jawa czy sen… W śnie było coś jeszcze.. Czyjś głos.. Delikatny i miły.. „Obudź się”… najpierw ledwo słyszalne szepnięcie „Słyszysz mnie?”... potęgujący, rozbrzmiewający echem w jego umyśle, wciąż powracające… „Człowieku obudź się”... hipnotyzujący, każące mu iść za nim i poddać się jego woli…
Wojownik powoli podniósł powieki, jego oczom ukazała się najpiękniejsza istota jaką kiedykolwiek wdział…
Umarłem? … Kobieta klęczał nad nim, gładząc go po twarzy. Jej dłoń była delikatna, niczym płatek pierwszego wiosennego kwitu…
Jesteś Aniołem?... Jej długie czarne włosy rozwiewał wiatr, wpatrywała się w niego swymi czarnymi jak noc oczyma… Widać było w nich smutek i współczucie...
Mężczyzna jeszcze chwilę wpatrywał się w kobietę, w jej twarz o delikatnych rysach i pięknych ustach. Po chwili stracił świadomość…