Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2008, 22:35   #36
Qumi
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Leżąc pod drzewem i oglądając gwiazdy… Uru poczuł się senny i miał już ochotę zasnąć, wtedy jednak pojawiła się dziewczyna i przyniosła mu hamak. Uru tylko skinął głową jako gest podziękowania i ruszył w stronę sadu. Było już ciemno i sad wyglądał wyjątkowo tajemniczo, drzewa poustawiane w rzędach, ścieżki pomiędzy rzędami… wiatr szumiał pomiędzy liśćmi i pomiędzy włosami Uru.

Położył on hamak obok siebie, nie rozwieszał go, Volodni czuli się najlepiej śpiąc na ziemi, jak najbliżej niej. Potrafili czerpać pożywienie ze słońca, wody, wiatru i ziemi, dzięki temu niewiele było im potrzeba, jedynie niewielkie ilości pożywienia musieli uzupełniać na tej diecie. Także więc Uru usiadł przy drzewie, na gołej ziemi i zjadł kilka kęsów tego co przyniosła mu dziewczyna i zasnął…

Nie spał długo… była to kolejna cecha Volodni powiązana z dietą tej rasy- potrzebowali tylko 2 godzin snu, dlatego byli wspaniałymi strażnikami i dzięki temu mogli lepiej strzec gajów i puszczy. Przez resztę czasu Uru przyglądał się gwiazdom, trochę spacerował, trochę myślał o tajemniczej kobiecie i o członkach drużyny.

Kiedy inni wstali i schodzili do jadalni, Uru już tam czekał od dawna, zauważyła go szwędającego się po posiadłości i jej ziemiach służba i poprosiła do jadalni, aby tam zaczekał na resztę. Nie mając właściwie nic innego do roboty, tak też Uru postąpił.

Historia berła go zaniepokoiła i być może była odpowiedzią na wiele pytań, pozostaje teraz tylko znaleźć berło i sprawdzić czy kupiec mówił prawdę. Człowiek poczynił słuszną uwagę, lecz Uru wątpił aby te informacje były łatwo dostępne, możliwe, że dawno już zapomniane, gdyż kupiec, podejrzanie zainteresowany tym berłem, na pewno by już to im powiedział. Cichy jak zawsze Volodni wziął monety i ruszył do drzwi czekając na innych…

Podczas jazdy gnom spytał się Uru o jego rasę… na dłuższą chwilę nastąpiła cisza i konsternacja w oczach Uru przypatrującego się Aldo.

-Moja rasa… to Volodni, Sosnowy lud. Przed wiekami nasi przodkowie uciekali ze starożytnego imperium przez swoimi wrogami, znaleźli azyl w głuszy potężnego lasu, lecz za cenę. Duchy lasu obiecały im pomóc w zamian na zostanie obrońcami i strażnikami lasów. Nie mają nic do stracenia zgodzili się, a duchy w tym samym momencie.. zmieniły ich w pół-ludzi, pół-rośliny, Volodni. To jest historia mego ludu, jako tacy nie potrzebujemy dużo snu, jedzenia czy wody, tak jak rośliny potrafimy czerpać życiodajne siły naszego otoczenia, z blasku słońca, ze śpiewu wiatrów, od matki ziemi czy leśnej rosy.

Więcej nie było potrzeby mówić, nie jeśli nie spyta, jeśli Uru będzie chciał odpowiedzieć.

Czuł się nieswojo i źle w murach miasta, z dala od głuszy i lasów.. czuł się nagi, otwarty na każdy atak, wyróżniał się wśród tłumów i czuł na sobie spojrzenia innych… Nie lubił być w centrum uwagi… dlatego podążał za grupą, starając się schować w ich cieniu. Niestety grupa się rozdzieliła, więc zaczął podążać za Aldo, który wydawał mu się najbardziej sympatyczny.

Po kolei jak każdy z nich podchodził do kolejnego straganu Volodni zaopatrywał się w kolejne przedmioty. Nie zadawał pytań, nie odpowiadał na nie, po prostu patrzył, przyglądał się towarom, dotykał ich i oceniał ich użyteczność, wedle własnych kryteriów.

Kupił ćwiekowaną skórznię dobrej roboty, z niedźwiedziej skóry, wzmocnionej i zahartowanej, po zakupie wszedł do przebieralni i założył ją na siebie. Następnie zaopatrzył się w broń- krótki łuk i krótki miecz. Miecz przywiązał do pasa, nie był on duży więc mógł się swobodnie poruszać i biegać, łuk natomiast przełożył przez ramię, żeby mieć go zawsze pod ręką w razie potrzeby.

Potem przyjrzał się strzałom, było ich kilka rodzajów… Uru najbardziej lubił łucznictwo, jako zwiadowca mógł dzięki temu wiele zdziałać… na przykład zakupił elfie strzały sygnałowe, zręcznie zdobione, podczas lotu wydawały z siebie ptasi pisk. Było wiele rodzajów tych strzał, wiele ptasich świergotów, które mogły wydać, oczywiście te żłobienia powodowały że strzały trochę zbaczały z kursu, ale ich celem nie było zabijanie. Volodni zdecydował się na 10 strzał kukułki i 10 strzał jastrzębia, utożsamiał je z poleceniami „uciekać” i „atak”. Będzie musiał potem powiadomić o tym resztę…

Kolejny rodzaj strzał to strzały grzmotów, posiadały one małe kamienie grzmotów zamiast grotów, przez co nie raniły, lecz mogły ogłuszyć wroga. Były drogie, więc Uru stać było tylko na 5 takich, na specjalną okazję. Oprócz tych strzał kupił jeszcze 60 zwyczajnych i kołczan na nie, na plecy w zestawie.

Dalej odwiedzili sklep z różnymi sprzętami, gdzie Volodni zaopatrzył się w linę, plecak, bukłak, sakiewkę, hubkę i krzesiwo, pochodnie, zwijane posłanie, koc zimowy… gdzieś po drodze kupił też racje żywnościowe.
 
Qumi jest offline