Widząc nieśmiałość kompanów naszła mnie pewna myśl. "Możę oni mnie się boją". W końcu moje dotychczasowe życie opierało się na zabieraniu go innym. Byłem marionetką w rękach bogatych którzy płacili mi za mordowanie.
Postanowiłem zerwać kurtynę strachu i niepewności co do mnie wobec moich kompanów. Pierwsza postać która wpadła mi w oko był to chłopiec kot. Dziwny, dość dziwny. Bojaźliwy, Strachliwy, kryjący się po kątach. W swym życiu pewnie poświadczył wiele cierpienia...
Ma praca tak mnie wyczuliła, że potrafię przejrzeć człowieka na wylot, chociaż w przypadku mego dość osobliwego kompana nie było to trudne. Nie wiedziałem jak zareaguje gdy do niego podejdę, lub gdy się odezwę. ”Teraz albo nigdy” pomyślałem i podszedłem na niezbyt bliską odległość . Zdjąwszy kaptur z głowy ukazałem moje kruczo czarne włosy wraz z niebieskimi oczyma. Zdjąłem także rękawice na znak, że nie mam złych intencji. Kucnąłem i wyciągnąłem ku niemu rękę w geście przywitania i przyjaźni z słowami:
- Witaj. Nazywam sie Haku Ataru. Nie masz się czego obawiać. Nikt ci tu nie zrobi krzywdy. Obiecuje. A ma obietnica jest więcej warta niż słowo
Kończąc me słowa życzliwym i szczerym uśmiechem.