Mablung padł na ziemie wycięciony, oddychanie sprawiało mu ból, ale już nie tak wielki.
- Dzięki ci o Elune. Dziękuje za twoją dobroć i wsparcie. - powiedział cicho i z jękiem podniósł się do góry. Podszedł trochę w stronę szamana i leczniczego totemu. Spojrzał na jego ranę i powiedział:
- Wszystko w porządku? Rana wygląda paskudnie, przydalo by się ją jakoś zabezpieczyć.
Siadł przy orku i spojrzał na krasnoluda. Ten też nie wyglądał najlepiej, ale skoro miał siły do biegania to nic wielkiego mu nie było.
Mablung położyl ręce na ziemi i mimo bólu skupił się.
"Duchy Ziemi, wskażcie mi drogę do owoców waszych braci Drzew.
Bracia Drzewa, nie ukrywajcie swoich dobrodziejstw i podzielcie się nimi. Nie zabierzemy więcej niż potrzeba. Ja, Mablung Normnay obiecuje, że wraz za towarzyszami uspokoimy tą dżunglę i zaprowadzimy na niej pokój by nikt was więcej nie niepokoił, proszę was tylko o małą pomoc, wtedy gdy będzie to potrzebne" powiedział Mablung chcąc odnaleźć rośliny oraz owoce do jedzenia i może jakieś zioła lecznicze. Z pewnością przydało by się im coś takiego.
Gdy poczuje się na tyle dobrze, by móc chodzić, pójdzie w stronę wskazaną przez duchy po coś do jedzenia.
__________________ you will never walk alone |