Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2008, 01:09   #20
Pan Łukasz
 
Reputacja: 1 Pan Łukasz jest po prostu świetnyPan Łukasz jest po prostu świetnyPan Łukasz jest po prostu świetnyPan Łukasz jest po prostu świetnyPan Łukasz jest po prostu świetnyPan Łukasz jest po prostu świetnyPan Łukasz jest po prostu świetnyPan Łukasz jest po prostu świetnyPan Łukasz jest po prostu świetnyPan Łukasz jest po prostu świetnyPan Łukasz jest po prostu świetny
Don Fiasco

Byłem pewien, że strzeliłem z gwoździa w stół. Ostry taniec, byłem noszony.

Don budził się tej nocy kilkakrotnie i za każdym razem nie mógł zasnąć ponownie. Chodził po karczmie szukając ucieczki od przenikliwego bólu głowy. Zgiął się wpół targany torsjami i zasnął na podłodze. Gdy się znów ocknął, wyszedł z karczmy i ruszył chwiejąc się na nogach w kierunku studni. Zaczerpnął wody i oblał sobie głowę. Dokonawszy nocnych ablucji i po usunięciu z butów śladów rzygowin ruszył do stajni, gdzie nieprzytomny runął w siano. Tym razem ze snu wyrwał go koszmar i odzyskał świadomość z jedną chwilą. Chłopak bał się wrócić do świata za zamkniętymi powiekami, więc zajął się przygotowaniami do podróży. Wyczesał grzywę Poborcy i ponownie zaplótł warkoczyki. Natarł cięciwę, ogłowie, popręg, buty, bryczesy i pochwę. Naostrzył miecz, nóż, obejrzał i poprawił lotki. We włosy wtarł brylantynę.

Gdy skończyły mu się pomysły na zajęcia dla pijanych rąk poszedł do karczmy zabierając po drodze wiaderko z wodą. Zza kontuaru wyciągnął czerpak i usiadł za ławą. Ogarnęło go zmęczenie i strzelił z gwoździa w stół.

Ryk pobudki docierał do Dona jak zza ściany. Słyszał wygłaszaną tyradę, co więcej wwiercała mu się ona w czaszkę oszołamiając bólem, ale gotów był udawać, że jej nie ma. Nie mógł jednak zignorować pragnienia. Po krótkiej walce z poalkoholowym lenistwem pił młócąc drewnianym czerpakiem jak wiosłem. Wciąż się chwiejąc ruszył w kierunku drzwi, a woda z jego twarzy i kubraka obficie skapywała na podłogę.

Don wparował do stajni i jął wycierać Poborcę wiechciem słomy. Gdy skończył, klepnął go w zad. Kary ogier posłusznie ruszył za swym człowiekiem. Osobliwie, to Don dźwigał siodło i juki, którymi obciążył konia dopiero przed budynkiem. Sprawdził rząd i obaj ruszyli do studni. Mocno zbudowany wierzchowiec szedł posłusznie kilka stóp za Donem. Przy studni chłopak napełnił manierkę i bukłak i solidnie wyczyścił końskie oczy.
- To zapalenie spojówek cię wykończy Poborco – wyszeptał do konia płucząc płótno, którego używał do mycia jego oczu. - A teraz rozruszasz gnaty, bo z tymi taborami, to mi na śmierć zastygniesz.

Po chwili objeżdżali okolicę ciesząc się pogodą i ruchem. Minęła słuszna chwila nim Don przypomniał sobie o wczorajszych zobowiązaniach. Zawrócił zwierzę i ruszył na plac. Dojeżdżając widział charakterystyczne, niebieskie plecy Karli Bijoux. Wparował na plac nieco za szybko i tylko łaska bogów sprawiła, że nie stratował krzątających się dzieci. Dotarły do niego tylko niektóre słowa dziesiętnika. Wyłapał jedynie: "Na trakcie, którym będziemy jechać (...) nikt nie uszedł z życiem (...) Don Fiasco - pomocnik".

Delikatnym gestem zmusił konia do obrotu wokół własnej osi.
- Może dziś znajdziemy żony Poborco, a jutro postaramy się je stracić – wyszeptał do końskiego ucha, gdy zatrzymali się naprzeciw karej kobyłki i jej właścicielki. Gdy tamte ruszyły w stronę dziesiętnika, w ogóle ich nie zauważając, dodał - A może nie.

Don ponownie nakazał Poborcy obracać się wokół własnej osi, a sam położył się na końskiej szyi. Gdy rozległa się muzyka zasnął.

Poborca wyglądał jakby chciał zobaczyć, co robi jego człowiek. Próbował odwrócić łeb i rzucić na Dona przekrwionym okiem. Po kilku klęskach poniechał tego i samowolnie przestał się obracać. Ustawił się w kierunku jazdy i parsknął próbując ponownie zwrócić na siebie uwagę karej kobyłki.
 
__________________
wchodzimy pierwsi, wychodzimy ostatni

Ostatnio edytowane przez Pan Łukasz : 25-03-2008 o 01:19.
Pan Łukasz jest offline